MTB Marathon - Karpacz
Niedziela, 12 czerwca 2011 | dodano: 14.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 14.0˚
dst84.50/75.00km
w06:51h avg12.34kmh
vmax53.50kmh HR 146/194
Trasa maratonu w Karpaczu owiana jest nie lada kultem jako najtrudniejsza i bez wątpienia najpiękniejsza trasa MTB w Polsce. Organizatorzy przygotowali w tym roku jeszcze ciekawszą trasą po nietkniętych do tej pory maratońskimi strzałkami terenach - niestety w ostatniej chwili na drodze do szczęścia stanęli urzędnicy. W efekcie czekała na nas zeszłoroczna trasa z drobnymi modyfikacjami - niemniej kapitalna, kultowa i bez kompromisów.
Od samego rana pogoda jednak nie nastrajała optymistycznie - za oknem deszcz, ciemne chmury na niebie i niska temperatura. Przynajmniej nie będzie się kurzyć;) Jarek, jak to Jarek, przekonuje wszystkich, że jednak będzie dobrze i na trasie nie będzie deszczu, ani błota. Damian decyduje się na dystans giga - będzie okazja do konfrontacji na trasie;) Szykujemy rowery, jemy śniadanko i ruszamy w dół, na stadion. Przestało padać i nawet przejaśnia Zaplanowałem sobie długą rozgrzewkę, ale nic z tego nie wyszło. Ustawiam się w sektorze, witam się z Adamem, Arkiem i czekam na start.
Start! Początek po asfalcie, podjazd do Górnego Karpacza. Od razu odczuwam brak rozgrzewki, jedzie mi się fatalnie, gubię kolejne osoby, ale pocieszam się, że zawsze tak jest;) W końcu dojechał mnie Paweł i jedziemy razem. Po około pięciu km podjazdu odbijamy na szutrowy zjazd z przekopami. Czuję, że za ciepło się ubrałem. Peleton mocno się rozciągnęła na podjeździe, ale nadal jedziemy zwartą grupą i na przekopach trzeba uważać. Szybko gubię bidon. Jadę obok Justyny Frączek - jest nieźle:) Odbijamy w lewo na podjazdy i dojeżdżamy do pierwszych dziś technicznych zjazdów - puszczam Justynę, bo wiem, gdzie moje miejsce w szeregu na zjazdach. Jadę sprawnie, ale jednak dosyć zachowawczo, na końcu zjazdu mijam Damian i w tym samym momencie gubię przyczepność przednim kołem i zaliczam OTB. Dobrze, że nie trafił w kamienie, wylądowałem na trawie. Może za bardzo chciałem? Na podjazdach Damian mi ucieka, ale jedzie mi się coraz lepiej. Kolejne zjazdy, doszedłem Damian, jednak wszyscy kawałek sprowadzamy, dalej już jadę. Zjazdy są fantastyczne - olbrzymie kamienie, nawet na chwile nie można stracić koncentracji.
Jadę dalej i szybko dochodzę kolejnego zawodnika biketires.pl - nie poznaję, ale jedziemy razem spory kawałek. Na bufecie oczywiście zatrzymuję się po banany i kubek izotonika. Gonimy kolejne osoby. W pewnym momencie zjeżdżamy się z Eweliną Ortyl i innym zawodnikiem Kross. Jedziemy razem długi kawałek, mijając kolejne podjazdy i kapitalne zjazdy. Trasa jest piękna i jednocześnie wymagająca. Za rozjazdem mega/giga wiem, że zbliża się najtrudniejszy podjazd na dzisiejszej trasie - Petrovka. 3,8km i ponad 470m w górę. Na początku podjazd nie robi wrażenia - szutrówka w lesie, kilku turystów. Niestety szybko łapią mnie kurcze przy kolanach, zwolniłem i udało się je rozjechać. Po kilku minutach kawałek podprowadzam - nogi mnie bolą od kurczy. Próbuję dalej jechać mimo wszystko. Dochodzi mnie Damian i staram się go trzymać, ale kawałek dalej znowu odpuszczam i idę, tak jak większość zawodników obok. Damian szybko mi ucieka, ale na "szczycie" podjazdu mam do niego tylko około 40 sekund straty - pomyślałem, że postaram się odrobić na zjazdach i jest szansa na walkę na dalszej części trasy. Zjazdy niestety, których nie lubię - czyli szybkie, do tego z poprzecznymi przekopami wzmocnionymi śliskimi belkami.
Dojeżdżam do bufetu - uzupełniam bukłak, który całkowicie opróżniłem. Krótki odcinek góra/dół i wjeżdżam na wąski singletrack w gęstym lesie. Jest sporo czarnego błota - staram się to przejechać. Uślizg, podpieram, noga mi ucieka i łapie mnie kurcz w udzie. Leżę na trasie dobre kilkanaście minut, nie mogę sobie poradzić z bólem i jedyne o czym myślę, to znalezienie najkrótszej trasy do Karpacza.. Mija mnie wielu zawodników a mi mija wszelka motywacja, odpuszczają siły i pewność siebie na zjazdach. Idę spory kawałek, w końcu decyduję się i wsiadam na rower. Jestem bardzo słaby, ale zbliżają się zjazdy. Chyba najlepsze zjazdy na całym maratonie, kamienie kamienie i jeszcze trochę korzeni. Niestety te zjazdy nie dają mi żadnej radości, bo właściwie to walczą to utrzymanie się na rowerze. Kurcze łapią mnie już nie tylko w nogach, ale też w rękach, plecach, pośladkach - koszmar.. Dojeżdżam jakoś do bufetu i opycham się z nadzieją, że to mi pomoże. Dojeżdża do mnie Paweł i jest bardzo zdziwiony.
Ruszamy razem i jedziemy z zawodniczką nr44. Staram się utrzymać za Pawłem, co momentami nie jest łatwe, ale daję z siebie wszystko. Przed zjechaniem się z trasą mega, zaczyna się piękny singiel, który bez problemu mógłby definiować czym jest "ścieżka". Tuż przed bufetem mijamy Tomka Winka, a na samym bufecie Roberta z Welodromu. Za bufetem Paweł mi ucieka, a ja nie mam już siły go gonić. Czuję się coraz gorzej, w głowie mam myśli o wycofaniu się. Zastanawiam się co zrobiłem źle, gdzie popełniłem błąd - czuję się w ten sposób pierwszy raz.. Staram się jechać dalej, mijam wielu megowców, jednak na ostatnim bufecie przed Drogą Chomontową pytam o najkrótszą drogę do Karpacza. Ekipa na bufecie i zawodnicy dopingują mnie, że dam radę, jednocześnie uświadamiają, że najkrótsza droga to trasa maratonu;) Zakładam kurtkę i ruszam. Cała Chomontowa z buta, zjazdy praktycznie bez dokręcania. Tętno na poziomie 120, a ja czuję się, jakbym grzał na maksa. Nawet zjazd do Borowic po tzw. telewizorach mnie nie rozbudził - sporo razy musiałem się zatrzymać, zupełnie nie potrafiłem się odnaleźć. Dalsza część maratonu to walka o utrzymanie się na rowerze i sporo chodzenia. Na jednym z podjazdów mija mnie Jarek. Schodzę "agrafki", o których sporo osób przed maratonem mówiło, schodzę po łące i wjeżdżam na stadion.
Makaron, myjka i na górę. Jestem załamany swoją jazdą. Nie wiem co się stało, odwodnienie? a może za bardzo chciałem? Sytuację ratują wrażenia z trasy - było fantastycznie! Prawdziwe MTB, kapitalne zjazdy, świetne widoczki i wymagające podjazdy.
Wieczorkiem jemy kolację w sporej grupce z Asią, Albertem i Grześkiem. Spotykam też Krzyśka i ekipę z Poznania. Pozostaje mieć nadzieję, że na Trophy będzie lepiej:)
1 1 M2 Aleksander Dorożała 04:11:36
21 13 M3 Michał Wojciechowski 05:02:10
63 30 M3 Romek Abramczyk 05:39:42
68 31 M3 Arek Ostraszewski 05:42:50
89 41 M3 Damian Kawecki 05:56:40
94 46 M3 Zdzich Trybuła 06:01:22
96 47 M3 Paweł Wilk 06:06:00
120 14 M4 Grzesiek Czerwiński 06:27:50
134 8 M5 Jarek Wójcik 06:46:19
139 40 M2 ja 06:51:26
148 67 M3 Albert Niedzielski Soley 07:16:34
150 68 M3 Michał Świderski 07:20:44
DNF DNF M2 Jerzy Krzemiński
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
komentarze