Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:876.81 km (w terenie 337.00 km; 38.43%)
Czas w ruchu:49:30
Średnia prędkość:17.22 km/h
Maksymalna prędkość:59.20 km/h
Suma podjazdów:12304 m
Maks. tętno maksymalne:181 (90 %)
Maks. tętno średnie:157 (78 %)
Suma kalorii:28208 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:43.84 km i 2h 36m
Więcej statystyk

Test: Maxis Ikon 2.2 3C

Piątek, 30 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst25.30/0.00km w01:08h avg22.32kmh vmax29.10kmh HR 109/129

Na tapetę wziąłem model, na którym z przerwami jeżdżę od czerwca zeszłego sezonu – Maxis Ikon 2.2 w wersji 3C. Opona charakteryzuje się gęstym oplotem – 120 TPI, drobnym, gęstym bieżnikiem, miękką gumą i niską wagę – jak na oponę wyścigową przystało – ok. 480 gramów.
W ciągu ponad roku użytkowałem dwie opony i przejechałem na nich sporo wyścigów: dwie etapówki Sudety MTB Challenge, kilka maratonów górskich, sporo startów na łatwych mazowieckich trasach i wiele treningów w łatwym terenie. Jeździłem zarówno z mleczkiem, jak i na dętce i chcę się podzielić swoimi spostrzeżeniami.
Pierwsze co rzuca się w oczy od razu po założeniu opony na obręcz – olbrzymi balon. Model w rozmiarze 2.25 to kawał solidnego laczka. Guma jest miękka, balon opony elastyczny, wyraźnie dopasowuje kształt do podłoża. Pierwsze wrażenia z jazdy – można śmiało schodzić z ciśnienie, dzięki czemu koło tłumi mniejsze nierówności, korzenie, małe kamyczki, żwir, a przede wszystkim zapewnia kapitalną trakcję. Oczywiście wrażenie to jest spotęgowane poprzez zastosowanie mleczka i obniżenie ciśnienia mocno poniżej 2 atmosfer – ja używam mleka Trezado i zestaw ten zapewnia kapitalne właściwości jezdne. Również opory toczenia w moim odczuciu są niskie, guma jest szybka, a dzięki niskiej masie rower dobrze przyspiesza.
http://imageshack.us/a/img5/3008/xcjk.jpg
Wytrzymałość opony na zużycie nie jest wybitnie duża, szczególnie na górskich trasach – ostre kamienie bezlitośnie tną miękką gumę. Doświadczyłem tego niestety podczas tegorocznego MTB Challenge, kiedy to mleko nie było w stanie uszczelnić rozcięcia na ściance opony. Jestem jednak pewny, że przeznaczona na cięższe trasy wersja EXO ze wzmocnionymi ściankami (przy okazji cięższa rzecz jasna) poradziłaby sobie zdecydowanie lepiej. Zakładając jednak na górskie trasy tak lekkie opony trzeba się liczyć z ryzykiem.
Gęsty, ale drobny bieżnik stawia Ikona w szeregu obok takich opon jak Racing Ralph od Schwalbe i Race King od Continentala. Opona jest przeznaczona na szybkie, twarde trasy, świetnie spisuje się na odcinkach piaszczystych, korzeniach. Moim zdaniem opona świetnie sprawdza się również w bardziej wymagającym terenie pod warunkiem, że nie jest bardzo mokro i podłoże nie jest pokryte błotkiem do kostek. Oczywiście dobrzy technicznie zawodnicy poradzą sobie i w takich warunkach:) Z mojej perspektywy Ikon idealnie nadaje się jako opona napędowa i w tej roli jest bardzo uniwersalna. Stosuję ten model w parze z Rocket Ronem 2.25 z przodu. Jest to idealny, uniwersalny zestaw na maratony – wielu zawodników z kraju i gości zza granicy na MTB Trophy czy MTB Challenge postawiło właśnie na ten set. Myślę, że w przypadku dużych kół, margines przyczepności i komfortu jest jeszcze większy i opona daje jeszcze większe możliwości.
Podsumowując Maxis Ikon to świetna wyścigowa i bardzo uniwersalna opona. Zapewnia dobrą przyczepność i świetny komfort na łatwych trasach, ale sprawdza się też w bardziej wymagającym terenie przy dobrej pogodzie. Na górskie szlaki polecam jednak zakup wersji ze wzmocnionymi ściankami EXO.
---------------
Trening
Luźne kręcenie z pracy do domu. Zapowiada się, że jutro przed maratonem nie dam rady zrobić przepalenia, tzn będę miał przepalenie na grillu..
/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, xt1

Interwały po pracy

Czwartek, 29 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst45.83/0.00km w01:35h avg28.95kmh vmax41.50kmh HR 140/169

Mocniejszy trening po pracy z przerwą..

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

S2 z pracy

Środa, 28 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst45.99/0.00km w01:37h avg28.45kmh vmax35.70kmh HR 131/148

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Znowu na Treku

Wtorek, 27 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst75.43/0.00km w02:33h avg29.58kmh vmax45.80kmh HR 141/168

Długo już nie jeździłem na Treku - pora to zmienić. Długi jak na środek tygodnia trening - dwie długie tempówki na zmiennej kadencji. Pętelka wokół wschodniej części KPN - świetne asfalty, na odcinku przez Janówek, Truskawkę aż do Kiścinnego zero samochodów:) W Roztoce się nie zatrzymałem, chociaż kawka kusiła;)

Na koniec treningu spotkałem peleton Velmaru, szkoda, że pojechaliśmy razem tylko kilka km;)

/2536608


Kategoria 050-100, Trek

Niedzielny KPN

Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst67.84/40.00km w03:44h avg18.17kmh vmax44.60kmh HR 131/175

Na niedzielę umówiliśmy się na wspólny trening w KPN w dużej grupie: Iza i Kamil, Michał z rodzinką, Zdzichu, udało mi się też namówić Sajkora, no i Magda i ja. Tempo spokojne, ale momentami poszaleliśmy:) Kamil robił fotki, więc i ja mam jakieś zdjęcia tym razem;)









/2536608


Kategoria 050-100, KPN, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1

Lody:)

Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst41.65/0.00km w01:37h avg25.76kmh vmax41.90kmh HR 135/180

Przez cały tydzień nie było czasu nawet na krótki trening.. Sobotni mocny trening robimy razem z Magdą. Pogoda wręcz idealna – słonecznie, ale nie gorąco, lekki wiatr.

Trzy interwały w czwartej strefie – bolało.. Na koniec podjechaliśmy do Brwinowa na lody – najlepsze jakie kiedykolwiek jedliśmy!

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, W towarzystwie, xt1

MTB Cross Maraton - Łagów

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst74.83/65.00km w04:55h avg15.22kmh vmax50.30kmh HR 157/181

Po dwóch dniach w Gorcach i dniu łażenia po Pieninach czas na wyjazd na maraton do Łagowa. Z Lubomierza mamy jakieś 200km, wyjeżdżamy z dużym zapasem czasu ok. 6. Na miejsce dojeżdżamy sprawnie, zapowiada się naprawdę upalny dzień. Z każdą minutą chęć na ściganie się spada – wizja ganiania po tzw kurwidołkach, polach, łąkach w upale mnie nie przekonuje. Trasa w Łagowie zapowiadana jest jako najcięższa w całym cyklu, techniczna i ciekawa. Pamiętam też, że trasa maratonu w Bielinach, który miałem przyjemność jechać przed dwoma laty, bardzo mi się podobała. Po dwóch dniach jazdy w wysokich górach jestem jednak sceptyczny, tym bardziej, że nogi bolą, łydki ciągną tak, że ciężko mi chodzić..
W miasteczku spotykamy sporo znajomych, oczywiście ścigający się w etapówce koledzy z teamu, Iza, Artur, Damian, Krzysiek, Grzesiek i wielu innych:) Wskakujemy w lycrę, napełniamy bukłaki i ruszamy na rozgrzewkę. Kierując się strzałkami, jedziemy jednak początek wczorajszego etapu, nic tam, znajomość trasy jest ważna, ale nie decydująca;)
Staję w sektorze, tzn sektor nadal mi nie przysługuje, więc staję za sektorem. Dziwne.. Ruszamy prawie punktualnie, początek asfaltami spokojnie. Pierwszy podjazd, staram się jechać spokojnie, a mimo to bez problemu mija kolejnych zawodników, m.in. Zdzicha, który mocno dopinguje. Szybko wjeżdżamy na polne drogi – kurzy się niesamowicie, momentami nic nie widać. W delikatnym zagłębieniu widzę małą kraksę, dopiero kiedy mijam, poznaję Michała próbującego wyciągnąć pedał Marka Zająca spomiędzy szprych swojego koła. Powoli formują się grupki, wyprzedza mnie m.in. Damian, Kasia Galewicz, Ania Sadowska, ale nie forsuję tempa, staram się jechać ekonomicznie, wiem, że szarżowanie na początku mocno się dzisiaj zemści na mnie.

Wjeżdżamy w teren, teren nieśmiało zaczyna się wznosić, wyprzedzam. Poznaję podjazd na Szczytnika i wiem, że ciężko będzie wyprzedzać, mimo, że czuję, że tempo mam lepsze od osób przede mną. Jadę tuż za Markiem – nieźle, jeszcze trzy tygodnie temu na sudeckich trasach wkładał mi spokojnie min. pół godziny na każdym etapie! Końcówka podjazdu mocna, niestety zawodnicy przede mną schodzą z rowerów, nie ma jak jechać. Pierwsze zjazdy jadę za Markiem i momentami mnie spowalnia, ale jadę nieco nerwowo i wyprzedzam dopiero na końcówce, bardzo dziurawej i niebezpiecznej. Zaczynam się rozkręcać, ale cały czas pilnuję, żeby nie szarżować. Przede mną jedzie Ania i Marek z Murapola. Dochodzę ich i staram się trzymać tempo. Aż do bufetu trasa jest interwałowa, krótkie podjazdy, bardzo szybkie, uważne zjazdy z koleinami, jest szybki odcinek po szutrach. Wyprzedzam kilka osób. Zaczynam się zastanawiać, kiedy zacznie się ten wymagający teren, o którym pisali organizatorzy i który mam w pamięci. Zjazdy są niestety typu wpadnę czy nie wpadnę w koleinę, szybkie i niebezpieczne. Sporo się kurzy, jest kilka odcinków gdzie nieźle rzuca, ja nie chcę już jeździć na małych kołach;) Tuż przed bufetem doganiam zawodnika w stroju Ashima na Focusie na dużych kołach. Na bufecie ekspresowo uzupełniam bidon, wypijam dwa kubki izotonika, jem owoce i ruszam.

Ostry podjazd jadę za zawodnikiem na Focusie. Miejscami muszę naprawdę walczyć o przepchnięcie korzeni czy kamieni, nie jest lekko. Krótki odcinek przez uślizg koła podbiegam – kolega na Focusie spokojnie, równym rytmem wykręca całość. Komentarz nie jest potrzebny.. Zaczynam zjazdy, początek po trawie z niezłymi głazami, dalej bez trawy, a więc widać trasę, można poszaleć. Szybko wyprzedzam Focusa, ale mnie z kolei łykają Jarek Wsół i duet Murapola. Trochę końcówkę zjazdu przespałem.. Kolejny podjazd, mija mnie Focus i znowu zjazd – dzisiejszy najtrudniejszy odcinek wyschniętym korytem rzeki po kamieniach, miejscami spory głazach. No niestety całości nie udało się zjechać, dwie podpórki i krótki odcinek zbiegłem, udało mi się jednak trochę nadrobić. Kolejne kilometry dają odrobinę odetchnąć, nachylenie łagodne, jest szybko, trochę bruków – można złapać oddech. Trzeba przyznać, że do tej pory mało było miejsc, gdzie można było uzupełnić płyny i coś zjeść. Jadę z Anią i Witkiem. W końcu odbijamy na szlak na Jeleniowską – ostry wąski podjazd. Słońce przygrzewa, pot leje się ze mnie strumieniami, końcówkę odpuszczam, czuję się trochę usprawiedliwiony, kiedy i Ania schodzi z roweru;) Zjazdy z Jeleniowskiej bardzo fajne, twardsze i mniej zniszczone niż wszystko, co było do tej pory, szybkie, ale jest flow:) Na jednym z ciasnych zakrętów tuż przy ścieżce zawodnik w stroju Goggle robi gumę, cudem unikam kolizji, zahaczam tylko kierownicą.. Ciśnienie mi skoczyło.. Zjazdy szybko się kończą, za szybko:( Bufet.

Napełniam bukłak – przede mną ponad 30 km do mety bez możliwości dotankowania. Zawsze chwaliłem bufety na trasach tego cyklu, obsługę, „wyposażenie”, m.in. arbuzy i pyszny izotonik, ale zaledwie dwa pitstopy na takiej trasie w upalny sierpniowy dzień to trochę niepoważne podejście:( Doganiają mnie m.in. Kasia i Zdzichu. Ruszam ostrym asfaltowym podjazdem. Śmiejemy się z Kasią, że znowu jedziemy razem;) Wjazd w teren, niestety znowu wertepy, mocno dziurawy szlak, Kasia zupełnie bez problemu mi odjeżdża. Nie szarpię, bo czuję, że zaczynam nieco opadać z sił – daje mi się we znaki aktywny długi weekend i bez wątpienia nie bez znaczenie jest mocny upał. Trasa jest mocno interwałowa, krótkie, momentami ostre podjazdy, szybkie zjazdy, mniej wertepów, trasa zaczyna mi się bardzo podobać:) Doganiają mnie Ania i Marek i dosłownie chwilę później blokują na jedynej na trasie kałuży. Przez moment chcę wyprzedzać bezczelnie przez środek, ale później okazało się, że całe szczęście powstrzymałem się:) Przecinamy asfalt, przejazd zabezpieczają strażacy, stoją dwie zgrzewki wody – waham się, czy uzupełniać bidon, który prawie już opróżniłem, odpuszczam. Wjeżdżamy w Pasmo Bielińskie.

Kolejne kilometry to niekończące się twarde szybkie kręte single – miód malina! Nie ma nawet krótkiego technicznego odcinka, ale zabawa jest kapitalna! Ponownie przecinam asfalty, trochę ganiania po polach i znowu odcinki po singlach. Chylę czoła autorom trasy (Grześkowi) i jednocześnie zazdroszczę lokalesom, że mają takie tereny do treningów. Wszystko co dobre, szybko się kończy, trochę ganiania po łąkach, przecinam trasę 756 do Łagowa przede mną wyrasta ostatni już dziś podjazd, w Paśmie Jeleniowskim. Początek po łące, szybko odpuszczam, nie czuję się najlepiej, słońce mocno grzeje i naprawdę dostaję w tym momencie w kość. Może ostatnie kilometry jadę za mocno? Mijają mnie Ania i Marek, chwilę później również Sławek, który mocno mnie dopingują, niestety nie daję rady gonić. Na zjazdach po łąkach udaje mi się dogonić Anię i Marka i ostatnie kilometry po łąkach i polach jedziemy razem. Jedyne ciekawe miejsce poza zjazdem korytem potoku – zjazd po kamieniach niestety zablokowany przez Anię..

Dalej niebezpieczny przejazd przez tymczasowy mostek, w który nieomal wbiłem się z impetem, przejazd przez rzekę po paletach z technicznym wyjazdem, ostatni podjazd przez podwórka i meta!

Na mecie długo nie mogę dojść do siebie, na szczęście Magda ratuje mnie zimną puszką:) Sama jest zadowolona z jazdy i wyniku – 2 miejsce tylko 4 minuty za Karoliną Kozelą. Rozmawiamy m.in. z Krzyśkiem, który napisał z wyścigu świetną relację, Sławkiem, Marcinem i kolegami z teamu. Sporo osób dosłownie umarło na trasie przez upał, a ja cieszę się, bo chyba pierwszy raz stosunkowo dobrze zniosłem takie warunki. Fakt, że wyjątkowo pilnowałem regularnego picia i jedzenia, a i mały kryzys mnie nie ominął, ale nie było źle. Jazda na świeżości to jednak nie była i wynik na pewno mógł być lepszy, z drugiej strony trochę żałuję, że w Gorcach nie zostaliśmy dzień dłużej;) Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Grzesiek wycisnął z tego terenu co mógł i przygotował naprawdę ciekawą i ciężką trasę. Mam jednak wrażenie, że zjazdy w Daleszycach czy choćby w Suchedniowie były bardziej wymagające.
/2536608


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1, Góry

MTB Cross Maraton - Łagów rozgrzewka

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst5.81/0.00km w00:25h avg13.94kmh vmax46.40kmh HR 120/163

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, xt1

Pieniny - Trzy Korony, Zamkowa, Wąwóz Homole

Sobota, 17 sierpnia 2013 | dodano: 26.08.2013 | Rower: | temp ˚ dst10.00/0.00km w03:04h avg3.26kmh vmax0.00kmh HR /

Po dwóch dniach eksplorowania gorczańskich szlaków, zrobiliśmy dzień regeneracyjny – wybraliśmy się w Pieniny. Weszlismy na przereklamowane Trzy Korony, zjedliśmy obiad i pyszne lody, a na koniec zwiedziliśmy piękny Wąwóz Homole – polecam!









/2536608


Kategoria Góry, Inne sporty

Gorce - Jaworzyna Kamienicka, Turbacz, Kiczora, Pasmo Lubania

Piątek, 16 sierpnia 2013 | dodano: 22.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst52.65/45.00km w04:26h avg11.88kmh vmax51.60kmh HR 123/169

Po wczorajszej rozgrzewce, na dzisiaj zaplanowaliśmy sobie z Magdą z pełną premedytacją tułaczkę po górach od rana do wieczora. W planach mamy zaliczyć wszystkie szeroko polecane zjazdy z Turbacza, tj zielonym i niebieskim w stronę Koninek oraz żółtym przez Kudłoń do Rzek, wszystko to połączyć jakoś sensownie w pętlę i w miarę możliwości dołożyć do tego Stare Wierchy, ew. Polanę Waksmundzką. Ambitnie:) Zdjęcie poglądowe, czemu zawdzięczamy możliwość wjechania w niemałe przecież góry praktycznie bez zrzucania na młynek:)

Ruszamy dosyć wcześnie po solidnym śniadaniu. Pogoda zapowiada się idealna, słonecznie, ale nie za gorąco, widoki będą wyborne. Podobnie jak wczoraj zjeżdżamy do Rzek i zaczynamy podjazd – tym razem niebieskim szlakiem na Przełęcz Borek. Szlak jest wyraźnie mniej uczęszczany, węższy i jednak bardziej stromy.



Większa jego część prowadzi głęboką doliną, dlatego widoki nie są jakoś szczególnie porywające, ale są ładne miejsca. Docieramy na Przełęcz Borek, gdzie kończy się szlak rowerowy i dalej kierujemy się żółtym na Czoło Turbacza. Początek ostro w górę, było trochę butowania.

Większość szlaku jednak w siodle, sporo fajnych odcinków z korzeniami, mostki, trochę kamieni – zjazd tym szlakiem zdecydowanie przypadnie mi do gustu:)


Wyjeżdżamy na polanę pod Czołem Turbacza, odbijamy w prawo na szczyt, z którego podziwiamy widoki i szczegółowo planujemy kolejne godziny.

Czas na zjazd. Na pierwszy ogień zielony do Koninek. Początek super, korzenie, małe uskoki, ostro w dół, odbicie na zielony, ciemny las i gęsta sieć korzeni. Trochę się puściłem i muszę czekać na Magdę. Czar prysł przy spotkaniu z leśnikiem..


Zawrócił nas na Turbacz grożąc mandatem, a że nie mamy za dużo pieniędzy, odpuściliśmy, nie ma sensu próbować zjazdu niebieskim… Wracamy na polanę pod Czołem Turbacza i wjeżdżamy pod schronisko.

Dzisiaj panorama Tatr w pełnej krasie.

Decydujemy zmienić plany i zrobić Pasmo Lubania – góry niższe, ale do Przełęczy Knurowskiej prowadzi rowerowy szlak, a dalej kończy się Park Narodowy i nikomu nie powinna przeszkadzać para dwóch kółek. Przejeżdżamy przez Halę Długą i odbijamy na szlak na Kiczorę.


Szczyt wita nas fenomenalnym widokiem i bardzo fajną ścieżką w dół.


Mocno się kurzy, mijani piechurzy nie są chyba zachwyceni, a ja przeciwnie. Niżej wjeżdżamy w las i zaliczamy serię świetnych zjazdów, ostrych z korzeniami, miejscami jest niezła rąbanka, ale wszystko bez problemu w siodle. Magda jest trochę innego zdania, ale grzecznie schodzi;) Trzeba przyznać, że oznaczenie tego szlaku rowerowym symbolem to odważna decyzja;)



Interwałowym szlakiem z przewagą zjazdów docieramy na Przełęcz Knurowską, z której musimy zaliczyć ostrą ściankę po trawie. Palące słońce nie pomaga. Siedzący na zielonej trawce turyści są w szoku, kiedy podjeżdżam, a kiedy robi to Magda, zupełnie głupieją;)

Kolejne kilometry aż do stacji turystycznej w Studzionkach są ciężkie, ostre podjazdy

krótkie fajne zjazdy

i dwie ścianki do zejścia – jedna z uskokami, druga z rąbanką grubego kalibru.


Na kolejnych szczytach podziwiamy super panoramy.

Sama stacja turystyczna, w której mieliśmy nadzieję coś zjeść, ale nie udało się, położona jest po prostu pięknie – kilka domów i spory budynek prywatnego schroniska wciśnięte są dosłownie w środek pokaźnego pasma, robi kapitalne wrażenie.

Początek szlaku w stronę Lubania, który mamy nadzieję dzisiaj zdobyć – robimy przerwę na posiłek. Zapasy się kończą, bukłaki powoli wysychają. Szlak znowu prowadzi nas raz w górę, to raz w dół. Kilka miejsc jest wyjątkowo malowniczych.


Generalnie szlak jest łatwy. W drugiej części do Lubania przypomina nieco świętokrzyskie ścieżki – twarde single, ostre krótkie podjazdy, trochę kamieni i korzeni. Podoba mi się.

Docieramy do zielonego szlaku, który prowadzi z jednej strony na szczyt Lubania, z drugiej zaś w dół do Ochotnicy. Decydujemy, że odpuszczamy zdobywanie szczytu – oboje jesteśmy głodni, nie mamy co pić.

Już na mapie szlak wygląda imponująco, jednak oznaczenia pozwalają podejrzewać, że nie będzie dużym wyzwaniem – prowadzi głównie szutrówkami. Szybko jednak okazuje się, że Pasmo Lubania na nowo definiuje pojęcie szutrówki – jest bardzo stromo, drogi są zniszczone, rozmyte, koleiny mają głębokość metra, a wszystko to pokrywa dywan głazów wielkości dochodzącej do rozmiarów piłki kopanej. Zacnie!


Szlak odbija z tzw. szutrówek i niestety całkowicie traci przejezdność na sztywnym rowerze, do tego miejscami jest zarośnięty, masa połamanych gałęzi i pojedynczych drzew.


Końcówka w regularnym strumieniu – na szczęście dawno nie padało i udaje się przejść suchą nogą.

Wyjeżdżamy na zgodne z przyzwyczajeniami szutry. Po drodze zupełnie na dzikow spacerują sobie pawie, a ja znajduje ukrytego singla, który biegnie równolegle do szutrówki – niestety ma tylko kilkaset metrów..


Asfaltem do Ochotnicy, lądujemy dosłownie 100m od knajpy, w której oczywiście zostajemy na solidny obiad:)

Po dłuższej przerwie i uzupełnieniu cukru we krwi morale wracają na swój zwykły wysoki poziom:) zabrakło tylko dobrej kawy;) Ruszamy w stronę Lubomierza, a że czasu mamy coraz mniej, wybieramy wariant asfaltami i szutrami, co wcale nie oznacza, że będzie lekko;)


Jedziemy przez Młynne i Zasadne, dalej doliną Głębieńca do niebieskiego szlaku, którym podobnie jak wczoraj, zjeżdżamy do Rzek. Do kwatery asfaltami.

To był długi i piękny dzień. Gorce pokazały nam swoje zupełnie inne oblicze. Na Lubań na pewno jeszcze wrócimy.
/2536608
Cały wyjazd to szereg zbiegów okoliczności i nie ukrywam, że szczęście nam dopisało - w Gorcach rzadko jest tak sucho, a sporo odcinków jechaliśmy w dobrym kierunku. Sporo szlaków zjeździliśmy, ale na pewno jest po co tu wracać, może jesienią?


Kategoria 050-100, Góry, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1