W towarzystwie
Dystans całkowity: | 24266.98 km (w terenie 10790.19 km; 44.46%) |
Czas w ruchu: | 1285:47 |
Średnia prędkość: | 18.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.20 km/h |
Suma podjazdów: | 56640 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 186 (93 %) |
Suma kalorii: | 233181 kcal |
Liczba aktywności: | 423 |
Średnio na aktywność: | 59.92 km i 3h 10m |
Więcej statystyk |
Karwieńskie Błota - Stilo
Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano: 16.08.2011 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚
dst75.01/71.03km
w04:45h avg15.79kmh
vmax0.00kmh HR /
Na długi weekend sierpniowy mieliśmy z Magdą wiele planów. Pierwszy z nich to Gwiazda Mazurska organizowana przez Zamane. Zniechęciły mnie opłaty i dystanse. Zacząłem szukać jakiejś alternatywy i pomyślałem o wyjeździe do Wisły. Zrezygnowaliśmy z dwóch podowód: brak kasy i przede wszystkim graniczące z cudem znalezienie wolnego pokoju na weekend. Pozostało nam wybrać się do moich rodziców nad morze, konkretnie do Karwieńskich Błot. Znamy z Magdą te okolice, ale jak się później okazało, było jeszcze wiele do odkrycia!
Na miejscu byliśmy w piątek wieczorem po ponad 9h jazdy samochodem.. Od rana pogoda nie zachęcała do wystawiania nosa z namiotu, ale z każdą minutą niebo rozpagadzało się. W końcu ruszyliśmy, bez szczególnego planu. Wybraliśmy kierunek zachodni i latarnię w Stilo. Początek super singlem przy samej plaży, ale szybko musimy zjechać na dziurawą szutrówkę i tak docieramy do Dębek. Odbijamy w stronę plaży i dojeżdżamy do miejsca, gdzie Piaśnica wpada do morza.
Dalej jedziemy szlakiem w stronę Białogóry, ale decydujemy się odbić od szlaku.
To był świetny pomysł. Kilka kilometrów jedziemy wśród imponujących wydm. Jest pięknie!
Mijamy Białogórę i dalej szukamy ścieżek poza szlakiem. Tym razem jedziemy bardziej na dziko, mimo to nie brakuje pięknych miejsc.
Wydma Lubiatowska
Magda zaczyna odczuwać zmęczenie i do Stilo jedziemy już szlakiem, z tym, że najpierw prujemy kilka km plażą:)
Z wycieczki wzdłuż wybrzeża sprzed dwóch lat pamiętam, że podjazd pod latarnię Stilo jest trudny. Z niecierpliwością czekam na ten podjazd:) Nie zawiodłem się, jest gdzie pojeździć:)
Po kilku podjazdach i zjazdach docieramy w końcu pod latarnię. Zapiekanki, tymbark, kawa i w dół.
Ponownie wybieramy nieznane nam ścieżki - tym razem konny szlak wrzosowy. Jest bardzo ładnie, ale rozkopane wydmy średnio nadają się do jazdy rowerem.
W Lubiatowie decydujemy się jechać już szlakiem do Dębek.
Po drodze zatrzymujemy się w Białogórze na lody. W Dębkach jesteśmy dość późno, dlatego jedziemy prosto do Karwieńskich Błot wzdłuż brzegu.
Bardzo fajne tereny. Szlaki są piękne, wrzosowiska, nie brakuje błotka i miodnych ścieżek po wydmach:) Jest gdzie się zmęczyć!
Kategoria 050-100, Teren, W towarzystwie, XTC
Trening z Jarkiem i Pawłem i przygody z wodą
Środa, 10 sierpnia 2011 | dodano: 11.08.2011 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst63.07/35.00km
w03:03h avg20.68kmh
vmax36.60kmh HR /
Umówiłem się po pracy z chłopakami na trening w KPN. O 16 byłem na Kępie Potockiej, gdzie dojechał Gustaw. Pojechaliśmy pod BD, po drodze zahaczając o kebab. Na miejscu czekał już Jarek i ruszyliśmy w stronę Roztoki. Dawno nie jeździłem po lesie, nie licząc WOT. Bardzo dużo frajdy miałem szczególnie na szybkich krętych singlach przed Sierakowem. Do Roztoki dojechaliśmy po 18. Krótka przerwa na herbatę, zaczyna się robić chłodno. Przed odjechanie w stronę Warszawy proponuję jeszcze zjazd z wydmy po korzeniach. Dwie próby udane:) Ruszamy czerwonym do Wierszy. Przy DP16 odbijam w swoją stronę. Dzięki Panowie za fajny trening! Jadę żółtym i przejeżdżam rozjazd na zielony, jadę dalej żółtym w stronę Debły. Nie wiem o czym myślę i na co liczę. Tam zawsze jest mokro, a przy obecnym stanie wód, nie może być inaczej jak totalny potop. Nie zawiodłem się. Ścieżka zalana, trzeba jechać bokiem, później już trzeba jechać po wydmie.
Dojazd do ścieżki przez łąki w ogóle niemożliwy. Cały czas się zastanawiam, dlaczego w tym momencie nie zawróciłem? Zamiast tego poszedłem dalej wzdłuż lasu z nadzieją, że jednak będzie jakieś przejście. Nie było. Były natomiast grzyby, i to dużo!
Doszedłem w końcu do końca wydmy i dalej nie było drogi. Nie byłem szczególnie zaskoczony, wiele razy patrzyłem na mapę KPN. Pora wracać. Idę sobie po wydmie i nagle przed sobą widzę łosia, chwilę później sarny i dzika:)
Od razu mi się humor poprawił. Zaczyna się robić późno, buty mam już mokre i decyduję się przejść przez łąki mimo wszystko. Nie było to łatwe. Próbowałem nie zamoczyć spodenek.. i musiałem podwijać nogawki. Mostek pół metra pod wodą. Po kilkuset metrach brodzenia w śmierdzącej wodzie w końcu wsiadam na rower i w przemoczonych butach dokręcam do domu. Długo będę pamiętał ten wyjazd;)
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
WOT 2011
Środa, 3 sierpnia 2011 | dodano: 06.08.2011 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚
dst210.55/99.60km
w11:08h avg18.91kmh
vmax47.20kmh HR 130/176
Jednym z wyzwań zaplanowanych na ten sezon była próba przejechania Krwawej Pętli. Umawialiśmy się z chłopakami na początku lipca, ale fatalna pogoda nas zniechęciła. W zeszłym tygodniu Paweł zaproponował, żeby spróbować w środę, inaczej już w tym roku tego nie zrobimy. Nie musiał mnie długo przekonywać! Ostatecznie pozostali chętnie nie mogli i mieliśmy jechać we dwóch, ale w ostatniej chwili dołączył do nas Krzysiek. Umówiliśmy się o 4:30 w Zaborowie, tak żeby na dobry początek zaliczyć fragment po KPN:)
Pobudka kilka minut po 3, śniadanie, pakowanie i samochodem do Zaborowa. Kilka chwil później na miejscu są już Krzysiek i Paweł. Zjadamy naleśniki i ruszamy. Prognozy wyglądają obiecująco - słońce i 20-kilka stopni. Mimo to nad ranem jest bardzo zimno, 10*. Dopiero po wjechaniu w las i kilku mocniejszych obrotach korbami rozgrzewam się. Las wita nas pięknym wschodem słońca.
Niebieskim jedziemy do Leszna i dalej żółtym w stronę Dąbrowy. Po minięciu zielonego zaczyna się podmokły teren - zazwyczaj jest tam wyższy trawa, czasami trochę błota - lipcowe opady sprawiły jednak, że dziś ten szlak obfitował w wodę, błoto i trudno było przejechać go z suchymi butami. Docieramy do mostku na Łasicy.
Dalej szlak do Dąbrowy jest zawsze zalany, nawet nie próbujemy wjeżdżać na łąki, tylko tniemy szutrówką (notabene zalaną). Dalej żółtym aż do Leoncina i dalej rowerowym przez Cybulice (łatwiejszy wariant). Zatrzymujemy się w Czeczotkach na drugie śniadanie. Jest wczesny ranek, a my już mamy sporo kilometrów w nogach i sporo błota na rowerach.
Ruszamy dalej w stronę Nowe Dworu, mijamy Wisłę i tuż za mostem wpadamy na wał.
Niestety pierwsze kilometry po wale to, jak to ujął Krzysiek, zakładanie śladu w mokrej trawie. Kawałeczek dalej jest już lepiej. Zjeżdżamy z wału i wpadamy do lasu Chotomskiego. Po kilku km gubimy szlak, a co gorsze, gubimy też Krzyśka. Umawiamy się w Chotomowie, robimy krótki postój przy stacji benzynowej i ruszamy dalej w kierunku Legionowa. Szlak jest całkiem przyjemny do momentu, w którym Paweł wjeżdża z rozpędu na zalaną ścieżkę :D
Musimy szukać innej drogi, ale całkiem szybko dojeżdżamy do Łajski i dalej lasem do Nieporętu. Przecinamy Kanał Żerański, kawałek lasem, Wólka Radzymińska i kilometr trasą na Marki. Wjeżdżamy do Lasu Drewnickiego. Tutaj niestety jest sporo błota w koleinach. Napędy wydają z siebie przeraźliwe okrzyki rozpaczy - Paweł ratuje sytuację i smaruje - od razu lepiej! Na jednym z ostrych zakrętów, tuż przy trasie, szlak wpada w podmokły teren, tzn podmokły w normalnych warunkach. Dziś stała tam woda i nawet chwili się nie zastanawialiśmy - do Marek jedziemy asfaltami. Kolejny etap to Nadma - dojeżdżamy i zonk - znak "droga zalana", próbujemy jechać dalej, ale na szlaku woda po kolana... Omijamy.
Udaje się wreszcie wjechać do lasu i niby jest wszystko ok, ale Paweł pamięta, że w pewnym momencie szlak skręca w bagienka i faktycznie tak jest. Znów musimy omijać. Rezerwat Horowe Bagno okazał się przy okazji bardzo ładnym miejscem, spotkaliśmy dwa jelonki i w końcu udało się dojechać do asfaltu. Wszyscy trzej zdecydowaliśmy, że brzuch domaga się porządnej dawki paliwa i ruszyliśmy asfaltami do Zielonki, gdzie umówiliśmy się z Marleną, żoną Pawła. Marlena przywiozła nam przygotowany wcześniej pyszny makaron!
Po dłuższej chwili ruszamy. Wjeżdżamy do lasu i szybko dojeżdżamy do Rembertowa. Tutaj już wszyscy znamy trasę, bez problemów docieramy do MPK. Zaczyna się chyba najlepszy odcinek całej dzisiejszej trasy - szlak do Wiązownej i później Mienia. Niestety na jednym z piaszczystych zakrętów Krzysiek wywraca się i uderza nogą w korzeń. Krwawa Pętle wymaga ofiar. Nie jest dobrze, ale Krzysiek jest twardy i ruszamy dalej. Nad Mienią zatrzymujemy się na zdjęcie. Krzysiek postanawia zrezygnować, noga boli, planuje zostać u znajomej w Otwocku, u której mieliśmy zjeść obiad. Zastanawiamy się z Pawłem co dalej - zostało około 110km, jest 15, czyli mamy około 6 godzin. Niby da się zrobić. Podejmujemy wyzwanie.
Ruszamy mocnym tempem końcówkę wzdłuż Mieni, przez Otwock, krótki postój przy sklepie i wjazd do lasu. Na długiej szutrówce brakuje znaków, w końcu dostrzegamy na drzewie strzałkę w prawo, skręcamy i nic. Nie ma śladu po szlaku. Kręcimy się po okolicy jakiś czas, w końcu docieramy z powrotem na szutrówkę. Straciliśmy jakieś 20-30minut. Nie wiem jak Paweł, ale mnie ogarnia frustracja. Szlak w Otwocku jest oznakowany beznadziejnie.. Jedziemy dalej i trafiamy w totalne bagno i w tym momencie decydujemy się zrezygnować z dalszej jazdy.
Docieramy do torów kolejowych i ruszamy asfaltami do Otwocka. Dalej jedziemy wzdłuż torów do Józefowa i odbijamy w stronę wału Wiślanego. Dokręcamy do ścieżki na wale, dalej wzdłuż Wisły i na Francuską na kebab. Paweł odbił do siebie, a ja do domu. Miałem mało kręcenia i do domu dojeżdżam dobrym tempem, choć zupełnie nie miałem już motywacji do jazdy.
Nie udało się. Warunki na trasie bardzo trudne. Masa wody, błota, do tego niestety nie przygotowaliśmy się. Zlekceważyliśmy zeszłoroczne problemy nawigacyjne. Mapa nie wystarczy, trzeba znać szlak, który momentami ginie, albo jechać z GPS. Nię czuję mimo wszystko, że przegraliśmy - to była świetna przygoda w dobrym towarzystwie, a najlepszy moment dnia to pyszny makaron:)
Kategoria 100-?, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Z Magdą na ciacho:)
Piątek, 29 lipca 2011 | dodano: 01.08.2011 | Rower:Giant XTC | temp 24.0˚
dst88.17/9.00km
w03:44h avg23.62kmh
vmax57.10kmh HR 176/129
Wyciągnąłem Magdę na rower - trasa podobna do wczorajszej, czyli ciacho w GK:) Magdy nie trzeba długo namawiać na taką wycieczkę. Do GK jedziemy całkiem dobrze, Magda oczywiście na kole:)
Po kilku chwilach, z brzuchami pełnymi ciastek ruszamy z powrotem do Warszawy. Pogoda nieco się zmienia, przed nami ciemne chmury i wszystko wskazuje na to, że zmokniemy.
Jedziemy też wolniej, opadłem z sił, chyba za dużo zjadłem;) Mimo, że wiatr się zmienił, a na niebie coraz więcej chmur - udało nam się dotrzeć na Kabaty z suchymi skarpetami;) Zostawiłem Magdę i ruszyłem do domu. Dość sprawnie poszło, ale takie korka na Łopuszańskiej jeszcze nie widziałem!
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Trening z Krzyśkiem i Pawłem
Czwartek, 28 lipca 2011 | dodano: 01.08.2011 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚
dst91.30/0.00km
w03:15h avg28.09kmh
vmax60.00kmh HR 154/196
Umówiliśmy się z Pawłem na trening, zdecydowaliśmy się na południowe asfalty - w lesie mokro. Podjechałem do Centrum pociągiem i dalej mostem Poniatowskiego i na Rondo Wiatraczna rowerem. Podjechałem do Pawła. Okazało się, że dołączy do nas Krzysiek - super!
Ruszamy w stronę mostu Siekierkowskiego i szybko dojeżdżamy pod ZUS, gdzie czeka już na nas Krzysiek. W kupie siła, jak mawiają, dlatego tniemy mocnym tempem do Powsina, jednak na prowadzenia prawie wyłącznie Paweł - ma formę! Ja staram się utrzymać koło, chociaż momentami nie jest to takie proste.
Szybko dojeżdżamy do Góry Kalwarii, po drodze próbuję się ścigać z Pawłem na podjeździe na skarpę - próbuję, bo Paweł bez problemu wygrywa. Odwiedzamy naszą ulubioną cukiernię Karpatka. Po kilku ciastkach ruszamy do domu. Tempo w dalszym ciągu dyktuje Paweł. Przejeżdżamy przez Konstancin i dalej asfaltami ulic Powsińskiej i Czerniakowskiej. Mam mało czasu na pociąg, więc jedziemy bezpośrednio na dworzec - dzięki chłopaki!
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
MTB Cross Maraton - Zagnańsk rozgrzewka
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 25.07.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst6.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
MTB Cross Maraton - Zagnańsk
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 25.07.2011 | Rower:Giant XTC | temp 19.0˚
dst70.00/50.00km
w03:30h avg20.00kmh
vmax0.00kmh HR 159/198
Od ostatniego startu minął miesiąc - niedobrze:( Czas wrócić do treningów i ścigania, sezon jeszcze się nie skończył! Zaplanowałem start w Zagnańsku - umówiliśmy się z Magdą i Pawłem. Nie spodziewam się dobrze przejechanego maratonu, a tym bardziej wyniku - miesiąc czasu bez porządnego treningu na pewno na to nie pozwoli.
Pobudka o 4, wyjeżdżamy z Warszawy po 6 przy czystym niebie. Prognozy jednak nie pozostawiają cienia wątpliwości, ma być ciepło, ale z opadami. W Zagnańsku, a właściwie w Umrze, jesteśmy po 9, jest dużo czasu na załatwienie formalności w biurze zawodów, złożenie rowerów i rozgrzewkę. W międzyczasie spotykam kilku znajomych: Atlasa i jego ekipę, Michała W. Kamila i Izę. Kilka minut po 10 ruszamy we trójkę na rozgrzewkę. Zaczyna kropić, ale chwilę później przestaje - uf, nie ma nic gorszego niż start w deszczu. Żeby nie było tak kolorowo - Magda narzeka na zupełny brak współpracy ze strony przerzutki w swoim bike'u. Biorę rower na bok i faktycznie jest źle, próbuję ustawić manetkę, ale linki są tak zapchane, że to nic nie daje. Nerwowa wycieczka do samochodu, kilka psiknięć Brunoxem, regulacja... i nadal kiepsko;( Pocieszam Magdę, że ma jeszcze 15 minut po naszym starcie i zdąży podregulować sobie sama - a my szybko zawijamy się na start. Sektory pełne, stajemy z Pawłem prawie na końcu. Rozglądam się i widzę dzieci - okazuje się, że start jest wspólny. Magda szybko wskakuje do sektora obok nas i chwilę później ruszamy.
Początek asfaltem za samochodem. Niestety musimy z Pawłem wyprzedzać zawodników dystansu family - co nie zawsze jest łatwe, ale wiemy obaj, że im więcej ludzi za nami, tym mniej stracimy przy wjeździe w teren. W teren wjeżdżamy szybko i od razu jest tłok - wąski podjazd po trawie. Właściwie to podejście;( No ale za gapiostwo się płaci. Jestem za Pawłem i tracę tylko odrobinę dystansu po tym, jak spada mi łańcuch. Zaczynają się szutry - według zapowiedzi tak ma wyglądać w większości ten maraton. Jest szybko, jedzie mi się słabo, ale staram się utrzymać za Pawłem. Po kilku kilometrach wjeżdżamy na błotnistą ścieżkę prowadzącą w dół, jest sporo kamieni. Czuję się fatalnie, zero czucia roweru, ale utrzymuję się za Pawłem :) Kolejne szutry - zaczynają mnie boleć plecy i to porządnie. Podjazdy muszę robić na stojąco, żeby dać odpocząć plecom. Gdzieś w międzyczasie licznik przestaje działać, znowu.. Tracę dystans do Pawła, mijają mnie kolejni zawodnicy. Wyjeżdżam z lasu, krótki odcinek na otwartej przestrzeni, silny wiatr i zupełnie tracę siły, zwalniam. Mija mnie zawodnik ze znacznie większą prędkością, staram się złapać na koło, ale chwilę później odpuszczam:( Jestem zły i mam dość. Dojeżdżam do bufetu, zatrzymuję się i chwilę odpoczywam. Czuję zawód, zawiodłem sam siebie. Zupełnie zrezygnowany (ostatnio zbyt często towarzyszy mi to uczucie na maratonach) ruszam dalej.
Kilka km jadę sam, kiedy mija mnie pociąg pięciu osób - na szutrach poważnym błędem byłoby choćby nie spróbować złapać koła. Korzystając z cienia aerodynamicznego, wsuwam batona, łykam izotonik i stawiam sobie w głowie jasny cel - walczyć! Zaczynam dawać zmiany, właściwie to tylko we dwóch z jednym z zawodników dajemy zmiany. Podjazdy nadal robię na stojąco - niechcący urywam dwie osoby. Czuję się lepiej, znacznie lepiej. Kilka odcinków trasy pamiętam z zeszłorocznego maratonu w Skarżysko-Kamiennej. Momentami lekko kropi, ale cały czas jest przyjemnie ciepło. Wjeżdżam na zabłocone ścieżki i jadę z zawodnikiem nr080. Jest odcinek do przejścia, jest krótka piaskownica i dużo błota, podoba mi się! Dojeżdżamy w końcu do rodzynka dzisiejszej trasy - Piekielnej Bramy. Krótki techniczny zjazd po śliskich kamieniach, mieszczę się minimalnie, ocieram kaskiem o skałę, panie biją mi brawo - szkoda, że nie załapałem się na zdjęcie ;) Wyjeżdżamy z nr080 na szutry i jedziemy razem. Bufet numer dwa - zatrzymuję się na chwilkę i ruszam dalej.
Prawie cały czas prowadzę, 80 nie ma siły, wychodzi na prowadzenie dwa razy, za drugim razem tuż przed rowem, za którym leżało sporo kamieni i niestety mnie zablokował. Jedziemy razem jeszcze kilkaset metrów, kiedy dopinguje mnie do szybszej jazdy i zostaje. Widzę zawodnika przed sobą i chcę gonić. Kolejny znany z maratonu Mazovii odcinek po bruku, kilka km szutrów i kolejny, trzeci bufet - łapię kubek i nie skręcam, dobrze, że dziewczyny z obsługi głośno krzyczą :D
Do mety ok 15km - na początek szutry, kawałek asfaltem, dalej błotno-trawiasty łącznik - tutaj wpadłem w kałużę po kolano:D Zaczyna mocniej padać. Ostatnie 3-4km to znany z początku maratonu zjazd po błocie, a następnie trawie i dojazd na metę wzdłuż brzegu zalewu Umer.
Przy myjkach czekali już Magda i Paweł. Paweł przyjechał 12 minut przede mną. 12 minut na tak szybkiej trasie to dużo. Magda zadowolona z jazdy, ale tym razem bez dekoracji - tempo dyktowała Paula Gorycka;) Mam mieszane uczucia odnośnie trasy jak i przede wszystkim swojej formy. Trasa podobała mi się, ale zdecydowanie za dużo było długich prostych po szutrach i asfaltach, natomiast krótki odcinki po ścieżkach były wymagające i ciekawe. Forma to drugi temat - pierwsza godzina fatalna, później lepiej, znacznie lepiej i to daje mi nadzieję, że sezon nie jest jeszcze stracony. Strata do czołówki na tak szybkiej trasie po prostu gigantyczna.
1 Open / 1 M2 Marszałek Mariusz 2:42:34
9 Open / 7 M2 Wojciechowski Michał 2:49:54
40 Open / 17 M2 Wilk Paweł 3:18:39
56 Open / 9 M1 ktone 3:30:10
Jemy makaron, pakujemy się i ruszamy do domu. Przejaśnia się, wychodzi nawet słońce. Po drodze zatrzymujemy się na pamiątkowe zdjęcie pod Dębem Bartek. Kilkadziesiąt minut później na trasie Warszawa-Kielce spotkała nas konkretna ulewa - dobrze, że nie na trasie maratonu :)
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
Sejny - dzień 7
Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano: 23.07.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst75.44/0.00km
w04:12h avg17.96kmh
vmax37.20kmh HR /
Bardzo ładny teren do Berżnik wzdłuż Kunisianki, Jezior Kunis i Pomorze, aż do Marychy.
Ostatni dzień pomiarów.
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
Sejny - dzień 6
Poniedziałek, 18 lipca 2011 | dodano: 23.07.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst68.16/0.00km
w03:47h avg18.02kmh
vmax0.00kmh HR /
Najdłuższy dzień, dużo pracy i żar lejący się z nieba. Wynagrodziła nam to piękna okolica!
Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC
Sejny - dzień 5
Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano: 23.07.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst26.91/0.00km
w01:10h avg23.07kmh
vmax39.00kmh HR /
Pomiary przepływu na rzecze Marycha w Sejnach i we wsi Aleksiejówka.
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC