Karpacz - rekonesans
Piątek, 14 czerwca 2013 | dodano: 19.06.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚
dst12.45/4.00km
w01:02h avg12.05kmh
vmax44.70kmh HR 124/166
Maraton w Karpaczu to chyba jeden z moich ulubionych momentów w roku - wyjazd zawsze możliwie przedłużamy i śmigamy po okolicach, a kapitalne trasy zapewniają sporą dawkę adrenaliny i frajdy jednocześnie:) Tegoroczny wyjazd z Magdą i Jarkiem udało się zorganizować dosyć wcześnie w piątek, tak, że na miejscu byliśmy już po godz. 16. Szybki obiad i na przepalenie:)
Pogoda jest dobra, rano padało, ale rozpogodziło się, jedynie Śnieżka w chmurach. Początek od kwatery (Brzozowy Gaj, ul. Sadowa) asfaltem w stronę Karpacza Górnego.
Magda nie była jeszcze rowerowo w Karpaczu, dlatego chciałbym jej wiele pokazać, chociaż tak naprawdę sam jeszcze niewiele widziałem i słabo znam okolice. Wiem jednak, że metalowe zwierzaki musimy zobaczyć;)
Mijamy zaporę na Łomnicy i wspinamy się krótką techniczną ścieżką. To znacznie przyjemniejsze niż walenie głównym asfaltem pod Wang.
Wyjechaliśmy na nowiutki asfalt na tyłach hotelu Gołębiewskiego. Widok na Karkonosze cudowny!
Nasza droga dobija w końcu do głównej ulicy (Karkonoskiej), tuż pod Wangiem. Niezła ścianka, Grzesiek powinien to miejsce włączyć do maratonu;) (wg Garmina nachylenie przekraczało 40%..)
W końcu docieramy do Przełęczy pod Czołem. Mój plan zaliczenia zjazdu zielonym do Borowic legł w gruzach - udało mi się namówić towarzyszy jedynie na zaliczenie ostatnich kilometrów trasy. Pokonujemy nowy zjazd do Bierutowic - momentami dość niepewnie z podpórką, gdzie ja się waham, tam Magda zjeżdża. Wydaje mi się jednak, że na maratonie nie będzie tu problemu. Dalej kierujemy się ostatni podjazd na trasie - techniczna ścieżka po korzeniach między kamieniami.
Cieszy mi się japa, bo wiem, że ta ścieżka kończy się słynnymi na całą Polskę agrafkami:)
Do Agrafek dojeżdżam bojowo nastawiony - po czterech dniach w błotku na MTB Trophy lepiej czuję się na zjazdach i chcę się sprawdzić.
Pierwsza agrafka bez problemów. Druga - prawa, niestety nie pokonana. Lewe zakręty wychodzą mi znacznie lepiej, dlatego zmierzyłem się z trzecią... i udało się:) Sekcji kamieni kawałek dalej już nie próbowałem. Dokładnie przyjrzałem się drugiej agrafce i wiem, że najprostszy sposób na nią to ciąć wewnętrzną. Rock garden po trzeciej chyba jeszcze nie dla mnie.. Końcówka zjazdu do stadionu to znienawidzona przez wielu łąką zakończona okazałym uskokiem - dzisiaj jednak dokładnie otaśmowanym i przygotowanym do zjazdu. Tutaj również odpuściłem, chociaż optymalnym tor wyraźny i raczej średnio wymagający. To siedzi w głowie. Niestety po przygodach na Trophy zupełnie zapomniałem o problemach z blokami. Dopiero w dniu wyjazdu poprosiłem Kamila, żeby wziął do Karpacza nowe bloki do dla mnie. Dzisiaj na szczęście krzywdy sobie nie zrobiłem, ale dwa razy na zjeździe noga z pedału mi uciekła..
Wieczorkiem kolacja w knajpie, którą odwiedzamy co roku i rozmowy. Wszyscy nie mogą się doczekać startu - ta trasa jest magiczna:)
/2536608
Kategoria 000-050, Góry, Mbike, Teren, W towarzystwie