Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 699.57 km (w terenie 270.46 km; 38.66%) |
Czas w ruchu: | 33:24 |
Średnia prędkość: | 20.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.70 km/h |
Suma podjazdów: | 1900 m |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 46.64 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Mokra guma
Niedziela, 29 sierpnia 2010 | dodano: 29.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚
dst24.76/0.00km
w00:55h avg27.01kmh
vmax38.60kmh HR /
Pogoda fatalna, zanosi się na deszcze, ale wybieram się do pracy, jedzie mi się dobrze. Niestety W Broniszach czuję, że w przedni kole jest mnie powietrza - okazuje się, że złapałem kawałek szkła. Szybka wymiana, przy okazji zaczyna kropić - robi się chłodno.
Powrót stoi pod znakiem zapytania - co robić? Widzę ciemne chmury i nie wiem czy jechać do Warszawy i wrócić pociągiem, czy ryzykować i jechać prosto w deszcz? Ryzykuję i rzutem na taśmę dojeżdżam do domu przed deszczem:)
Kategoria 000-050, XTC
Znów deszcz!
Czwartek, 26 sierpnia 2010 | dodano: 26.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 19.0˚
dst63.62/34.66km
w03:23h avg18.80kmh
vmax38.10kmh HR /
Wyjazd, który planowaliśmy z Magdą musieliśmy odłożyć w czasie - prognozy na najbliższe dni dla dzielnic północnych to deszcz i 15* :( W zamian umówiliśmy się na wypad do Granicy. Pojechaliśmy przez Zaborów, Łubiec, Karpaty, Zamczysko i Nart. Powrót podobną trasą, po drodze zaczęło kropić. Zahaczyliśmy o kilka górek:) Na odcinku Zaborow - dom padało już mocniej, oczywiści po dojechaniu do mnie, pogoda się poprawiła, ale Magda zdecydowała wracać pociągiem. Jakoś nie mamy ostatnio szczęścia z pogodą :DTomasz zjeżdża
© magdafisz
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
KPN z Magdą
Wtorek, 24 sierpnia 2010 | dodano: 24.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚
dst36.31/25.00km
w01:54h avg19.11kmh
vmax30.50kmh HR /
Umówiliśmy się z Magdą na wypad do KPN, planowałem minimum 3 godzinki spokojnej jazdy po szlakach. Niestety w Palmirach dopadł nas deszcze i zdecydowaliśmy się wracać, po drodze zmoczyło nas jeszcze dwa razy. Szkoda, bo dawno już nie jeździłem w KPN. Podwójna szkoda, bo po powrocie do domu pogoda się znacznie poprawiła :/Powódź w KPN?
© ktone
Kategoria 000-050, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Spacerek
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 | dodano: 23.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚
dst37.47/0.00km
w01:28h avg25.55kmh
vmax36.00kmh HR /
Krótki spacerek po okolicy, tempo, jak to przystało na spacer - lekkie. Z ciekawostek: widziałem w Parzniewie trzy wielbłądy, a w pruszkowskim parku urosła fontanna w stawie:)
Kategoria 000-050, XTC
Mazovia MTB - Mława
Niedziela, 22 sierpnia 2010 | dodano: 23.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚
dst25.53/0.00km
w01:17h avg19.89kmh
vmax25.20kmh HR /
Cały tydzień nie jeździłem z powodu bólu w kolanie. Rano ból ustąpił prawie zupełnie - środki przeciwzapalne jednak pomogły. Jednak tym razem pojechałem na maraton w roli kibica. Do Mławy pojechaliśmy z Magdą i bratem razem z Damianem. Na miejscu dostałem aparat od Pawła i miałem focić. Trasa maratonu była zaprojektowana tak, że rozjazdy były w miejscu startu - także nie oddalając zbyt daleko mogłem uchwycić wszystkich nie raz, a minimum dwa razy:) Strasznie żałowałem, że nie mogłem wystartować, ale lepiej nie obciążać jeszcze kolana. Magda 2 miejsca w FIT K2 (4Open) i tym samym przypieczętowała swoje zwycięstwo w klasyfikacji generalnej FK2:) Od tej pory już tylko MEGA;) Brat też pojechał FIT - przyjechał 3 minuty po Magdzie.
Po powrocie do domu czekała mnie wycieczka do pracy - noga nie boli, dlatego pojechałem rowerem. Magdzie było mało po maratonie, dlatego pojechała ze mną:)
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Ból kolana
Środa, 18 sierpnia 2010 | dodano: 19.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst19.72/0.00km
w00:49h avg24.15kmh
vmax31.20kmh HR /
Miałem pojechać do Magdy, planowaliśmy dokończyć malowanie. Niestety po drodze ból kolana nasilał się i odpuściłem - wróciłem do domu i odstawiłem rower. Szykuje się dłuższa przerwa...
Kategoria 000-050, XTC
Praca
Wtorek, 17 sierpnia 2010 | dodano: 17.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚
dst27.76/0.00km
w01:05h avg25.62kmh
vmax45.80kmh HR /
Weekend spędziliśmy z Magdą, bratem i przyszłą szwagierką w Tatrach. Pogoda dopisała tylko jednego z trzech dni. Niestety zbyt ambitnie podeszliśmy do sprawy, bez niezbędnego przygotowania wybraliśmy się w 10godzinną podróż w górę i efekt jest taki, że czuję bardzo nieprzyjemny ból w lewym kolanie.
Dziś wsiadłem na rowerem, żeby sprawdzić, czy kolano pozwoli pedałować. Pojechałem do pracy (24*) i z powrotem (20*). Pewien dyskomfort jest, ale znacznie mniejszy niż przy chodzeniu:D Mam nadzieję, że do niedzielnego maratonu wrócę do zdrowia. Poniżej zdjęcie z Tatr.Przełęcz Krzyżne 2112m n.p.m.
© ktone
Kategoria 000-050, XTC
Tym razem się udało - ciacho w GK:)
Środa, 11 sierpnia 2010 | dodano: 11.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 28.0˚
dst90.27/14.50km
w03:52h avg23.35kmh
vmax50.30kmh HR /
Malowanie u Magdy dzień drugi, tym razem jednak pojechałem metrem. Szybko się uwinęliśmy, pogoda ładna - decyzja, że jedziemy na ciastko. Do Góry Magda poprowadziła ciut inną drogą, omijając Konstancin. Zjedliśmy bardzo dobre tarty, Magda kupiła też rogaliki "na później" i wróciliśmy na Kabaty. Nie miałem ochoty wracać, średnio się czułem, ale perspektywa jazdy zadymionym pociągiem jakoś mnie zmotywowała;) Po kilku kilometrach szybszej jazdy wkręciłem się na obroty i jechało mi się znacznie lepiej. Powrót sprawny.
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
Miało być do GK
Wtorek, 10 sierpnia 2010 | dodano: 10.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚
dst46.57/0.00km
w02:00h avg23.29kmh
vmax38.00kmh HR /
Rano podjechałem pociągiem do zachodniego i dalej rowerkiem na wydział, podrzucić pracę do promotora. Dalej do Magdy - umówiliśmy się, że pomogę jej malować pokój, a jak skończymy, to pojedziemy do Góry Kalwarii na ciastko. Niestety w momencie, kiedy wyszliśmy (ok 16) zaczęło padać i zrezygnowaliśmy. Dojechałem do centrum metrem, wysiadam - sucho, słoneczko świeci - wsiadam na rower i do domku, po drodze kropiło, ale było bardzo przyjemnie, a i kierowcy wyjątkowo uprzejmi :O
Kategoria 000-050, XTC
Mazovia MTB - Supraśl
Niedziela, 8 sierpnia 2010 | dodano: 09.08.2010 | Rower:Giant XTC | temp 28.0˚
dst91.68/85.00km
w04:07h avg22.27kmh
vmax54.70kmh HR /
Na maraton w Supraślu udało mi się namówić brata, który nie jeździł za dużo w tym roku:D Wyjechaliśmy we trójkę z Magdą o 6:30, bardzo szybko dojechaliśmy do Wyszkowa i chwilę później złapała nas burza, grad, zrobiło się ciemno, momentami widoczność spadała dosłownie do 100m - jednak prognozy, które straszyły burzami tym razem nie kłamały.. szybki sms - w Supraślu słońce! Faktycznie, im bliżej Białegostoku, tym pogoda poprawiała się, do Supaśla dojeżdżamy przed, świeci słońce - ulga:) Czasu mieliśmy dość sporo, ale grzebiemy się przy samochodzie i w efekcie dopiero 9:20 ruszamy do miasteczka - okazuje się, że zamówione duplikaty numerów nie zostały przygotowane - drukowanie w toku, chip nie działa - brak podkładki, kolejki do wc.. Robi się późno, potęguje się niepotrzebny stres. Ostatecznie udaje się wszystko załatwić, ale brakuje czasu na rozgrzewkę - nic to, planuję jechać giga, taka mała umowa z Magdą, która zdecydowała się na mega. Przed startem spotykam Jasia - też chce jechać giga. W sektorze staję obok Pawła C, Włodka i Pawła W, z którym planujemy się ścigać. Odliczanie i start!
Pierwsze km tradycyjnie po asfaltach, bardzo szybkie, później szutry i znowu asfalt, jest dobrze, nie trasę dystansu do Pawła, delikatna hopka, redukuję i.. blokuję łańcuch na korbie i przy okazji przerzutka się przekręca - zastanawiam się jak to możliwe, zatrzymuję się i mijają ok 3 minuty, zanim się z tym uporałem. Zrezygnowany postanawiam możliwie najszybciej gonić swój sektor. Wyprzedzam słabszą częśc sektora IV i III, trasa jednak jest bardzo szybka i brakuje szybkich pociągów, kiedy tylko nadarza się odpowiednia okazja, chwytam się i nie odpuszczam. Pierwszy bufet - nie korzystam, mam dwa żele. Stosunkowo szybko doganiam grupkę, w której jedzie Fibro, tradycyjnie z Bogną;) Spory kawałek jedziemy razem, dobre tempo, staram się urwać, ale na szybkich szutrach w grupie siła. Po pewnym czasie dochodzimy Renatę z Welodromu, zaczyna się wolniejszy fragment trasy, urywam Pawła i Renatę dopiero na podjeździe, który podchodzę - za duży tłok i za dużo piachu, wyprzedzam też Hankę Wróblewską, z którą ostatnio bardzo często się mijamy na maratonach:) Szybko dochodzę do Dominiki, uciekam na niewielkim zjeździe, po sekcji krótkich pagórków w stylu XC mijam też Bartka - awaria. Jedzie mi się świetnie, tempo wysokie, na koniec pierwszej pętli średnia w okolicach 26kmh. Drugi bufet - nareszcie, jakieś 25km to zbyt duża przerwa. Zatrzymuję się, biorę trzy żele, banana i powerade - zjazd na giga i pusto :( Słyszę za sobą Fibro - zdecydował się na giga - zaczekałem, ale po tym jak do mnie dojechał, powiedział, żeby jechał swoje. Jadę. Na długiej szutrówce nie widzę przed sobą nikogo - w grupie jechaliśmy na tych odcinkach ok 35-38kmg, sam nie daję rady szybciej niż 30. Dojazd do trudniejszego fragmentu, kawałek łąki, troszkę błotka i dochodzi mnie jeden zawodnik - niestety szybko mi ucieka i nie daję rady go gonić. Powoli zaczynam tracić siły, do tego bukłak przestał podawać wodę - przewiduję, że wężyk się zakręcić :/ Jest naprawdę gorąco i zaczynam odczuwać braki płynów. Na podjeździe przy ogrodzeniu, na którym na pierwszej pętli zgubiłem Pawła, dochodzi mnie Hanka W i od tej pory jedziemy razem. W międzyczasie czuję delikatne kurcze przy kolanie - podobnie jak w Głuszycy, ale daję radę je rozjechać. Jedziemy razem, dobrze nam się współpracuję, na bufecie wspólnie zatrzymujemy się - wypijam całego powerade'a na raz i robię wielki błąd - nie biorę drugiego na zapas. Bufet numer 3
© ktone
Jedziemy razem jeszcze kilka kilometrów, aż do najtrudniejszego podjazdu - na pierwszych metrach zawodnik przede mną staje i muszę zejść z roweru - za wysoko podnoszę nogę i łapie mnie kurcz - ból nie do wytrzymania, kładę się i mam ochotę wycofać się - na szczęście kolejni zawodnicy, którzy mnie mijają, dopingują mnie. Po kilku minutach udaje mi się przełamać i wchodzę na "szczyt", na zjeździe jest już lepiej, kurcz ustępuje, ale noga boli. Kolejne kilometry to ciężki kawałek chleba, kilka krótkich, ale stromych hopek - jadę, a właściwie wlokę się. Na jednym ze zjazdów czuję, że przednie koło dziwnie się zachowuje - nie mogę skręcać, rzut okiem na oponę - flak.. Zrezygnowany siadam na trawie i klnę pod nosem. Wyciągam pompkę i postanawiam dopompować, nie zmieniać gumy - mija mnie Fibro. Wsiadam na rower i szybko go doganiam. Jedziemy razem, trasa jest kapitalna, niestety jestem w takim stanie, że nie doceniam uroku miejsc, które mijamy i ścieżek, które pokonujemy. Ja jednym z podjazdów mija nas Skała. Na płaskim odcinku uciekam Pawłowi, mijam mostek - gość krzyczy 3,5km do mety - szybkie szutry, staram się przyśpieszyć, ale nie udaje mi się wyciągnąć więcej niż 25kmh. W pewnym momencie mija mnie Fibro na kole jakiegoś gościa, dołączam się, chłopaki wpadli w piach jakieś 300metrów przed metą i w ten sposób wygrywam finish.
Na mecie od razu spotykam Magdę i brata, cała ekipa siedzi nad rzeczką. Magda przynosi mi jedzenie - okazuje się, że jest wybór! Opłukuję się w rzece, przebieram i czekamy na tombolę.
Bardzo fajny maraton, ciekawa trasa - chociaż moim zdaniem za dużo było szybkich szutrów, na których jeżdżą pociągi;) świetna atmosfera, niestety dopadł mnie pech i to w ilości hurtowej. Wielka szkoda, na mecie byłem niesamowicie rozczarowany, miałem ścigać się z Pawłem (który pojechać świetnie), a wyszło tak, że ostatnie kilometry walczyłem ze sobą. Pokonało mnie lekkie odwodnienie. Muszę coś poradzić na kurcze - łykam magnez, a problem nadal jest.
Czas: 4:17:59 (z licznika 4:07 - czyli straciłem na samych postojach 11minut)
MOpen: 53/66 M2: 16/17
Rating 74,2/74,2
Hanka Wróblewska, z którą jechałem spory kawałek drugiej pętli, wygrała giga wśród pań z czasem 4:08, startuje oczywiście z pierwszego sektora.
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC