Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:24266.98 km (w terenie 10790.19 km; 44.46%)
Czas w ruchu:1285:47
Średnia prędkość:18.94 km/h
Maksymalna prędkość:75.20 km/h
Suma podjazdów:56640 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:186 (93 %)
Suma kalorii:233181 kcal
Liczba aktywności:423
Średnio na aktywność:59.92 km i 3h 10m
Więcej statystyk

Beskidy MTB Trophy - Etap I - dojazd

Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano: 28.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚ dst10.00/0.00km wh avgkmh vmax0.00kmh HR /


Kategoria 000-050, XTC, W towarzystwie

Beskidy MTB Trophy - Etap I - Wielka Czantoria

Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano: 28.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚ dst70.41/65.00km w05:15h avg13.41kmh vmax61.70kmh HR /

Beskidy MTB Trophy - impreza na którą czekałem od zimy, zdecydowanie najważniejszy wyścig w sezonie, a przede wszystkim wielkie wyzwanie i przygoda. Impreza kultowa, tegoroczna edycja jest zapowiadana jako najtrudniejsza w historii. Prognozy pogody nie nastrajają optymizmem - ma być mokro i zimno. Cel na wyścig jest dla mnie jasny - ukończyć, ale nie zamierzam jechać, żeby dojechać, liczę na walkę ze znajomymi:)

W Beskidy jedziemy z Jarkiem oraz Dorotą i Magdą. Na miejsce dojeżdżają również Albert z Asią, Paweł, Grzesiek i Robert. Śpimy w domu na górce w Pietraszonce. Na start mamy ok 8km w dół. Nie najlepsze warunki rekompensuje wspaniały widok z okna, pyszne jedzenie i świetna atmosfera. Na miejscu poznajemy również Pawła i Zygmunta z Siedlec.

W nocy pada, rano pogoda poprawia się tylko nieznacznie, jedynie Jarek jest dobrej myśli i przekonuje nas wszystkich, że niebo się "przetrze". Miał rację:) Zjeżdżamy do Istebnej i stajemy w sektorze. Spotykam wielu znajomych, Ulę i Tomka, Damiana, Arka, Michała z biketires.pl oraz Adama, Grześka i innych. Start pierwszego etapu wyjątkowo o 12. Ruszamy asfaltem, szybko wjeżdżamy na szutrówkę i wspinamy się na Wielki Stożek. Podjazd jest długi, jednak cały czas trzymamy się z Pawłem razem i gonimy Grześka. Szybko mijam Tomka K. Jest ciepło, słońce mocno grzeje. Na zjazdach atakuję i sporo wyprzedzam, czuję się nieźle, chociaż to dopiero rozgrzewka. Dalej jedziemy na najwyższy szczyt dzisiejszego etapu - Wielka Czantoria. Na podjeździe Grzesiek dojechał do nas i jedziemy we trzech z Pawłem.

Na jednym z szybkich zjazdów wyprzedzam Grześka w dosyć niebezpieczny sposób, niewiele brakowało do gleby. Mijamy Arka - pytam czy potrzebuje pomocy, ale nie słyszy. Mijamy Małą Czantorię i kierujemy się szybkimi zjazdami do Wisły na pierwszy bufet. Zatrzymujemy się z Pawłem, uzupełniamy bukłak i bidony i ruszamy razem. Zaczyna się długi podjazd pod Orłową. Paweł mi ucieka, ja wyraźnie słabnę. Nie czuję się mocno na podjazdach, natomiast zjazdy dają mi masę radochy:) Sporo jadę z Kasią Galewicz. W pewnym momencie wyprzedza mnie Paweł - co jest? Pomylił trasę i goni. Staram się trzymać jego tempo, ale nie jest łatwo. W końcu Paweł ucieka. Wg licznika zbliżamy się do mety, jednak mam przeczucie, że Grzegorz Golonko zaserwuje nam dziś atrakcję w postaci golonkometrów. Nie myliłem się;) Kilka ostatnich km prowadzi gęstym lasem, nie brakuje kałuż i gęstego błota. Cała trasa jest sucha, ale nie może być tak, że zawodnicy wjeżdżają na metę czyści;) Na jednym z kamienistych zjazdów tylny błotnik ociera o koło - muszę się zatrzymać i poprawić. Taka sytuacja powtarza się jeszcze dwuktronie, w końcu wyciąg klucz i dokręcam błotnik i do mety mam już spokój. Osttanie kilkaset metrów prowadzi przez totalne błoto, jednak na metę wpadam zadowolony:)

1 1 M2 JANOWSKI BARTOSZ Dobre Sklepy Rowerowe - Author  03:33:30
144 71 M3 Ślązak Adam SCS OSOZ Racing Team  05:03:32
162 28 M4 Serwatka Robert Goggle Pro Active Eyewear  05:08:35
171 85 M3 Wilk Paweł AGR Welodrom  05:12:30
190 55 M2 Szymański Tomasz AGR Welodrom  05:15:12
220 107 M3 Ostraszewski Arkadiusz Eclipse BikeTires.pl  05:27:57
234 45 M4 Czerwiński Grzegorz Damn Good Team  05:32:41
245 116 M3 Wasielewski Mateusz Eclipse BikeTires.pl  05:35:51
281 10 M5 Wójcik Jarosław AGR Welodrom  05:47:24
300 145 M3 Niedzielski Soley Albert AGR Welodrom  05:54:20
385 15 M5 Migała Zygmunt Leniwce.pl  06:46:03

Strata do Pawła niewielka, jestem pewien, że powalczymy w ciągu kolejnych trzech dni. Trasa bardzo ładna, widoki wspaniałe. Zabrakło moim zdaniem naprawdę trudnych zjazdów, a może ja za dużo się nasłuchałem o poziomie trudności beskidzkich szlaków? Natomiast podjazdy są strome, bardzo strome i długie. Pogoda nas oszczędziła, chociaż osobiście nie lubię upałów. Sprzęt sprawdził się bez zarzutu, opony trzymają, jedynie amortyzator wymaga dostrojenia - na zjazdach bolą mnie dłonie.


Kategoria MTB Trophy, 050-100, Imprezy / Wyścigi, XTC, Teren, W towarzystwie

Trening KPN z Pawlem

Niedziela, 19 czerwca 2011 | dodano: 19.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚ dst71.05/43.00km w03:19h avg21.42kmh vmax46.40kmh HR 136/184

MTB Trophy zbliża się wielkimi krokami, trzeba szykować formę:) Wg Friela przed najważniejszą imprezą w sezonie trzeba zrobić bardzo mocno trening. Bardzo mocny i krótki.
Umówiliśmy się z Pawłem, że jedziemy spokojnie do Roztoki, robimy mocno górki i spokojny powrót. Rano niestety padało i już nawet odeszła mi ochota do jazdy, na szczęście szybko się rozpogodziło i zanim ruszyłem, to termometr wskazywał przyjemne 15*. Do Lipkowa, gdzie umówiliśmy się z Wilkiem, jechałem naprawdę najspokojniej jak tylko mogłem, puls tylko kilka razy przekraczał 100bpm. Ruszyliśmy niebieskim w stronę Zaborowa Leśnego.
Krzaki mokre po nocnych opadach, z drzew kropi, ale robi się coraz cieplej i przyjemniej. Przez Zaborów Leśny, skracamy do Ławskiej i zielonym do Roztoki. Atakujemy Górki! Było szybko, ale dostałem bardzo szybko zadyszki i katar zapchał mi płuca:/ No ale było mocno;) Kolejny punkt dnia to zjazd z wydmy w Roztoce. Zjechałem po piachu, a Paweł podjął się próby zjazdu po korzeniach (które są w piachu). Dwie próby, dwie gleby i urwany koszyk:p

Kolejna pętelka po górkach i znów atak na zjazd: zjechaliśmy po piachu, a ja spróbowałem też po korzeniach, nauczony niepowodzeniem kolegi: dupa za siodło i jakoś się stoczyłem. Zablokowane tylne koło, więc się nie liczy. Nadużywam tylnego hamulca, ale to przez brak mocy.
Chwilka odpoczynku przy lodach i ruszamy w stronę Lipkowa. Po drodze mijamy sporą grupkę z przewagą koszulek Velmaru, a chwilę później Tomka W. z którym zamieniliśmy kilka zdań. W Zaborowie Leśnym odbijam w stronę Zaborowa przez Górne Błota - trzeba przetestować nowe oponki w błocie;)

Sprawę utrudnia susza w KPN, ale znalazło się kilka kałuż pełnych czarnego śmierdzącego błotka. Opony zachowują się pewnie i dobrze trzymają, nawet przy agresywnym skręcaniu. I to są warunki, na jakie zostały stworzone te opony - błoto i korzenie, bo na twardym czy piachu sprawdzają się delikatnie mówiąc, bardzo średnio. W Beskidach powinny się sprawdzić:)
Powrót do domu z Zaborowa równie lekko jak i poranny dojazd do Lipkowa. Wyszedł super trening, a wczesna godzina ma tą zaletę, że w domu byłem o 11:30, kiedy zaczęło się robić naprawdę gorąco.


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Przełęcz Karkonoska (1198 m n.p.m.)

Poniedziałek, 13 czerwca 2011 | dodano: 14.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚ dst35.75/6.75km w02:20h avg15.32kmh vmax75.20kmh HR 135/168

W ramach rozjazdu po maratonie zaplanowaliśmy sobie wjazd na Przełęcz Karkonoską:) Wyjazd po 10 i kierunek Borowice. Z drogi Sudeckiej odbiliśmy zielonym szlakiem w kierunku Przesieki. Po drodze zatrzymaliśmy się przy przepięknym wodospadzie Podgórnej.

Z Przesieki zaczynamy podjazd. Nie pamiętam dokładnie jakie ma "parametry", ale wiem, że nie będzie lekko;) Do parkingu przy Sudeckiej Drodze jest ok, bez większych problemów, ale to dopiero początek. Od parkingu czeka na nas 4km ciężkiego podjazdu. Prowadzi Paweł, ja próbuję go gonić, a za nami Kazik i Jarek. Staram się jechać na 100%, tętno na poziomie 140-150 i odcina mi oddech - efekt wczorajszego maratonu. Walkę z % umilają napisy na asfalcie:)

Zatrzymaliśmy się z Paweł tylko w tym jednym miejscu. Dalej próbowałem go gonić, ale na przełęcz wjechał kilkadziesiąt sekund przede mną. Po wjechaniu na "szczyt" byłem zadowolony, ale jednocześnie strasznie zmęczony. Nie siedzieliśmy tam długo, bo zrobiła się naprawdę zimno. Zaczynamy zjazdy. Trzeba uważać, bo asfalt jest miejscami w kiepskim stanie - chwila nieuwagi i można wylądować na drzewach;) Mimo to jedziemy bardzo szybko. Na parking dojeżdżam jako ostatni, zjeżdżam dalej do Przesieki osiągając po drodze 75kmh! W Przesiece okazuje się, że chłopaki pojechali od parkingu Drogą Sudecką. Czeka mnie samotny powrót, bo nie chcę podjeżdżać jeszcze raz;)

Ruszam żółtym szlakiem przy wodospadzie Podgórnej do Drogi Sudeckiej i dalej szlakiem rowerowym ER2 przez Borowice i lasem do Raszkowa. Dalej już asfaltami do Karpacza. Mocny ten rozjazd;)

Wyjazd do Karpacza bardzo udany. Karkonosze są piękne, nie brakuje kapitalnych widoków, jak i wymagających tras MTB. Niesmak pozostawia mi jedynie zupełnie nieudany maraton. Za rok rewanż :)


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

MTB Marathon - Karpacz

Niedziela, 12 czerwca 2011 | dodano: 14.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 14.0˚ dst84.50/75.00km w06:51h avg12.34kmh vmax53.50kmh HR 146/194

Trasa maratonu w Karpaczu owiana jest nie lada kultem jako najtrudniejsza i bez wątpienia najpiękniejsza trasa MTB w Polsce. Organizatorzy przygotowali w tym roku jeszcze ciekawszą trasą po nietkniętych do tej pory maratońskimi strzałkami terenach - niestety w ostatniej chwili na drodze do szczęścia stanęli urzędnicy. W efekcie czekała na nas zeszłoroczna trasa z drobnymi modyfikacjami - niemniej kapitalna, kultowa i bez kompromisów.

Od samego rana pogoda jednak nie nastrajała optymistycznie - za oknem deszcz, ciemne chmury na niebie i niska temperatura. Przynajmniej nie będzie się kurzyć;) Jarek, jak to Jarek, przekonuje wszystkich, że jednak będzie dobrze i na trasie nie będzie deszczu, ani błota. Damian decyduje się na dystans giga - będzie okazja do konfrontacji na trasie;) Szykujemy rowery, jemy śniadanko i ruszamy w dół, na stadion. Przestało padać i nawet przejaśnia Zaplanowałem sobie długą rozgrzewkę, ale nic z tego nie wyszło. Ustawiam się w sektorze, witam się z Adamem, Arkiem i czekam na start.

Start! Początek po asfalcie, podjazd do Górnego Karpacza. Od razu odczuwam brak rozgrzewki, jedzie mi się fatalnie, gubię kolejne osoby, ale pocieszam się, że zawsze tak jest;) W końcu dojechał mnie Paweł i jedziemy razem. Po około pięciu km podjazdu odbijamy na szutrowy zjazd z przekopami. Czuję, że za ciepło się ubrałem. Peleton mocno się rozciągnęła na podjeździe, ale nadal jedziemy zwartą grupą i na przekopach trzeba uważać. Szybko gubię bidon. Jadę obok Justyny Frączek - jest nieźle:) Odbijamy w lewo na podjazdy i dojeżdżamy do pierwszych dziś technicznych zjazdów - puszczam Justynę, bo wiem, gdzie moje miejsce w szeregu na zjazdach. Jadę sprawnie, ale jednak dosyć zachowawczo, na końcu zjazdu mijam Damian i w tym samym momencie gubię przyczepność przednim kołem i zaliczam OTB. Dobrze, że nie trafił w kamienie, wylądowałem na trawie. Może za bardzo chciałem? Na podjazdach Damian mi ucieka, ale jedzie mi się coraz lepiej. Kolejne zjazdy, doszedłem Damian, jednak wszyscy kawałek sprowadzamy, dalej już jadę. Zjazdy są fantastyczne - olbrzymie kamienie, nawet na chwile nie można stracić koncentracji.

Jadę dalej i szybko dochodzę kolejnego zawodnika biketires.pl - nie poznaję, ale jedziemy razem spory kawałek. Na bufecie oczywiście zatrzymuję się po banany i kubek izotonika. Gonimy kolejne osoby. W pewnym momencie zjeżdżamy się z Eweliną Ortyl i innym zawodnikiem Kross. Jedziemy razem długi kawałek, mijając kolejne podjazdy i kapitalne zjazdy. Trasa jest piękna i jednocześnie wymagająca. Za rozjazdem mega/giga wiem, że zbliża się najtrudniejszy podjazd na dzisiejszej trasie - Petrovka. 3,8km i ponad 470m w górę. Na początku podjazd nie robi wrażenia - szutrówka w lesie, kilku turystów. Niestety szybko łapią mnie kurcze przy kolanach, zwolniłem i udało się je rozjechać. Po kilku minutach kawałek podprowadzam - nogi mnie bolą od kurczy. Próbuję dalej jechać mimo wszystko. Dochodzi mnie Damian i staram się go trzymać, ale kawałek dalej znowu odpuszczam i idę, tak jak większość zawodników obok. Damian szybko mi ucieka, ale na "szczycie" podjazdu mam do niego tylko około 40 sekund straty - pomyślałem, że postaram się odrobić na zjazdach i jest szansa na walkę na dalszej części trasy. Zjazdy niestety, których nie lubię - czyli szybkie, do tego z poprzecznymi przekopami wzmocnionymi śliskimi belkami.

Dojeżdżam do bufetu - uzupełniam bukłak, który całkowicie opróżniłem. Krótki odcinek góra/dół i wjeżdżam na wąski singletrack w gęstym lesie. Jest sporo czarnego błota - staram się to przejechać. Uślizg, podpieram, noga mi ucieka i łapie mnie kurcz w udzie. Leżę na trasie dobre kilkanaście minut, nie mogę sobie poradzić z bólem i jedyne o czym myślę, to znalezienie najkrótszej trasy do Karpacza.. Mija mnie wielu zawodników a mi mija wszelka motywacja, odpuszczają siły i pewność siebie na zjazdach. Idę spory kawałek, w końcu decyduję się i wsiadam na rower. Jestem bardzo słaby, ale zbliżają się zjazdy. Chyba najlepsze zjazdy na całym maratonie, kamienie kamienie i jeszcze trochę korzeni. Niestety te zjazdy nie dają mi żadnej radości, bo właściwie to walczą to utrzymanie się na rowerze. Kurcze łapią mnie już nie tylko w nogach, ale też w rękach, plecach, pośladkach - koszmar.. Dojeżdżam jakoś do bufetu i opycham się z nadzieją, że to mi pomoże. Dojeżdża do mnie Paweł i jest bardzo zdziwiony.

Ruszamy razem i jedziemy z zawodniczką nr44. Staram się utrzymać za Pawłem, co momentami nie jest łatwe, ale daję z siebie wszystko. Przed zjechaniem się z trasą mega, zaczyna się piękny singiel, który bez problemu mógłby definiować czym jest "ścieżka". Tuż przed bufetem mijamy Tomka Winka, a na samym bufecie Roberta z Welodromu. Za bufetem Paweł mi ucieka, a ja nie mam już siły go gonić. Czuję się coraz gorzej, w głowie mam myśli o wycofaniu się. Zastanawiam się co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd - czuję się w ten sposób pierwszy raz.. Staram się jechać dalej, mijam wielu megowców, jednak na ostatnim bufecie przed Drogą Chomontową pytam o najkrótszą drogę do Karpacza. Ekipa na bufecie i zawodnicy dopingują mnie, że dam radę, jednocześnie uświadamiają, że najkrótsza droga to trasa maratonu;) Zakładam kurtkę i ruszam. Cała Chomontowa z buta, zjazdy praktycznie bez dokręcania. Tętno na poziomie 120, a ja czuję się, jakbym grzał na maksa. Nawet zjazd do Borowic po tzw. telewizorach mnie nie rozbudził - sporo razy musiałem się zatrzymać, zupełnie nie potrafiłem się odnaleźć. Dalsza część maratonu to walka o utrzymanie się na rowerze i sporo chodzenia. Na jednym z podjazdów mija mnie Jarek. Schodzę "agrafki", o których sporo osób przed maratonem mówiło, schodzę po łące i wjeżdżam na stadion.

Makaron, myjka i na górę. Jestem załamany swoją jazdą. Nie wiem co się stało, odwodnienie? a może za bardzo chciałem? Sytuację ratują wrażenia z trasy - było fantastycznie! Prawdziwe MTB, kapitalne zjazdy, świetne widoczki i wymagające podjazdy.

Wieczorkiem jemy kolację w sporej grupce z Asią, Albertem i Grześkiem. Spotykam też Krzyśka i ekipę z Poznania. Pozostaje mieć nadzieję, że na Trophy będzie lepiej:)

1 1 M2 Aleksander Dorożała 04:11:36
21 13 M3 Michał Wojciechowski 05:02:10
63 30 M3 Romek Abramczyk 05:39:42
68 31 M3 Arek Ostraszewski 05:42:50
89 41 M3 Damian Kawecki 05:56:40
94 46 M3 Zdzich Trybuła 06:01:22
96 47 M3 Paweł Wilk 06:06:00
120 14 M4 Grzesiek Czerwiński 06:27:50
134 8 M5 Jarek Wójcik 06:46:19
139 40 M2 ja 06:51:26
148 67 M3 Albert Niedzielski Soley 07:16:34
150 68 M3 Michał Świderski 07:20:44
DNF DNF M2 Jerzy Krzemiński


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC

Karpacz - Rajd Karkonoski

Sobota, 11 czerwca 2011 | dodano: 14.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚ dst19.68/5.00km w01:22h avg14.40kmh vmax56.80kmh HR /

Wyjazd do Karpacza zaplanowaliśmy wyjątokowo długi - na cztery dni. Przyjechaliśmy w składzie Jarek, Kazik, Paweł i ja już w piątek wieczorem, zatrzymaliśmy się w Villi Jaśmin. Maraton odbywa się w niedzielę, ale w sobotę czekały na nas inne atrakcje:) Przez Karpacz przebiegała trasa samochodowego Rajdu Karkonoskiego z cyklu RSMP. Kiedyś interesowałem się rajdami samochodowymi, razem z chłopakami chcieliśmy stanąć gdzieś na starcie i kibicować:)

Start pierwszego odcinak zaplanowano na 9:30, ale już od 8:30 główna droga w Karpaczu została zamknięta. Ruszyliśmy w dół i w ostatniej chwili, tuż przed startem pierwszego zawodnika - Kajetana Kajetanowicza, stanęliśmy przy linii startu. Było na co popatrzeć!

Po kilkudziesięciu minutach ruszyliśmy w górę dziką ścieżką wzdłuż potoku. Ścieżka szybko nabrała górskiego charaktery, po czym zniknęła gdzieś pod kamieniami. Mieliśmy sporo zabawy przy przeprawie przez potok, ale udało się. Dojechaliśmy do Świątyni Vang - bardzo ładne miejsce, okupione stromym podjazdem:) Około południa zjedliśmy mały obiad i ruszyliśmy kibicować na trasie drugiego odcinka rozgrywanego w Karpaczu.

Tym razem stanęliśmy przy szykanie i to był świetny wybór, przejazdy kolejnych samochodów były bardzo widowiskowe. Po przejeździe kilkudziesięciu zawodników ruszyliśmy dalej do kolejnej szykany na kostce granitowej - tutaj było jeszcze ciekawiej:)

W końcu ruszyliśmy spowrotem w dół Karpacza, trasą maratonu - szybka szutrówka z niebezpiecznymi przekopami - jak się później okazało trasa maratonu odbiła w lewo pod górę, a my przecięliśmy w dół i bardzo fajnym zjazdem po sporych kamieniach dojechaliśmy na stadion. Biuro zawodów nie było jeszcze gotowe, dlatego ruszyliśmy pod górę do naszej bazy.

Do biura zawodów podjechaliśmy samochodem wieczorem, zjedliśmy obfity obiad-kolację i zajęliśmy się szykowaniem rowerów do maratonu. W międzyczasie przyjechał Damian i cały team biketires.pl - spaliśmy w tym samym pensjonacie.

Cały dzień miałem problemy żołądkowe, miałem jednak nadzieję, że w dniu maratonu problem minie.


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Z Magdą po mieście

Środa, 8 czerwca 2011 | dodano: 08.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 28.0˚ dst50.82/4.00km w02:10h avg23.46kmh vmax42.10kmh HR 130/194

Umówiliśmy się z Magdą na kręcenie po mieście. Umówiliśmy się u Włodka. Dojechałem do Warszawy pociągiem i od zachodniego do Włodka już normalnie. Z Kodaka pojechaliśmy do Pawła na kawę, w międzyczasie nad miasto nadciągnęły chmury i zaczęły straszyć burzą. Tuż przed blokiem Pawła, Magda przewróciła się i niewiele brakowało, a wpadłaby pod koła samochodu, strachu było niemało.. Po kawie i pączku ruszyliśmy w stronę Mokotowa, zahaczając o Kopiec Powstańców.

Podjazd po schodkach - jadąc na dużych kołach lub fullu, pewnie nawet bym ich nie zauważył, a tak musiałem się napracować. Chciałem spróbować technicznego zjazdu ze szczytu, ale zrobił na mnie takie wrażenie, że odpuściłem - kiedyś tam wrócę! Dojechaliśmy do Czerniakowskiej i Magda w swoją, a ja w swoją stronę.


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Trening KPN z Jarkiem

Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano: 05.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 26.0˚ dst74.78/46.85km w03:22h avg22.21kmh vmax44.50kmh HR 136/182

Po wczorajszym treningu miałem ochotę na powtórkę:) Zawsze mogę w tej kwestii polegać na Jarka - umówiliśmy się o 9 w Roztoce. Rano przesunęliśmy spotkanie na 9:45 pod Ławską.
Wyjeżdżam z domu kilka minut po 9, do Zaborowa szybko, w las. Bardzo fajnie, chłodno na odcinku do Ławskiej. Poczekałem na Jarka kilka minut i ruszyliśmy do Roztoki. Krótki postój na lody i jedziemy. Górki, Karpaty i jedziemy do Granicy. Jarek trzyma dobre tempo, jedzie równo i cały czas trzymam się za nim. Jedzie mi się dobrze, ale czuję w nogach wczorajszy trening. Z Granicy jedziemy Kacapską Drogą. Bardzo fajny odcinek, ostatni raz jechałem tym szlakiem bardzo dawno. Jarek był zachwycony.

Po dojechaniu do niebieskiego szlaku byliśmy blisko Górek, Jarek chciał odpuścić, bo czuł już zmęczenie, ale byliśmy tak blisko, że musieliśmy zaliczyć singla po wydmach:) Przy okazji spotkaliśmy Zdzicha z kolegą, którzy akurat wracali po przejechaniu szlaku. Szlak jest super! Jechałem wczoraj i dzisiaj miałem niemniej radochy:) Przy sklepie krótki postój na lody.
Jarek spieszył się do domu, więc jedziemy szutrówką w stronę trasy, Jarek odbija w stronę Palmir, a ja tnę asfaltami pod wiatr do Roztoki. Robię sobie przerwę na kanapkę. Leżę sobie pod sosenką i naprawdę nie mam ochoty ruszać się z miejsca.. No ale trzeba wracać do domu. Powrót przez Ławską do Zaborowa, zabrakło mi mocy na ostatnie kilometry.. Do domku asfaltami spokojnie, akurat na relację z Critérium du Dauphiné.


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Trening KPN z teamem biketires.pl

Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano: 05.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 30.0˚ dst79.58/42.42km w03:42h avg21.51kmh vmax43.00kmh HR 147/189

Na sobotę umówiliśmy się z Damianem i jego teamem na trening w KPN. Start u Damiana o 11. Było nas pięciu: Damian, Michał i Zdzichu z biketires.pl oraz Tomek i ja. Zabrakło jeszcze kilku osób.

Ruszyliśmy w stronę Łubca, i na górki Damiana. Dojazd był w miarę lekki, ale na górkach próba sił, jazda na maxa i w efekcie musieliśmy z Damianem czekać na chłopaków;) Dojechaliśmy do Roztoki, dalej kilka podjazdów na czerwonym i skrót do żółtego. Na jednym z podjazdów Damian został, co mnie zdziwiło - okazało się, że próbował podjeżdżać z blatu;) Tomek odbił do Marianowa, a my we czterech ruszyliśmy w dalszą drogę.

Przez Karpaty i dalej czerwonym do Sosny Powstańców i jedziemy w stronę Górek. Po drodze zatrzymaliśmy się przy sklepie na zimne picie, lody i piwo.

Wjeżdżamy na niebieski szlak po wydmie:) Nie muszę pisać, że było świetnie - to zdecydowanie najlepszy odcinek w KPN, a pokonywany z zachodu na wschód daje wiele frajdy! Gdyby tylko komary tak nie przeszkadzały! Michał i Zdzich są pod wrażeniem, chociaż są już zmęczeni. Ruszamy w stronę Marianowa szutrówkami do żółtego i dalej żółtym przez Łubiec i jakimiś skrótami Damiana.

Na miejscu czekał na nas obiadek, zimne piwo i mięsko z grilla:) Dzięki panowie za świetny dzień!


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Zjazdy w Kabackim

Wtorek, 31 maja 2011 | dodano: 01.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 30.0˚ dst107.31/6.00km w04:04h avg26.39kmh vmax52.00kmh HR 143/184

Umówiłem się z Magdą, że podjadę do niej. Miałem jechać Krossem, ale Magda zaproponowała, że pokaże mi fajne zjazdy w Kabackim, więc wybrałem ściganta ze zmienioną tylną oponą na szybkiego Racing Ralpha i ruszyłem - szkoda Rocket Rona na asfalty. Droga do Warszawy nie należała do najprzyjemniejszych, a mówiąc wprost - męczyłem się. Lekki wiatr w twarz, ale przede wszystkim brak mocy w nogach i ciągle jeszcze osłabienie ogólne po chorobie dały się we znaki. Jakoś się udało się doczłapać na Kabaty. Pojechaliśmy z Magdą do lasu - zjazdy faktycznie fajne i wymagające, ale bardzo krótkie. Chciałem zrobić zdjęcia, ale komary wielkości dwuzłotówki nie pozwoliły nam nawet pomyśleć o zatrzymaniu się. Szybki powrót do miasta, małe conieco na obiad i do domu. Powrót znacznie przyjemniejszy - wiatr tym razem pomagał i nawet korki na ulicach jakieś nieduże. Wróciłem bardzo sprawnie. Z nieba lał się żar i bidon szybko wysechł, zrobiłem sobie po drodze przystanek w Piastowie na zimną Colę.

Po powrocie do domu tylko mały posiłek, uzupełnienie płynów i ruszyłem do Marianowa. Odwiedziłem Damiana z urodzinowymi życzeniami. Powrót do domu bardzo szybki - nie wiem czy to za sprawą ogromnych ilości węglowodanów, którymi zostałem ugoszczony u Damiana, czy po prostu wiatr osłabł:)


Kategoria 100-?, W towarzystwie, XTC