Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:24266.98 km (w terenie 10790.19 km; 44.46%)
Czas w ruchu:1285:47
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.20 km/h
Suma podjazdów:56640 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:186 (93 %)
Suma kalorii:233181 kcal
Liczba aktywności:423
Średnio na aktywność:59.92 km i 3h 10m
Więcej statystyk

Świąteczne spotkanie w KPN

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚ dst57.18/48.00km w03:05h avg18.54kmh vmax44.50kmh HR /

Od dawna planowałem jak spędzić Święteczne dni. Oczywiście na rowerze. Plany jednak szlag trafił, przeziębiłem się i z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Pogoda również nie poprawiała sytuacji. Na weekend w prognozach temperatura w okolicach 0* i śnieg.. Sobotę i niedzielę odpuściłem. W poniedziałek czułem się już lepiej. Umówiliśmy się na teamowy trening w KPN, na który miało dołączyć kilku znajomych.

Jedziemy z Magdą na miejsce zbiórki, tradycyjnie u [url=http://dmk77.bikestats.plDamiana[/url. Jesteśmy przed 9, chwilę po nas dojeżdżają Iza i Kamil. Ruszamy w stronę Leszna, gdzie umówiliśmy się z Michałem. Chwila na serwis rowerów;)

Jest zimno, ale słoneczko grzeje i z każdą minutą robi się coraz przyjemniej. Jedziemy do Roztoki, gdzie umówliśmy się z ekipą z Warszawy. Jedziemy przez Debły.

Spotykamy się na szlaku do Wierszy. Jest Jarek, Gustaw, Robert S., Paweł L., Robert S. i kolega Gustawa. Zrobiła się całkiem spora grupka, chociaż nie widać tego na zdjęciu;)

Decydujemy się obrać kierunek Górki! Jedziemy czerwonym, "skrótem" przez wydmy i żółtym do Dąbrowy. Dalej asfalt i w górkach wskakujemy na singla. Kiepsko mi się jedzie po chorobie, nie czuję roweru, kilka razy ucieka. W Dąbrowie przy sklepie Damian odłącza od nas, a my kontynuujemy jazdę po wydmie. Ile razy już pisałem, że bardzo lubię ten szlak? ;) W tym roku wyjątkowo często tu jeżdżę, ale nie mam nic przeciwko;)

Z Dąbrowy jedziemy asfaltem do Roztoki, gdzie zaplanwoaliśmy dłuższy postój. Człowiek jednak szybko stygnie, wystarczy chwila i robi się nieprzyjemnie zimno. Decydujemy odbić z Magdą, Izą i Kamilem w stronę Marianowa, do samochodów. Po raz kolejny pokonujemy górki na czerwonym, skrót i dalej zielonym do czerwonego. Odbijamy na chwilę do Zamczyska.

Kolejno zjeżdżamy Karpaty i okołołubieckie ścieżki w poszukiwaniu drogi do Marianowa. W końcu się udało:) Wyszło krócej niż planowałem, mogliśmy po prostu dojechać z Magdą rowerami, a nie angażować samochód. Mimo to było przyjemnie, chociaż w tak dużej i nierównej grupie ciężko jechać razem i w efekcie co chwilę się rwie.

Szkoda, że Święta przechorowałem:(


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Merida Mazovia MTB - Otwock

Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano: 03.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚ dst67.10/65.00km w03:05h avg21.76kmh vmax43.00kmh HR /

Pierwszy maraton z cyklu Mazovii, tradycyjnie w Otwocku. Od kilku dni meteorolodzy straszą niskimi temperaturami, deszczem, a nawet śniegiem. Pierwszy maraton zawsze gromadzi na starcie rekordową frekwencję. W Otwocku jesteśmy z Magdą wcześnie. Spotykamy się z Pawłem, przebieramy się i odbieramy numery od Michała. Spotykamy kolegów z teamu i wielu znajomych, zbyt wielu by wymieniać;) Ruszamy na rozgrzewkę z Magdą, Gregorem i Pawłem. Zimno, bardzo zimno. Zastanawiam się, czy nie ubrałem się zbyt cienko - koszulka, rękawki, kamizelka i druga koszulka na wierzch. Stajemy w sektorze, startujemy z Pawłem z II. Jest pełno ludzi, tłok, jak to w Otwocku;) Tuż przed startem zaczyna sypać śniegiem..
Ruszamy. Tradycyjnie rozbiegówka asfaltem i szutrówkami. O dziwo jadę całkiem dobrze, jak nie ja. Cały czas przesuwam się do przodu. Po kilku km formuje się spora grupka. Jedziemy z Pawłem L. z Plannji, wzajemnie się motywując. Obok jest też Michał W. z HP. Długi rozjazd, to dobrze, stawka się rozcięgnęła. Pierwszy piach, z daleka widzę zamieszanie, ryzykuję i jadę mniej popularnym wariantem. Niestetyto był zły wybór, zatrzymuję się, muszę przepychać rower i omijać maruderów. Inni w tym czasie mkną mocnym tempem ścieżką obok. Widzę mijających mnie Gregora i Pawła. Kurcze, a było już tak dobrze. Gapiostwo..
Kilka kolejnych km to szutrówki, kilka singli, zaczyna się formować grupka, z którą jadę przez kolejne km. Jest kilka górek, sporo singli. Pierwszy bufetm mijam. Dostrzegam, że cały czas jadę z gościem w czarno-zielonym stroju z kamerką na kasku. Jadę równo, ale brakuje mocy. Do tego, co mnie irytuje, popełniam sporo błędów. Kilka razy źle wybieram tor jazdy. Jakoś nie mogę się skupić. Zastanawiam się, czy jest szansa dogonienia Pawła i Gregora, a może Zdzicha, który startuje z II sektora? Drugi bufet, łapię żel i śmigam dalej. Trasa pomimo słabej pogody w ostatnich dniach jest sucha, tylko kilka miejsc z błotkiem i kilka kałuż. Wyprzedzam Michała Osucha na wąskim singlu, coś tam wpadło w przerzutkę, ale zmieliłem;)

Dojeżdżamy do rozjazdu. Dwie godziny bez kwadransu. Z grupki, w której jadę, około 6-7 osób, tylko gość z kamerką i ja odbijamy na giga. Kilka chwil później doganiamy Piotra Całkę. Proponuję współpracować i dzięki temu podgonić kolejnych zawodników. Doganiamy w sumie kilka osób, m. in. zawodniczkę HP-Sferis. Jedziemy dalej, Piotrek został, jedziemy z gościem z kamerką. Na odcinku poprowadzonym po signlach wijących się po otwockich wydmach zaczyna sypać śnieg. Okulary momentalnie parują i muszę je zdjąć. Na zjazdach nic nie widzę, muszę mocno zwalniać, bo nic nie widzę. Na prostych nie jest lepiej, jedną ręką osłaniam oczy przed śniegiem. Kilka minut później świeci już śłońce;) Na moment tracę nico dystans do zawodnika przede mną, ale ostatecznie łapię koło, doganiamy jeszcze trzech zawodników, m.in. Darka Lasote z Velmaru. Rok temu też z nim walczyłem na trasie Otwockiego maratonu:) Jedziemy w 5-6osobowej grupce przez kolejne km. Ostatni bufet, powerade. Odczuwam już typowy dla mnie głód. Żele dają energię, ale w brzuchu pusto. Ostatnie wydmy, doganiamy jeszcze dwóch zawodników. Zmieniamy się na prowadzeniu, więc jest szybko. Na ostatnim km wychodzę atakuję, doganiam jeszcze jednego zawodnika i przed wyjazdem na asfalt wydaje mi się, że będzie dobrze. Tuż przed asfaltem jednak jeden ze współtowarzyszy atakuje i na stadion wpadam jako drugi z naszej grupki. Sił starcza już tylko na obronienie tej pozycji przed atakującymi z tyłu zawodnikami

Na mecie czekają już Gregor i Paweł. Spotykam też Magdę. Zadowolona z wyniku, już przebrana, najedzona. Spotykam też Damiana, znów niezadowolony;) Podobno makaron dobry. Zwijam się więc do samochodu, przebieram, uzupełniam płyny i ruszam na bufet. Ciasta już nie ma, zamiast makaronu dostaję grochówkę.. Mimo to nie zrażam się. Najważniejsze, że bufety na trasie były dobrze zaopatrzone, trasa dobrze oznakowana i co ważniejsze ciekawa. W połączeniu ze zmienną aurą, mieliśmy naprawdę ciekawy maraton. Żałuję, że dałem plamy na pierwszej większej piaskownicy. Kto wie, może powalczyłbym z Pawłem i Gregorem. Mimo to było ok. Plecy nie dokuczały, nie miałem też problemów ze skurczami. Wskaźnik podobny do zeszłorocznego, ale w tym roku Radek Rękawek dojechał do mety 6minut po zwycięzcy, W. Halejaku.

1. W. Halejak 2:33:22
29. Romek 3:00:12
33. Zdzichu 3:02:23
35. Michał W. 3:02:46
36. Gustaw 3:04:16
37. Gregor 3:04:24
39. ktone 3:05:42
67. Michał 3:17:50
92. Jarek W. 3:26:20

Z teamu najlepiej pojechał Romek, ale bardzo dobrze pojechał Zdzichu - straciłem do niego blisko 3 minuty. To sporo, ciężko będzie go dogonić w kolejnych maratonach, no ale najważniejsze, to gonić króliczka;)


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC

Kolejna udana niedziela w KPN!

Niedziela, 25 marca 2012 | dodano: 25.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 12.0˚ dst90.63/55.10km w04:40h avg19.42kmh vmax46.60kmh HR /

Częśc teamu w rozjazdach, umawiamy się więc bliżej Warszawy, w Lipkowie, z nadzieją, że więcej osób dołączy. Wyjeżdżamy z Magdą po 9, do Ożarowa mamy z wiatrem, więc mimo niskiej temperatury (około 5*), nie jest najgorzej. Dalej do Lipkowa mamy już lekko pod wiatr i jest naprawdę nieprzyjemnie. Nie na taką pogodę się przygotowaliśmy. W Lipkowie zbroimy się w sklepie w serniczek, i w tym momencie mijają nas Renata i Bartek. chwilę później dzwoni Marek, żebyśmy poczekali na niego kilka minut. Ostatecznie jest nas pięć osób. Miało być więcej, ale zmiana czasu na letni, a więc krótsza noc i kiepska pogoda zniechęciły pozostałe osoby. Szkoda.

Ruszamy niebieskim w stronę Małego Truskawia. Krótki odcinek z błotem, ale poza tym w lesie sucho. Nic dziwnego, w końcu od dawna już nie padało. Mijamy Zaborów Leśny, kawałek żółtym i skrótem do Ławskiej. Dalej zielonym do Roztoki. Robimy postój przy barze, pijemy kawkę i zjadamy z Magdą serniczek z Lipkowa. Pyszny. No ale od dziś koniec z ciastkami, za dużo dobrego;) Dalej jedziemy zielonym w stronę Sosny Powstańców. Na szlaku mało błota, ale niezmiennie ładnie. Lubię ten szlak, szczególnia singla w drugiej jego części. Dojeżdzmay do Sosny Powstańców. W tym roku jeszcze nie fotografowana;)

Podejmujemy decyzję, że zamiast wracać do Roztoki czerwonym przez Karpaty, jedziemy na górki. Obawiam się o Magdę, bo nie wiem jaką ma wytrzymałość. Okazuje sie, że niepotrzebnie, w tym roku jest świetnie przygotowana do sezonu i do końca dnia trzyma tempo:) Wjeżdżamy na ścieżkę po wydmach. Okazuje się, że wśród naszej piątki, tylko Bartek i ja znamy tą część KPN. Dziewczyny i Marek oczywiście slyszeli o górkach i uśmiechem na twarzach wjeżdżają na singla.
Magda

Marek

i Renata

Szlak oczywiście wszystkich zachwycił, nie mogło być inaczej:)
Kilka zjazdów wystraszyło dziewczyny, ale kilka innych, też wymagających, zjechały

Przy PTTK zjeżdżamy na chwilkę do sklepu, uzupełniamy zapasy energii i jedziemy dalej. Na końcu ścieżki wjeżdżamy na asfalty i prójemy do Roztoki. Przy parkingu spotykamy Tadka Trochana, ale nie gonimy go, tylko spokojnie jedziemy swoje. Wybieramy jego wariant między szlakami, czyli tzw pomarańczowy. Dalej troszkę improwizując docieramy do skrótu do Ławskiej, docieramy nim do zielonego. Krętą Drogą do czarnego i tym właśnie szlakiem do Truskawia. Sporo ludzi na szlaku, ale nie ma co się dziwić, pogoda zrobiła się piękna, wyszło słoneczko, temperatura skoczyła (licznik Bartka pokazywał 12-14*). W Truskawiu żegnam się z ekipą i ruszam w swoją stronę, czyli do Zaborowa. Górne Błota oczwyiście niezawdone, jest kilka miejsc bez szans na nieschodzenie z roweru, no chyba, że ktoś lubi brodzić w wodzie po osie. Na maratonie pewnie bym nie miał oporów;) Lubię ten szlak, tutaj zawsze jest bardzo ładnie. widać już przyrodę budzącą się po zimie.

Dalej do Zaborowa normalnie, całkiem sprawnie, wyjazd na asfalt i odetchnąłem z ulga. Wiatr się nie zmienił, a więc dziś jest ten dzień, kiedy wracam z lasu z wiatrem.
To nie zdarza się często:)

Świetny trening w miłym towarzystwie. Szkoda, że więcej osób, które planowały dołączyć, odpuściły. Może następnym razem. Wiosna w lesie jeszcze mało widoczna, ale pierwsze nieśmiałe kroki już ma za sobą.


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Objazd trasy AZS MTB Cup w Warszawie

Sobota, 24 marca 2012 | dodano: 25.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 14.0˚ dst67.79/14.00km w03:26h avg19.74kmh vmax37.60kmh HR /

Pogoda od samego rana piękna. Słoneczko, temperatura rośnie do 18*. Dopiero po 12 uwinąłem się z obowiązkami, ruszamy z Magdą ok 13. Na początek jedziemy do mieszkania brata do Pruszkowa. Mieszkanie prawie gotowe, ładnie im wyszło. Szybko uciekawy i kierujemy się w stronę Warszawy, o 15 umówieni jesteśmy na objazd trasy pierwszej rundy AZS MTB Cup. Po drodze odwiedzamy cukiernię Olczaka w Piastowie:)

Z Piastowa dojeżdżamy do S8 i wykorzystujemy fakt, że gotowy odcinek do trasy Poznańskiej nie został jeszcze oddany i jedziemy:)

Dalej drogą dla ruchu lokalnego wzdłuż trasy i szybko jesteśmy przy WAT. Na objazd trasy ruszamy z przybyłym Mateuszem. Jedziemy fragmenty, które pamiętam z objazdu z jesieni. Po drodze spotykamy Bartka, a ze trzy kwadranse później Grześka. Robimy w sumie 4 kółka. Trasa zmieniła się w niewielkim stopniu w stosunku do wersji z końcówki zeszłego roku. Jest szybka, ale jednocześnie techniczna, mnóstwo hopek, ostrych zakrętów.

Trochę nam się zeszło na objeździe, więc zmieniamy z Magdą plany. Jedziemy do niej na Kabaty, a powrót przypada na pociąg, zrobiło się za późno, zimno, a nie mieliśmy lampek.


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Tylko powrót z pracy, za to z Magdą:)

Piątek, 23 marca 2012 | dodano: 25.03.2012 | Rower:Trek SLR | temp 15.0˚ dst33.39/0.00km w01:26h avg23.30kmh vmax40.30kmh HR /

Dziś luźniejszy dzień, dlatego do Warszawy jadę pociągiem. Z centrum rowerem na Żoliborz do pracy, zajęło mi to tylko 15minut, czyli mniej więcej tyle, ile jadę metrem:)

Po 16 wychodzę. Magda czeka na mnie przy Szkole Głównej Służby Pożarniczej, czyli po drugiej stronie ulicy. Jadąc wzdłuż Wisły złapał gumę, a że nie miała pompki, to przeszła się kawałek na piechotkę. Dziwna, bo dziurka w dętce jest z boku, w oponie też znalazłem sporą dziurą.. Szybko się uwinęliśmy i podjechaliśmy na Plac Wilsona na obiad.. który zjedliśmy w Parku Olszyna.

Dalej jedziemy, tak jak zwykle wracam do domu, czyli Broniewskiego, Powstańców, Górczewską i do S8, dalej Poznańską do Ożarowa. Magdą nie może przejechać obojętnie obok cukierni, więc wstępujemy na ciastko - pychotka:)

Ściemnia się, więc jedziemy boczną drogą, wzdłuż torów.


Kategoria 000-050, Trek, W towarzystwie

Northtec MTB Zimą - Józefów

Niedziela, 18 marca 2012 | dodano: 19.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 17.0˚ dst36.95/36.95km w01:42h avg21.74kmh vmax38.80kmh HR 171/193

Ostatni maraton z cyklu zimowego Mazovii w Józefowie miał zostać rozegrany w warunkach iście wiosennych. Jedziemy z Magdą, po drodze umawiamy się z Pawłem. Jesteśmy dosyć wcześnie. Robi się ciepło, na niebie słoneczko. Ubieram się "na krótko". Krótka rozgrzewka, spotykamy znajomych i członków teamu. Dziś jedzie nas więcej osób niż w Mrozach, bo startuje Romek, Michał i Sławek. Warunki w lesie nie trudne do przewidzenia: sucho, nawet bardzo sucho. Ustawiamy się w sektorach.

Początek, jak zwykle szybki. Źle stanąłem, później kilka osób mnie zablokowało. Gapiostwo. Na pierwszym kilometrze mijam Michała, który zaliczył glebę, nie zdąrzyłem nawet zapytać, czy wszystko ok. Kilka piaskownic, jest niebezpiecznie, bo bardzo szybko. Zaczynam wyprzedzać i łapać kolejne osoby. W końcu formuje się grupka 5-6 osób, w której jedziemy kilka km. Początek trasy jest, poza pierwszymi 2-3km, jest bardzo ciekawy. Kilka podjazdów, piaszczyste zjazdy, no jest gdzie się zmęczyć:)

Mniej więcej od 10km jedziemy we trzech z gościem z Gerappa i TS Meran Otwock. Przed nami widzę pomarańczową koszulkę Zdzicha, jakieś 100m. Mijamy pierwszy bufet, jest tylko woda, dostaje tylko jeden z nas trzech.

Środkowy fragment trasy to liczne singletracki. Jest naprawdę ciekawie. Jedziemy caly czas we trzech, w miarę równo, czasami ktoś zostanie, ale szybko formujemy się spowrotem. Po 20km zaczynają się pierwsze kałuże. Krótkie i płytkie, ale kolega z Gerappa ujedżający fulla wyraźnie ma przewagę. Spora część trasy prowadzi czerwonym szlakiem znanym mi dobrze z WOT. Na charakterystycznym singlu jest sekcja błotka, ale wszystko do przepchnięcia bez problemu.

Dojeżdżamy w końcu do jeziorka Torfowe. Org ostrzegał, że w tej okolicy jest sporo wody i blota. Faktycznie, musiałem zejść z roweru. Dalej jest kilka powalonych drzew, gałęzie, znów błoto. Własciwie to było bezboleśnie, spodziewałem się jakiejś błotnej masakry, po tym co przeczytałem na forum. Martwi mnie jednak stale powracający w lasach MPK problem skurczów. Przy schodzeniu z roweru czuję, że mięsień ma dość. Jedziemy dalej, na bufecie chwytam powerade i żel. Wypijam pół butelki, mam nadzieję, że mięsień wytrzyma.

Dojeżdżam z zawodnikiem z Gerappy do dosyć głębokiego rowu. Gerappa przeskakuje, ja przy schodzeniu z roweru za mocno przerzucam nogę i łapie mnie skurcz.. Mijaja ok minuta, zanim jestem w stanie ruszyć i w tym momencie widzę za plecami Pawła. przechodzę po kładce i ostrożnie wsiadam na rower. Mogłem po prostu przejechać przez ten rów:) Paweł mnie mija i pyta "co tak wolno".. no właśnie.. Zaciskam zęby, bo noga boli i jadę. Trzyma się na kole Pawłowi i gościowi na przełajówce, który jedziemy z nami. Momentami tracę dystans, ale na ostatnim podjeździe, jakiś km przed metą, przyciskam mocno i dojeżdżam. Nie daję jednak rady utrzymać się na kole i do mety dojeżdżam kilkadziesiąt sekund za Pawłem.

Wyniki:
1. Korc A. 1:25:07
2./1M2 Kowalkowski P. 1:25:47
22. Damian 1:36:15
23. Romek 1:36:41
29. Gregor 1:39:25
37. Gustaw 1:40:18
41./16M2 ktone 1:42:32
55. Michał 1:45:53
64. Sławek 1:48:32


Popełniłem kilka błędów, ale z jazdy jestem zadowolony. Było ok. Przez cały dystans miałem w zasięgu wzroku Zdzicha. Ciężko byłoby go dogonić, ale byłem blisko. Szkoda tylko, że po raz kolejny na wynik wpłynęły skurcze. Zawsze ten sam mięsień.
Jeśli chodzi o trasę, to bardzo mi się podobała. Nie brakowało stromych podjazdów i szybkich, ale miejscami technicznych zjazdów z korzeniami. Przy tym trasa nie była tak szybka, jak inne w tych okolicach.

Po maratonie długo jeszcze posiedzieliśmy w Józefowie. Magda zajęła 2 miejsce w K2 i 2 Open, w całym cyklu zajęła również 2 miejsce. Musieliśmy poczekać na dekorację:) i chociaż nagrody były żałosne, to było fajnie, słoneczko grzało, towarzystwo miłe.


Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC

Z Magdą do pracy

Sobota, 17 marca 2012 | dodano: 19.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 16.0˚ dst24.18/0.00km w01:05h avg22.32kmh vmax30.30kmh HR /

Pierwszy raz w tym roku jedziemy "na krótko". Pogoda piękna, chciałoby się położyć gdzieś na jeziorkiem, rozpalić ognisko i siedzieć do późna:) Zamiast tego, w drodze do pracy, zatrzymujemy się przy nowootwartej cukierni-kawiarni w Ożarowie. Cafe Ciacho oferuje nieduży wybór, ale ciastka są mega-pyszne!

Powrót przy zachodzącym słońcu, ale nadal jest ciepło. Super!


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Przedłużony dzień w pracy

Wtorek, 13 marca 2012 | dodano: 13.03.2012 | Rower:Trek SLR | temp 7.0˚ dst58.86/0.00km w02:18h avg25.59kmh vmax45.00kmh HR /

Umówiłem się rano z Damianem na wspólny dojazd do pracy. Spotykamy się o 6:30 w Pilaszkowie. Wiatr słaby, w plecy, drogi wilgotne. Ciepło, zdecydowanie za ciepło się ubrałem. Jedziemy spokojnie rozmawiając. Rozdzielamy się w Szeligach przy wiadukcie i od razu umawiamy się w tym samym miejscu na powrót. Wstępnie na 16:30.

Później okazało się jednak, że nie wyjdę z pracy tak jak zaplanowałem. Ostatecznie wyszedłem dopiero o 16:40.. Powrót do domu zatem samotnie. Tzn samotnie tylko do trasy Poznańskiej, bo jakiś gość siedział mi na kole aż do Ołtarzewa:) Cały powrót pod mocny wiatr, a więc trzeba jechać mocniej. W Ożarowie minąłem się z Romkiem - taką pogodę trzeba wykorzystywać:)


Kategoria 050-100, Trek, W towarzystwie

Wiosenny trening w KPN

Niedziela, 11 marca 2012 | dodano: 11.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 6.0˚ dst66.60/60.00km w03:50h avg17.37kmh vmax40.00kmh HR 144/180

Weekend, umawiamy się więc na wspólny, teamowy trening w KPN. Zbiórka u Damiana. Udało się namówić Magdę, jedziemy razem. Na miejscu jesteśmy jako pierwsi, chwilę później przyjeżdżają Zdzichu i Michał, a za nimi Romek. Czekamy jeszcze na Jarka, ale w końcu ruszamy i spotykamy go po drodze.

W planach kilka godzin spokojnej jazdy, pogoda zachęca do dłuższego trenigu - wczoraj i w nocy padało, ale dziś od rana słoneczko grzeje:) Pierwsze kilometry po lesie, do Łubca i na Karpaty, sporo wody na ścieżkach, ale nie jest źle. Karpaty i niebieskim do Nart, dalej zielonym do Granicy. Szybko robi się za ciepło, chociaż jedziemy spokojnie.

Z Granicy świetnym zielonym do góry Św. Teresy, gdzie zatrzymujemy sięna dłużej. Dalej zielonym do Borowej Góry i niebieskim do Farmułek. Kawałek asfaltem, mocno wieje. Całe szczęście, nie wybraliśmy na dziś wariantu jazdy po szosie.. Wjeżdżamy na czerwony szlak. Robię się głodny, nie wziąłem nic ze sobą - wszystkie sklepy w drodze do Damiana były zamknięte.. Koledzy poratowali bananami:) Na czerwonym było kilka miejsc z błotem. Robi się coraz cieplej. Zatrzymujemy się oczywiście przy Dębie Kobendzy.

Dalej oczywiście kierunek Górki i gwódź programu - singiel po wydmie. Ostatecznie tylko część osób decyduje się na signla, Magda, Romek i Michał wybrali wariant asfaltem do sklepu. Zdzichu i Damian ruszyli pierwsi, ja poczekałem na Jarka i jechaliśmy razem. Wiele razy jechałem ten szlak przez ostatnie pół roku, ale za każdym razem mam nieopisaną frajdę z pokonania tych kilku km. Super! Dojeżdżamy ze Zdzichem w końcu do sklepu, Damian dawno już tam był, a Jarek chyba się teleportował, bo był w sklepie, a nie wyprzedzał nas;)

Pod sklepem posiedzieliśmy dłuższą chwilę, uzupełniliśmy poziom cukru i ruszyliśmy. Wspólnie postanowiliśmy, że kierujemy się już do Marianowa. Odcinek żółtym szlakiem od mostu na Łasicy ciężki, sporo błota. Dalej żółtym, "skrótem" przez górki do czerwonego i jesteśmy w Łubcu. Do Damian jedziemy, tak jak ostatnim razem, skrótami, błądząc dokładnie w tym samym miejscu. Ważne, że w końcu dojechaliśmy.

Świetny trening. Dzięki! Pogoda wiosenna, brakowało tylko kiełbaski z ogniska:)


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Northtec MTB Zimą - Mrozy

Niedziela, 4 marca 2012 | dodano: 05.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚ dst38.49/34.00km w01:44h avg22.21kmh vmax52.10kmh HR 172/200

Maraton zimowy w Mrozach. Tylko raz miałem okazję wystartować w tej imprezie w swojej krótkiej "karierze". Trasę zapamiętałem jako mało ciekawą. To było w lutym 2010 roku. W tym roku postanowiliśmy wystartować z Magdą. Prognozy pięknej pogody tylko nas dodatkowo zachęciły:)

Do Mrozów jedziemy z Pawłem, na miejscu spotykamy wielu znajomych z maratonów Mazovii i oczywiście znajomych z teamu. Słońce mocno grzeje, ale zimny wiatr sprawia, że nie wiadomo, jak się ubrać. Ruszamy w końcu we trójkę na rozgrzewkę. Szybko robi się ciepło, ale wszystkim nam jest zimno w dłonie. Pewnie jakoś to będzie, w końcu podczas maratonu tętno skoczy w okolice 170-180bpm:)

Stajemy w sektorach, Magda w 5, Paweł w 3, a ja w 2. W sektorze przede mną stoją Damian i Zdzichu. Tuż przed startem Michał motywuje mnie, żebym szybko dogonił chłopaków - ok, przekonałeś mnie;) Charakterystyczne odliczanie i ruszamy!

Pierwsze kilometry to tradycyjnie "rozjazd" po asfalcie i szutrówkach. Jest bardzo szybko. Początek trochę zaspałem, źle wybrałem sobie tor i zostałem zablokowany, ale o dziwo szybko zaczynam odrabiać i doganiam kolejne osoby. Na dziurawej szutrówce zawodnik jadący kilka metrów ode mnie przewraca się i dwie kolejne osoby przejeżdżają po nim. Za mało czasu na reakcję, dlatego szybkie maratony są niebezpieczne. Jadę dalej, wydaje mi się, że w drugiej grupce z mojego sektora. 6km przejeżedżam w niewiele ponad 11 minut, co daje niezłą średnią.

Za rozjazdem mega/fit zaczyna się ciekawszy fragment trasy. Jest trochę lodu, śniegu, sporo iście przełajowych odcinków. W dwóch miejscach nie dostrzegam strzałki i muszę wracać na trasę po krzakach. Gapiostwo zwykłe. Trasa jest coraz ciekawsza, bo poza drogami między polami, jest więcej lasu, kilka podjazdów, kręte ścieżki, które miałem wrażenie, nie są zbyt często uczęszczane:)

Po jakimś czasie łapię się dwóch zawodników Northtec i jedziemy razem. Mijamy bufet. Nie korzystam, mam pełny bidon i żel w kieszeni. Kilka km za bufetem na około 20km w gęstym lesie wyprzedza mnie gość i chwilę później skraca sobie trasę, jakieś 100-150m, ale było to w dosyć grząskim terenie, więc zyskał sporo. Krzyczę do niego, że pomylił trasę, ale mam wrażenie, że zrobił to umyślnie. WKurzam się.. Kilka kolejnych km jadę sam, co niestety nie wpływa dobrze na motywację.

Jakieś 10km przed metą doganiam Zdzicha. Cięzko opisać, jak ta chwila wpynęła na motywację. To było chwilę po jednym z podjazdów. jednym z wielu zresztą. Trasa naprawdę miło mnie zaskoczyła. Nawierzchnia była naprawdę śliska, sporo osób zaliczało gleby. Sam też tańczyłem na lodzie, a niewielki bieżnik w oponie napędowej nie pomagał. Zdzichu miał problemy na śliskich odcinkach. Jednak na prostych z trudem utrzymywałem mu koła, momentami traciłem dystans. Mijamy drugi bufet, szybkie szutrówki i krótki odcinek z piachem, błotem - paradoksalnie na tych fragmentach dzisiaj łapię oddech i odrabiam dystans.

5km przed metą szeroka szutrówka, jednak jest sporo wody, jedzie się ciężko, rower dosłownie zasysa. Ostatnie 3-4km jeszcze przez las, tracę dystans do Zdzicha i dwoch zawodników, którzy jechali z nami. Na metę wpadam ostatni.

1 R. Rękawek 01:30:07
2/1M2 A. Jusiński 01:30:50
13 Damian 01:36:35
37/15M2 ktone 01:44:36
41 Zdzichu 01:45:30
82 Gustaw 01:55:51

1 Maja Busma 01:53:09
4/2K2 Magda 02:10:37


Ostatni, ale zadowolony. Cały dystans utrzymałem równe tempo, mocniejsze niż się spodziewałem. Szczerze mówiąc, wynik nie jest dobry, ale spodziewałem się znacznie słabszego. Przede mną dużo pracy.

Trasa ciekawa, zdecydowanie lepsza niż się spodziewałem. Szkoda, że nie było 10km więcej, no ale w końcu mamy jeszcze zimę. Po maratonie herbatka, zupka od Zdzicha i druga zupa w szkole. Magda zajęła drugie miejsce, a więc czekamy jeszcze na dekorację. W międzyczasie Michał odbiera pucharek za klasyfikację rodzinną:)


Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC