XTC
Dystans całkowity: | 14235.23 km (w terenie 5578.16 km; 39.19%) |
Czas w ruchu: | 702:52 |
Średnia prędkość: | 19.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.20 km/h |
Suma podjazdów: | 4079 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (90 %) |
Suma kalorii: | 132759 kcal |
Liczba aktywności: | 309 |
Średnio na aktywność: | 46.07 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Dzień Łosia
Środa, 2 marca 2011 | dodano: 02.03.2011 | Rower:Giant XTC | temp 2.0˚
dst42.52/18.10km
w02:10h avg19.62kmh
vmax37.30kmh HR 141/167
Dość wcześnie wróciłem z uczelni i nie zastanawiałem się długo - przyszykowałem Gianta i ruszam do lasu! Planowałem 2-2,5 godzinki, tak żeby nie wracać po ciemku. Szybko wyjechałem, słoneczko, mały wiatr i przyjemne 3* :) Z Zaborowa w stronę Leszna, ale bardzo szybko zboczyłem z szlaku. Natknąłem się na nieznaną mi jeszcze ambonę. Ambona w KPN
© ktone
Kawałeczek dalej widziałem coś raczej mało przyjemnego. Ślady krwi na śniegu, ślady ciągnięcia ofiary... zrobiło się gorąco. Kilkanaście metrów dalej leżał rozszarpany dzik, biedak.. Dalej bocznymi ścieżkami, momentami zupełnie na dziko po śladach sarenek i dojechałem do Julinka. Dalej w stronę Łubca i na odcinku Julinek - Łubiec widziałem 6 łosi :) Potężny zwierz! Pojechałem jeszcze tylko kawałek w stronę Roztoki i zawróciłem - zaczęło się robić późno. Do Leszna nadal starałem się jechać nowymi drogami. Ciężko się jechało, bo warunki w lesie trudne. Miejscami wychodzi błoto, ale dominuje śnieg. Z Leszna do domu asfaltami przy zachodzącym słońcu - zrobiło się już zdecydowanie chłodniej.Zachód słońca nad Lesznem
© ktone
Czuć już wiosnę w powietrzu, ale wieczorem nadal jest bardzo zimno. Jeśli pogoda się utrzyma, to chyba trzeba zrobić przerwę od lasu - dziś udało się umyć rower w wannie, ale wolałbym tego nie powtarzać, a na weekend szykuje się błotna masakra w KPN.
Kategoria 000-050, KPN, Teren, XTC
Krótko po okolicy
Wtorek, 1 marca 2011 | dodano: 02.03.2011 | Rower:Giant XTC | temp 0.0˚
dst12.26/9.50km
w00:38h avg19.36kmh
vmax30.40kmh HR 146/167
Pogoda wciąż wyżowa - czyli mamy dużo słońca. Plan napięty i dlatego tylko tyle kręcenia, ale dobre i to. Pokręciłem się po okolicznych drogach i ścieżkach, śniegu coraz mniej, błota nie brakuje niestety. Przejeżdżając przez rów przy torach zszedłem asekuracyjnie z roweru - i dobrze, bo pod cienką warstwą lodu, była półmetrowa dziura..Dziura
© ktone
Kategoria 000-050, XTC
Skrócony KPN
Niedziela, 27 lutego 2011 | dodano: 28.02.2011 | Rower:Giant XTC | temp -1.0˚
dst47.81/28.10km
w02:28h avg19.38kmh
vmax33.60kmh HR 147/172
Planowałem wyjechać około 8, pojeździć 3 - do 5 godzin w zależności od warunków. Obudziłem się odpowiednio wcześnie, ale byłem tak leniwy, że wyjechałem dopiero przed 11 :( Plany ambitne, a wyszło jak zwykle. Trudno się mówi. Po dojechaniu do lasu zacząłem żałować, że dopiero teraz tu jestem - pogoda nie najgorsza, znacznie cieplej niż myślałem.
Z Zaborowa kieruję się w stronę Leszna - szlak jest ciężki, bo rozjeżdżony przez traktor, do tego sporo śniegu - rower kopie się, prędkość nie przekracza 15kmh. Za Lesznem w stronę Julinka jest już lepiej - w Łubcu odbijam na Roztokę. Sporo ludzi w lesie, nawet dwie dziewczyny na nartach minąłem - a warunki bardzo słabe. Czuję, że korekta pozycji na rowerze była słuszna - mostek na "-" i siodło lekko do przodu. Zaliczam kilka górek i dojeżdżam do Roztoki. Pod barem nie ma rowerów - czyli Jarek jeszcze nie dojechał;p Kieruję się więc naszą ulubioną ostatnio przecinką między czerwonym, a zielonym szlakiem, podjeżdżam sporą wydmę i widzę kogoś w oddali. Po zjeździe, który przy tych warunkach dostarcza emocji, spotykamy się z Jarkiem i Albertem. Ruszamy razem do baru w Roztoce - ulubione miejsce Jarka;) Posiedzieliśmy kilka minut i ruszyliśmy w stronę domu. Dojeżdżam z chłopakami przez Dębową Górę do Ławskiej, gdzie rozjeżdżamy się w swoje strony. Szkoda, że nie mogę jechać z nimi dalej.Przy Dębowej Górze
© ktone
Do Zaborowa jadę szybko, bo wiem, że mam mało czasu - o 13:30 muszę być w domu. Wyjazd na asfalt, tylko 9km do domu, ale pod wiatr. Mimo to jadę dość sprawnie i idealnie się wyrabiam. Strasznie żałuję, że nie wyjechałem wcześniej, to mogłaby być piękna wycieczka, a tak czuję niedosyt :(
Kategoria 000-050, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Popołudniowy objazd okolicy
Piątek, 25 lutego 2011 | dodano: 25.02.2011 | Rower:Giant XTC | temp -7.0˚
dst18.10/16.50km
w00:57h avg19.05kmh
vmax30.90kmh HR 150/186
Pogoda ładna, więc postanowiłem pokręcić godzinkę po okolicy. Nie chciałem jechać nigdzie dalej, bo bałem się, że zaczną mi odmarzać palce u rąk. Na początek ścieżką do mostu kolejowego na Utracie - po drodze pokręciłem się po zamarzniętym rozlewisku na polu - na śniegu wyraźne ślady jazdy samochodem. Fajnie się kręci po równiutkim lodzie przykrytym tylko niewielką warstewką śniegu - zabawa przednia :)Na polnych rozlewiskach
© ktone
Dalej przez Wolicę, minąłem Utratę i skręciłem na nasyp kolejowy - w stronę Żukówki i powrót polną drogą - dalej nasypem w stronę Kołowina i dalej na Krosna. W sumie po drodze spłoszyłem 6 sarenek:)Do komina
© ktone
Powrót przez Kołowin i osiedle. Większość trasy po zaśnieżonych/oblodzonych polnych drogach. Rękawiczki narciarskie dały radę:)
Martwi mnie tylko lekki ból dolnej części pleców - może to przez minimalną zmianę geometrii roweru po zmianie skoku amortyzatora z 85 na 100mm? Odwrócę mostek i przesunę odrobinę siodło do przodu - mam wrażenie, że za bardzo wypycham nogi do przodu ,może się poprawi - jeździłem tak w zeszłym roku jeszcze na starym widelcu i było ok.
Kategoria 000-050, XTC
Spacer po śnieżnym KPN
Sobota, 19 lutego 2011 | dodano: 19.02.2011 | Rower:Giant XTC | temp -2.0˚
dst50.55/29.60km
w02:52h avg17.63kmh
vmax31.90kmh HR 137/171
Przez noc napadało sporo śniegu, ale nie byłem przekonany, czy to wystarczy na biegówki i wybrałem rower. Długo się zbierałem i wyjechałem dopiero o 13. Miałem jechać do Podkowy pokręcić się godzinkę-dwie po lesie i wrócić. Wyjechałem z domu i po trzech kilometrach zorientowałem się, że jadę w stronę KPN - ups;) No to jedziemy. Do lasu wjeżdżam w Zaborowie i ku mojemu zdziwieniu jest masa śniegu. Naprawdę nie przypuszczałem, że aż tyle napadało. Nie jest lekko jechać, szczególnie po wydeptanych odcinkach i zamarzniętych koleinach. Kieruję się w stronę Roztoki. Przed Ławską spuszczam powietrze z obu kół - od teraz jest zdecydowanie lepiej, Rocket Ron ma niesamowitą przyczepność. Niestety tylko na przednim kole mam tą oponę - z tyłu myszkuje sfatygowany już Racing Ralph. Nawet najmniejszy podjazd to walka o przyczepność;) Cały czas powoli prószy śnieg, w lesie jest niesamowicie cicho i spokojnie, wspaniały klimat.Droga do Ławskiej
© ktone
Dojeżdżam sprawnie do Roztoki i wjeżdżam na czerwony. Pierwszą górkę objeżdżam bokiem, dalej już dałem radę. W Łubcu robię postój i jem dwa banany. Dalej żółtym w stronę Leszna, jedzie mi się świetnie, dawno już nie miałem takiej radochy:) W międzyczasie opad się nasila i zanim dojechałem do Leszna śnieg pada już konkretnie. Odbijam jeszcze na krótką rundkę niebieskim - dalej przecinką w stronę Julinka i znowu singlem do Leszna. Gdzieś w KPN
© ktone
Przekraczam szosę i dalej lasem w stronę Zaborowa. Zaczyna się robić coraz bardziej zimowo, szlak na tym odcinku jest "dziewiczy" - to dobrze, bo najlepiej mi się dziś jedzie po świeżym śniegu. W Zaborówku wyjeżdżam na asfalt i jadę prosto do domu przez Radzików i Kopytów. Drogi pokryte są warstwą śniegu, cały czas sypie - jutro narty?
Dawno już nie miałem takiej frajdy z jazdy rowerem - jazda po śniegu jest kapitalna, przy okazji to świetny trening kontroli roweru;) Dochodzą do tego doznania estetyczne - las w takich warunkach jest piękny.
Kategoria 050-100, KPN, Teren, XTC
Zimowy wypad po KPN
Niedziela, 13 lutego 2011 | dodano: 13.02.2011 | Rower:Giant XTC | temp -2.0˚
dst103.09/55.90km
w04:49h avg21.40kmh
vmax44.10kmh HR 145/184
Kiedyś na biegówkach rozmawialiśmy z Jarkiem o wypadzie do Sochaczewa pociągiem i stamtąd lasem do BD. Nadszedł czas na realizację tego planu, którego inicjatywa wyszła, jak się okazało, od Kuby. Umówiliśmy się na dziś, chyba nikt nie spodziewał się takiej pogody - od samego rana czyste niebo, słoneczko i zero wiatru! Wsiadam w pociąg kilka minut po 9, w Sochaczewie jesteśmy 9:40. Jest nas czterech tj Kuba, Jarek, Krzysiek i ja.
Z Sochaczewa jedziemy asfaltami w stronę Śladowa, wiatr nie przeszkadza, więc prędkość jest znaczna, jedziemy na zmiany;) Za Tułowicami wpadamy do lasu na czerwony szlak. Jest twardo, minimalne ilości śniegu, ale przede wszystkim słonecznie! Jedziemy spokojnie, co nie znaczy, że wolno;) Rozmawiamy o różnych sprawach i cieszymy się z jazdy:) Bardzo szybko docieramy do Dębu Kobendzy.Pod Dębem Kobendzy
© ktone
Dalej jedziemy ciągle czerwonym przez Cisowe, Zamość, Górki.Nad Łasicą
© ktone
Mijamy Sosnę Powstańców i docieramy do niebieskiego szlaku przy rezerwacie Nart. W międzyczasie dzwonię do Czarka, który miał wyjechać nam naprzeciw, ale w końcu nie spotykamy się na trasie - musieliśmy się minąć. Pogoda jest piękna, nadal jest lekki mróz, ale na słońcu naprawdę jest przyjemnie:) Jedziemy w stronę Karpat, po drodze zaliczamy niewielki acz stromy podjazd, którego do tej pory nie pokonałem. Dziś jest twardo i udało się bez problemy podjechać środkiem po piachu, ale to się nie liczy;) Dalej Zamczysko, Karpaty, mijamy sporo piechurów i docieramy do Roztoki, zaliczam zjazd przy Roztoce, udaje się zjechać, ale łatwo nie było :/ Zatrzymujemy się na posiłek, suszymy ubrania przy kominku. Troszkę się zasiedzieliśmy i ciężko było wyjść;) Słonecznie
© ktone
Kierujemy się już w stronę BD, nie możemy się zdecydować, czerwony czy zielony? Wybieramy przecinkę pomiędzy szlakami:) Bardzo fajny odcinek, są dwa podjazdy, kilka atrakcji typu drzewo do przeskoczenia;) Dojeżdżamy do Ławskiej, kolejny ciekawy fragment interwałowy. Przy Pomniku Powstańców spotykamy znajomych Jarka - Izę i Maćka, którym ratujemy tyłki pożyczając skuwacz - zaoszczędziliśmy im sporo kilometrów z buta. Miło jest pomóc:) Jedziemy zielonym, prowadzę i pozwalam sobie odbić na singla po górkach:) Szybko dojeżdżamy przez Ćwikową, Pociechę i "Siarkowy Mostek" do Łomianek. Boli mnie już tyłek - blisko 4 godziny po korzeniach na mocno nabitych oponach robi swoje. Nie zatrzymujemy się w BD, nie ma czasu, Krzysiek spieszy się do domu, ja też - Jarek odbija do domu, Kuba również. Jadę z Krzyśkiem do Wólczyńskiej, dalej sam do Babic i do domku. Powrót szybki, zostało sił, więc mocno kręciłem. Wybrałem powrót asfaltami, dzięki czemu dotarłem do domu przed zachodem słońca.
Bardzo udany wyjazd, pogoda po prostu wspaniała, przyjemność z jazdy nie do opisania, warunki w lesie były świetne, no i mamy kolejną setkę. Same plusy:) Dzięki Panowie!
Kategoria 100-?, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Nadarzyńskie lasy z Sajkorem
Czwartek, 10 lutego 2011 | dodano: 10.02.2011 | Rower:Giant XTC | temp 1.0˚
dst54.52/30.30km
w02:43h avg20.07kmh
vmax40.10kmh HR 146/173
Umówiłem się z Sajkorem na wypad do lasu, po krótkich konsultacjach zdecydowaliśmy się na Lasy Nadarzyńskie, co niestety nie było dobrym wyborem, ale o tym później. Pogoda piękna, wiosenna, zero wiatru, czyste niebo, promienie słońca silnie grzeją do tego temperatura na poziomie jednej kreski powyżej zera - bajka! Ruszamy przed 14. Do Podkowy Leśnej jedziemy wariantem "terenowym", czyli przez Kołowin, Krosna i tu zaskoczenie - ta polna wiecznie dziurawa droga została wyasfaltowana! W Biskupicach wyjeżdżamy na asfalt i próbujemy do Podkowy przez Brwinów.
Do lasy wjeżdżamy przy czerwonym szlaku i witają nas świetne i co przede wszystkim trzeba podkreślić - suche ścieżki! Dojeżdżamy do jedynego podjazdu w tym lesie, Sajkor robi sobie bufet, a ja atakuję wydmę od każdej możliwej strony - temperatura przy gruncie jest niska, więc zazwyczaj piaszczyste zbocze wydmy jest twarde. Jedziemy dalej bez szczególnego planu, od tak, pokręcić się po ścieżkach. Nawet gdybym chciał, to nie potrafiłbym odtworzyć dzisiejszej trasy;) Kawałek za Strzeniówką ścieżki są rozkopane przez konie, jedzie się po tym fatalnie, praktycznie cały las na wschód od Strzeniówki tak wygląda. Sporo jadę siłowo, z blatu, tak w ramach treningu siły, ale taka jazda jest dla mnie tak nienaturalna.. Niestety napęd strzela, choć miałem nadzieję, że łańcuch szybko się ułoży, ale pod koniec wypadu było już lepiej. Robimy dłuższy postój przy wycince drzew, w ruch poszły kanapki - nic nie wziąłem do jedzenia, a sklep daleko, na szczęście kolega poratował - dzięki!Nadarzyńskie lasy
© ktone
Robi się późno, czas wracać. Teraz już nie kręcimy, nie zatrzymujemy się, nie kombinujemy, prosto do Podkowy. Wyjazd na asfalt i korzystamy z lekkiego, ale jednak wiatru w plecy:) Pędzimy sobie 32-34 przez Podkowę, kiedy podjeżdża do nas lokalny biker - chwilę gadamy i umawiamy się na wspólne kręcenie, zostawia nas przy Rondzie w Brwinowie. Do domku wracamy przez Kotowice, Milęcin i Rokitno przy pięknym zachodzie słońca.
Świetny wypad, pogoda bomba, jazda w terenie daje masę frajdy, a warunki są teraz w lesie świetne, tylko miejscami kałuże zmuszają do szukania drogi przez krzaki;) Żałuję tylko, że nie pojechaliśmy do KPN - tam ścieżki nie są tak rozkopane przez konie - okolice Granicy pod tym względem nie nadają się na rower kiedy ujemne temperatury utwardzają grunt.
Kategoria 050-100, Teren, W towarzystwie, XTC
XXII Triathlon Zimowy
Sobota, 29 stycznia 2011 | dodano: 30.01.2011 | Rower:Giant XTC | temp -5.0˚
dst12.23/12.00km
w00:33h avg22.24kmh
vmax36.10kmh HR /
Dałem się namówić na start w triathlonie w klasyfikacji drużynowej, czyli w trzy-osobowej sztafecie. Przypadła mi rola kolarza. W szeregach Welodromu było sporo osób chętnych do rywalizacji, po wielu zwrotach akcji, roszadach i niespodziewanych problemach, ukształtował się skład trzech drużyn: kobieca w składzie Aneta, Magda, Renata oraz dwie męskie Fibro, Skała, Suprol oraz Przemas, Stasiek i ja. Organizatorzy przygotowali dla nas następujące dystanse: bieg 2,1km, łyżwy 6 kółek po 400m oraz rower 6 pętli czyli 12,6km.
Jako pierwsi na trasę ruszyli biegacze, mój team reprezentował Przemas, który przebiegł bardzo szybko i przekazał przysłowiową pałeczkę naszemu łyżwiarzowi - Staśkowi. Stasiek reprezentował Welodrom po raz pierwszy, pojechał bardzo dobrze, zszedł z toru chyba jako ósmy. Po odklepaniu zmiany szybko biegnę po rower, wskakuję na siodełko i gonie zawodnika przede mną.
Zaczyna się ponad pół godziny jazdy na maksa - przynajmniej teoretycznie. Pierwsza pętla przejechana dość asekuracyjnie, mimo, że przed startem zrobiliśmy objazd z Bartkiem. Trasa jest płaska, w całości twarda, śliska, wąska, jest sporo dziur oraz kolein. Jestem nierozgrzany, wręcz zmarznięty. Pierwsze głębokie wdechy to ból płuc. Druga i trzecia - jest lepiej, wybieram już optymalny tor jazdy i staram się jechać najmocniej jak mogę. Niestety napęd przeskakuje, muszę jechać na najmniejszej koronce, na twardo, czego bardzo nie lubię, bolą mnie plecy. Na czwartej rundzie wyprzedza mnie jeden z zawodników, tzn rozpycha się, po czym zajeżdża mi drogę, traci równowagę i zatrzymuje się. Moment i parują mi okulary - po czym błyskawicznie zamarzają - muszę je zdjąć. Mimo to jedzie mi się już znacznie lepiej. W okolicach mety sporo osób mnie dopinguje, co dodaje skrzydeł. Odcinek asfaltowy jadę bardzo mocno na każdej rundzie. Tak naprawdę nie wiem z kim się ścigam, czy osoba, którą mijam, to dublowany zawodnik z końca stawki? Jadę swoje i staram się nikomu nie przeszkadzać. Mimo to na ostatniej rundzie czuję na plecach oddech młodego zawodnika, na szczęście udaje się odeprzeć ataki. Na metę wpadam jako 9 zawodnik.Ostry zakręt
© ktoneJazda na zakwasie
© ktone
Miejsce 9/17 to niezły wynik, biorąc pod uwagę, z kim przyszło nam rywalizować. Poza tym wszyscy od początku traktowaliśmy tą imprezę jako dobrą zabawę. Warto dodać, że wszyscy trzej mieliśmy zbliżony poziom w stosunku do konkurentów. Mój czas to 33:21, czas najlepszego zawodnika czyli Damiana Walczaka to 27:14. Zespół Fibro, Skała, Suprol ukończyli rywalizację na 11 pozycji. Nasze dziewczyny zajęły ostatnie miejsce, ale trzeba dodać, że był to jedyny kobiecy zespół.
Po zjedzeniu makaronu, kilku porcji ciasta, ruszyliśmy na trasę dopingować znajomych startujących w rywalizacji indywidualnej. Welodrom reprezentowała tylko jedna osoba - 13letnie Weronika. Niestety triatlonu nie ukończyła, zabrakło 2km rowerem - SZACUNEK!
Bardzo fajna impreza, dobrze zorganizowana. Pogoda, mimo nieprzyjemnego mrozu, dopisała, podobnie frekwencja. Przy okazji była okazja do spotkania z licznym gronem znajomych.
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
Testy Gianta
Czwartek, 27 stycznia 2011 | dodano: 27.01.2011 | Rower:Giant XTC | temp -4.0˚
dst11.26/10.00km
w00:42h avg16.09kmh
vmax0.00kmh HR 130/158
Złożyłem Gianta, czas przetestować sprzęt, wyregulować wszystko, przy okazji sprawdzić jak moje umiejętności jazdy po lodzie. Pokręciłem wieczorkiem po okolicznych ścieżkach i polnych drogach zasypanych śniegiem, miejscami oblodzonych. Nie było łatwo, miejscami bardzo ślisko. Eksperymentowałem z ciśnieniem - zszedłem do niebezpiecznie niskiego ciśnienia w przednim kole, ale przyczepność na lodzie znakomita! Niestety na jednej koronce (17) przy mocniejszym depnięciu potrafi skoczyć - mam nadzieję, że łańcuch się ułoży i będzie dobrze. Chciałbym, żeby kaseta starczyła do czerwca. Po powrocie do domu oględziny kasety i faktycznie jedna koronka jest wyraźnie bardziej zużyta od pozostałych. Przy niskim ciśnieniu w kołach rower zadziwiająco dobrze trzyma się nawierzchni, nawet lodu.
Kategoria 000-050, XTC
Pierwszy zimowy trening:)
Sobota, 27 listopada 2010 | dodano: 28.11.2010 | Rower:Giant XTC | temp 0.0˚
dst83.40/55.20km
w04:42h avg17.74kmh
vmax38.70kmh HR 146/185
Na weekend umówiłem się z Damianem na wspólny lekki trening w KPN. Prognozy nie pozostawiały złudzeń - o ile w sobotę ma być sucho, tak od niedzieli można liczyć na śnieg, umówiliśmy się zatem na sobotę. Rano zadeklarował się jeszcze Jarek.
Umówiliśmy się w Lesznie, niby niedaleko, temperatura około 0*, ale te kilkanaście kilometrów naprawdę nie należało do przyjemności. Na miejsce zajechaliśmy dosłownie w tym samym momencie i ruszyliśmy spokojnie w stronę Wierszy przez Debły. W lesie bardzo przyjemne warunki, od razu zrobiło się cieplej. Debły zalane, na szczęście udało się przejść (prawie) suchą stopą. Dalej w stronę czerwonego, po drodze spotkaliśmy Jarka. Ruszyliśmy na górę Stano, niestety dzisiejsze próby podjechania nieudane, za ślisko. Jarek zaproponował, że poprowadzi nas jakimś nowym singlem - fajny interwałowy odcinek do Roztoki.
Posiedzieliśmy w barze kilka dłuższych chwil, po kawie, serniczku i kanapkach ruszyliśmy dalej. Odprowadziliśmy Jarka do Palmir (po drodze Damian miał mały wypadek). Teraz już we dwóch, postanowiliśmy zaliczyć Ławską Górę (tą prawdziwą). Jechaliśmy spontanicznie szukając nowych, nieznanych tras i to było naprawdę fajne:) Zanim jednak dojechaliśmy do Roztoki, opadłem z sił, skończyło się paliwo;) Damian na szczęście poratował mnie izotonikiem. Dojechaliśmy razem do Łubca, gdzie dostałem kolejną porcję izotonika (jeszcze raz dzięki!) i ruszyłem w stronę Zaborowa.
Powrót był ciężki. Zacząłem marznąć, zgłodniałem i marzyłem tylko o porządnym obiedzie:) Poza tym trening bardzo udany, niby miał być lekki, ale momentami tempo dawało w kość, do tego doszła trasa - wszyscy trzej szukaliśmy górek, których w KPN nie brakuje:)Zalane Debły
© DMK77
Podsumowanie tygodnia:
Czas: 9:58 (plan: 9:00)
Ilość treningów: 6 (1xbasen, 2xsiłownia, 2xbieganie, 1xrower)
Kategoria 050-100, KPN, W towarzystwie, XTC