Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:839.37 km (w terenie 396.00 km; 47.18%)
Czas w ruchu:63:23
Średnia prędkość:9.71 km/h
Maksymalna prędkość:55.20 km/h
Maks. tętno maksymalne:199 (100 %)
Maks. tętno średnie:173 (86 %)
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:34.97 km i 3h 43m
Więcej statystyk

Agrykola i kręcenie z Magdą

Czwartek, 31 maja 2012 | dodano: 02.06.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst40.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh HR /

Po zajęciach umówiłem się Magdą. Podjechaliśmy razem na Powiśle do Kasi L. Magda zmieniła sobie siodło na super S-Works Toupe. Pogadalismy kilka chwil, czas się zbierać. Później pojechaliśmy na Wolę do Ski-Teamu obejrzeć rowery Cube. Doświadczenia Damiana jednak zniechęcają mnie do tej marki. Coś jednak trzeba wymyślić, bo Giant jest w rozsypce:( Podjechalem do Airbike w centrum na Pańskiej. Później Agrykola. Zdziwiłem się mocno, bo tempo niezłe. Po około 10 podjazdach ruszyłem przez Stare Miasto (Oboźna i Karowa) i znów centrum do pociągu z Magdą..


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Powrót z pracy

Środa, 30 maja 2012 | dodano: 30.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 18.0˚ dst28.00/0.00km w01:00h avg28.00kmh vmax0.00kmh HR /

Czasu wciąż za mało, starczyło tylko na powrót z pracy do domu:(


Kategoria 000-050, Trek

AMP Przesieka - wyścig

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano: 02.06.2012 | Rower:Giant XTC | temp 24.0˚ dst21.00/19.00km w01:51h avg11.35kmh vmax0.00kmh HR 157/194

Niedziela, najważniejszy dzień tego weekendu. To dzisiaj będą się ważyć losy tytułu Akademickiego Mistrza Polski. Zupełnie nie rusza mnie ta atmosfera, wiem, że pojadę słabo, ale od samego początku mam takie podjeście, żeby traktować ten wyścig jak ciężki trening.

Wychodzimy przed 9 z Magdą na rozgrzewkę - od 9:10 dziewczyny mają być ustawiane na starcie zlokalizowanym.. 50 metrów od naszego pensjonatu. Krótka rozegrzewka z Magdą, ale ucieka mi i jeździ z dziewczynami. Ok, moje zadanie na wyścig kobiet to podawać bidony. Ustawiamy się z Bartkiem w strefie bufetu. Dopingujemy dziewczyny po każdym przejeździe przez bufet, podajemy bidony. Magda miała słaby start, prawdopodobnie efekt wycieczek, ale ciężko siedzieć i patrzeć na góry prze okno;) Po trzech rundach, które dziewczyny miały do pokonania, Magda wpada na metę na 21 pozycji. Jest zadowolona i mocno ujechana. Jestem z niej dumny:) Kasia pomimo słabego czasu na czasówce, w wyścigu pojechała bardzo dobrze, dojechała na 12 pozycji z niewielką stratą do 10 zawodniczki. Kilka pozycji za Magdą na mecie była Edyta. Dziewczyny zadowolone.

Zbieram się do pensjonatu, wskakuję w lycrę i ruszam na rozegrzewkę. Rozgrzewam się na asfaltowym podjeździe przez Przesiekę, tędy też prowadzi pierwsza rozbiegówka. Cała pierwsza runda jest zmieniona: początek około 1,5km asfaltem pod górę, później krótki odcinek szutrówką i wjeżdżamy na trasę za odcinkiem a'la Chambery.

Stajemy w końcu na starcie. Mija kilka dobrych chwil, zanim sędziowie (a właściwie sędziny) ustawiły nas na starcie. Nieco się dołuję widząc, ilu zawodników miało lepszy czas w sobotę. Ruszamy!

Początek idzie mocne tempo, szybko się zagrzałem i kolejne osoby mnie wyprzedzają. Spodziewałem się tego. Szybko ląduję w ogonie. Na szutrówkę wjeżdżam w ostatniej 20-stce. Nie jest dobrze, za chwilę zacznie się korkować. Pierwszy zjazd i czekam w kolejce. Dalej jest w miarę ok, ale wiem, że wszyscy odjechali. staram się gonić, ale nie czuję się dobrze, zero mocy w nogach. Dojeżdżam do zjazdu po kamieniach, Kasia i Bartek mocno dopingują, zjeżdżam, ale mało pewnie. Ostatni podjazd, zawodnik przede mną prawie przetrącił mnie zarzucając rower na plecy - szkoda, bo ja chciałem jechać.. Przejazd przez metę. Zaczynam drugie, właściwe już okrażenie. Obawiam się podjazdu po łące. Dojeżdżam do podjazdu w miarę ok, chociaż nadal jest sporo ludzi na trasie. Kolejne odcinki pokonuję swoim tempem. Na podjazdach jest już nieco lepiej, chyba się rozjeżdżam. Zjazd po kamieniach. Wyraźnie blokuję zawodnika za mną, więc w połowie zjazdu zwalniam i puszczam go. Chwilę później na szybkiej szutrówce mija mnie Marek Konwa i robi to w takim tempie, że hoho..:) Ostatni podjazd, tylne koło mi ucieka, za plecami słyszę prośbę o miejsce, to Kornel Osicki, nie ma problemu! Puszczam, mijam metę, dziewczyny dopingują, dzięki!

Trzecia runda. Jadę, bo sędziowe zdecydowali, że nie zdejmują dubli przed zakończeniem wyścigu przez zwycięzcę. Z punktu widzenia liderów dziwna decyzja, mają masę maruderów, takich jak ja, do wyprzedzenia. Dla mnie jednak decyzja o tyle dobra, że będę miał okazję pojechać dłużej niż niespełna godzina. Trzecią rundę jadę już swoje, jest lepiej. Czuję się pewniej na zjazdach i przede wszystkim jadę swoje pod górę. Mijają mnie kolejni dublujący zawodnicy. Znów niemiła sytuacji, tym razem zawodnik Torq. Z daleka rzuca kurwami, a nie lepiej po ludzku? Inni potrafią.. Dojeżdżam do zjazdu kamieniach, nadal sporo kibiców. Muszę jednak puścić dublujących zawodników. Mam okazję przyjrzeć się, jak się powinno zjeżdżać - jestem jednak beznadziejnie słaby;) Jest za stromo, żeby wsiadać, więc cały zjazd z buta. Ostatni podjazd tym razem jest mój. Mijam metę zdziwiony, że Marek nie wyprzedził mnie po raz drugi - wychodzi na to, że jedzie to kółko dłużej ode mnie - niemożliwe.. W strefie bufetu osoby obsługujące Marka też się dziwią, gdzie jest Konwa.

Ostatnia czwarta rudna, zaczynam z dzwoneczkami;) Jadę swoje, mogę się skupić na jeździe i czerpać przyjemność z każdego metra trasy. Na łące jest ciężko i odpuszczam, kilkanaście metrów z buta. Dalej już bez problemów jadę. Dojeżdżam do zjazdu po kamieniach - kibiców już nie ma, zostali tylko ratownicy. Odrobinę źle wchodzę do pierwszego kamienia, tylne koło łapie uślizg i ląduję na łydce. Nic poważnego, szybko wstaję, lekka podpórka. śmieję się z tego:) Ostatni podjazd w siodle i wjeżdżam na metę. Jestem mocno ujechany. Zastanawia mnie, jak to było z Markiem, dlaczego nie minął mnie drugi raz, a jeśli już wcześniej skończył wyścig, to dlaczego puścili mnie na czwartą rundę?

XC to jednak nie dyscyplina dla mnie, o czym świadczy fatalny wynik. Muszę jednak przyznać, że jazda na pętli, szczególnie tak ciekawej, jak ta w Przesiece, ma swój urok. Przede wszystkim dla kibiców, którzy mogą kilkukrotnie obserwować rywalizację. Poza tym bardzo ciekawe jest, na jak wiele sposobów można przejechać tą samą trasę. Dobra znajomość optymalnego toru jest bardzo istotna.

Prysznic, obiad i wybieramy się na dekoracje. Kolejne AMPy za nami. Świetna impreza. Super atmosfera, ciekawa, wymagająca trasa i kapitalna okolica. Wynik fatalny, ale dobrze się bawiłem:)


4/5 rundy
czas: 1:51:28
100/148


Kategoria 000-050, Góry, Imprezy / Wyścigi, XTC

Chomontowa Droga i zjazd do Borowic

Sobota, 26 maja 2012 | dodano: 30.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst18.00/12.00km w01:30h avg12.00kmh vmax0.00kmh HR /

Po czasówce, zjedzeniu obiadu i krótkim odpoczynku, udało mi się namówić Magdę na kolejną "wycieczkę" trasą maratonu w Karpaczu. Jedynym warunkiem było typowo wycieczkowe tempo - śmiałem się, że i tak będzie iść, a nie jechać ;)

Ruszamy znanym nam szlakiem koło Wodospadu Podgórnej i dalej w kierunku Borowic, ale odbijamy na żółty szlak. Szutrówka, nic specjalnego, a mimo to jest ładnie. Karkonoskie lasy z charakterystycznymi skałkami urzekają. Wyjeżdżamy na Drogę Sudecką i szukam wjazdu na Drogę Chomontową. Mam z tym odcinkiem niekoniecznie pozytywne wspomnienia. Z drugiej strony to tylko szutrowy podjazd, kilka km szeroką drogą z pięknymi widokami. Magdzie bardzo się podoba, ale jedziemy wycieczkowo.

Mijamy kilka ciekawych ścieżek, zarówno w dół, jak i w górę, ale twardo trzymamy się planu. Droga zaczyna delikatnie opadać w kierunku Borowic, po drodze mijamy świetny punkt widokowy, z którego rozpościera się panorama Kotliny Jeleniogórskiej.

Kawałeczek dalej dojeżdżamy w końcu zielonego szlaku do Borowic - wisienka na torcie całego naszego pobytu w Karkonoszach. Słynny zjazd po tzw telewizorach.

Zjazd wymagający, kilka miejsc pokonałem pieszo. Bez problemu można uszkodzić rower, albo siebie;) Zjazd szybko się kończy, a szkoda, bo takie odcinki dają niepohamowaną frajdę, przydałby się tylko nieco inny rower:)
Magdzie też się podoba, ale od 1/3 zjazdu więcej idzie, z drugiej strony i tak sporo zjechała, jestem pod wrażeniem postępów, jakie poczyniła w zjeżdżaniu - górskie wyjazdy procentują.


Jesteśmy w Borowicach. Jedziemy dalej zielonym szlakiem, wcale nie jest nudno, dojeżdżamy do Sudeckiej Drogi i znanym nam już odcinkiem do Przesieki, odbijamy tylko w końcówce na żółty szlak, podjeżdżamy do ośrodka. To tyle na dzisiaj. Było pięknie!


Kategoria XTC, W towarzystwie, Góry, 000-050

AMP Przesieka - czasówka

Sobota, 26 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚ dst5.50/5.50km w00:25h avg13.20kmh vmax0.00kmh HR 173/199

Dzień czasówki, podświadomie człowiek czuje presję. Robi się nerwowo od samego rana. Śniadanie o 8, wyjście około 9 - trasa jest otwarta tylko do 9:30. Robimy z Magdą i Mateuszem jeszcze jedną rundkę zapoznawcza. Na trasie jest wielu zawodników. Sama trasa zmieniała się w stosunku do wczorajszej. Trawa na podjeździe po łące skoszona, błotko rozjeżdżone, zjazdy po trawie i błotku całkowicie rozjechany i trzeba kombinować, żeby utrzymać się w siodle.
Jedziemy z Magdą na start, buziak na "powodzenia" i Magda ruszyła.

Podjechałem na trasę w miejsce mijanki, był ze mną Mateusz. Dopingowaliśmy dziewczyny dzielnie walczące z trasą, najpierw Magdę, później Edytę. W końcu podjechałem na metę i dopingowałem Magdę na ostatnim krótki, ale męczącym podjeździe po trawie. Wpadła na metę wykończona, ale chyba zadowolona. Jak się później okazało, wykręciła 18 czas, brawo! Edyta kilka pozycji za Magdą, natomiast Kasia spóźniła się na start i w efekcie do czasu swojego przejazdu miała doliczony czas spóźnienia - gapiostwo:(

Podjechaliśmy z Magdą i Mateuszem na ostatnim podjazd, z którym większość dziewczyn walczyła jednak na piechotę. Pogoda bardzo przyjemna, siedzieliśmy sobie na trawce, zupełnie nie miałem ochoty na ściganie;)

Nadszedł jednak mój czas. Zrobiłem krótką rozgrzewkę, jak zwykle za krótką i za lekką. Ruszyłem punktualnie o 12:58:30. Pierwszy podjazd i już żałuję, że blokada tłumika w mojej Rebie zwyczajnie nie działa:( Dalej zjazd z dopingiem Edyty i Kasi, dzięki! Staram się jechać szybko, ale łapię się na tym, że popełniam głupie błędy i kilka razy podpieram się. Wyraźnie nie mogę się skupić. Na jednym ze zjazdów dogania mnie gwiazda z WKK z kurwami na ustach.. Jest strzsznie wąsko, nie zamierzam się zatrzymywać, schodzić z trasy, puszcze, jak będę mógł. Chwilę później mija mnie kolejny zawodnik z WKK - tym razem grzecznie i miło, a jednak można;) Gonię zawodnika przede mną, na zjeździe po kamieniach uśliguje mi się tylne koło i ląduję na tyłku. Zgromadzeni kibice śmieją się, że tak się zmęczyłem, że musialem usiąść:) Końcówka już bez przygód. Na ostatnim podjeździe zawodnik przede mną mnie zablokował, zsiadam więc i szybko biegnę pod górę, wyprzedzając go. Na górze wsiadam na rower, kręcę... i stoję w miejscu. Spadł mi łańcuch. Szybko się uwijam i wsiadam na rowerem, staram się gonić zawodnika przede mną, na mecie zabrakło 2-3 metrów.

Czas 25:40. Znacznie poniżej oczekiwań. Mówiąc krótko, pojechałem słabo. 119/159 miejsce mówi samo za siebie. Czasówkę wygrał zdecydowanie Marek Konwa z czasem 16:08 - nie mam pojęcia, jak można przejechać tą trasę tak szybko:)

Po drodze kątem oka widziałem Mateusza, który z ratownikiem schodził do Przesieki. Później okazało się, że na szybkim zjeździe zaliczył upadek i niefortunnie uderzył się w nogę, która groźnie spuchła.


Kategoria 000-050, Góry, Imprezy / Wyścigi, XTC, W towarzystwie

Przesieckie single

Piątek, 25 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst14.00/10.00km w01:05h avg12.92kmh vmax0.00kmh HR /

Chcąc wykorzystać w 100% pobyt w górach, a także świadomość, jakie szlaki są w zasięgu, usiadłem z mapą w ręku i zacząłem planować na dziś jeszcze jedną wycieczkę. Analizując mapę i posiłkując się mapą trasy zeszłorocznego maratonu w Karpaczu przypomniałem sobie o kapitalnym odcinku pod nosem. Moje wrażenia w zeszłym roku były jednoznaczne:
"Piękny singiel, który bez problemu mógłby definiować czym jest ścieżka"
Pozostało tylko namówić Magdę. W tym roku wyraźnie łyknęła bakcyla na MTB, więc nie było to trudne. Obiecałem ładną i lekką trasę.
Początek zielonym szlakiem przez Przesieką. Szlak jest ciekawy i wcale nie banalny. Później odbiliśmy na Drogę Pod Reglami - prawie płaską szutrówkę, zimą na 100% są tutaj przygotowane trasy na biegówki.

Z Drogi Pod Reglami odbijamy i śladami maratonu zaczynamy świetne single.

Kapitalne single łączą szutrówki, którymi jedziemy na czuja, w końcu byłem tu tylko raz. Udaje się jednak znaleźć kolejne odcinki, m.in. singielek z mostkami:)

Mijamy Zachełmie i pozostaje nam do pokonania już tylko krótki podjazd.

Dalej mamy mega widokowy singielek usiany skałkami - tutaj zrezygnowałem z robienia zdjęć, żadne nie odda uroku tego miejsca! Na koniec świetny zjazd do Przesieki. 100% MTB, mega uśmiechy na twarzach, totalna euforia. Do pensjonatu podjeżdżamy asfaltami.

Oboje z Magdą mamy wrażenie, że praktycznie tylko zjeżdżaliśmy:)

Po powrocie podjeżdżamy do biura zawodów na odprawę techniczną oraz po listy startowe do jutrzejszego wyścigu indywidualnego na czas, który ustali kolejność startową w niedzielnym wyścigu ze startu wspólnego.
Magda startuje o 10:08, chwilę po niej Edyta. Kasia startuje o 10:54. Mateusz o 12:40, a ja o 12:58.


Kategoria XTC, W towarzystwie, Góry, 000-050

Objazd trasy AMP w Przesiece, Przełęcz Karkonoska i schronisko Odrodzenie

Piątek, 25 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst30.00/15.00km w02:14h avg13.43kmh vmax0.00kmh HR 137/173

Nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie wyjazd do Przesieki na drugie w mojej "karierze" Akademickie Mistrzostwa Polski. Wyjechaliśmy z Warszawy przed 21. Grzesiek Miedziński załatwił nam busa i pojechaliśmy w składzie: Edyta Cegiełka, Kasia Laskowska z Bartkiem, Mateusz Brzozowski, Magda i ja. Rowery w przyczepce, a my mogliśmy spokojnie się wyspać. W Przesiece byliśmy około 4 nad ranem. Widok z okna na Kotlinę Jeleniogórską, już nie mogłem się doczekać wyjazdu na trasę:)

Nie spaliśmy długo, śniadanie o 9, szykowanie rowerów i po 10 byliśmy już w siodle. Pojechaliśmy z Magda i Mateuszem objechać trasę. Początek Pod górę po trawie, dalej lekki zjazd z pojedynczymi kamieniami, mijamy mostek i zaczyna się techniczny podjazd po kamieniach.

Krótkie wypłaszczenie, ale nadal po kamieniach, nawrotka i trawersik pod górę. Ciężko to wjechać bo na ścieżce leży spory kamień, za niska prędkość, żeby przepchnąć, zwyczajnie brakuje siły. Dalej kawałeczek płaskim odcinkiem i nawrotka ostro pod górę. Końcówka podjazdu ciężka przez nawierzchnię - głęboką trawę.

Kawałeczek w dół po miękkiej ściółce świerkowego lasu a'la Chambery

dalej płaski kawałek z kamieniami i bardzo miękką ściółką, jak popada, to będzie ciekawie. Odcinek o tyle ciekawy, że kręty i usiany kamieniami i korzeniami. Dalej zjazd zniszczoną szutrówką z głębokimi koleinami (niebezpieczny, bo szybki i dziurawy) i odbicie w lewo na najbardziej dziki odcinek. Dziki bo mocno zacieniony, zarośnięty i mokry. Jest troszkę błotka, śliskie kamienie.

Dalej mamy ciekawy zjazd - ścieżka jest wąska, sporo kamieni, błotko. Na największej kałuży ułożono prowizoryczny mostek z patyków. Dalej jest mijanka i dojazd slalomem między kamieniami do mostku na strumieniu.

Ostry podjazd, kawałek płaskiego przez polankę, lekki zjazd i ostra nawrotka na najbardziej chyba wymagający podjazd. Jest stromo, ale jednocześnie kamienie utrudniają podjazd, tylne koło ucieka. Przez cały weekend, tylko raz podjechałem ten odcinek. Dalej jest lekko pod górę, krótki zjazd z przeprawą przez strumyk i znów podjazd. Trasa dojeżdża do szutrówką, z której odbija na wąską ścieżkę w dół usypaną kamieniami. Początek jest szybki, ale robi się stromo, kulminacja to dwa zjazdy z dropami. Naprawdę wymagający zjazd. Magda odpuszcza, mi udało się nie wybić zębów:) Zjazd kończy się na szutrówce, która prowadzi do mostku na rzece, krótki trawers i ostatni podjazd do Przesieki, znany z filmów z Mają Włowszczowką, która zjeżdżała nim do Wodospadu Podgórnej.

Trasa liczy 5,5 km, pokonujemy ją jeszcze raz. Znajomość trasy ma ogromne znaczenie. Wybór optymalnego toru i obycie ze zjazdami naprawdę pomaga. Trasa mega ciekawa, wymagająca zarówno kondycyjnie, jak i przede wszystkim technicznie. Trasa godna rangi imprezy. Do tego dochodzą kapitalne widoczki na Karkonosze i na Kotlinę Jeleniogórską z drugiej.

Po krótkim odetchnięciu, naładowaniu akumulatorów ruszyliśmy, tym razem zupełnie rekreacyjnie, na Przełęcz Karkonoską. 6km podjazdu z Przesieki.

Pogoda nam dopisała, ale na przełęczy było bardzo zimno. Podjechaliśmy więc do schroniska Odrodzenie na drugie śniadanie: naleśniki, pierogi i kawę.

Ze schronisk rozpościerają się fantastyczne widoki, zazdroszczę ludziom pracującym w takich miejscach..

Zjechaliśmy na przełęcz, strasznie wieje, ale zrobiliśmy szybko pamiątkowe zdjęcie:)

Lubię zjazdy, ale ten z Przełęczy Karkonoskiej jest wyjątkowy. Miejscami bardzo stromy, puszczenie klamek gwarantuje momentalne nabieranie prędkości 70-80kmh, co przy tak dziurawej nawierzchni jest szalenie niebezpieczne. Dobrze, że bardzo szybko jesteśmy na dole, tzn przy parkingu na Drodze Sudeckiej.

Odbijamy bowiem Drogą Sudecką w stronę Borowic i dalej do Przesieki zielonym szlakiem. Podobnie, jak rok temu. Zielony szlak jest bardzo ładny, a przy tym przyjemny, szybki, ale jednocześnie pełny kamieni i korzeni.

W pewnym momencie coś strzela mi w przerzutce i wózek przestaje napinać łańcuch. Chwilę walczę z przerzutką, ale zupełny brak doświadczenia w tej kwestii nie pozwala mi naprawić usterki, dalej jadę na przełożeniu 32x34 i co chwilę muszę poprawiać spadający, zupełnie luźny łańcuch:( Czyżby koniec ścigania? Mijamy piękny wodospad Podgórnej.

Dochodzę na piechotę do miasteczka zawodów, okazuje się, że organizatorzy (Grzesiek Miedziński i jego ekipa) zapewnili profesjonalny serwis Shimano. Chłopaki bez problemów usunęli usterkę - sprężyna napinająca wózek wypadła ze swojego miejsca - ufff!

Jedziemy do pensjonatu - DW Bałtyk (polecam, świetna gospodyni!) na obiad. Wrażenia niesamowite, piękne góry, ciekawe, wymagające ścieżki - czego chcieć więcej? Ok, przydałaby się forma;)


Kategoria 000-050, Góry, W towarzystwie, XTC

Lasek Bielański

Środa, 23 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚ dst35.00/15.00km w01:42h avg20.59kmh vmax0.00kmh HR 137/184

Dojazd do pracy z rowerem wyjątkowo wcześnie, na miejscu byłem już o 6:45.. Nie było lekko, ale tak trzeba. Po pracy ruszyłem ścigantem w kierunku Lasku Bielańskiego - jedyne miejsce w okolicy, poza Fortami Bema, które nadaje się do testowania sprawności roweru na podjazdach i zjazdach, a zależało mi na tym po wymianie kierownicy.

Pokręciłem się po lasku i muszę jedno przyznać - jest tam wiele ciekawych ścieżek. Szkoda, że las nie jest większy, ale można zrobić spokojnie mocny trening, a i pozjeżdżać jest gdzie:) Spotkałem kilka osób, znalazłem też całkiem długi podjazd - na około 3-3,5 minuty. Wrażenia jak najbardziej na tak, szczególnie, że to rzut beretem od pracy. Powrót przez miasto do pociągu i do domu z Magdą.

Jutro wyjazd do Przesieki!


Kategoria XTC, 000-050

640 mm

Wtorek, 22 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 28.0˚ dst45.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh HR /

Dojazd do pracy pociągiem. Po pracy kręcenie po mieście - zakupy na Krakowskiej. Kupiłem kierownicę do ściganta. Witamy w klubie 640+ :) Najtańsza szeroka kierownica na rynku, do tego nie waży jakoś tragicznie dużo - Accent za 34.99,- Po powrocie do domu szybki montaż i kilka km po okolicy na próbę.

Rower zupełnie inaczej się prowadzi, trzeba się przestawić, ale mam wrażenie wyraźnie większej kontroli nad rowerem, a o to chodziło:)

Jutro próba na podjazdach i zjazdach w lasku Bielańskim.


Kategoria 000-050, Trek

AZS MTB Cup - Wrocław, Kilimandżaro

Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 28.0˚ dst20.00/15.00km wh avgkmh vmax0.00kmh HR /

W ramach rozjazdu po wczorajszym maratonie, wymyśliliśmy sobie z Magdą start w XC z cyklu AZS MTB Cup we Wrocławiu. Magdzie przydadzą się punkty do generalki, a ja pojadę treningowo. Rano nogi ciężkie, ale zdecydowaliśmy ostatecznie, że jedziemy. Do Wrocławia dojechaliśmy z małymi problemami i nie było odpowiednio dużo czasu na zapoznanie się z trasą, szczególnie, że trwał wyścig juniorów i sędziowie pilnowali, żeby nie jeździć po trasie.

W końcu wyścig się skończył i mieliśmy pół godziny na zapoznanie się z trasą. Z filmów, które promowały zawody wiedziałem, że trasa jest bardzo wąska, kręta i interwałowa. Nie spodziewałem się jednak, aż tak ciężkiej trasy. Większość podjazdów w zasadzie do zrobienia z naprawdę dużym wysiłkiem, do tego kręta z licznymi belkami, które sprawiają, że naprawdę ciężko podjechać wszystko. Zjazdy proste, twarde, ale bardzo strome. Jeden z nich za pierwszym razem odpuściliśmy. Zatrzymaliśmy się na kolejnym zjeździe na kilka chwil. Banalny w zasadzie zjazd, jakieś 3 m różnicy poziomów. Niestety Magda nadużyła przedniego hamulca i przeleciała przez kierownicę. Wyglądało to naprawdę niedobrze. Skończyło się na szczęście tylko na otarciach i stłuczeniach, ale Magda nie chciała startować - wielka szkoda:( Runda jest stosunkowo krótka, a to oznacza, że bardzo szybko będą duble..

Wyścig kobiet obserwowaliśmy zatem oboje w roli kibica.W międzyczasie spotkaliśmy Ewę, która wspierała na trasie Joasię Kur. Koniec wyścigu kobiet, dostaliśmy od organizatora jeszcze 20 minut na ostatnie przejazdy po trasie. Banan i ustawiam się na starcie. W wyścigu wystartowało 60 zawodników.

Start, początek szeroką szutrówką, rozbiegówka, żeby nie było tłoku. Trochę to śmieszne, to rozbiegówka była płaska i krotka, a pierwszy podjazd ostry i wąski. Czekałem ponad minutę, żeby w ogóle móc podbiec, drugi podjazd to samo, podobnie na pierwszych zjazdach. No tak, czyli mamy pozamiatane... Słabo mi się kręci, nogi ciężkie, zabrakło rozjechania i porządnej rozgrzewki po wczorajszym maratonie. Od połowy rundy mogę w miarę swobodnie jechać, ale moje tempo jest fatalne. Kończę pierwszą rudnę i w zasadzie mam ochotę zejść z trasy. Z nieba leje się niemiłosierny żar, opróżniam bidon. Pierwsze podjazdy i zjazdy, daję z siebie wszystko. Przez moment robi mi się słabo, przechodzą mnie dreszcze, mimo, że jeszcze przed chwilą kląłem pod nosem na temperaturę, która oscyluje w granicach 26-28*c. Nie jest dobrze.. Na płaskim łączniku oddzielającym dwie interwałowe serię hopek dublują mnie zawodnicy KTM Racing Team, w międzyczasie wyprzedzają mnie też kolejni zawodnicy, nieliczni już jadący za moimi plecami. Na metę wpadam z ulgą. Dla mnie to koniec wyścigu.

Jednym słowem, chyba najbardziej nieudany wyścig w życiu. Treningowy start w XC na trasie o takim profilu to kiepski pomysł. Szkoda tylko punktów Magdy, które mogła zdobyć stając jedynie na starcie i przejeżdżając jedno okrążenie.

Open 57/61
Elita 32/33
AZS 32/33

Dystans: zawody + rozgrzewka na oko


Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC