Northtec MTB Zimą - Mrozy
Niedziela, 4 marca 2012 | dodano: 05.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚
dst38.49/34.00km
w01:44h avg22.21kmh
vmax52.10kmh HR 172/200
Maraton zimowy w Mrozach. Tylko raz miałem okazję wystartować w tej imprezie w swojej krótkiej "karierze". Trasę zapamiętałem jako mało ciekawą. To było w lutym 2010 roku. W tym roku postanowiliśmy wystartować z Magdą. Prognozy pięknej pogody tylko nas dodatkowo zachęciły:)
Do Mrozów jedziemy z Pawłem, na miejscu spotykamy wielu znajomych z maratonów Mazovii i oczywiście znajomych z teamu. Słońce mocno grzeje, ale zimny wiatr sprawia, że nie wiadomo, jak się ubrać. Ruszamy w końcu we trójkę na rozgrzewkę. Szybko robi się ciepło, ale wszystkim nam jest zimno w dłonie. Pewnie jakoś to będzie, w końcu podczas maratonu tętno skoczy w okolice 170-180bpm:)
Stajemy w sektorach, Magda w 5, Paweł w 3, a ja w 2. W sektorze przede mną stoją Damian i Zdzichu. Tuż przed startem Michał motywuje mnie, żebym szybko dogonił chłopaków - ok, przekonałeś mnie;) Charakterystyczne odliczanie i ruszamy!
Pierwsze kilometry to tradycyjnie "rozjazd" po asfalcie i szutrówkach. Jest bardzo szybko. Początek trochę zaspałem, źle wybrałem sobie tor i zostałem zablokowany, ale o dziwo szybko zaczynam odrabiać i doganiam kolejne osoby. Na dziurawej szutrówce zawodnik jadący kilka metrów ode mnie przewraca się i dwie kolejne osoby przejeżdżają po nim. Za mało czasu na reakcję, dlatego szybkie maratony są niebezpieczne. Jadę dalej, wydaje mi się, że w drugiej grupce z mojego sektora. 6km przejeżedżam w niewiele ponad 11 minut, co daje niezłą średnią.
Za rozjazdem mega/fit zaczyna się ciekawszy fragment trasy. Jest trochę lodu, śniegu, sporo iście przełajowych odcinków. W dwóch miejscach nie dostrzegam strzałki i muszę wracać na trasę po krzakach. Gapiostwo zwykłe. Trasa jest coraz ciekawsza, bo poza drogami między polami, jest więcej lasu, kilka podjazdów, kręte ścieżki, które miałem wrażenie, nie są zbyt często uczęszczane:)
Po jakimś czasie łapię się dwóch zawodników Northtec i jedziemy razem. Mijamy bufet. Nie korzystam, mam pełny bidon i żel w kieszeni. Kilka km za bufetem na około 20km w gęstym lesie wyprzedza mnie gość i chwilę później skraca sobie trasę, jakieś 100-150m, ale było to w dosyć grząskim terenie, więc zyskał sporo. Krzyczę do niego, że pomylił trasę, ale mam wrażenie, że zrobił to umyślnie. WKurzam się.. Kilka kolejnych km jadę sam, co niestety nie wpływa dobrze na motywację.
Jakieś 10km przed metą doganiam Zdzicha. Cięzko opisać, jak ta chwila wpynęła na motywację. To było chwilę po jednym z podjazdów. jednym z wielu zresztą. Trasa naprawdę miło mnie zaskoczyła. Nawierzchnia była naprawdę śliska, sporo osób zaliczało gleby. Sam też tańczyłem na lodzie, a niewielki bieżnik w oponie napędowej nie pomagał. Zdzichu miał problemy na śliskich odcinkach. Jednak na prostych z trudem utrzymywałem mu koła, momentami traciłem dystans. Mijamy drugi bufet, szybkie szutrówki i krótki odcinek z piachem, błotem - paradoksalnie na tych fragmentach dzisiaj łapię oddech i odrabiam dystans.
5km przed metą szeroka szutrówka, jednak jest sporo wody, jedzie się ciężko, rower dosłownie zasysa. Ostatnie 3-4km jeszcze przez las, tracę dystans do Zdzicha i dwoch zawodników, którzy jechali z nami. Na metę wpadam ostatni.
1 R. Rękawek 01:30:07
2/1M2 A. Jusiński 01:30:50
13 Damian 01:36:35
37/15M2 ktone 01:44:36
41 Zdzichu 01:45:30
82 Gustaw 01:55:51
1 Maja Busma 01:53:09
4/2K2 Magda 02:10:37
Ostatni, ale zadowolony. Cały dystans utrzymałem równe tempo, mocniejsze niż się spodziewałem. Szczerze mówiąc, wynik nie jest dobry, ale spodziewałem się znacznie słabszego. Przede mną dużo pracy.
Trasa ciekawa, zdecydowanie lepsza niż się spodziewałem. Szkoda, że nie było 10km więcej, no ale w końcu mamy jeszcze zimę. Po maratonie herbatka, zupka od Zdzicha i druga zupa w szkole. Magda zajęła drugie miejsce, a więc czekamy jeszcze na dekorację. W międzyczasie Michał odbiera pucharek za klasyfikację rodzinną:)
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC