Mokre kręcenie z dziewczynami

Czwartek, 19 kwietnia 2012 | dodano: 19.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 10.0˚ dst77.14/12.00km w03:38h avg21.23kmh vmax50.90kmh HR /

Na uczelnie pojechałem pociągiem, od Zachodniego na Wydział jadę rowerem. Nieprzyjemnie wieje i kropi. Chyba Magda odpuści dzisiejsze kręcenie, na które się umówiliśmy. Wychodzę po 13. Dzwonię do Magdy - są z Izą na Agrykoli, umawiamy się przy Politechnice.

Spotykamy się kilkanaście minut później. Jedziemy do mostu Siekierkowskiego, mostem przez Wisłę, dalej do Fieldorfa i na Grochów. Odwiedzamy cukiernię - zgadnijcie jaką? Tak tak, Olczak i syn :) Dziewczyny jedzą ciastka, a ja zmieniam klocki w tylnym hamulcu w rowerze Magdy. Po ciastkach odwiedzamy Gustawa w pracy i jednocześnie jemy pyszny obiad:)

Po dłuższym posiedzeniu w ciepłym lokalu czas wyjść na zewnątrz. Cały czas pogoda nie jest przyjemna, momentami mży i jest chłodno. Jedziemy w stronę Wisły, po drodze odwiedzają stary tor kolarki przy Podskarbińskiej. To był pomysł Izy, ale warto było podjechać, ciekawe miejsce.

Tor kolarski przy ul. Podskarbińskiej

Dalej jedziemy nad Wisłę na słynną już wśród warszawiaków praską ścieżkę. Ścieżka faktycznie bardzo przyjemna, można nią dojechać aż na Tarchomin. Dzisiaj było pusto, ale domyślam się, że kiedy tylko pogoda się poprawia, na ścieżce jest istny tłum.

Praska ścieżka wzdłuż Wisły

Od ścieżki jedziemy trochę chodnikami i ulicami i docieramy w końcu do mostu Północnego. Przejeżdżamy na Bielany, dalej lasem do cmentarza Północnego i Estrady do śmieciowej góry. Tam wjeżdżamy w lasy Bemowskie i docieramy do miejsca docelowego dzisiejszego kręcenia - na teren WATu. Magda chce sprawdzić trasę rozgrywanych w niedzielę zawodów z cyklu AZS MTB Cup.

Magda szleje na trasie..

Dostrzegłem dosłownie kosmetyczne zmiany w porównaniu do ostatniego objazdu. Mimo to trasa zmieniła się. Teraz jest zielono to raz, druga sprawa to wilgotność podłoża. Jeśli do niedzieli jeszcze popada, będzie ciekawiej. Mimo to nadal uważam, że trasa jest bardzo szybko i mało wymagająca, chociaż sekcje hopek będą wymagały skupienia. Magda właśnie tych hopek obawiała się najbardziej, ale po przejechaniu ich przekonała się, że nie taki diabeł straszny;)

Po dwóch kwadransach na poligonie ruszamy do Górczewskiej i żegnam się z dziewczynami. Jadę do domu zwykłą trasą już swoim tempem. Mam z lekkim wiatrem, więc jest szybko.


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Test: Schwalbe Furious Fred 2.25 Evo

Środa, 18 kwietnia 2012 | dodano: 18.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 12.0˚ dst63.98/0.00km w02:20h avg27.42kmh vmax46.60kmh HR /

Postanowiłem napisać kilka zdań na temat przetestowanej przeze mnie opony Schwalbe Furious Fred 2.25. Oponę używałem w tylnym kole. Opona charakteryzuje się zminimalizowanym do granic rozsądku w kontekście MTB bieżnikiem. Jest to opona wyścigowa na twarde suche trasy o bardzo niskiej masie. Katalogowa masa dla rozmiaru 26x2.25 wynosi 395g. Pierwsze wrażenie pozytywne - masa mojego ezglemplarz wynosi dokładnie 394g. Cienkie ścianki i minimalny bieżnik świadczą dobitnie - to jest bardzo wyspecjalizowana opona.
Oponę przetestowałem podczas okresu zimowo-wiosennego. Kupiłem ją z myślą o startach na mało wymagających trasach. Używałem jej podczas kilku maratonów w bardzo zróżnicowanych warunkach oraz kilku treningach w KPN. Po pierwszych treningach w lasach pełnych korzeni doceniłem duży balon Freda. Opona robi wrażenie naprawdę potężnej, co zapewnia świetną trakcję, zachowując jednocześnie minimalne opory toczenia. Śladowy bieżnik w centralnej części i nieco tylko większe klocki po bokach zapewniają paradoksalnie przyzwoite trzymanie w mało wymagającym terenie.
Pierwsze zawody, w których wystartowałem na Furious Fredzie to zimowy maraton Mazovii w Mrozach. Trasa obfitowała w odcinki przykryte śniegiem i pokryte śliskim lodem. Niskie ciśnienie w oponie (około 2.2atm) zapewniło mi bardzo dobrą trakcję oraz nieprzeciętny komfort jazdy. Opona poddawała się jedynie na najbardziej wyślizganych odcinkach, na których zresztą wszyscy mieli kłopoty, a nie jeden zawodnik na zdecydowanie bardziej agresywnym ogumieniu prowadził rower. Tylko na tych odcinkach musiałem mocno walczyć o trakcję.
Kolejny maraton to edycja Mazovii w Józefowie. Maraton został rozegrany przy pięknej wiosennej pogodzie. Trasa była sucha i piaszczysta, ale nie zabrakło odcinków podmokłych, które były okazją do przetestowania opony w błocie. W głębokim piachu opona Schwalbe sprawdza się znakomicie za sprawą dużego balonu. W płytkim błocie również nie miałem problemów. Nieco gorzej było na odcinkach, których podłoże stanowiła mokra glina. Tutaj opona poddaje się.
Kolejny start, maraton Mazovii w Otwocku. Podczas startu na długim dystansie doceniłem komfort, który zapewnia duży balon opony w rozmiarze 2.25. Opona spisała się bez zarzutu.
Ostatnim startem, podczas którego towarzyszyła mi wściekła opona był maraton MTB Marathon w Murowanej Goślinie. Dystans 110km był nieocenioną okazją do przetestowania ile naprawdę warta jest ta opona. Pogoda nie sprzyjała, padało i wiał silny wiatr. Początkowy odcinek prowadził krętymi ścieżkami w dolinie Warty. Nie brakowało ostrych zakrętów, podmokłości, głębokiego piachu i korzeni. Opona spisała się znakomicie. Również podczas pozostałej części trasy mnie nie zawiodła. Niskie opory toczenia zapewniły mi minimalny (bardziej pewnie mentalny) handicap. Zawiodłem się jedynie na krótkich odcinkach pod górę po bruku. Było ich tylko kilka, ale za każdym razem opona uślizgiwała się i zupełnie traciłem przyczepność. Podobnie na podjeździe pod Dziewiczą Górę - mokre korzenie okazały się być przeszkodą nie do pokonania. Myślę, że słowem kluczowym w tym momencie jest słowo "mokre". W suchych warunkach miękka mieszanka gumy oraz szeroki balon zapewniają dobrą przyczepność. Niestety podczas deszczu symboliczny bieżnik nie zapewnia wystarczającego trzymania.
Kwestią, której obawiałem się najbardziej była wytrzymałość cienkich ścianek na przebijanie. W trakcie blisko trzech miesięcy używania Furious Freda i po przejechaniu na nim ponad 1200 km, złapałem tylko jednego przysłowiowego "kapcia". Było to podczas treningu, wyjeżdżałem z lasu i najechałem na szkło, które wbiło się w bieżnik. Cienka guma nie stanowiła wystarczającej przeszkody i szkło przebiło dętkę. Podejrzewam, że inne opony firmy Schwalbe również nie wytrzymałyby takiej próby.
Podsumowując Furious Fred w rozmiarze 2.25 to świetna, lekka i bardzo komfortowa opona wyścigowa na niezbyt wymagające trasy w suchych warunkach.

Plusy
- masa
- komfort (nieskie ciśnienie!)
- niskie opory toczenia
- przyzwoita przyczepność na suchej trasie, w piachu oraz w płytkim błocie

Minusy
- cena
- brak przyczepności w mokrych warunkach
- bardzo cienkie ścianki zwiększające ryzyko uszkodzenia

---------

Dzisiejsze kilometry to poranny dojazd do pracy przez Powązkowską oraz powrót zwykłą trasą. Na uwagę zasługuje inny niż przez większą część roku kierunek wiatru. Dziś wracałem z wiatrem, a więc prędkość na trasie Poznańskiej oscylowała w granicach 38-42kmh! Do domu dotarłem z łącznym czasem dojazdów 1:55, dokręciłem więc pętlę do ronda w Błoniu.


Kategoria 050-100, Trek

Wydłużony powrót z pracy

Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst46.59/0.00km w01:45h avg26.62kmh vmax39.00kmh HR /

Wczoraj mocno padało, dlatego odpuściłem dojazd rowerem do pracy. Dziś rano pogoda ładna, ale temperatura niska. Wyszedłem i chciałem jechać normalnie, ale po przejechaniu kilometra stwierdziłem, że za cienko się ubrałem. Nie chcę ryzykować kolejnego przeziębienia. Wsiadam w pociąg. Wysiadam na dworcu Zachodnim i jadę do biura rowerem. Po drodze krótka wizyta na budowie przy Powązkowskiej.

Wyszedłem z pracy kilka minut po 16. Jadę na Powązkowską na chwilę. Później już standardową trasą do domu. Na rogu Maczka / Powstańców spotkałem Renatę z Welodromu. Pogadaliśmy kilka chwil, ale spieszyła się na trening z Bartkiem, a ja byłem coraz bardziej głodny.

Do domu już sprawnie. Łapię kabanosa, zostawiam plecak i dokręciłem jeszcze pół godzinki. Cały czas chłodno. Słoneczko świeci, ale powietrze zimne. Rok temu miałem już opaleniznę kolarską, a teraz jeżdzę w grubych spodniach eh..


Kategoria 000-050, Trek

Powerade Garmin MTB Marathon - Murowana Goślina

Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚ dst110.00/100.00km w04:53h avg22.53kmh vmax49.00kmh HR 161/188

Zaczynamy prawdziwe ściganie w cyklu MTB Marathon. Pierwsza runda w wielkopolskiej Murowanej Goślinie. Trasa szybka i płaska, ale dystans 110km na pewno da w kość. Szczególnie, że prognozy pogody zapowiadają silny wiatr i opady deszczu. Jedziemy dzień wcześniej z Grześkiem C., Jarkiem W. i Gustawem. Śpimy w Swarzędzu. Część teamu (Ula, Michał, Romek, Zdzichu) również. Wieczorem odbieramy od Michała nowe stroje:)

Od rana pogoda jest przyzwoita, co daje nadzieję na suchą trasę. Śniadanie, ostatnie poprawki przy rowerach i jak zwykle problem, jak się ubrać. Przy okazji zdaję sobie sprawę, że nie wziąłem ustnika do bukłaka. Do Murowanej jedziemy dosyć wcześnie. Kupuję bidon. Jest zimno i zaczyna mżyć. Jedziemy w końcu z Pawłem na rozgrzewkę. Spotykamy znajomych z teamu i innych znajomych. Dosłownie w ostatniej chwili wchodzimy do sektorów. Mało ludzi, nikt się nie przepycha - oddzielny start giga ma swoje zalety. Startujemy dziś wyjątkowo tylko 15 minut przed startem MEGA.

Początek spokojny, grupa nie rwie do przodu, przesuwam się dzięki temu o kilka pozycji. Po wjechaniu w teren grupa się rozciąga. Trzymamy się razem z dwoma zawodnikami i wyprzedzamy kolejne osoby. Trasa wiedzie początkowo ścieżkami wzdłuż Warty, jest naprawdę ładnie. Single, kilka piaszczystych hopek, dwie z nich muszę robić z buta.

Doganiam Ulę i zachęcam do pogoni chłopaków, ale zostaje z tyłu. Odbijamy od Warty, mijam kolejne osoby. Widzę przed sobą dwóch pomarańczowych, jednym z nich jest Jurek z teamu.

W momencie, kiedy go mijam, zrywa łańcuch. Cały czas jadę z Pawłem Trawkowskim z Plannji i Krzyśkiem Gierajtowiczem z Mercedesa. Mijają nas pierwszy megowcy, chwilę później grupa pościgowa. Próbowałem, ale nie ma opcji utrzymania koła;) Kończymy pętle MINI, przejazd obok mety, spora piaskownica, przecinamy trasę do Poznania, tory kolejowe i wjeżdżamy do lasu.

Cały czas dobrze mi się jedzie, trzymamy w grupie dobre tempo. Dochodzimy kolejne osoby, m.in. Jacka. Jedziemy spory kawałek razem. Trasa jest płaska i nudna, ale poprowadzona przez ładne lasy. W pewnym momencie daję zmianę i zostaje tylko Jacek. Zaczynają się pagórki. Bardzo ładny odcinek poprowadzony krętymi ścieżkami. Dopiero na takich odcinkach widać różnicę między mijającymi zawodnikami z czuba dystansu MEGA. Kolejne km to znów długie proste, grupka się zeszła. Dojeżdżamy w końcu do Dziewiczej Góry. Na początek mocny podjazd, tylne koło myszkuje. Próbuję gonić Jacka, który mocno podjeżdża. Szybko jednak się zagotowałem i końcówkę muszę podbiec. Jestem zły.. Zastanawiam się ile tracę do kolegów z teamu. Może uda się kogoś dogonić? Kręcenie wokół góry, kolejne podjazdy, zjazdy, mijanki wzdłuż taśm, sporo kibiców, jak w XC. Świetna atmosfera. Na jednej z mijanek widzę Zdzicha. Liczę czas i wychodzi na to, że tracę około 3 minut.

Kończymy XC na Dziewiczej Górze i prujemy długimi prostymi. Jadę z grupie, ale nie daję rady i zostaję. Zaczynają mnie męczyć lekkie kurcze i wolę odrobinę odpuścić. Zostaję sam, ale chwilę później dochodzi mnie trzech megowców. Jedziemy razem do rozjazdu. Od rozjazdu jadę sam, długo trwa zanim dogania mnie dwóch zawodników, chwilę później kolejnych dwóch. Jedziemy razem współpracując. Doganiamy Jacka. Na jednym z zakrętów widzę dzika:) Kilka km dalej drogę przecina nam stado saren lub jeleni:) Grupka się dzieli, coraz wyraźniej opadam z sił. Łączymy się jednak na bufecie. Mija nas Ula, szybko więc ruszam w pogoń. W pewnym momencie dojeżdżają zawodnicy z bufetu i razem gonimy Ulę, która jednak jedzie bardzo mocno i zwiększa dystans. Kolejne kilometry po płaskich szerokich szutrówkach. Łapią mnie skurcze i muszę się zatrzymać na kilka chwil. Ruszam i staram się gonić, ale opadam z sił. Jadę długo sam, doganiam w końcu zawodnika, z którym jechałem wcześniej w grupce. Dogania mnie Jacek i trzymamy się razem. Jedziemy tak do mety. Ostatnia piaskownica, wyjazd na asfalt i meta.

Jestem potwornie umęczony. Bolą mnie ramiona, stopy zmarznięte. Jestem zły, bo ostatnie 40km przejechałem zupełnie bez mocy, właściwie siłą woli. Humor poprawia mi dobry makaron w bufecie:) Kilka minut później na metę wjeżdża Grzesiek, później Jarek i Paweł. Przebieramy się i czekamy na dekoracje. Ula wygrała wśród kobiet, natomiast Jarek jest 5 w M5.

Wynik słaby. Do rozjazdu było dobrze, nawet bardzo dobrze. Zabrakło jednak wytrzymałości. Nie chcę gdybać, ale mogło być nieźle. Jestem przekonany, że w górach będzie lepiej. Do Zdzicha brakuje coraz więcej. Pojechał dziś bardzo mocno, wykręcając najlepszy czas w teamie i to pomimo zerwanego łańcucha. Mam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze powalczymy w górach:)


Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC

O siodle słów kilka..

Piątek, 13 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚ dst28.24/0.00km w01:07h avg25.29kmh vmax41.60kmh HR /

Postanowiłem napisać słów kilka o siodle. Dwa zdania wstępu. Przez dwa lata jeździłem na siodle Fizika, model Gobi XM. Siodło mega wygodne, ale jednak odrobinę za ciężkie (260g). Jesienią skorupa pękła i zdecydowałem, że trzeba coś z tym zrobić. Skoro już kupować, to coś lżejszego. Wybór padł na Sellte Italia SLR w wersji XC flow. Model ten ma opinię jednego z najwygodniejszych, a przy okazji jest ładne i stosunkowo dobrze waży (mój model 175g).

Przez zimowe i wczesnowiosenne treningi nie mogłem znaleźć sobie pozycji. Tłumaczyłem to sobie rzadkimi treningami i potrzebą przestawienia się. Mijały kolejne tygodnie, mam za sobą pierwsze maratony, a tyłek po każdej długiej jeździe w dalszym ciągu jest poobijany. Dzisiaj wpadłem na pomysł, zupełnie abstrahując od wygody, wysunięcia sztycy. 4mm. Różnica jest kolosalna. Pedałuję mi się jakby lżej, ale to cztery litery odczuły zmianę najbardziej. Super, szczególnie, że w niedzielę spędzę w siodle dobre kilka godzin:)

Do pracy na 7, a więc wyjazd przed 6. Magda nie była zachwycona tym pomysłem, tym bardziej, że nie miała odpowiednich ciuchów. Odpuściłem i pojechaliśmy pociągiem. Powrót po 16, tradycyjnie już chyba przez Powązkowską. Lekki wiatr w twarz i boczny, ale ciepło i słonecznie


Kategoria 000-050, XTC

Ciacho z Magdą i zwierzaki:)

Czwartek, 12 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 17.0˚ dst23.10/4.00km w01:08h avg20.38kmh vmax30.10kmh HR /

Po załatwieniu spraw na uczelni podjechałem po buty na Ursynów:) Po powrocie do domu z Magdą, podjechaliśmy do Ożarowa na ciacho, pycha:) Powrót wydłużony o kręcenie po polach. Wiosna już przyszła, są bociany.

Widzieliśmy też kilka bażantów, sarny i Magda cieszyła się jak dziecko:) Ja natomiast cieszyłem się jak dziecko z nowych butów.

Pojechaliśmy wzdłuż torów w stronę mostu na Utracie, dalej nasypem po fajnej ścieżce.

Dalej już starym nasypem do Józefowa, dookoła zakładu i do domu.


Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC

Dziurawy Furious Fred

Środa, 11 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚ dst64.66/5.00km w02:33h avg25.36kmh vmax62.10kmh HR /

Szykuje się długi dzień. Do Warszawy jadę pociągiem, wyjazd 5:40.. Z Zachodniego jadę do biura rowerem. Miasto puste, super! Wychodzę z biura po 10 i jadę w kierunku wydziału. Po drodze szybka wizyta na budowie przy Powązkowskiej. Jazda przez miasto z "elektrycznym gwizdkiem" nie jest prosta;)

Po wizycie u promotora, pora jechać do domu. Postanowiłem sobie tą drogę nieco wydłużyć. Już wcześniej umówiłem się z Magdą. Spotykamy się na Polu Mokotowskim. Jedziemy na Racławicką na obiad. Po drodze mijamy się z Marią. Po napełnieniu żołądków jedziemy na Ursynów. Chcę obejrzeć i przymierzyć buty.

Później jedziemy do Magdy, na KEN mijamy Izę, która uśmiecha się do nas:) Uzupełniam bidon izotonikiem i ruszam do domu. Jadę przez Las Kabacki. Tuż po wyjeździe na ulicę Pelikanów orientuję się, że brakuje powietrza w tylnym kole. Rzut okiem i okazuje się, że maleńki kawałek szkła wbił się w oponę. Oczywiście nie mam zapasu... Mam szczęście, bo najbliższy sklep jest... 100 m dalej:) Kupuję dętkę i sprawnie zmieniam, ale w sklepie jestem jeszcze pół godziny, które spędzam na rozmowie z pracownikami. Bardzo miła obsługa!

W końcu ruszam. Jadę przez Dawidy, Raszyn, Michałowice, Reguły, Pruszków i Domaniew. Bez przygód, z wiatrem, więc jedzie się lekko. W Płochocinie, dwa kilometry od domu mijam się z gościem z Legionu. Co on tutaj robił?


Kategoria 050-100, XTC

Poświąteczny leń..

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst53.26/0.00km w02:02h avg26.19kmh vmax55.40kmh HR /

Od tygodnia nie jechałem do pracy rowerem. Po świątecznej przerwie nie było łatwo zrywać się z samego rana;) W siodle jestem kwadrans przed 7. Chłodno, bo około 0*, ale słonecznie i przyjemnie. Wiatr nie pomaga, ale nie ma tragedii. Czuję jeszcze weekendową chorobą, ciężko się kręci. Mam nadzieję, że do weekendu będę już w pełni sił.. Po drodze podjeżdżam na budowę przy Powązkowskiej. Kilka minut później na Broniewskiego jadę równolegle i witam się z Ewą.

Powrót wyjątkowo punktualnie o 16. Zrobiło się na tyle ciepło (około 15*), że wracam w krótkich spodenkach, południowo-wschodni wiatr sprawia, że jadę szybko. Szkoda, że czeka na mnie masa obowiązków, bo pokręcił bym dłużej.


Kategoria Trek

Świąteczne spotkanie w KPN

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚ dst57.18/48.00km w03:05h avg18.54kmh vmax44.50kmh HR /

Od dawna planowałem jak spędzić Święteczne dni. Oczywiście na rowerze. Plany jednak szlag trafił, przeziębiłem się i z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Pogoda również nie poprawiała sytuacji. Na weekend w prognozach temperatura w okolicach 0* i śnieg.. Sobotę i niedzielę odpuściłem. W poniedziałek czułem się już lepiej. Umówiliśmy się na teamowy trening w KPN, na który miało dołączyć kilku znajomych.

Jedziemy z Magdą na miejsce zbiórki, tradycyjnie u [url=http://dmk77.bikestats.plDamiana[/url. Jesteśmy przed 9, chwilę po nas dojeżdżają Iza i Kamil. Ruszamy w stronę Leszna, gdzie umówiliśmy się z Michałem. Chwila na serwis rowerów;)

Jest zimno, ale słoneczko grzeje i z każdą minutą robi się coraz przyjemniej. Jedziemy do Roztoki, gdzie umówliśmy się z ekipą z Warszawy. Jedziemy przez Debły.

Spotykamy się na szlaku do Wierszy. Jest Jarek, Gustaw, Robert S., Paweł L., Robert S. i kolega Gustawa. Zrobiła się całkiem spora grupka, chociaż nie widać tego na zdjęciu;)

Decydujemy się obrać kierunek Górki! Jedziemy czerwonym, "skrótem" przez wydmy i żółtym do Dąbrowy. Dalej asfalt i w górkach wskakujemy na singla. Kiepsko mi się jedzie po chorobie, nie czuję roweru, kilka razy ucieka. W Dąbrowie przy sklepie Damian odłącza od nas, a my kontynuujemy jazdę po wydmie. Ile razy już pisałem, że bardzo lubię ten szlak? ;) W tym roku wyjątkowo często tu jeżdżę, ale nie mam nic przeciwko;)

Z Dąbrowy jedziemy asfaltem do Roztoki, gdzie zaplanwoaliśmy dłuższy postój. Człowiek jednak szybko stygnie, wystarczy chwila i robi się nieprzyjemnie zimno. Decydujemy odbić z Magdą, Izą i Kamilem w stronę Marianowa, do samochodów. Po raz kolejny pokonujemy górki na czerwonym, skrót i dalej zielonym do czerwonego. Odbijamy na chwilę do Zamczyska.

Kolejno zjeżdżamy Karpaty i okołołubieckie ścieżki w poszukiwaniu drogi do Marianowa. W końcu się udało:) Wyszło krócej niż planowałem, mogliśmy po prostu dojechać z Magdą rowerami, a nie angażować samochód. Mimo to było przyjemnie, chociaż w tak dużej i nierównej grupie ciężko jechać razem i w efekcie co chwilę się rwie.

Szkoda, że Święta przechorowałem:(


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Powrót w deszczu.

Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst33.94/0.00km w01:20h avg25.45kmh vmax40.80kmh HR /

Od wieczora kiepsko się czuję, dlatego do pracy jadę pociągiem, rowerem podjeżdżam tylko z centrum na Żoliborz. Przed 15 ruszam z biura na budowę przy Powązkowskiej. Niestety musiałem czekać, aż pracownicy rozpoczną pompowanie i w efekcie spacerowałem sobie dwie godziny po placu. W międzyczasie porządnie się rozpadało i zmokłem... W końcu zrobiłem swoje i około 18 ruszyłem do domu. Kiepsko się czułem i jedyne o czym marzyłem to gorąca kąpiel..


Kategoria 000-050, Trek