Objazd trasy AMP w Przesiece, Przełęcz Karkonoska i schronisko Odrodzenie
Piątek, 25 maja 2012 | dodano: 29.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚
dst30.00/15.00km
w02:14h avg13.43kmh
vmax0.00kmh HR 137/173
Nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie wyjazd do Przesieki na drugie w mojej "karierze" Akademickie Mistrzostwa Polski. Wyjechaliśmy z Warszawy przed 21. Grzesiek Miedziński załatwił nam busa i pojechaliśmy w składzie: Edyta Cegiełka, Kasia Laskowska z Bartkiem, Mateusz Brzozowski, Magda i ja. Rowery w przyczepce, a my mogliśmy spokojnie się wyspać. W Przesiece byliśmy około 4 nad ranem. Widok z okna na Kotlinę Jeleniogórską, już nie mogłem się doczekać wyjazdu na trasę:)
Nie spaliśmy długo, śniadanie o 9, szykowanie rowerów i po 10 byliśmy już w siodle. Pojechaliśmy z Magda i Mateuszem objechać trasę. Początek Pod górę po trawie, dalej lekki zjazd z pojedynczymi kamieniami, mijamy mostek i zaczyna się techniczny podjazd po kamieniach.
Krótkie wypłaszczenie, ale nadal po kamieniach, nawrotka i trawersik pod górę. Ciężko to wjechać bo na ścieżce leży spory kamień, za niska prędkość, żeby przepchnąć, zwyczajnie brakuje siły. Dalej kawałeczek płaskim odcinkiem i nawrotka ostro pod górę. Końcówka podjazdu ciężka przez nawierzchnię - głęboką trawę.
Kawałeczek w dół po miękkiej ściółce świerkowego lasu a'la Chambery
dalej płaski kawałek z kamieniami i bardzo miękką ściółką, jak popada, to będzie ciekawie. Odcinek o tyle ciekawy, że kręty i usiany kamieniami i korzeniami. Dalej zjazd zniszczoną szutrówką z głębokimi koleinami (niebezpieczny, bo szybki i dziurawy) i odbicie w lewo na najbardziej dziki odcinek. Dziki bo mocno zacieniony, zarośnięty i mokry. Jest troszkę błotka, śliskie kamienie.
Dalej mamy ciekawy zjazd - ścieżka jest wąska, sporo kamieni, błotko. Na największej kałuży ułożono prowizoryczny mostek z patyków. Dalej jest mijanka i dojazd slalomem między kamieniami do mostku na strumieniu.
Ostry podjazd, kawałek płaskiego przez polankę, lekki zjazd i ostra nawrotka na najbardziej chyba wymagający podjazd. Jest stromo, ale jednocześnie kamienie utrudniają podjazd, tylne koło ucieka. Przez cały weekend, tylko raz podjechałem ten odcinek. Dalej jest lekko pod górę, krótki zjazd z przeprawą przez strumyk i znów podjazd. Trasa dojeżdża do szutrówką, z której odbija na wąską ścieżkę w dół usypaną kamieniami. Początek jest szybki, ale robi się stromo, kulminacja to dwa zjazdy z dropami. Naprawdę wymagający zjazd. Magda odpuszcza, mi udało się nie wybić zębów:) Zjazd kończy się na szutrówce, która prowadzi do mostku na rzece, krótki trawers i ostatni podjazd do Przesieki, znany z filmów z Mają Włowszczowką, która zjeżdżała nim do Wodospadu Podgórnej.
Trasa liczy 5,5 km, pokonujemy ją jeszcze raz. Znajomość trasy ma ogromne znaczenie. Wybór optymalnego toru i obycie ze zjazdami naprawdę pomaga. Trasa mega ciekawa, wymagająca zarówno kondycyjnie, jak i przede wszystkim technicznie. Trasa godna rangi imprezy. Do tego dochodzą kapitalne widoczki na Karkonosze i na Kotlinę Jeleniogórską z drugiej.
Po krótkim odetchnięciu, naładowaniu akumulatorów ruszyliśmy, tym razem zupełnie rekreacyjnie, na Przełęcz Karkonoską. 6km podjazdu z Przesieki.
Pogoda nam dopisała, ale na przełęczy było bardzo zimno. Podjechaliśmy więc do schroniska Odrodzenie na drugie śniadanie: naleśniki, pierogi i kawę.
Ze schronisk rozpościerają się fantastyczne widoki, zazdroszczę ludziom pracującym w takich miejscach..
Zjechaliśmy na przełęcz, strasznie wieje, ale zrobiliśmy szybko pamiątkowe zdjęcie:)
Lubię zjazdy, ale ten z Przełęczy Karkonoskiej jest wyjątkowy. Miejscami bardzo stromy, puszczenie klamek gwarantuje momentalne nabieranie prędkości 70-80kmh, co przy tak dziurawej nawierzchni jest szalenie niebezpieczne. Dobrze, że bardzo szybko jesteśmy na dole, tzn przy parkingu na Drodze Sudeckiej.
Odbijamy bowiem Drogą Sudecką w stronę Borowic i dalej do Przesieki zielonym szlakiem. Podobnie, jak rok temu. Zielony szlak jest bardzo ładny, a przy tym przyjemny, szybki, ale jednocześnie pełny kamieni i korzeni.
W pewnym momencie coś strzela mi w przerzutce i wózek przestaje napinać łańcuch. Chwilę walczę z przerzutką, ale zupełny brak doświadczenia w tej kwestii nie pozwala mi naprawić usterki, dalej jadę na przełożeniu 32x34 i co chwilę muszę poprawiać spadający, zupełnie luźny łańcuch:( Czyżby koniec ścigania? Mijamy piękny wodospad Podgórnej.
Dochodzę na piechotę do miasteczka zawodów, okazuje się, że organizatorzy (Grzesiek Miedziński i jego ekipa) zapewnili profesjonalny serwis Shimano. Chłopaki bez problemów usunęli usterkę - sprężyna napinająca wózek wypadła ze swojego miejsca - ufff!
Jedziemy do pensjonatu - DW Bałtyk (polecam, świetna gospodyni!) na obiad. Wrażenia niesamowite, piękne góry, ciekawe, wymagające ścieżki - czego chcieć więcej? Ok, przydałaby się forma;)
Kategoria 000-050, Góry, W towarzystwie, XTC