Upały nastały..

Wtorek, 18 czerwca 2013 | dodano: 25.06.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst55.33/0.00km w01:52h avg29.64kmh vmax40.40kmh HR 137/155

Od początku tygodnia upały.. Na trening wyszedłem po pracy - w planach ok. 2h luźnej jazdy. Wybrałem pętle przez Teresin i Podkampinos - w sam raz dystans, a i dobrze jest czasami pojechać coś innego niż zwykle. Niestety upał dał mi się mocno we znaki, dosłownie po 3 minutach już płynąłem..
/2536608


Kategoria 050-100, Trek

Przełęcz Okraj i Tabaczana ścieżka na rozjazd

Niedziela, 16 czerwca 2013 | dodano: 20.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst28.74/7.00km w01:51h avg15.54kmh vmax54.00kmh HR 128/167

Wczoraj po maratonie pozwoliliśmy sobie na solidną kolację (pyszne pierogi z kaszą gryczaną) z piwkiem (Skalak). Spotkaliśmy ekipę z Poznania i padł pomysł zdobycia Śnieżki i dotarcie grzbietami do Przełęczy Karkonoskiej. Chłopaki zaproponowali spotkanie pod Wangiem o 4:40. Długo nie musieli mnie namawiać!

Niestety piwa była za dużo i wstałem dopiero o 8 i to ledwo.. Jarek po wczorajszym wypadku zdecydowanie odpuszcza teren i namawia nas na zdobycie Przełęczy Karkonoskiej - Magda również jest skłonna ku tej opcji - powtórne zaliczenie zjazdów z Chomontowej i z Grabowca nie przekonało jej.. No to jedziemy. Po drodze spotykamy Dorotę i Bartka, którzy proponują nam zdobycie Przełęczy Okraj asfaltami przez Kowary - coś nowego i przystajemy na propozycję.

Początek do Kowar z górki. W Kowarach zaczynamy liczący blisko 10km podjazd. Odcinek z Podgórza do Przełęczy Kowarskiej jest ciężki, ponad to zdecydowanie odczuwam wczorajszy maraton, zarówno na rowerze, jak i piwny. Widoki jednak wynagradzają wysiłek!

Dalej droga jest łagodniejsza, a widoki z każdym kolejnym zakrętem bardziej niesamowite. Na Okraj docieramy jako ostatni z Magdą - Jarek pociął się z Dorotą i Bartkiem, na świeżości w sumie jechał. We trójkę decydują się zjechać asfaltami - Dorota jest na szosówce, a Jarkowi na szaleństwo w terenie nie pozwala kontuzja. Ja jednak upieram się, żeby wracać Tabaczaną Ścieżką:) Początek lekko w górę, ale jedziemy kompletnie na luzie delektując się widokami.

Ścieżka zaczyna opadać dość łagodnie, ale szybko nabiera charakteru.

W końcu docieramy do odcinka, z którym walczyliśmy na trasie zeszłorocznego maratonu - dzisiaj jednak szlak jest jeszcze bardziej zniszczony przez długą zimę i gwałtowne roztopy. Sporo jednak z buta. Niemniej wrażenia super!


W końcu docieramy do szutrów..

Ekspresowo zjeżdżamy do Karpacza. To niestety koniec naszej przygody w Karkonoszach, a szkoda bo po takich trasach i z takimi widokami chciałoby się kręcić bez końca:)
/2536608


Kategoria Góry, 000-050, W towarzystwie, Teren, Mbike

MTB Marathon - Karpacz

Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano: 19.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst67.00/50.00km w05:27h avg12.29kmh vmax0.00kmh HR 161/

Zeszłoroczna edycja maratonu w Karpaczu wywołała niemałe kontrowersje - jedyni byli zachwyceni niezwykle wymagającą pętlę Okrajową, inni wieszali psy na Mariuszu i Bartku - autorach trasy. Nie muszę dodawać, do której grupy należę:) Tym razem ma być bez kontrowersji, ale nie oznacza to, że będzie lekko - chłopaki prze startem gwarantują moc technicznych singli i malowniczych ścieżek w tym kilka premierowych odcinków. Lipy nie będzie! Moje dotychczasowe dwa starty w Karpaczu nie były udane - za każdym razem trasa mnie pokonała, umierałem, a raz nawet chciałem się wycofać - tym razem planuję rewanż!

Dzień maratonu zacząłem dość wcześnie - ok. 7 podjechałem do Kamila po bloki i nowe pancerze i linkę do roweru Magdy. Szybka wymiana. Niestety z blokami nie poszło gładko - ukręciłem jedną śrubę i muszę startować ze starym blokiem w prawym bucie. Pół biedy, bo największe problemy do tej pory miałem z lewym butem.. niemniej sytuacja mało komfortowa, szczególnie na takiej trasie..

Jemy solidne śniadanko i ok. 9:30 ruszam na rozgrzewkę. Niewiele tego rozgrzewania wyszło - przed wjechaniem do sektora ukręciłem zaledwie niespełna dwa kilometry.. Mało, a początek od razu mocno do góry, to może się na mnie zemścić.

W sektorze stoimy z Pawłem, Michałem na nowym 29erze i chłopakami z Goggle:) Pierwszy podjazd, tak jak się spodziewałem, nie był najlepszy. Szybko złapałem zadyszkę i kolejne grupki zaczęły uciekać. Do tego uświadomiłem sobie, że zapomniałem skasować luzy na sterach w Peaku Magdy - Paweł zaoferował, że zadzwoni do niej - wielkie dzięki! Trochę bez przekonania doczłapałem się do pierwszego zjazdu. Tuż za mną był Dawid z Gomoli - czyli chyba nie jest aż tak źle. Pierwszy zjazd dosyć szybki i jakoś tak bez przekonania. Szybko dotarłem do pierwszego terenowego podjazdu - wymagającej wąskiej ścieżki usianej kamieniami i korzeniami. Momentami trzeba było się mocno nagimnastykować. Wyprzedziłem kilka osób, m.in. Jurka z teamu i Kasię G.Nie jest najgorzej:) Podjazd rzeczywiście wymagający, ale lubię takie odcinki - coś się dzieje. Kolejne zjazdy początkowo łatwe i przyjemne, ale kamienie szybko urosły, trzeba szukać optymalnego toru - taki przedsmak tego, co nas czeka dalej:) Kolejny podjazd - na Czoło, znowu wymagający, a zjazd jeszcze lepszy:) Przełęcz pod Czołem - mija mnie Jurek. Oj dzisiaj to go nie dogonię;)

Poznaję, że jesteśmy na końcówce Drogi Chomontowej, a więc trzeba się szykować na zjazd telewizorami do Borowic - jeden z moich ulubionych zjazdów:) Dzisiaj wyjątkowo wzbogacony o płynącą wodę - będzie jeszcze ciekawiej:) Cały zjazd to jeden wielka radocha - dla takich chwil warto jechać 7h samochodem:) Wyprzedziłem kilka osób, m.in. Michała z teamu, Dawida. Tylko w jednym momencie przekombinowałem i zamiast pojechać przygotowaną ścieżką - ja wybrałem półmetrowy uskok. Podpórka, ale dalej już w siodle, a raczej za nim:) Super zjazd! Z Borowic przez strumyk, małą pułapkę błota po osie i Raszków. Przecinamy asfalt i mkniemy szutrówką. Bufet. Rodzynki i powerade - to nie jest chyba najlepsze połączenie, ale po ostatnich problemach z żołądkiem, wolę ograniczyć ilość żeli. Wiem, że kolejny zjazd to również jeden z moich ulubionych - z Grabowca. Jeszcze przed łąką na przełęczy pod Grabowcem doganiam Ewelinę z Murapola. Krótki podjazd, mijamy okazałe skałki i naszym oczom ukazuje się las wykrzykników:) Cały zjazd do szutrówki, na dojeździe do której dwa lata temu mijałem Damian, by po chwili zaliczyć glebę, to czysta przyjemność. Kapitalny odcinek, korzenie, kamienie, kilka uskoków i szybkie odcinki. Miód! Udało się zniwelować stratę do Eweliny, ale muszę przyznać, że zjeżdża super. Po przecięciu szutrówki, ciąg dalszy zjazdów do Sosnówki - dla mnie to nowy odcinek. Sporo wody, błotka. Mijam Grześka z SCS OSOZ - zaliczył błotne SPA twarzą w kałuży. Mało mu po Trophy:) Zaliczam kontrolowaną podpórkę o kupę gałęzi - wyniosło mnie nieco na błotku. Dalej zjazd jest szybki, w końcu wyprowadza nas na łąkę, po przecięciu której lądujemy na asfalcie w Sosnówce. Chwila oddechu. Jedziemy z Eweliną i Dawidem.

Po krótkim odcinku przez wieś, znowu wjeżdżamy w teren. Sporo gadamy, jak to ze mną, pełen entuzjazmu, gęba mi się nie zamyka;) Trasa raczej szutrowa, ale miejscami podjazdy naprawdę wymagające. Na polance przed mocnym podjazdem Wojtek K. czeka na Ewelinę i od tej pory jadą we dwójkę. Kolejne kilometry po szutrach kilka razy wzajemnie próbujemy się urwać, w końcu zostawiam ich z tyłu. Dojeżdżamy z Dawidem do wąskiej ścieżki, która nagle gwałtownie opada w dół. Przede mną wszyscy idą, ale zjazd bez kamieni, prawie bez korzeni, da się jechać. Ledwo, ale zjechałem. Tempo jednak podobne do schodzących, ale jak to określił Dawid - prestiż;) Na asfalcie mijam Jacka walczącego z defektem - pytam czy pomóc, da radę. Kawałek do Drogi Sudeckiej, znowu zagaduję kolejnych zawodników, odbijamy na zielony szlak do Przesieki - znam ten odcinek i bardzo go lubię. Najpierw w dół, kilka miejsc wymagających uwagi, dalej lekko w górę, sporo gałęzi, błotko - tutaj mam przewagę, mentalną, ale jednak:) W końcu zjeżdżamy do żółtego szlaku i lądujemy na podjeździe przy ogrodzeniu, który znam z AMP sprzed roku. Wybrałem zły tor i nie udało się podjechać, na kolejnym krótkim zjeździe nadrabiam jednak stratę do Dawida i na asfalt wyjeżdżam pierwszy. Trasa poprowadzona jest inaczej niż na mapach przed startem - jedziemy asfaltem aż do schroniska, oszczędzono nam trawiastego podjazdu (znanego również z AMP). Odbijamy w lewo, ostry podjazd po trawie, jest miękko przez co człowiek kręci, puls skacze w okolice progu, a jednak rower stoi w miejscu. Wydaje mi się, że z przodu widzę Mariusza - byłoby super dojść go przed podjazdem na Dwa Mosty i próbować utrzymać koło. Chwilę później jest jednak bufet i nie patrzę na innych - zajadam banany, bidon uzupełnia mi Wydra (dzięki!). Ruszam.

Przede mną słynny podjazd na Dwa Mosty. Długi asfaltowy podjazd ze świetnymi widokami. Pojechałem mocno, kilka pozycji zyskałem. Jest dobrze. Tuż przed mostami wyprzedził mnie Jacek R. po defekcie. Niezłe tempo. Za chwilę wypłaszczenie, więc podciągnąłem. Nieoczekiwanie trasa odbija w bok i pikietuje ostro po głazach wielkości solidnej mikrofalówki. Początek nie dla mnie. Jacek klnie na lewo i prawo - okazało się, że zjeździe do Borowic ukruszył ząb i złapał laczka. Wyprzedzam go z buta. Jakieś 100 metrów dalej można jechać, chociaż ścieżka jest bardzo wymagająca, a kamienie wielkie i śliskie. Jeszcze dwie podpórki i resztę zjeżdżam. 100% MTB, ale za słaby jestem jeszcze na takie odcinki. Niemniej warto wiedzieć, że jest jeszcze sporo do poprawy. Końcówka szybka i wyjeżdżam na szutry, które ekspresowo prowadzą mnie do Drogi pod Reglami. No to już wiem, gdzie jestem. Tuż przed podjazdem łapią mnie kurcze, w obu nogach na raz.. Szczęście w nieszczęściu w takim miejscu, że mogę jechać. Boli, ale mogę jechać. Szybko jednak przechodzi. Od początku staram się pilnować picia i jedzenia, ale jednak słoneczna pogoda w parze z wymagającą trasą wyciskają siódme poty - dosłownie i w przenośni. Dalej ku mojej uciesze jest technicznie w dół, choć brakuje świetnego singielka po mostkach made by Kowal i Bartek. Jeden odcinek po naprawdę pokaźnych uskokach przejeżdżam z niedowierzaniem - puszczałem się z założeniem uda się albo się nie uda;) Udało się! Tuż przed trzecim z kolei bufetem zaliczamy ostre podejście po trawie. Dosłownie ścięło mnie z nóg, ale widok Mariusza mocno mnie zdopingował. Na bufecie łapię gel-napój - pamiętam jak dokładnie taki sam napój postawił mnie na nogi podczas mojego pierwszego prawdziwego maratonu - to była Głuszyca 2010. Na trasie mega.

Trochę asfaltów prze Zachełmie i kolejne epickie single. Mariusz na bardziej wymagających odcinkach puszcza mnie przodem - miło z jego strony;) Ku mojemu zdziwieniu odcinek po tzw wielorybach jedziemy w tym roku w dół, przeciwnie niż w poprzednich latach. Odcinek jest kapitalny. W końcu lądujemy na ostatnim zjeździe do asfaltu do Przesieki. Zjazd jakby łatwiejszy niż jeszcze rok temu, kiedy zaliczyłem go w sumie dwukrotnie - na maratonie i na wycieczce z Magdą przy okazji pobytu w Przesiece. No to przede mną długi podjazd w pełnym słońcu. Rok temu to właśnie na tym odcinku odcięło mnie - zabrakło picia i zapłaciłem wysoką cenę za próbę utrzymania mocnego tempa Jarkowi. Tym razem do mocnego deptania motywuje mnie Mariusz, który powoli, ale systematycznie mi ucieka. Po wjechaniu w teren nieco odżywam i nawet udaje mi się nadrobić dystans, ale ostatecznie na bufet wjeżdżam ze znaczną stratą. Wypytuję Artura czy jechała już Magda - odpowiada, że jeszcze nie, czyli na mecie będę przed nią;)

Z bufetu ruszam z nadzieją dogonienia Mariusza, szybko jednak pozbawia mnie złudzeń - początkowo w terenie lekko w górę, szybko czmycha wśród megowców. Po wjechaniu na nowy odcinek asfaltowy, niemal równolegle do Chomontowej, już zniknął mi z widoku. Jadę swoje, do mety jeszcze sporo zjazdów i może uda się nadrobić. Nieoczekiwanie dojeżdża mnie Paweł:) Podjazd jest długi i momentami mocno pnie się w górę. Wysiłek wynagradzają super widoki! Mijam Dorotę, żartuję, że przed zjazdami poczekam na nią:)W końcu dojeżdżamy z Pawłem do zjazdu. Początek szybki, mijamy megowca, ale szybko robi się Rocky Garden. Staram się jechać, gdzie inni prowadzą, ale kamienie są za duże, a ja jadę wyraźnie za wolno. Na jednym z uskoków, noga ucieka mi z pedału, kontruję, łapie mnie kurcz i zaliczam OTB.. Skończyło się na obiciu dłoni, a rower wylądował do góry kołami, gotowy do serwisu - w koło się roześmiali. Sam żartuję do Pawła, że zjechałem więcej, ale przewagi żadnej nie zrobiłem;) Z tyłu zjawiła się Dorota, dobrze zjeżdża i myślę, że mogłaby mnie spokojnie objechać na technicznych odcinkach. Wymagający odcinek, ale chyba do zjechania przy odrobinie większej prędkości, a na pewno sporym ułatwieniem są duże koła. Zjazd szybko się kończy, jesteśmy na Chomontowej. Czeka nas niedługa, ale jednak wspinaczka. Gadamy z Pawłem i żartujemy, jakoś ten podjazd zleciał. W końcu osławiony, choć premierowy zjazd żółtym szlakiem do Borowic. No ten zjazd wymaga tylko krótkiego komentarza: enduro. Dla mnie za trudny. Pewnie gdyby było sucho, zjechałbym większość, ale przy śliskich korzeniach obdartych z kory i uskokach po pół metra wymiękłem. Na domiar złego na odcinku, gdzie udało mi się zrobić małą przewagę i odjechać Pawłowi, złapał mnie znowu kurcz w dwugłowym - tutaj już nie mogłem zacisnąć zębów i jechać dalej. Po dosłownie kilku sekundach postoju gonię. Końcówka zjazdu w siodle, było zdecydowanie łatwiej, ale nadal ciekawie i trzeba było zachować czujność. Borowice. Mega zjazd - na pewno warto tu trenować technikę i głowę, bo zjazd jest do zrobienia, nawet na sztywnym rowerze, choć w kilku miejscach trzeba mieć naprawdę mocne nerwy!

Z asfaltu znowu w stronę Raszkowa. Cały czas mijamy megowców, którzy wbrew pozorom nieźle sobie radzą. Przed asfaltem ratuję Pawła resztkami wody w bidonie - za chwilę będzie bufet, piąty już. Na bufecie uzupełniamy bidony wodą, powrade i banan w garść. Zastanawiam się, czy autorzy trasy darują nam dzisiaj podejście na Czoło - okazuje się jednak, że ten podjazd jest do zrobienia. Mi zabrakło trochę szczęście, przyblokowali mnie megowcy, ale Paweł wjechał całość. Znowu zjazd z Czoła i kolejne zjazdy. Odcinek pokonywany wczoraj, nowy zjazd z Przełęczy pod Czołem zaliczony bez problemu - jedna na maratonie jest inne tempo niż na wycieczce:) Kolejny świetny zjazd do Centrum Pulmonologii. Niesamowite, jak wiele ciekawych odcinków jest tak blisko niemałego w zasadzie miasta. Trzeba się przeprowadzić:) W końcu dojeżdżamy asfaltami do ostatniego podjazdu. Tracę do Pawła jakieś 50m i mocno cisnę w końcówce po korzeniach i kamieniach, żeby dojść go przed agrafkami. Nie udało się. Udało się dopiero na trzeciej agrafce. Wszystkie zjechane:) Kamienie jednak odpuściłem. Podobnie uskok na łące. Odpuszczamy ściganie się na kresce, Pawłowi spada jeszcze łańcuch na 100m przed stadionem, chwilę czekam i w końcu wjeżdżamy razem na metę, zupełnie jak Challenge'u.

Wrażenia? Kapitalna trasa. Czysta przyjemność. Technicznie wyszło super, świetnie się bawiłem i wygląda na to, że z głową wskoczyłem na kolejny level:) Kondycyjnie lekki niedosyt, trochę wymęczyły mnie kurcze, ale śmiało mogę powiedzieć, że to był dobry wyścig i jestem zadowolony z wyniku:)

Jarek czekał na mecie - niestety na zjeździe do Borowic rozbił rękę. Długo siedzimy w miasteczku i rozmawiamy m.in. z Kasią i Bartkiem, Jurkiem, Eweliną i innymi. W końcu do mety dociera Magda - również zachwycona trasą i zadowolona z jazdy - niestety na wynik wpłynęła wymiana gumy na 8km, a szkoda, bo szerokie pudło bylo chyba jednak w zasięgu. Jednym słowem lekko nie było, ale Karpacz ukazał po raz kolejny piękno tego sportu - wielkie dzięki dla autorów trasy i całej ekipy organizacyjnej! Wracamy do Karpacza może jeszcze w tym roku:)

1Open / 1M2 Bartosz Janowski 4:00:02
73Open / 31M2 ktone 5:27:23


Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie

MTB Marathon - Karpacz rozgrzewka

Sobota, 15 czerwca 2013 | dodano: 19.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst1.82/0.00km w00:10h avg10.92kmh vmax24.90kmh HR 128/153

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike

Karpacz - rekonesans

Piątek, 14 czerwca 2013 | dodano: 19.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst12.45/4.00km w01:02h avg12.05kmh vmax44.70kmh HR 124/166

Maraton w Karpaczu to chyba jeden z moich ulubionych momentów w roku - wyjazd zawsze możliwie przedłużamy i śmigamy po okolicach, a kapitalne trasy zapewniają sporą dawkę adrenaliny i frajdy jednocześnie:) Tegoroczny wyjazd z Magdą i Jarkiem udało się zorganizować dosyć wcześnie w piątek, tak, że na miejscu byliśmy już po godz. 16. Szybki obiad i na przepalenie:)

Pogoda jest dobra, rano padało, ale rozpogodziło się, jedynie Śnieżka w chmurach. Początek od kwatery (Brzozowy Gaj, ul. Sadowa) asfaltem w stronę Karpacza Górnego.

Magda nie była jeszcze rowerowo w Karpaczu, dlatego chciałbym jej wiele pokazać, chociaż tak naprawdę sam jeszcze niewiele widziałem i słabo znam okolice. Wiem jednak, że metalowe zwierzaki musimy zobaczyć;)

Mijamy zaporę na Łomnicy i wspinamy się krótką techniczną ścieżką. To znacznie przyjemniejsze niż walenie głównym asfaltem pod Wang.

Wyjechaliśmy na nowiutki asfalt na tyłach hotelu Gołębiewskiego. Widok na Karkonosze cudowny!

Nasza droga dobija w końcu do głównej ulicy (Karkonoskiej), tuż pod Wangiem. Niezła ścianka, Grzesiek powinien to miejsce włączyć do maratonu;) (wg Garmina nachylenie przekraczało 40%..)

W końcu docieramy do Przełęczy pod Czołem. Mój plan zaliczenia zjazdu zielonym do Borowic legł w gruzach - udało mi się namówić towarzyszy jedynie na zaliczenie ostatnich kilometrów trasy. Pokonujemy nowy zjazd do Bierutowic - momentami dość niepewnie z podpórką, gdzie ja się waham, tam Magda zjeżdża. Wydaje mi się jednak, że na maratonie nie będzie tu problemu. Dalej kierujemy się ostatni podjazd na trasie - techniczna ścieżka po korzeniach między kamieniami.

Cieszy mi się japa, bo wiem, że ta ścieżka kończy się słynnymi na całą Polskę agrafkami:)

Do Agrafek dojeżdżam bojowo nastawiony - po czterech dniach w błotku na MTB Trophy lepiej czuję się na zjazdach i chcę się sprawdzić.
Pierwsza agrafka bez problemów. Druga - prawa, niestety nie pokonana. Lewe zakręty wychodzą mi znacznie lepiej, dlatego zmierzyłem się z trzecią... i udało się:) Sekcji kamieni kawałek dalej już nie próbowałem. Dokładnie przyjrzałem się drugiej agrafce i wiem, że najprostszy sposób na nią to ciąć wewnętrzną. Rock garden po trzeciej chyba jeszcze nie dla mnie.. Końcówka zjazdu do stadionu to znienawidzona przez wielu łąką zakończona okazałym uskokiem - dzisiaj jednak dokładnie otaśmowanym i przygotowanym do zjazdu. Tutaj również odpuściłem, chociaż optymalnym tor wyraźny i raczej średnio wymagający. To siedzi w głowie. Niestety po przygodach na Trophy zupełnie zapomniałem o problemach z blokami. Dopiero w dniu wyjazdu poprosiłem Kamila, żeby wziął do Karpacza nowe bloki do dla mnie. Dzisiaj na szczęście krzywdy sobie nie zrobiłem, ale dwa razy na zjeździe noga z pedału mi uciekła..

Wieczorkiem kolacja w knajpie, którą odwiedzamy co roku i rozmowy. Wszyscy nie mogą się doczekać startu - ta trasa jest magiczna:)
/2536608


Kategoria 000-050, Góry, Mbike, Teren, W towarzystwie

Regeneracja przed Karpaczem

Czwartek, 13 czerwca 2013 | dodano: 13.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst17.92/0.00km w00:46h avg23.37kmh vmax28.40kmh HR 118/131

Krótka, regeneracyjna runka po okolicy - rozluźnić mięśnie i przede wszystkim sprawdzić sprzęt przed Karpaczem.
/2536608


Kategoria 000-050, Mbike

Gorąco... ale trening mocny

Środa, 12 czerwca 2013 | dodano: 13.06.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst41.34/0.00km w01:24h avg29.53kmh vmax44.60kmh HR 145/173

Gorąco. Mimo, że na trening wyszedłem wieczorem, to i tak było sporo za ciepło, żeby można powiedzieć o optymalnej temperaturze. Szczególnie, kiedy człowiek robi mocny trening. Trzy interwały na pętli brwinowskiej - wyszło super.
/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Lekki trening po przerwie..

Wtorek, 11 czerwca 2013 | dodano: 13.06.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst43.93/0.00km w01:40h avg26.36kmh vmax45.90kmh HR 132/169

Po dwóch dniach przerwy spowodowanej fatalnym samopoczuciem, musiałem odpuścić. Dzisiaj wieczorkiem udało się zrobić lekki trening ze sprintami. Pogoda ustabilizowała się - jest przyjemnie:) Podjechałem do Pruszkowa odebrać od Kamila manetkę - samemu nie udało mi się jej złożyć, po tym jak wymagała gruntownego czyszczenia po błotnych kąpielach na MTB Trophy.
Powrót przy pięknym świetle:)

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Wpasować się między burze

Sobota, 8 czerwca 2013 | dodano: 13.06.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst39.79/0.00km w01:19h avg30.22kmh vmax44.00kmh HR 144/167

Pogoda nadal nie rozpieszcza, praktycznie codziennie pada:( Udało się zrobić dobry trening na pętli brwinowskiej. Popołudniu mocno padało. Niestety słabo się czuję, żołądek się buntuje coraz bardziej. Miejmy nadzieję, że uda się dotrzeć na jutrzejszą ustawkę pod BD:)
/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Pierwszy trening po Trophy

Czwartek, 6 czerwca 2013 | dodano: 13.06.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst54.35/0.00km w01:59h avg27.40kmh vmax44.60kmh HR 134/170

Pierwszy trening po weekendowej wyrypie w Beskidach. Nogi nad wyraz w dobrej kondycji - gorzej ze ścigantem. Mam też małe problemy żołądkowe, ale po takiej dawce żeli i odżywek białkowych, organizm ma prawo się zbuntować.. Od początku tygodnia niestety nie było czasu pokręcić nawet godzinkę, sporo pracy, a i pogoda nie rozpieszcza, sporo pada, chłodno, buro i ponuro.
/2536608


Kategoria 050-100, Trek