XTC
Dystans całkowity: | 14235.23 km (w terenie 5578.16 km; 39.19%) |
Czas w ruchu: | 702:52 |
Średnia prędkość: | 19.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.20 km/h |
Suma podjazdów: | 4079 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (90 %) |
Suma kalorii: | 132759 kcal |
Liczba aktywności: | 309 |
Średnio na aktywność: | 46.07 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Do Michała z Magdą po kask
Piątek, 20 kwietnia 2012 | dodano: 21.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 12.0˚
dst52.24/0.00km
w02:09h avg24.30kmh
vmax34.50kmh HR /
Rano sprawdzam prognozy, niby pogoda ok, ale po 16 ma mocno padać. Odpuszczam i jadę do pracy pociągiem. Umówiłem się z Magdą, że po pracy pojedziemy do Michała po kask. Popołudniu faktycznie leje, przez Warszawę przechodzi burza z piorunami, na Marymoncie wysiada sygnalizacja świetlna i robi się zamieszanie na ulicach..
Wyjeżdżamy po 18, późno, ale powinniśmy zdążyć przed zmrokiem. W Żukowie nadal trwają prace przy budowie wiaduktu nad autostradą, po deszczu zrobił się syf na drodze.. Jedziemy przez Grodzisk, Adamowiznę, Musuły i dojeżdżamy do Żabiej Woli. Ups, zapomniałem skręcić. Czas ucieka, słońce coraz niżej. Dojeżdżamy w końcu do Radoni do Michała.
Odbieramy kask, chwilę pogadaliśmy i szybko zmykamy do domu, żeby jak najkrócej jechać po ciemku, bo tego nie unikniemy. Jedziemy całkiem sprawnie, Magda prowadzi, a ja wożę się na kole;)
W domu przymiarka kasu, dopasowanie mocowania i pierwsze wrażenie jest super. Bardzo wygodny, dobrze leży, a przy tym dobrze komponuje się z teamowymi barwami:)
Catlike Whisper
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
Mokre kręcenie z dziewczynami
Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 10.0˚
dst77.14/12.00km
w03:38h avg21.23kmh
vmax50.90kmh HR /
Na uczelnie pojechałem pociągiem, od Zachodniego na Wydział jadę rowerem. Nieprzyjemnie wieje i kropi. Chyba Magda odpuści dzisiejsze kręcenie, na które się umówiliśmy. Wychodzę po 13. Dzwonię do Magdy - są z Izą na Agrykoli, umawiamy się przy Politechnice.
Spotykamy się kilkanaście minut później. Jedziemy do mostu Siekierkowskiego, mostem przez Wisłę, dalej do Fieldorfa i na Grochów. Odwiedzamy cukiernię - zgadnijcie jaką? Tak tak, Olczak i syn :) Dziewczyny jedzą ciastka, a ja zmieniam klocki w tylnym hamulcu w rowerze Magdy. Po ciastkach odwiedzamy Gustawa w pracy i jednocześnie jemy pyszny obiad:)
Po dłuższym posiedzeniu w ciepłym lokalu czas wyjść na zewnątrz. Cały czas pogoda nie jest przyjemna, momentami mży i jest chłodno. Jedziemy w stronę Wisły, po drodze odwiedzają stary tor kolarki przy Podskarbińskiej. To był pomysł Izy, ale warto było podjechać, ciekawe miejsce.
Tor kolarski przy ul. Podskarbińskiej
Dalej jedziemy nad Wisłę na słynną już wśród warszawiaków praską ścieżkę. Ścieżka faktycznie bardzo przyjemna, można nią dojechać aż na Tarchomin. Dzisiaj było pusto, ale domyślam się, że kiedy tylko pogoda się poprawia, na ścieżce jest istny tłum.
Praska ścieżka wzdłuż Wisły
Od ścieżki jedziemy trochę chodnikami i ulicami i docieramy w końcu do mostu Północnego. Przejeżdżamy na Bielany, dalej lasem do cmentarza Północnego i Estrady do śmieciowej góry. Tam wjeżdżamy w lasy Bemowskie i docieramy do miejsca docelowego dzisiejszego kręcenia - na teren WATu. Magda chce sprawdzić trasę rozgrywanych w niedzielę zawodów z cyklu AZS MTB Cup.
Magda szleje na trasie..
Dostrzegłem dosłownie kosmetyczne zmiany w porównaniu do ostatniego objazdu. Mimo to trasa zmieniła się. Teraz jest zielono to raz, druga sprawa to wilgotność podłoża. Jeśli do niedzieli jeszcze popada, będzie ciekawiej. Mimo to nadal uważam, że trasa jest bardzo szybko i mało wymagająca, chociaż sekcje hopek będą wymagały skupienia. Magda właśnie tych hopek obawiała się najbardziej, ale po przejechaniu ich przekonała się, że nie taki diabeł straszny;)
Po dwóch kwadransach na poligonie ruszamy do Górczewskiej i żegnam się z dziewczynami. Jadę do domu zwykłą trasą już swoim tempem. Mam z lekkim wiatrem, więc jest szybko.
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
Powerade Garmin MTB Marathon - Murowana Goślina
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst110.00/100.00km
w04:53h avg22.53kmh
vmax49.00kmh HR 161/188
Zaczynamy prawdziwe ściganie w cyklu MTB Marathon. Pierwsza runda w wielkopolskiej Murowanej Goślinie. Trasa szybka i płaska, ale dystans 110km na pewno da w kość. Szczególnie, że prognozy pogody zapowiadają silny wiatr i opady deszczu. Jedziemy dzień wcześniej z Grześkiem C., Jarkiem W. i Gustawem. Śpimy w Swarzędzu. Część teamu (Ula, Michał, Romek, Zdzichu) również. Wieczorem odbieramy od Michała nowe stroje:)
Od rana pogoda jest przyzwoita, co daje nadzieję na suchą trasę. Śniadanie, ostatnie poprawki przy rowerach i jak zwykle problem, jak się ubrać. Przy okazji zdaję sobie sprawę, że nie wziąłem ustnika do bukłaka. Do Murowanej jedziemy dosyć wcześnie. Kupuję bidon. Jest zimno i zaczyna mżyć. Jedziemy w końcu z Pawłem na rozgrzewkę. Spotykamy znajomych z teamu i innych znajomych. Dosłownie w ostatniej chwili wchodzimy do sektorów. Mało ludzi, nikt się nie przepycha - oddzielny start giga ma swoje zalety. Startujemy dziś wyjątkowo tylko 15 minut przed startem MEGA.
Początek spokojny, grupa nie rwie do przodu, przesuwam się dzięki temu o kilka pozycji. Po wjechaniu w teren grupa się rozciąga. Trzymamy się razem z dwoma zawodnikami i wyprzedzamy kolejne osoby. Trasa wiedzie początkowo ścieżkami wzdłuż Warty, jest naprawdę ładnie. Single, kilka piaszczystych hopek, dwie z nich muszę robić z buta.
Doganiam Ulę i zachęcam do pogoni chłopaków, ale zostaje z tyłu. Odbijamy od Warty, mijam kolejne osoby. Widzę przed sobą dwóch pomarańczowych, jednym z nich jest Jurek z teamu.
W momencie, kiedy go mijam, zrywa łańcuch. Cały czas jadę z Pawłem Trawkowskim z Plannji i Krzyśkiem Gierajtowiczem z Mercedesa. Mijają nas pierwszy megowcy, chwilę później grupa pościgowa. Próbowałem, ale nie ma opcji utrzymania koła;) Kończymy pętle MINI, przejazd obok mety, spora piaskownica, przecinamy trasę do Poznania, tory kolejowe i wjeżdżamy do lasu.
Cały czas dobrze mi się jedzie, trzymamy w grupie dobre tempo. Dochodzimy kolejne osoby, m.in. Jacka. Jedziemy spory kawałek razem. Trasa jest płaska i nudna, ale poprowadzona przez ładne lasy. W pewnym momencie daję zmianę i zostaje tylko Jacek. Zaczynają się pagórki. Bardzo ładny odcinek poprowadzony krętymi ścieżkami. Dopiero na takich odcinkach widać różnicę między mijającymi zawodnikami z czuba dystansu MEGA. Kolejne km to znów długie proste, grupka się zeszła. Dojeżdżamy w końcu do Dziewiczej Góry. Na początek mocny podjazd, tylne koło myszkuje. Próbuję gonić Jacka, który mocno podjeżdża. Szybko jednak się zagotowałem i końcówkę muszę podbiec. Jestem zły.. Zastanawiam się ile tracę do kolegów z teamu. Może uda się kogoś dogonić? Kręcenie wokół góry, kolejne podjazdy, zjazdy, mijanki wzdłuż taśm, sporo kibiców, jak w XC. Świetna atmosfera. Na jednej z mijanek widzę Zdzicha. Liczę czas i wychodzi na to, że tracę około 3 minut.
Kończymy XC na Dziewiczej Górze i prujemy długimi prostymi. Jadę z grupie, ale nie daję rady i zostaję. Zaczynają mnie męczyć lekkie kurcze i wolę odrobinę odpuścić. Zostaję sam, ale chwilę później dochodzi mnie trzech megowców. Jedziemy razem do rozjazdu. Od rozjazdu jadę sam, długo trwa zanim dogania mnie dwóch zawodników, chwilę później kolejnych dwóch. Jedziemy razem współpracując. Doganiamy Jacka. Na jednym z zakrętów widzę dzika:) Kilka km dalej drogę przecina nam stado saren lub jeleni:) Grupka się dzieli, coraz wyraźniej opadam z sił. Łączymy się jednak na bufecie. Mija nas Ula, szybko więc ruszam w pogoń. W pewnym momencie dojeżdżają zawodnicy z bufetu i razem gonimy Ulę, która jednak jedzie bardzo mocno i zwiększa dystans. Kolejne kilometry po płaskich szerokich szutrówkach. Łapią mnie skurcze i muszę się zatrzymać na kilka chwil. Ruszam i staram się gonić, ale opadam z sił. Jadę długo sam, doganiam w końcu zawodnika, z którym jechałem wcześniej w grupce. Dogania mnie Jacek i trzymamy się razem. Jedziemy tak do mety. Ostatnia piaskownica, wyjazd na asfalt i meta.
Jestem potwornie umęczony. Bolą mnie ramiona, stopy zmarznięte. Jestem zły, bo ostatnie 40km przejechałem zupełnie bez mocy, właściwie siłą woli. Humor poprawia mi dobry makaron w bufecie:) Kilka minut później na metę wjeżdża Grzesiek, później Jarek i Paweł. Przebieramy się i czekamy na dekoracje. Ula wygrała wśród kobiet, natomiast Jarek jest 5 w M5.
Wynik słaby. Do rozjazdu było dobrze, nawet bardzo dobrze. Zabrakło jednak wytrzymałości. Nie chcę gdybać, ale mogło być nieźle. Jestem przekonany, że w górach będzie lepiej. Do Zdzicha brakuje coraz więcej. Pojechał dziś bardzo mocno, wykręcając najlepszy czas w teamie i to pomimo zerwanego łańcucha. Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze powalczymy w górach:)
Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
O siodle słów kilka..
Piątek, 13 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚
dst28.24/0.00km
w01:07h avg25.29kmh
vmax41.60kmh HR /
Postanowiłem napisać słów kilka o siodle. Dwa zdania wstępu. Przez dwa lata jeździłem na siodle Fizika, model Gobi XM. Siodło mega wygodne, ale jednak odrobinę za ciężkie (260g). Jesienią skorupa pękła i zdecydowałem, że trzeba coś z tym zrobić. Skoro już kupować, to coś lżejszego. Wybór padł na Sellte Italia SLR w wersji XC flow. Model ten ma opinię jednego z najwygodniejszych, a przy okazji jest ładne i stosunkowo dobrze waży (mój model 175g).
Przez zimowe i wczesnowiosenne treningi nie mogłem znaleźć sobie pozycji. Tłumaczyłem to sobie rzadkimi treningami i potrzebą przestawienia się. Mijały kolejne tygodnie, mam za sobą pierwsze maratony, a tyłek po każdej długiej jeździe w dalszym ciągu jest poobijany. Dzisiaj wpadłem na pomysł, zupełnie abstrahując od wygody, wysunięcia sztycy. 4mm. Różnica jest kolosalna. Pedałuję mi się jakby lżej, ale to cztery litery odczuły zmianę najbardziej. Super, szczególnie, że w niedzielę spędzę w siodle dobre kilka godzin:)
Do pracy na 7, a więc wyjazd przed 6. Magda nie była zachwycona tym pomysłem, tym bardziej, że nie miała odpowiednich ciuchów. Odpuściłem i pojechaliśmy pociągiem. Powrót po 16, tradycyjnie już chyba przez Powązkowską. Lekki wiatr w twarz i boczny, ale ciepło i słonecznie
Kategoria 000-050, XTC
Ciacho z Magdą i zwierzaki:)
Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 17.0˚
dst23.10/4.00km
w01:08h avg20.38kmh
vmax30.10kmh HR /
Po załatwieniu spraw na uczelni podjechałem po buty na Ursynów:) Po powrocie do domu z Magdą, podjechaliśmy do Ożarowa na ciacho, pycha:) Powrót wydłużony o kręcenie po polach. Wiosna już przyszła, są bociany.
Widzieliśmy też kilka bażantów, sarny i Magda cieszyła się jak dziecko:) Ja natomiast cieszyłem się jak dziecko z nowych butów.
Pojechaliśmy wzdłuż torów w stronę mostu na Utracie, dalej nasypem po fajnej ścieżce.
Dalej już starym nasypem do Józefowa, dookoła zakładu i do domu.
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Dziurawy Furious Fred
Środa, 11 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚
dst64.66/5.00km
w02:33h avg25.36kmh
vmax62.10kmh HR /
Szykuje się długi dzień. Do Warszawy jadę pociągiem, wyjazd 5:40.. Z Zachodniego jadę do biura rowerem. Miasto puste, super! Wychodzę z biura po 10 i jadę w kierunku wydziału. Po drodze szybka wizyta na budowie przy Powązkowskiej. Jazda przez miasto z "elektrycznym gwizdkiem" nie jest prosta;)
Po wizycie u promotora, pora jechać do domu. Postanowiłem sobie tą drogę nieco wydłużyć. Już wcześniej umówiłem się z Magdą. Spotykamy się na Polu Mokotowskim. Jedziemy na Racławicką na obiad. Po drodze mijamy się z Marią. Po napełnieniu żołądków jedziemy na Ursynów. Chcę obejrzeć i przymierzyć buty.
Później jedziemy do Magdy, na KEN mijamy Izę, która uśmiecha się do nas:) Uzupełniam bidon izotonikiem i ruszam do domu. Jadę przez Las Kabacki. Tuż po wyjeździe na ulicę Pelikanów orientuję się, że brakuje powietrza w tylnym kole. Rzut okiem i okazuje się, że maleńki kawałek szkła wbił się w oponę. Oczywiście nie mam zapasu... Mam szczęście, bo najbliższy sklep jest... 100 m dalej:) Kupuję dętkę i sprawnie zmieniam, ale w sklepie jestem jeszcze pół godziny, które spędzam na rozmowie z pracownikami. Bardzo miła obsługa!
W końcu ruszam. Jadę przez Dawidy, Raszyn, Michałowice, Reguły, Pruszków i Domaniew. Bez przygód, z wiatrem, więc jedzie się lekko. W Płochocinie, dwa kilometry od domu mijam się z gościem z Legionu. Co on tutaj robił?
Kategoria 050-100, XTC
Świąteczne spotkanie w KPN
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚
dst57.18/48.00km
w03:05h avg18.54kmh
vmax44.50kmh HR /
Od dawna planowałem jak spędzić Święteczne dni. Oczywiście na rowerze. Plany jednak szlag trafił, przeziębiłem się i z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Pogoda również nie poprawiała sytuacji. Na weekend w prognozach temperatura w okolicach 0* i śnieg.. Sobotę i niedzielę odpuściłem. W poniedziałek czułem się już lepiej. Umówiliśmy się na teamowy trening w KPN, na który miało dołączyć kilku znajomych.
Jedziemy z Magdą na miejsce zbiórki, tradycyjnie u [url=http://dmk77.bikestats.plDamiana[/url. Jesteśmy przed 9, chwilę po nas dojeżdżają Iza i Kamil. Ruszamy w stronę Leszna, gdzie umówiliśmy się z Michałem. Chwila na serwis rowerów;)
Jest zimno, ale słoneczko grzeje i z każdą minutą robi się coraz przyjemniej. Jedziemy do Roztoki, gdzie umówliśmy się z ekipą z Warszawy. Jedziemy przez Debły.
Spotykamy się na szlaku do Wierszy. Jest Jarek, Gustaw, Robert S., Paweł L., Robert S. i kolega Gustawa. Zrobiła się całkiem spora grupka, chociaż nie widać tego na zdjęciu;)
Decydujemy się obrać kierunek Górki! Jedziemy czerwonym, "skrótem" przez wydmy i żółtym do Dąbrowy. Dalej asfalt i w górkach wskakujemy na singla. Kiepsko mi się jedzie po chorobie, nie czuję roweru, kilka razy ucieka. W Dąbrowie przy sklepie Damian odłącza od nas, a my kontynuujemy jazdę po wydmie. Ile razy już pisałem, że bardzo lubię ten szlak? ;) W tym roku wyjątkowo często tu jeżdżę, ale nie mam nic przeciwko;)
Z Dąbrowy jedziemy asfaltem do Roztoki, gdzie zaplanwoaliśmy dłuższy postój. Człowiek jednak szybko stygnie, wystarczy chwila i robi się nieprzyjemnie zimno. Decydujemy odbić z Magdą, Izą i Kamilem w stronę Marianowa, do samochodów. Po raz kolejny pokonujemy górki na czerwonym, skrót i dalej zielonym do czerwonego. Odbijamy na chwilę do Zamczyska.
Kolejno zjeżdżamy Karpaty i okołołubieckie ścieżki w poszukiwaniu drogi do Marianowa. W końcu się udało:) Wyszło krócej niż planowałem, mogliśmy po prostu dojechać z Magdą rowerami, a nie angażować samochód. Mimo to było przyjemnie, chociaż w tak dużej i nierównej grupie ciężko jechać razem i w efekcie co chwilę się rwie.
Szkoda, że Święta przechorowałem:(
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Merida Mazovia MTB - Otwock
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano: 03.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚
dst67.10/65.00km
w03:05h avg21.76kmh
vmax43.00kmh HR /
Pierwszy maraton z cyklu Mazovii, tradycyjnie w Otwocku. Od kilku dni meteorolodzy straszą niskimi temperaturami, deszczem, a nawet śniegiem. Pierwszy maraton zawsze gromadzi na starcie rekordową frekwencję. W Otwocku jesteśmy z Magdą wcześnie. Spotykamy się z Pawłem, przebieramy się i odbieramy numery od Michała. Spotykamy kolegów z teamu i wielu znajomych, zbyt wielu by wymieniać;) Ruszamy na rozgrzewkę z Magdą, Gregorem i Pawłem. Zimno, bardzo zimno. Zastanawiam się, czy nie ubrałem się zbyt cienko - koszulka, rękawki, kamizelka i druga koszulka na wierzch. Stajemy w sektorze, startujemy z Pawłem z II. Jest pełno ludzi, tłok, jak to w Otwocku;) Tuż przed startem zaczyna sypać śniegiem..
Ruszamy. Tradycyjnie rozbiegówka asfaltem i szutrówkami. O dziwo jadę całkiem dobrze, jak nie ja. Cały czas przesuwam się do przodu. Po kilku km formuje się spora grupka. Jedziemy z Pawłem L. z Plannji, wzajemnie się motywując. Obok jest też Michał W. z HP. Długi rozjazd, to dobrze, stawka się rozcięgnęła. Pierwszy piach, z daleka widzę zamieszanie, ryzykuję i jadę mniej popularnym wariantem. Niestetyto był zły wybór, zatrzymuję się, muszę przepychać rower i omijać maruderów. Inni w tym czasie mkną mocnym tempem ścieżką obok. Widzę mijających mnie Gregora i Pawła. Kurcze, a było już tak dobrze. Gapiostwo..
Kilka kolejnych km to szutrówki, kilka singli, zaczyna się formować grupka, z którą jadę przez kolejne km. Jest kilka górek, sporo singli. Pierwszy bufetm mijam. Dostrzegam, że cały czas jadę z gościem w czarno-zielonym stroju z kamerką na kasku. Jadę równo, ale brakuje mocy. Do tego, co mnie irytuje, popełniam sporo błędów. Kilka razy źle wybieram tor jazdy. Jakoś nie mogę się skupić. Zastanawiam się, czy jest szansa dogonienia Pawła i Gregora, a może Zdzicha, który startuje z II sektora? Drugi bufet, łapię żel i śmigam dalej. Trasa pomimo słabej pogody w ostatnich dniach jest sucha, tylko kilka miejsc z błotkiem i kilka kałuż. Wyprzedzam Michała Osucha na wąskim singlu, coś tam wpadło w przerzutkę, ale zmieliłem;)
Dojeżdżamy do rozjazdu. Dwie godziny bez kwadransu. Z grupki, w której jadę, około 6-7 osób, tylko gość z kamerką i ja odbijamy na giga. Kilka chwil później doganiamy Piotra Całkę. Proponuję współpracować i dzięki temu podgonić kolejnych zawodników. Doganiamy w sumie kilka osób, m. in. zawodniczkę HP-Sferis. Jedziemy dalej, Piotrek został, jedziemy z gościem z kamerką. Na odcinku poprowadzonym po signlach wijących się po otwockich wydmach zaczyna sypać śnieg. Okulary momentalnie parują i muszę je zdjąć. Na zjazdach nic nie widzę, muszę mocno zwalniać, bo nic nie widzę. Na prostych nie jest lepiej, jedną ręką osłaniam oczy przed śniegiem. Kilka minut później świeci już śłońce;) Na moment tracę nico dystans do zawodnika przede mną, ale ostatecznie łapię koło, doganiamy jeszcze trzech zawodników, m.in. Darka Lasote z Velmaru. Rok temu też z nim walczyłem na trasie Otwockiego maratonu:) Jedziemy w 5-6osobowej grupce przez kolejne km. Ostatni bufet, powerade. Odczuwam już typowy dla mnie głód. Żele dają energię, ale w brzuchu pusto. Ostatnie wydmy, doganiamy jeszcze dwóch zawodników. Zmieniamy się na prowadzeniu, więc jest szybko. Na ostatnim km wychodzę atakuję, doganiam jeszcze jednego zawodnika i przed wyjazdem na asfalt wydaje mi się, że będzie dobrze. Tuż przed asfaltem jednak jeden ze współtowarzyszy atakuje i na stadion wpadam jako drugi z naszej grupki. Sił starcza już tylko na obronienie tej pozycji przed atakującymi z tyłu zawodnikami
Na mecie czekają już Gregor i Paweł. Spotykam też Magdę. Zadowolona z wyniku, już przebrana, najedzona. Spotykam też Damiana, znów niezadowolony;) Podobno makaron dobry. Zwijam się więc do samochodu, przebieram, uzupełniam płyny i ruszam na bufet. Ciasta już nie ma, zamiast makaronu dostaję grochówkę.. Mimo to nie zrażam się. Najważniejsze, że bufety na trasie były dobrze zaopatrzone, trasa dobrze oznakowana i co ważniejsze ciekawa. W połączeniu ze zmienną aurą, mieliśmy naprawdę ciekawy maraton. Żałuję, że dałem plamy na pierwszej większej piaskownicy. Kto wie, może powalczyłbym z Pawłem i Gregorem. Mimo to było ok. Plecy nie dokuczały, nie miałem też problemów ze skurczami. Wskaźnik podobny do zeszłorocznego, ale w tym roku Radek Rękawek dojechał do mety 6minut po zwycięzcy, W. Halejaku.
1. W. Halejak 2:33:22
29. Romek 3:00:12
33. Zdzichu 3:02:23
35. Michał W. 3:02:46
36. Gustaw 3:04:16
37. Gregor 3:04:24
39. ktone 3:05:42
67. Michał 3:17:50
92. Jarek W. 3:26:20
Z teamu najlepiej pojechał Romek, ale bardzo dobrze pojechał Zdzichu - straciłem do niego blisko 3 minuty. To sporo, ciężko będzie go dogonić w kolejnych maratonach, no ale najważniejsze, to gonić króliczka;)
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
Kolejna udana niedziela w KPN!
Niedziela, 25 marca 2012 | dodano: 25.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 12.0˚
dst90.63/55.10km
w04:40h avg19.42kmh
vmax46.60kmh HR /
Częśc teamu w rozjazdach, umawiamy się więc bliżej Warszawy, w Lipkowie, z nadzieją, że więcej osób dołączy. Wyjeżdżamy z Magdą po 9, do Ożarowa mamy z wiatrem, więc mimo niskiej temperatury (około 5*), nie jest najgorzej. Dalej do Lipkowa mamy już lekko pod wiatr i jest naprawdę nieprzyjemnie. Nie na taką pogodę się przygotowaliśmy. W Lipkowie zbroimy się w sklepie w serniczek, i w tym momencie mijają nas Renata i Bartek. chwilę później dzwoni Marek, żebyśmy poczekali na niego kilka minut. Ostatecznie jest nas pięć osób. Miało być więcej, ale zmiana czasu na letni, a więc krótsza noc i kiepska pogoda zniechęciły pozostałe osoby. Szkoda.
Ruszamy niebieskim w stronę Małego Truskawia. Krótki odcinek z błotem, ale poza tym w lesie sucho. Nic dziwnego, w końcu od dawna już nie padało. Mijamy Zaborów Leśny, kawałek żółtym i skrótem do Ławskiej. Dalej zielonym do Roztoki. Robimy postój przy barze, pijemy kawkę i zjadamy z Magdą serniczek z Lipkowa. Pyszny. No ale od dziś koniec z ciastkami, za dużo dobrego;) Dalej jedziemy zielonym w stronę Sosny Powstańców. Na szlaku mało błota, ale niezmiennie ładnie. Lubię ten szlak, szczególnia singla w drugiej jego części. Dojeżdzmay do Sosny Powstańców. W tym roku jeszcze nie fotografowana;)
Podejmujemy decyzję, że zamiast wracać do Roztoki czerwonym przez Karpaty, jedziemy na górki. Obawiam się o Magdę, bo nie wiem jaką ma wytrzymałość. Okazuje sie, że niepotrzebnie, w tym roku jest świetnie przygotowana do sezonu i do końca dnia trzyma tempo:) Wjeżdżamy na ścieżkę po wydmach. Okazuje się, że wśród naszej piątki, tylko Bartek i ja znamy tą część KPN. Dziewczyny i Marek oczywiście slyszeli o górkach i uśmiechem na twarzach wjeżdżają na singla.
Magda
Marek
i Renata
Szlak oczywiście wszystkich zachwycił, nie mogło być inaczej:)
Kilka zjazdów wystraszyło dziewczyny, ale kilka innych, też wymagających, zjechały
Przy PTTK zjeżdżamy na chwilkę do sklepu, uzupełniamy zapasy energii i jedziemy dalej. Na końcu ścieżki wjeżdżamy na asfalty i prójemy do Roztoki. Przy parkingu spotykamy Tadka Trochana, ale nie gonimy go, tylko spokojnie jedziemy swoje. Wybieramy jego wariant między szlakami, czyli tzw pomarańczowy. Dalej troszkę improwizując docieramy do skrótu do Ławskiej, docieramy nim do zielonego. Krętą Drogą do czarnego i tym właśnie szlakiem do Truskawia. Sporo ludzi na szlaku, ale nie ma co się dziwić, pogoda zrobiła się piękna, wyszło słoneczko, temperatura skoczyła (licznik Bartka pokazywał 12-14*). W Truskawiu żegnam się z ekipą i ruszam w swoją stronę, czyli do Zaborowa. Górne Błota oczwyiście niezawdone, jest kilka miejsc bez szans na nieschodzenie z roweru, no chyba, że ktoś lubi brodzić w wodzie po osie. Na maratonie pewnie bym nie miał oporów;) Lubię ten szlak, tutaj zawsze jest bardzo ładnie. widać już przyrodę budzącą się po zimie.
Dalej do Zaborowa normalnie, całkiem sprawnie, wyjazd na asfalt i odetchnąłem z ulga. Wiatr się nie zmienił, a więc dziś jest ten dzień, kiedy wracam z lasu z wiatrem.
To nie zdarza się często:)
Świetny trening w miłym towarzystwie. Szkoda, że więcej osób, które planowały dołączyć, odpuściły. Może następnym razem. Wiosna w lesie jeszcze mało widoczna, ale pierwsze nieśmiałe kroki już ma za sobą.
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Objazd trasy AZS MTB Cup w Warszawie
Sobota, 24 marca 2012 | dodano: 25.03.2012 | Rower:Giant XTC | temp 14.0˚
dst67.79/14.00km
w03:26h avg19.74kmh
vmax37.60kmh HR /
Pogoda od samego rana piękna. Słoneczko, temperatura rośnie do 18*. Dopiero po 12 uwinąłem się z obowiązkami, ruszamy z Magdą ok 13. Na początek jedziemy do mieszkania brata do Pruszkowa. Mieszkanie prawie gotowe, ładnie im wyszło. Szybko uciekawy i kierujemy się w stronę Warszawy, o 15 umówieni jesteśmy na objazd trasy pierwszej rundy AZS MTB Cup. Po drodze odwiedzamy cukiernię Olczaka w Piastowie:)
Z Piastowa dojeżdżamy do S8 i wykorzystujemy fakt, że gotowy odcinek do trasy Poznańskiej nie został jeszcze oddany i jedziemy:)
Dalej drogą dla ruchu lokalnego wzdłuż trasy i szybko jesteśmy przy WAT. Na objazd trasy ruszamy z przybyłym Mateuszem. Jedziemy fragmenty, które pamiętam z objazdu z jesieni. Po drodze spotykamy Bartka, a ze trzy kwadranse później Grześka. Robimy w sumie 4 kółka. Trasa zmieniła się w niewielkim stopniu w stosunku do wersji z końcówki zeszłego roku. Jest szybka, ale jednocześnie techniczna, mnóstwo hopek, ostrych zakrętów.
Trochę nam się zeszło na objeździe, więc zmieniamy z Magdą plany. Jedziemy do niej na Kabaty, a powrót przypada na pociąg, zrobiło się za późno, zimno, a nie mieliśmy lampek.
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC