XTC
Dystans całkowity: | 14235.23 km (w terenie 5578.16 km; 39.19%) |
Czas w ruchu: | 702:52 |
Średnia prędkość: | 19.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.20 km/h |
Suma podjazdów: | 4079 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (90 %) |
Suma kalorii: | 132759 kcal |
Liczba aktywności: | 309 |
Średnio na aktywność: | 46.07 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Z Magdą do Sabiny, Marcela i Damiana
Środa, 11 maja 2011 | dodano: 12.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚
dst33.46/0.00km
w01:27h avg23.08kmh
vmax32.20kmh HR /
Z Magdą na kawę do Sabiny, Marcela i Damiana. Powrót wieczorem, udało się dotrzeć tylko dzięki pożyczonym lampom:) Dzięki:)
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Test
Wtorek, 10 maja 2011 | dodano: 10.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 23.0˚
dst16.88/5.00km
w00:39h avg25.97kmh
vmax34.00kmh HR 143/188
Wybrałem się przetestować rower po wymianie łożysk suportu - sama wymiana dziecinnie prosta, jak już się ma nowe łożyska:) Skręciłem rower do kupy, nasmarowałem, wypucowałem i ruszyłem.
Łożysko dalej strzela. Łożysko w lewym pedale..
Przynajmniej odkryłem fajną ścieżkę kilometr od domu, szkoda że ma tylko ok 500m.
Kategoria 000-050, XTC
Praca
Niedziela, 8 maja 2011 | dodano: 08.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 13.0˚
dst24.20/0.00km
w00:55h avg26.40kmh
vmax44.20kmh HR /
Kategoria 000-050, XTC
Podkowiańskie signle, nietypowa awaria i szlachta na koniach..
Piątek, 6 maja 2011 | dodano: 08.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 15.0˚
dst46.00/20.00km
w01:59h avg23.19kmh
vmax0.00kmh HR 141/170
Wybrałem się do Podkowy pokręcić po licznych ściezkach. Pogoda wspaniała, musiałem się rozebrać po drodze. Wjazd do lasu, pierwszy singiel po wydmie i awaria. Nietypowa awaria - otóż pękł mi czujnik od licznika i mały mangesik, który był w środku, wypadł. No cóż, bywa;) Dalej jechałem już na czuja. W sumie i tak ważny jest czas treningu, nie kilometry. Kręciłem po świetnych singlach.
W pewnym momencie przejeżdżałem obok dwóch dziewczyn na koniach, specjalnie zachowałem odstęp kilkunastu metrów, bo wiem, że tutejsi amatorzy jazdy konnej mają, mówić delikatnie, wysokie mniemanie o własnej osobie. Jeden z koni się przestraszył, dziewczyna wylądowała na ziemi. Zaczęła się awantura, że jak ja jeżdżę, że to jest ich las. Nie chciałem dyskutować, młoda dziewczyna, a już zepsuta.. Pojechałem nad rzeczkę zjeść zakupione wcześniej w podkowiańskiej cukierni ciacho.
Czas ruszać do domu, oczywiście pokręciłem się jeszcze. Na swojej drodze napotkałem dziewczyny na koniach jeszcze dwa razy, i dwa razy zawróciłem..
Czas z pulsometru, dystans na oko
Kategoria 000-050, Teren, XTC
Zimny trening KPN z Jarkiem
Wtorek, 3 maja 2011 | dodano: 03.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 5.0˚
dst67.45/40.70km
w02:59h avg22.61kmh
vmax43.70kmh HR 139/170
Zaplanowaliśmy z Jarkiem na dziś górki w Górkach. Umówiliśmy się o 11 w Roztoce. Z domu wyszedłem kilka minut po 10 - pogoda była fatalna - zimno, ponuro i wieje:( Im bardziej zbliżałem się do lasu, tym mniejszą ochotę miałem na jazdę.
Na szczęście Jarek przywitał mnie sporą dawką optymizmu, który i mnie się udzielił już po chwili. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Górek i ruszyliśmy zielonym w stronę Granicy. Singiel przed Sosną Powstańców wygląda super, przejechaliśmy dobrym tempem i to dało nam sporo radochy. Dojechaliśmy do Granicy i nawrotka. Jarek zaproponował atak na podjazd na niebieskim - tym razem się nie udało :/ Dalej pojechaliśmy przez Karpaty mocnym tempem i dalej czerwonym do Roztoki - tutaj Jarek zjechał po korzeniach. Druga osoba po Albercie, która to zrobiła przy mnie. Kolej na mnie!
W Roztoce postój na herbatkę, dosiadli się do nas Velmarowcy. Ruszyliśmy we czterech w stronę Dębowej Góry - Velmarowy ruszyli dalej zielonym, a my z Jarkiem żółtym w poszukiwaniu Doroty, która się zgubiła. Kawałek dalej na szlaku spotkaliśmy żonę Jarka, pożeganliśmy się i w drogę. Debły całkowicie przejezdne, jest sporo błota, ale można przejechać. Do Zaborówka znaną aż do bólu drogą i asfaltami do domu.
Godzinę po powrocie do domu zaczęło lać, wieczorem padał śnieg, a temperatura spadła do 2*C. Zimno, jak na maj. W Kotlinie Kłodzkiej prawdziwy atak zimy
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Borůvková hora
Niedziela, 1 maja 2011 | dodano: 02.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 10.0˚
dst26.42/21.00km
w01:42h avg15.54kmh
vmax53.60kmh HR 137/181
W nocy padało, od rana pogoda nie zachęca do wychodzenia. Dopiero po 10 decydujemy się na tak zwany rozjazd. Umawiamy się z Magdą, Jarkiem i Jerzym, że jedziemy na Borówkową. Na Rynku dołączają do nas Kamil i Iza z Torq. Przekraczamy granicę i jedziemy do Białej Wody w Czechach. Zielonym szlakiem pniemy się w górę. Cały czas szutrówką spokojnym tempem.
Jest odcinek, który trzeba podejść i dalej można jechać pikną leśną drogą. Pogoda znowu dopisuje, wychodzi słońce, ale temperatura waha się na poziomie 10*. Odbijamy na czerwony szlak na Borówkową. Niestety szlak jest bardzo zniszczony przez ciężki sprzęt, w nogach czujemy wczorajszy maraton, poza tym nie ma sensu się szarpać. Sporo podchodzimy. Dopiero po dotarciu do szutrówki biegnącej wzdłuż granicy, wchodzimy na rowery. Tuż przed szczytem zatrzymują nas celnicy, ostrzegają, że będą strzelać - nie bardzo rozumiemy po czesku, słyszę strzał!
Strzał z armaty, celnicy to poprzebierani Czesi, wszystko w tonie świetnego żartu. Przy wieży gra kapela, pełno ludzi - Czesi świętują:) Kupujemy borówkowy likier i zjeżdżamy. Tempo znacznie niższe niż wczoraj. Kamil pojechał pierwszy i robi nam po drodze zdjęcia:)
Jerzy pokazuje nam, jak się zjeżdża - dopiero teraz wiem, gdzie i w jaki sposób czołówka robi taką przewagę. Na zjazdach Jurek szaleje i dokręca, a my hamujemy. Trzeba nad tym popracować! Ostatni etap zjazdu to killer po korzeniach, jadę nieźle, chyba nawet lepiej niż wczoraj. Kilka chwil po mnie zjeżdża Magda - jestem z niej dumny:)
Po zjeździe jedziemy nadal w dół w kierunku Białej Wody, czerwony szlakiem, czyli dokładnie tak jak wczoraj na maratonie, z tym, że w przeciwnym kierunku. Na jednym z szybkich odcinków jadę za Jarkiem, kiedy nagle się przewraca. Wyglądało to bardzo groźnie, ale na szczęście poza otarciami nic się nie stało poważnego. Dobrze, że Jarek miał kask - uratował mu prawdopodobnie życie, bo po wypadku kask był mocno pęknięty.Od tego momentu wszyscy zachowaliśmy wzmożoną ostrożność i już bez przygód dojechaliśmy do Polskiej granicy.
Szybka kąpiel, pakowanie się i w samochód. Szkoda, że nie zostaliśmy dłużej, bo jazda po Górach Złotych daje nieskończone ilości frajdy:)
Kategoria 000-050, Teren, W towarzystwie, XTC
Złoty Stok - dojazdy
Sobota, 30 kwietnia 2011 | dodano: 02.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst5.00/3.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
MTB Marathon - Złoty Stok
Sobota, 30 kwietnia 2011 | dodano: 02.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst80.00/74.00km
w04:59h avg16.05kmh
vmax63.50kmh HR 157/196
Nadszedł czas na pierwszy Golonkowy maraton - Złoty Stok. Na kilka dni przed startem meteorolodzy straszą deszczem, z każdym dniem maleje nadzieja na dobrą pogodę i zapowiada się powtórka z Rabki. Nie zniechęcamy się, Magda dalej chce jechać mega, a ja Giga, moje pierwsze Giga w górach.
Do Złotego Stoku jedziemy z Pawłem i Jarkiem, w pensjonacie będzie również Albert z Asią. Droga była długa i nie bez przygód. Jedliśmy w dziwnej knajpie w Wieluniu i tak naprawdę tylko cudem nie otruliśmy się.. Na miejscu jesteśmy późnym wieczorem, po drodze padało, ale w Złotym Stoku jest sucho. Śpimy w pięknie położonym pensjonacie Złoty Jar.
Rano szykowanie rowerów, szybka wycieczka na rynek załatwić formalności - pogoda nie jest zła, zimno, ale nie pada. Powoli zaczyna się robić z problem z tym jak się ubrać - decyduję się w końcu na kamizelkę i rękawki. Po krótkiej rozgrzewce zdejmuję kamizelkę - zaczyna się przejaśniać i na słońcu jest naprawdę ciepło. Zjazd na rynek i ustawiamy się w sektorze - ostatnim:) Na kilka chwil przed startem podjeżdża do nas Arek.
Odliczanie i start, punkt 10:00. Oczywiście chwilę potrwało, zanim ruszyliśmy. Początek po asfalcie i dalej szeroką szutrówką w kierunku naszego domu, jednak przy kamieniołomie skręcamy w lewo i... zaczyna się korek. Kilka kamieni, szybko udało mi się jednak ominąć prawą stroną. Jedziemy z Pawłem razem. Zaczyna się podjazd pod Jawornik.
Jest dużo czasu na rozmowy, pogoda się klaruje - świeci słońce, temperatura rośnie - ściągam rękawki, okulary brudne od potu - zdejmuję i od tej pory jadę bez. Po blisko 10km podjazdu z kilkoma fragmentami zjazdów mijamy rozjazd na mini i zaczynamy zjazd do Orłowca. Jest krótki techniczny odcinek, ale bez problemu zjeżdżam. Paweł zostaje gdzieś z tyłu. Pierwszy bufet - zatrzymuję się, jem i piję, ale szybko ruszam dalej.
Zaczynam podjazd w kierunku Borówkowej szutrówkami. Na jednej z agrafek widzę z tyłu Alberta - krzyczę do niego i jest wesoło:) Na zjazdach szybko mnie dogania, próbuję go gonić, ale chłopak ma naprawdę spore umiejętności. Fragment zjazdu do Lutyni to bardzo fajny techniczny odcinek po kamieniach, strumyku, wyprzedziłem kilka osób. Alberta dochodzę dopiero na szutrówce. W Lutyni mamy kolejny bufet, razem z Albertem pijemy i jemy.
Ruszamy dalej, zaczyna się trawiasty podjazd na Przełęcz Lądecką. Szybko dogania nas Paweł i od tego momentu jedziemy we trzech:) Szkoda, że nikt nam w tym momencie nie strzelił foty:) Mijamy przełęcz i pniemy się w górę w kierunku Borówkowej, czyli najwyższego punktu na trasie, wisienki na torcie. Sporo czytałem o zjeździe z tej góry i nie wiem czego się spodziewać. Zanim jednak będzie zjazd, trzeba podjechać;) Trasa po lesie jest momentami bardzo stroma, ale jedziemy z chłopakami twardo. W pewnym momencie musiałem się zatrzymać i poprawić łańcuch - spadł z kółeczka przerzutki. Na Borówkowa wjeżdżam przed chłopakami i zaczyna się zjazd - było wszystko - szybki singiel, metrowe kamienie - tutaj kawałek sprowadzałem, trochę korzeni i słynny korzenisty killer - na którym wyprzedza mnie Albert i robi to w takim stylu, że aż mi głupio! Przynajmniej dwukrotnie szybciej. Ręce mnie bolą od zaciskania kierownicy, ale na cały zjeździe wyprzedziłem kilka osób. W pewnym momencie mijałem Ulę - pytam się czy coś się stało - miała bóle w nodze. Zjazd z Borówkowej jest genialny! Chwilę później mamy rozjazd na giga - limit wjazdu to godzina 13:15 - mam około godziny zapasu, co daje mi średnią ciut powyżej 13kmh.
Wjeżdżam na teren Czech - trasa za granicą ma być łatwa i szybka i tak jest. Łatwe podjazdy - zostawiam Alberta, i szybkie zjazdy. Trafia się jeden techniczny zjazd singlem, bardzo szybki - na zjeździe doganiam Grzegorza C. z którym będę walczył przez kolejne kilkanaście kilometrów:) Jest też trochę asfaltu. Po minięciu jednej ze wsi wjeżdżamy dosyć ostro po trawie i wąwozem w las. Nawierzchnia jest bardzo śliska, ścieżka przykryta liści, które skrywają gałęzie. Zaczyna się kilkunastominutowe wprowadzanie.. Ten odcinek dał w kość, prędkość wprowadzania oscylowała w granicach 3-5kmh! Kawałek dalej można już jechać, zjeżdżamy do czwartego bufetu. Kolejny postój, biorę batona i powerade - Grzesiek mi odjeżdża.
Ruszam w pogoń i już na pierwszym podjeździe go wyprzedzam. Kawałek dalej widzę dwóch gości, jeden na Scottcie w czarnych ciuchach - czyżby Arek? Powoli zbliżam się - okazuje się, że to Arek i Jarek Drogbas, którego poznałem po rowerze:) Jedziemy spory kawałek razem i rozmawiamy, jednak na końcówce podjazdu ruszam do przodu, na zjazdach uciekam i w Białej Wodzie zaczynam samotnie podjazd w kierunku Polskiej granicy. Podjazd jest lekki, ale upał i kilka godzin na trasie dają się we znaki. W pewnym momencie dostrzegam koszulkę Bikestats - Jacek? Niemożliwe.. Chwilę później dojeżdżam bliżej i witam się z Jackiem:) Długo jednak nie jedziemy razem i atakuję dalej. Od ostatniego bufetu sporo wyprzedzam, czuję, że mam zapas siły, nie mam żadnego kryzysu i świetnie mi się jedzie. W pewnym momencie staje się to, czego obawiam się od pierwszego podjazdu po zdjęciu okularów - mucha wpada mi do oka. Na szczęście szybko "wyłzawiam" nieproszonego gościa. Tuż przed ostatnim, piątym już bufetem, mijam Roberta S i oddaję mu jeden z bidonów - zgubił swój i ma kryzys. Bufet na połączeniu trasy giga i mega. Szybko łykam banana i kubek powerade, ale Jacek i Jarek mnie mijają.
Zaczyna się krótki, ale stromy podjazd. Mijam Jacka, Jarka i całą rzeszę megowców. Niestety kawałek dalej kapituluję i schodzę z roweru - podjazd jest zbyt stromy. To jednak mały kawałek i dalej już jadę. Na Przełęczy Jaworowej zaczynają się zjazdy aż do mety. Jest bardzo szybko, miejscami boję się, że nie wyrobię w zakręcie - nie lubię zjazdów po szutrówkach. Przed sobą nie widzę nikogo i podświadomie odpuszczam. W pewnym momencie dogania mnie zawodnik, na oko moja kategoria - zaczynam dokręcać. Ostatnie trzy kilometry jedziemy na pełnym gazie, kilka razy jest może nawet za szybko. Wpadamy na asfalt kilkaset metrów przed rynkiem, jedziemy koło w koło. Tuż przed metą organizator ustawił szykanę i musimy bardzo ostro hamować, żeby nie uderzyć w barierki. Jakieś nieporozumienie! Na metę wpadam sekundę przed rywalem.
Zastanawiam się, jak poszło Magdzie - z jednej strony bałem się, jak sobie poradzi na zjazdach, ale jednocześnie wierzyłem w nią. Spotkałem Tomka, rozmawiamy chwilę i mówi, że Magda jest już na mecie. Od razu ją dostrzegłem:) Jest bardzo zadowolona:) Czekamy razem z Asią na chłopaków, rozmawiamy ze znajomymi, jemy makaron i korzystamy z darmowego czeskiego piwa:) Kolejki do myjek nie ma - w końcu maraton był suchy, zdarzyło się tylko kilka kałuż.
Jestem bardzo zadowolony ze swojej jazdy, bez kryzysów, skurczy, może nawet momentami zbyt asekuracyjnie. Wyprzedziłem wszystkich znajomych poza Romkiem A. Nie mam nic przeciwko, żeby taka tendecja utrzymała się do końca sezonu:) Trasa rewelacyjna. Piękne widoki, długie podjazdy i kilka wymagających zjazdów z Borówkową w roli głównej. Za dużo jednak szutrówek, na których jest niebezpiecznie, chociaż jazda 65kmh w dół tuż obok stromego zbocza też daję frajdę:) Oczywiście żeby nie było tak kolorowa - strata do zwycięzcy ogromna - prawie półtorej godziny! Ogólnie maraton był dość łatwy techniczne.
Czas brutto: 5:06:11 (Czas samej jazdy z licznika 4:59)
Open 100/189
M2 43/58 (zwyciężył A. Brzózka 3:36:57)
Po umyciu się i przebraniu zjeżdżamy z Magdą i Pawłem na dekoracje i losowanie tomboli - Paweł wygrał badania wydolnościowe w Wiśle! Na koniec deser:) Grzegorz w dyskusji na forum obiecał, że jeśli ktoś ukończy dystans mega poniżej dwóch godzin - obejdzie rynek na czworaka i będzie mył rower temu zawodnikowi do końca sezonu. Grzegorz zmotywował zawodników tak mocno, że osiem osób ukończyło maraton poniżej dwóch godzin:) Nie wiem czy był rowery, ale rundę dookoła runku zrobił, były nawet bufety:) Świetna atmosfera!
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
Podkowiańskie single
Środa, 27 kwietnia 2011 | dodano: 27.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 21.0˚
dst52.75/27.46km
w02:20h avg22.61kmh
vmax37.10kmh HR 133/158
Kręcenie po Podkowiańskich ścieżkach. Poza szlakami jest tam wiele singli, momentami krzyżuje się 5 ścieżek! Można by tu zrobić bardzo fajny maraton, płaski, ale w 90% poprowadzony po szybkich singlach, a najdłuższa prosta miałaby 400 metrów.Podkowiańskie single
© ktoneSzałas?
© ktoneKozy w Kaniach
© ktone
Powrót przez Brwinów i postój przy cukierni:)
Kategoria 050-100, Teren, XTC