Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:24266.98 km (w terenie 10790.19 km; 44.46%)
Czas w ruchu:1285:47
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.20 km/h
Suma podjazdów:56640 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:186 (93 %)
Suma kalorii:233181 kcal
Liczba aktywności:423
Średnio na aktywność:59.92 km i 3h 10m
Więcej statystyk

Na tartę do Podkowy Leśnej

Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚ dst51.12/7.50km w02:21h avg21.75kmh vmax39.10kmh HR /

Rano pucowanie rowerów, w pokoju stoją w tej chwili dwa + gościnnie trzeci Magdy.

Mieliśmy pojeździć po KPN, ale okazało się, że Magda musi jechać do domu przed wieczorną imprezą, dlatego zmieniliśmy plany. Jedziemy do Podkowy Leśnej. Po drodze w Brwinowie odwiedziliśmy sklep. Kilka drobiazgów kupiłem, przede wszystkim linkę do Treka, kupiona wczoraj w X na Krasińskiego okazała się nie pasować..

Dalej do Podkowy Leśnej. Skoro już tu jesteśmy, to odwiedziliśmy cukiernię Duet.

Wjeżdżamy do lasu i jedziemy w kierunku Granicy, a następnie do Suchego lasu.


Kładka na szlaku

Jedna z wielu ścieżek w Podkowiańskich lasach
W Suchym Lesie wyjeżdżamy z lasu i jedziemy przez Sokołów do Puchał. Krótki odpoczynek i lody dla ochłody. Dalej Magda pojechała do siebie przez Falenty, a ja ruszyłem w stronę domu przez Pęcice i Pruszków.
Kolejny piękny i bardzo ciepły dzień:)


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Powrót do domu przez Forty Bema

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012 | Rower: | temp 24.0˚ dst49.26/7.00km w02:22h avg20.81kmh vmax43.50kmh HR /

Do Warszawy pociągiem, z dw. Zachodniego do pracy rowerkiem. Wyszedłem o 16. Podskoczyłem do sklepu na Krasińskiego po linkę i pancerz do Treka. Skasowali za linkę i 80cm pancerza oraz 4 plastikowe końcówki 29pln.. Nigdy więcej nie odwiedzę tego sklepu. Później podjechałem na budowę przy Powązkowskiej.
Po zrobieniu swojego podjechałem na Forty Bema. To świetne miejsce na odrobinę mocniejszego treningu. Muszę tu częściej przyjeżdżać. Pokręciłem się pół godzinki, bo Magda zadzwoniła, że jest już gotowa i mogę jechać w jej stronę. Także zaliczyłem tylko kilka rundek.

Spotkaliśmy się przy Banach. Strasznie gorąco, więc ratujemy się zimnym piciem. Jedziemy Włodarzewską do Alei Jerozolimskich i dalej przez Włochy i Ursus do Piastowa, Pruszkowa i prosto do domku. Pogoda letnia!


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Słodki czwartek kolarski

Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano: 26.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 24.0˚ dst115.66/0.00km w04:31h avg25.61kmh vmax46.90kmh HR /

Czwartek, czyli tradycyjnie mam więcej czasu w związku z wolnym w pracy z racji zajęć na uczelni. Do dw. Zachodniego jadę pociągiem, za późno wstałem, lenistwo. Z Zachodniego na Wydział rowerem, ale to się nie liczy, bo raptem 2km.

Wychodzę o 12 i idę z koleżanką na obiad, kilka chwil później dojeżdża Magda. Magda po drodze z domu zdążyła zaliczyć kilka rund na Agrykoli - czyżby trening przed Złotym Stokiem? Kilka godzin wcześniej dostałem od niej smsa z panem na dzisiaj. Właściwie to nie zdziwiłem się, w planach dwie cukiernie;) Jedziemy na Pole Mokotowskie, gdzie montujemy u Magdy w rowerze moje siodło od Treka - Selle Italia SLR. Kilka prób i udało się ustawić, miejmy nadzieję, odpowiednio.

Jedziemy na Ursynów. Takie zamulanie po mieście, częściowo po ścieżkach rowerowych. Jadę Trekiem, czyli oszukuję;) Po wczorajszym centrowaniu koła to trochę ryzykowne, ale wygląda na to, że zrobił to jak trzeba. Nie mam jednak zapasu dętki, wczoraj wieczorem założona dętka po centrowaniu wybuchła..

Słońce wysoko na niebie, mocno dziś grzeje. Uzupełniamy bidony wodą i ruszamy do Góry Kalwarii. Jedziemy wioskami nad Wisłą. Momentami mocno pod wiatr. Docieramy w końcu do GK, mam już ochotę coś zjeść. Magda kupiła dwie pyszne tarty:)

Dalej ruszamy w stronę Złotokłosu, w planach mamy odwiedzić tamtejszą cukiernię:) chociaż Magda uparcie twierdzi, że nie chciała tam jechać na ciastka, tylko ot tak po prostu. Kłamczuch:) Jedziemy na zachód, więc wiatr już nie przeszkadza, a momentami wręcz pomaga. Asfalt szybko się kończy i jedziemy lasem. W zasadzie nie jest źle, droga jest twarda, ale jak tylko robi się piaszczyście, zaczyna się zabawa:)

Chwalę się kolorowymi skarpetkami Nordhorn

Wyjeżdżamy w końcu na asfalty, dojeżdżamy do Piskórki i uzupełniamy płyny. Jest naprawdę upalnie! Dalej lądujemy w Łosiu. Jest tam fajna knajpka, trzeba kiedyś odwiedzić z "łosiami" z KPN:)

Z Łosia jest już bliziutko do Złotokłosu. Cały czas jedziemy szybko, bo wiatr pomaga. Zaskakuje mnie Magda, bo zupełnie nie widać po niej zmęczenia, a ma już w nogach blisko 100km. Cafe Ross w Złotokłosie to chyba nasza ulubiona cukiernia. Zjadamy spore kawałki ciacha, uzupełniamy płyny. Wieje, w cieniu robi się chłodno, wiadomo, człowiek mokry.

Jedziemy znaną nam dobrze trasą przez Głosków do Lesznowoli. Przez całą dzisiejszą trasę nie brakowało odcinków równiutkiego asfaltu przez las. Po takich drogach jedzie się naprawdę przyjemnie, chociaż nadal nie przekonałem się do asfaltowego nabijania kilometrów. Wolę las!

W Lesznowoli odbijamy na Falenty. Po kilku kilometrach w Laszczkach (co za nazwa) rozdzielamy się. Po Magdzie zupełnie nie widać zmęczenia. Cały czas trzyma tempo, kiedy ja wożę się na cienkich gumach. Zrobiła dziś życiowy dystans. Odbijam do Falent, dalej jadę przez Puchały, Michałowice i Warszawę do Piastowa. Kolejna cukiernia? Przejeżdżam obok, ale jest zamknięte, inaczej pewnie bym się zatrzymał;) Nie nie wystarczy już słodkiego. Jadę dalej z bocznym wiatrem przez Pruszków do domu. W Domaniewie, a więc zaledwie 5km do domu strzeliła linka w prawej manetce. Zostaje mi przełożenie 38-11 lub 53-11.. Dobrze, że nie wcześniej. No i pojawiła się pierwsza kolarska opalenizna:)
Magda wpadła na pomysł, żeby częściej robić takie słodkie czwartki kolarskie - mi pasuje.


Kategoria 100-?, Trek, W towarzystwie

AZS MTB Cup - WAT, Warszawa, rozgrzewka

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano: 25.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst10.00/8.00km wh avgkmh vmax0.00kmh HR /


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

AZS MTB Cup - WAT, Warszawa

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano: 25.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst22.50/20.00km w01:10h avg19.29kmh vmax38.70kmh HR /

Pierwsza runda cyklu AZS MTB Cup, tradycyjnie w Warszawie. Tym razem jednak, nie tak jak co roku na Fortach Bema, na terenie WAT. Trasę znam, byłem tu kilka razy w ciągu ostatnich miesięcy. Jest płasko, ale jednocześnie wąsko i sporo miejsc, w których można sporo stracić.

Na Bemowo jedziemy z Magdą dosyć wcześnie. Załatwiamy formalności w biurze zawodów. Spora kolejka. Rozmawiamy z Kasią Laskowską, zeszłoroczną triumfatorką wśród kobiet. Ciekawy jestem jak w rywalizacji z nią wypadnie Magda.

Rozgrzewamy się krótko na trasie, Magda mimo to nie czuje się pewnie. Mówiąc szczerze, to ona po prostu panikuje;) Jestem jednak pewny, że sobie poradzi. Na trasie kilka niespodzianek - nocne opady deszczu zostawiły po sobie ślad. Na łące, na której zlokalizowana jest strefa bufetowa jest spora kałuża, ale najwięcej problemów na pewno sprawi błoto między hopkami.

Końcówka wyścigu dzieci i dziewczyny ustawiają się w końcu do startu. Poznajemy się z Agnieszką Pawelec z Plannji. Na starcie jest Weronika Rybarczyk - murowana faworytka. Buziak na "powodzenia" i jadę na trasę dopingować dziewczyny.

Dziewczyny jadą sześć rund, około 4,5km każda. Minutę przed dziewczynami startują juniorzy. Weronika od początku narzuca mocne tempo, pozostałe dziewczyny gubią się na wąskich odcinkach, wystarczy, że jedna zejdzie z roweru i robi się zator. Na pierwszej rundzie Magda jest daleko, około 15 pozycji. Zagapiła się na starcie. Po dwóch rundach jest już 7 zaraz za Kasią. Na trzeciej rundzie Kasi już nie ma - okazuje się później, że złapała snake'a. Błotne odcinki dają w kość dziewczynom. Magda jedzie na 6 pozycji i utrzymuje ją do mety, a co ważniejsze nie dostała dubla od Weroniki. Tylko jednej dziewczynie za Magdą udało się nie dostać dubla, czyli na dobrą sprawę wyścig ukończyło 7 zawodniczek. Magda na mecie zachwycona! Gratuluję jej i jestem naprawdę dumny, bo radziła sobie świetnie na trasie.

Szybko przekazuję niepotrzebne na wyścigu rzeczy i robię mini-rozgrzewkę. Już wiem, że początek będzie bolał. Spotykam Escamilo, fajnie, pojedziemy razem na pomarańczowo:) Ruszamy. Początek rozbieg wokół stadionu - na starcie jest jednak 70 zawodników i na dobrą sprawę przydałaby się rozbiegówka kilka km. Wpadamy więc w zwartej grupce na wąską trasę. Pierwsze odcinki z buta, czołówka odjeżdża. Tak wygląda praktycznie cała pierwsza runda.. Jestem załamany, jak fatalnie ludzie sobie radzą. Zaciskam zęby i staram się przedzierać do przodu.
Na trasie nie jest lekko, dwie belki na podjazdach, spore dziury w kałużach i gęste błoto. Trzeba się napracować, żeby wszystko jechać. Na plecach czuję oddech Kamila, w końcu po dwóch rundach wyprzedza i odjeżdża. Staram się trzymać go w zasięgu wzroku. Jadę jednak słabo, za krótko się rozgrzewałem.. Trzecią rundę jadę już swoje i wszystko przejeżdżam bez problemu. Błotko oblepia cały rower, śmierdzi niemiłosiernie, ale trasa mi się podoba. Teraz do mnie dociera, że w stosunku do tej na Fortach Bema jest trudna. Technicznie wymaga skupienia, na Fortach liczyła się tylko mocna łydka, poza jednym zjazdem.

Magda i Kasia dopingują mnie na trasie, dzięki! Mijam Kamila, który złapał gumę, szkoda:( Jadę dalej swoje, stawka się rozciągnęła, ale cały czas tasujemy się z innymi zawodnikami. Pod koniec czwartej rundy zawodnik z tyłu krzyczy, żebyśmy podkręcili tempo, bo czołówka się zbliża. No tak, dubel oznacza zdjęcie z trasy. Mijamy metę, zaczynamy piątą rundę z ośmiu zaplanowanych. Na pierwszej sekcji hopek wyprzedzają mnie Karol Michalski i Paweł Baranek. Kicha. Szybko, szkoda, bo zaczęło mi się dobrze jechać. Do końca rundy uciekam zawodnikowi z tyłu i jednocześnie staram się dojść kolejnego. Na ostatniej prostej na trawie wyraźnie zwolnił i decyduję, że spróbuję. Wyprzedzam i zmierzam do mety, okazało się jednak, że na kresce jestem drugi;)
Cały w błocie ledwo łapię oddech. Pierwsze wrażenie negatywne. Jestem zły, że dostałem dubla tak szybko. Gdybam, że to przez zatory na początku, ale nie oszukujmy się, tak dużo, żeby dojechać do szóstej rundy, nie straciłem. Ważniejszy był brak porządnej rozgrzewki. Dopiero po kilku kwadransach, już na spokojnie policzyłem sobie, że różnica w tempie względem czołówki była na podobnym poziomie jak na maratonach. Zaliczyłem jednak świetny trening.
Na zawodach zostajemy do dekoracji, Magda wchodzi na podium trzykrotnie: 3 miejsce w elicie, 3 miejsce w klasyfikacji AZS, 1 miejce w Akademickich Mistrzostwach Warszawy. Szczęśliwa i z torbą pełną nagród.

Czuję się niedojechany. Wolę jednak dłuższe dystanse. Ból w nogach czuję dopiero nazajutrz. XC, nawet na płaskiej i w sumie banalnej trasie obala jakiekolwiek, choćby nie wiem jak małe, podstawy pewności siebie. Człowiek widzi, jaki jest słaby, kiedy czołówka mija go ze świeżością:) No cóż, cenne doświadczenie. Nie mogę się doczekać startu na AMP w Przesiece:)

37/70 Open
20/35 Elita
27/51 AZS
Ciekawostka: 15 zawodników przede mną jechało bez licencji PZKOL

Organizacyjnie bez najmniejszych zastrzeżeń. Inni organizatorzy powinni uczyć się od Grześka. Oznaczenie trasy i samo wyciśnięcie tak ciekawej rundy z tego terenu. Zabrakło tylko ciepłego posiłku na mecie, ale przy wpisowym na poziomie 20pln, a do tego w pakiecie dostałem skarpetki i żel, nie ma co narzekać. Był catering, można było kupić. Polecam kolejne edycje!


Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC

Deszczowo

Sobota, 21 kwietnia 2012 | dodano: 24.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚ dst37.36/0.00km w01:35h avg23.60kmh vmax38.20kmh HR /

Zaplanowaliśmy sobie z Magdą, jak to zrobić, żeby pogodzić obowiązki z przyjemnością. Na początek jedziemy do Piastowa na ciastko:)

Później nasz plan szlag trafił, bo zaczęło padać..

W deszczu jadę do pracy, Magda do siebie SKM-ką. Wieczorem po pracy jadę do Piastowa i wsiadam w SKM-kę do Pruszkowa, Magda jest w środku. Z Pruszkowa jedziemy normalnie. Szkoda, że padało, bo zaplanowaliśmy sobie ten dzień naprawdę fajnie.. Wieczorkiem szykowanie roweru na jutrzejszy wyścig na WAT.


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Do Michała z Magdą po kask

Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano: 21.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 12.0˚ dst52.24/0.00km w02:09h avg24.30kmh vmax34.50kmh HR /

Rano sprawdzam prognozy, niby pogoda ok, ale po 16 ma mocno padać. Odpuszczam i jadę do pracy pociągiem. Umówiłem się z Magdą, że po pracy pojedziemy do Michała po kask. Popołudniu faktycznie leje, przez Warszawę przechodzi burza z piorunami, na Marymoncie wysiada sygnalizacja świetlna i robi się zamieszanie na ulicach..
Wyjeżdżamy po 18, późno, ale powinniśmy zdążyć przed zmrokiem. W Żukowie nadal trwają prace przy budowie wiaduktu nad autostradą, po deszczu zrobił się syf na drodze.. Jedziemy przez Grodzisk, Adamowiznę, Musuły i dojeżdżamy do Żabiej Woli. Ups, zapomniałem skręcić. Czas ucieka, słońce coraz niżej. Dojeżdżamy w końcu do Radoni do Michała.
Odbieramy kask, chwilę pogadaliśmy i szybko zmykamy do domu, żeby jak najkrócej jechać po ciemku, bo tego nie unikniemy. Jedziemy całkiem sprawnie, Magda prowadzi, a ja wożę się na kole;)

W domu przymiarka kasu, dopasowanie mocowania i pierwsze wrażenie jest super. Bardzo wygodny, dobrze leży, a przy tym dobrze komponuje się z teamowymi barwami:)

Catlike Whisper


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Mokre kręcenie z dziewczynami

Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 10.0˚ dst77.14/12.00km w03:38h avg21.23kmh vmax50.90kmh HR /

Na uczelnie pojechałem pociągiem, od Zachodniego na Wydział jadę rowerem. Nieprzyjemnie wieje i kropi. Chyba Magda odpuści dzisiejsze kręcenie, na które się umówiliśmy. Wychodzę po 13. Dzwonię do Magdy - są z Izą na Agrykoli, umawiamy się przy Politechnice.

Spotykamy się kilkanaście minut później. Jedziemy do mostu Siekierkowskiego, mostem przez Wisłę, dalej do Fieldorfa i na Grochów. Odwiedzamy cukiernię - zgadnijcie jaką? Tak tak, Olczak i syn :) Dziewczyny jedzą ciastka, a ja zmieniam klocki w tylnym hamulcu w rowerze Magdy. Po ciastkach odwiedzamy Gustawa w pracy i jednocześnie jemy pyszny obiad:)

Po dłuższym posiedzeniu w ciepłym lokalu czas wyjść na zewnątrz. Cały czas pogoda nie jest przyjemna, momentami mży i jest chłodno. Jedziemy w stronę Wisły, po drodze odwiedzają stary tor kolarki przy Podskarbińskiej. To był pomysł Izy, ale warto było podjechać, ciekawe miejsce.

Tor kolarski przy ul. Podskarbińskiej

Dalej jedziemy nad Wisłę na słynną już wśród warszawiaków praską ścieżkę. Ścieżka faktycznie bardzo przyjemna, można nią dojechać aż na Tarchomin. Dzisiaj było pusto, ale domyślam się, że kiedy tylko pogoda się poprawia, na ścieżce jest istny tłum.

Praska ścieżka wzdłuż Wisły

Od ścieżki jedziemy trochę chodnikami i ulicami i docieramy w końcu do mostu Północnego. Przejeżdżamy na Bielany, dalej lasem do cmentarza Północnego i Estrady do śmieciowej góry. Tam wjeżdżamy w lasy Bemowskie i docieramy do miejsca docelowego dzisiejszego kręcenia - na teren WATu. Magda chce sprawdzić trasę rozgrywanych w niedzielę zawodów z cyklu AZS MTB Cup.

Magda szleje na trasie..

Dostrzegłem dosłownie kosmetyczne zmiany w porównaniu do ostatniego objazdu. Mimo to trasa zmieniła się. Teraz jest zielono to raz, druga sprawa to wilgotność podłoża. Jeśli do niedzieli jeszcze popada, będzie ciekawiej. Mimo to nadal uważam, że trasa jest bardzo szybko i mało wymagająca, chociaż sekcje hopek będą wymagały skupienia. Magda właśnie tych hopek obawiała się najbardziej, ale po przejechaniu ich przekonała się, że nie taki diabeł straszny;)

Po dwóch kwadransach na poligonie ruszamy do Górczewskiej i żegnam się z dziewczynami. Jadę do domu zwykłą trasą już swoim tempem. Mam z lekkim wiatrem, więc jest szybko.


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Powerade Garmin MTB Marathon - Murowana Goślina

Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚ dst110.00/100.00km w04:53h avg22.53kmh vmax49.00kmh HR 161/188

Zaczynamy prawdziwe ściganie w cyklu MTB Marathon. Pierwsza runda w wielkopolskiej Murowanej Goślinie. Trasa szybka i płaska, ale dystans 110km na pewno da w kość. Szczególnie, że prognozy pogody zapowiadają silny wiatr i opady deszczu. Jedziemy dzień wcześniej z Grześkiem C., Jarkiem W. i Gustawem. Śpimy w Swarzędzu. Część teamu (Ula, Michał, Romek, Zdzichu) również. Wieczorem odbieramy od Michała nowe stroje:)

Od rana pogoda jest przyzwoita, co daje nadzieję na suchą trasę. Śniadanie, ostatnie poprawki przy rowerach i jak zwykle problem, jak się ubrać. Przy okazji zdaję sobie sprawę, że nie wziąłem ustnika do bukłaka. Do Murowanej jedziemy dosyć wcześnie. Kupuję bidon. Jest zimno i zaczyna mżyć. Jedziemy w końcu z Pawłem na rozgrzewkę. Spotykamy znajomych z teamu i innych znajomych. Dosłownie w ostatniej chwili wchodzimy do sektorów. Mało ludzi, nikt się nie przepycha - oddzielny start giga ma swoje zalety. Startujemy dziś wyjątkowo tylko 15 minut przed startem MEGA.

Początek spokojny, grupa nie rwie do przodu, przesuwam się dzięki temu o kilka pozycji. Po wjechaniu w teren grupa się rozciąga. Trzymamy się razem z dwoma zawodnikami i wyprzedzamy kolejne osoby. Trasa wiedzie początkowo ścieżkami wzdłuż Warty, jest naprawdę ładnie. Single, kilka piaszczystych hopek, dwie z nich muszę robić z buta.

Doganiam Ulę i zachęcam do pogoni chłopaków, ale zostaje z tyłu. Odbijamy od Warty, mijam kolejne osoby. Widzę przed sobą dwóch pomarańczowych, jednym z nich jest Jurek z teamu.

W momencie, kiedy go mijam, zrywa łańcuch. Cały czas jadę z Pawłem Trawkowskim z Plannji i Krzyśkiem Gierajtowiczem z Mercedesa. Mijają nas pierwszy megowcy, chwilę później grupa pościgowa. Próbowałem, ale nie ma opcji utrzymania koła;) Kończymy pętle MINI, przejazd obok mety, spora piaskownica, przecinamy trasę do Poznania, tory kolejowe i wjeżdżamy do lasu.

Cały czas dobrze mi się jedzie, trzymamy w grupie dobre tempo. Dochodzimy kolejne osoby, m.in. Jacka. Jedziemy spory kawałek razem. Trasa jest płaska i nudna, ale poprowadzona przez ładne lasy. W pewnym momencie daję zmianę i zostaje tylko Jacek. Zaczynają się pagórki. Bardzo ładny odcinek poprowadzony krętymi ścieżkami. Dopiero na takich odcinkach widać różnicę między mijającymi zawodnikami z czuba dystansu MEGA. Kolejne km to znów długie proste, grupka się zeszła. Dojeżdżamy w końcu do Dziewiczej Góry. Na początek mocny podjazd, tylne koło myszkuje. Próbuję gonić Jacka, który mocno podjeżdża. Szybko jednak się zagotowałem i końcówkę muszę podbiec. Jestem zły.. Zastanawiam się ile tracę do kolegów z teamu. Może uda się kogoś dogonić? Kręcenie wokół góry, kolejne podjazdy, zjazdy, mijanki wzdłuż taśm, sporo kibiców, jak w XC. Świetna atmosfera. Na jednej z mijanek widzę Zdzicha. Liczę czas i wychodzi na to, że tracę około 3 minut.

Kończymy XC na Dziewiczej Górze i prujemy długimi prostymi. Jadę z grupie, ale nie daję rady i zostaję. Zaczynają mnie męczyć lekkie kurcze i wolę odrobinę odpuścić. Zostaję sam, ale chwilę później dochodzi mnie trzech megowców. Jedziemy razem do rozjazdu. Od rozjazdu jadę sam, długo trwa zanim dogania mnie dwóch zawodników, chwilę później kolejnych dwóch. Jedziemy razem współpracując. Doganiamy Jacka. Na jednym z zakrętów widzę dzika:) Kilka km dalej drogę przecina nam stado saren lub jeleni:) Grupka się dzieli, coraz wyraźniej opadam z sił. Łączymy się jednak na bufecie. Mija nas Ula, szybko więc ruszam w pogoń. W pewnym momencie dojeżdżają zawodnicy z bufetu i razem gonimy Ulę, która jednak jedzie bardzo mocno i zwiększa dystans. Kolejne kilometry po płaskich szerokich szutrówkach. Łapią mnie skurcze i muszę się zatrzymać na kilka chwil. Ruszam i staram się gonić, ale opadam z sił. Jadę długo sam, doganiam w końcu zawodnika, z którym jechałem wcześniej w grupce. Dogania mnie Jacek i trzymamy się razem. Jedziemy tak do mety. Ostatnia piaskownica, wyjazd na asfalt i meta.

Jestem potwornie umęczony. Bolą mnie ramiona, stopy zmarznięte. Jestem zły, bo ostatnie 40km przejechałem zupełnie bez mocy, właściwie siłą woli. Humor poprawia mi dobry makaron w bufecie:) Kilka minut później na metę wjeżdża Grzesiek, później Jarek i Paweł. Przebieramy się i czekamy na dekoracje. Ula wygrała wśród kobiet, natomiast Jarek jest 5 w M5.

Wynik słaby. Do rozjazdu było dobrze, nawet bardzo dobrze. Zabrakło jednak wytrzymałości. Nie chcę gdybać, ale mogło być nieźle. Jestem przekonany, że w górach będzie lepiej. Do Zdzicha brakuje coraz więcej. Pojechał dziś bardzo mocno, wykręcając najlepszy czas w teamie i to pomimo zerwanego łańcucha. Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze powalczymy w górach:)


Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC

Ciacho z Magdą i zwierzaki:)

Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 17.0˚ dst23.10/4.00km w01:08h avg20.38kmh vmax30.10kmh HR /

Po załatwieniu spraw na uczelni podjechałem po buty na Ursynów:) Po powrocie do domu z Magdą, podjechaliśmy do Ożarowa na ciacho, pycha:) Powrót wydłużony o kręcenie po polach. Wiosna już przyszła, są bociany.

Widzieliśmy też kilka bażantów, sarny i Magda cieszyła się jak dziecko:) Ja natomiast cieszyłem się jak dziecko z nowych butów.

Pojechaliśmy wzdłuż torów w stronę mostu na Utracie, dalej nasypem po fajnej ścieżce.

Dalej już starym nasypem do Józefowa, dookoła zakładu i do domu.


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC