000-050
Dystans całkowity: | 16038.64 km (w terenie 2581.66 km; 16.10%) |
Czas w ruchu: | 751:50 |
Średnia prędkość: | 20.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.20 km/h |
Suma podjazdów: | 13450 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (90 %) |
Suma kalorii: | 112765 kcal |
Liczba aktywności: | 539 |
Średnio na aktywność: | 29.76 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Wesoła - dojazd i rozgrzewka
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst12.00/2.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Praca
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011 | Rower:Kross A6 | temp 4.0˚
dst25.66/0.00km
w01:10h avg21.99kmh
vmax33.80kmh HR /
Po powrocie z maratonu, szybka kąpiel, obiadek i do pracy. Z wiatrem, więc luzik:)
Powrót po zmroku, wiatr zmienił kierunek, więc nie było tak źle, jak się zapowiadało:)
Kategoria 000-050, Kross A6
Legia MTB Maraton - Warszawa Wesoła
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst37.61/37.61km
w01:49h avg20.70kmh
vmax44.30kmh HR 166/191
Wyjazd do Wesołej nie napawał mnie optymizmem - organizatorzy trzymali język za zębami, informacji było jak na lekarstwo, do końca nie było wiadomo, czy impreza się odbędzie. Kilka dni temu pojawił się opis trasy i dystanse - pętla 12km, na dystansie giga pokonywana czterokrotnie. Mało.
Do Wesołej pojechaliśmy z Magdą pociągiem. Na miejsce startu trafiliśmy bez problemu. Odebranie numerów, rozmowy ze znajomymi - pojawiła się liczna grupa Welodromu. Dylemat, jak się ubrać? Wiatr dość skutecznie chłodzi, ale przebijające się przez ciemne chmury słońce grzeje. Decyduję się na bluzę. Ruszamy z Pawłem na krótką rozgrzewkę i po kilku minutach w lesie zmieniam decyzję - bluza zostaje w plecaku;) Magda zapisała się również na giga, ale dość sceptycznie podchodzi do tego pomysłu po objechaniu pierwszych kilometrów trasy. Na szczęście organizator nie przewiduje zmiany dystansu na trasie - start jest rozdzielony minutą przerwy. 15 minut po 11 stajemy na starcie, buziak na "powodzenia" i czekamy na odliczanie. Obok mnie stoi kilkadziesiąt osób, bez tłoku.
Odliczania nie było, nagle sędzia krzyknął tylko "start" i ruszamy. O dziwo nie jest zabójczo szybko, zaraz po pierwszej prostej jest podjazd, sporo osób zostaje. Dalej Szybki singiel po wydmie, zjazd i podjazd, zjazd i podjazd - mam deja vu po wczorajszym;) Oczywiście od razu wychodzą braki w technice niektórych zawodników - no cóż, trzeba pokonać na pierwszej pętli te podjazdy z buta. Mimo to sporo osób wyprzedzam. Dalej jest szybki odcinek po wąskim singlu, jadę za dwoma zawodnikami w zielonych koszulkach, troszkę za wolno, ale nie ma jak wyprzedzić. Singiel jest momentami bardzo wąski, kręty i daje naprawdę wiele frajdy. Dalej jest zjazd przygotowany przez downhillowców - może nazwa na wyrost, ale była jazda po bandzie, były hopki i chłopaki na sprzęcie grawitacyjnym. Jest zjazd, musi być podjazd;) Dalej jest krótki interwałowy odcinek. Prowadzę sporą grupkę. Zaczyna się druga częśc trasy, czyli szybki, prawie płaski singiel, miejscami jest szerzej. Cały czas prowadzę, nikt nie chce pomóc;) Dojeżdżamy do sztywnego podjazdu i koniec rundy. Patrzę na licznik - niecałe 10km. Ups.. mało! Znowu pojawia się problem bólu pleców:(Na czele drugiej grupy
© ktoneGrupka na podjeździe
© ktone
Druga runda przebiega podobnie, prowadzę na zmianę z zawodnikami w zielonych trykotach. Pod koniec drugiej pętli biorę z bufetu banana i niestety na podjeździe brakuje mi oddechu. Ucieka mi kilka osób, ale zielone koszulki zostają blisko. Doganiam. Pod koniec rundy nagle atakuje dwóch zawodników, jeden z Alumex, drugi nie wiem. Siadam na koło i uciekamy reszcie. Mijany kibic krzyczy: 7,8,9. Open? Nieźle! Na początku ostatniej rundy wyprzedza mnie jeden zawodnik, ale różnica prędkości jest tak wielka, że nawet nie próbuję gonić.. Zaczyna padać, momentami mam wrażenie, że pada grad. Kilka minut później atakują też zieloni i uciekają. Za plecami został zawodnik z Dynami na krwistoczerownym Specu. Wstyd się przyznać, ale postanowiłem skupić się na odpieraniu ataków tego gościa, zamiast gonić zielonych, którzy cały czas pozostawali w zasięgu wzroku. Przed finałowym podjazdem mam kilka metrów przewagi, ale podjeżdzam mocno i urywam Dynamo. Szybki singiel po wydmie, przy trasie stoją Renata i Aneta i mocno mnie dopingują. Na ostatnią prosto wpadam jakieś 50 metrów za zielonymi - niestety finisz jest zbyt krótki i dojeżdżam za nimi.
Na mecie jest już Tomek(jechał mega), za chwilę przyjeżdża Paweł. Jemy makaron - bardzo smaczny, a porcja konkretna. Niestety od deszczu robi się ziemno, ale szybko przestaje padać. Idę na metę i od razu wjeżdża Magda. Bardzo zadowolona:) Siadamy większą grupką i czekamy na dekoracje - Aneta 3, Renata 1 na mega, Magda 3 na giga. Bartek przynosi nowiny, że jestem na pudle. Co? Okazało się, że wg regulaminu Legii jestem jeszcze M1 i zająłem 2 miejsce. Wreszcie wiem jak to jest stanąć na podium:) W nagrodę dostałem dyplom;)
Po dekoracji wsiadamy z Magdą na rowery i jedziemy na pociąg. Impreza zorganizowana bardzo dobrze, trasa świetna, wymagająca i niezwykle dynamiczna. Szkoda tylko, że z zapowiadanych marnych 48km na giga, wyszło niespełna 38.. To chyba najkrótsze giga w historii. Mimo to, organizatorzy zasłużyli na słowa uznania.
Wynik oczywiście cieszy, mimo, że wyścig był słabo obsadzony. Wygrał Darek Kołakowski, czyli autor trasy. Jestem zadowolony ze swojej jazdy, szkoda tylko, że na 3/4 dystansu dałem się objechać kilku osobom - była szansa za top10. Zastanawia mnie również średnie tętno - o 10 uderzeń na minutę niższe niż wczoraj.
Czas: 1:49:26
Open: 13/40 - czas zwycięzcy 1:36:10
M1: 2/6 - czas zwycięzcy 1:36:13
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, XTC
Forty Bema - dojazdy i rozgrzewka
Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano: 09.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst30.00/5.00km
w01:30h avg20.00kmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
AZS MTB Cup - Forty Bema
Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano: 09.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst19.78/19.50km
w01:14h avg16.04kmh
vmax42.20kmh HR 176/194
Od tygodnia pogoda nas nie rozpieszcza, silny wiatr, opady i niska temperatura. Meteorolodzy nie pozostawiali złudzeń również na dzisiaj. Od rana wiał megasilny wiatr, prognozy mówiły o przelotnych opadach...
Umówiłem się z Magdą przy Zachodnim, jednak byłem na miejscu wcześniej i wyjechałem po nią w stronę Banacha. Razem już pojechaliśmy w stronę Fortów Bema. Po drodze dwa razy złapał nas przelotny deszcz, zrobiło się naprawdę zimno i nieprzyjemnie. Na miejscu byliśmy po 12, zaraz po starcie kobiet. Zjazd, który od wczoraj nie dawał mi spokoju, dziewczyny pokonywały bez problemu. Szybka rejestracja w biurze zawodów, odbiór numeru i... schowaliśmy się w samochodzie z Grześkiem i Pawłem L.:) kilka minut później przyjechał Paweł W.
Pora wychodzić, krótki objazd trasy, tym razem zjazd bez problemu. Start przesunięty, dlatego robię długą rozgrzewkę. Kilka minut po 14 ustawiamy się na linii startu.
Start! Czołówka rusza bardzo mocno, ale rozjazd jest krótki i już na pierwszym krótki podjeździe robi się tłok.. Nie rozumiem, po co osoby, które nie potrafią podjechać 3 metrowego podjazdu, pchają się do przodu...Podobnie wygląda cała pierwsze runda. O dziwo Grzesiek jest za mną! Później jest już luźniej, można swobodnie jechać swoje. Podjazd na "magazyn"
© ktone
Na trzeciej rundzie Gregor jednak mnie wyprzedza, ale cały czas trzymam go w zasięgu wzroku. Tuż po przekroczeniu mety po raz trzeci mija mnie czołówka - myślałem, że zaliczę dubla wcześniej;) Przy trasie stoi Przemas, Magda, Krzysiek i Paweł i bardzo nas dopingują - miło! Czwarta i piąta runda to lekki kryzys, odzyskałem siły dopiero po zjedzeniu banana od Magdy. Po sześciu rundach dostaję drugiego dubla od zawodnika grupy Mróz. Grzesiek mi odjechał na 40 sekund, według tego, co powiedział mi Paweł. Trasa jest bardzo interwałowa, praktycznie nie ma prostych odcinków, na których można odpocząć. Większość podjazdów jest z gatunku tych, które lepiej atakować na stojąco ze środka niż młynkować, zjazdy są szybkie, ale od razu trzeba hamować i nawracać. Na ostatniej rundzie zbliżam się do Grześka, dostaję dubla od Pawła L. Grzesiek jest coraz bliżej, przez chwilę mam nawet nadzieję, że będzie okazja do ataku na ostatnim podjeździe. Niestety między nami znalazł się maruder z końca stawki - Grzesiek pojechał swoje, a ja musiałem poczekać. Szkoda, na metę wpadam kilka sekund za Gregorem.
Nie znam dokładnego wyniku, ale podwójny dubel to znacznie lepiej niż się spodziewałem. Trasa świetna, bardzo dynamiczna. Rywalizacja kapitalna. Doping - mistrzostwo świata! Organizacyjnie również bez zastrzeżeń: na mecie pyszne jedzenie bez ograniczeń. Organizatorzy wielkich cykli powinni się uczyć! Jestem zadowolony ze swojej jazdy, chociaż nie ukrywam, że ten start to porządna lekcja pokory - dublujący zawodnicy mijali mnie w takim tempie, że aż mi było głupio;) Fajnie, że pogoda dopisała w trakcie samego wyścigu i nie padało.
Poczekaliśmy z Magdą do końca dekoracji, losowanie nagród (niestety nie udało się nic wygrać) i szybka jazda z wiatrem do pociągu.
Zawody XC, nawet namiastka prawdziwego XC na Fortach Bema, to zupełnie inny wysiłek niż maraton. Godzina jazdy na 100% daje w kość. 92% czasu jechałem powyżej progu LT. Nie ukrywam, że nie mogę się już doczekać górskich maratonów - ten krótki techniczny zjazd daje więcej frajdy niż cała zeszłotygodniowa Mzovia - ja chcę więcej:)
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie, XTC
Pęknięta szprycha i zimny prysznic...
Piątek, 8 kwietnia 2011 | dodano: 08.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst40.00/0.00km
wh avgkmh
vmax0.00kmh HR /
Trzeci dzień z kolei chciałem pojechać na uczelnię rowerkiem, ale po raz trzeci prognozy rano zapowiadały deszcze. Dziś jednak wróciłem z zajęć wcześnie i od razu wsiadłem na rower. Umówiłem się z Grześkiem, że pomogę przy organizacji jutrzejszych zawodów na Fortach Bema.
Pogoda masakra, silny wiatr zachodni, którego siła momentalnie rozpędza rower do 40kmh :D Dojechałem do Lazurowej w 30 minut. Przy Powstańców Śląskich słyszę uderzenie w tylnym kole - strzeliła szprycha. Chwila zastanowienia i jadę do Legionu. Na szczęście chłopaki pomogli i koło było gotowe po kilku minutach.
Dojechałem na Forty, pogoda zrobiła się całkiem ładna, nawet słoneczko wyjrzało zza ciemnych chmur:) Pomogłem troszkę chłopakom, w międzyczasie zrobiłem dwie rundki - jeden zjazd tym razem odpuściłem, mimo trzech podejść - szkoda, tydzień temu udało się. Jutro będzie ciekawie;) Niestety około 16 zaczęło padać, szybko zmokłem. Przemarznięty pożegnałem ekipę i ruszyłem do pociągu..
Po powrocie do domu okazało się, że licznik się wyłączył - dlatego km na oko, a czasu nie wpisuję, bo nie mam pojęcia.
Kategoria 000-050, XTC
Godzinka mocno
Wtorek, 5 kwietnia 2011 | dodano: 05.04.2011 | Rower:Kross A6 | temp 13.0˚
dst32.75/0.00km
w01:04h avg30.70kmh
vmax40.00kmh HR 154/171
Niestety tylko godzinka, bo mam sporo pracy, ale za to mocno. Pojechałem do Grodziska przez Milanówek, powrót przez Milanówek, Milęcin, Kotowice. Pogoda dobra, niby tylko 12-13*, ale przyjemnie. Drugi raz w życiu avs > 30kmh, ale ważne, że znacznie łatwiej mi utrzymać wyższe tętno niż jeszcze miesiąc temu.
Kategoria 000-050, Kross A6
Praca
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | dodano: 04.04.2011 | Rower:Kross A6 | temp 6.0˚
dst24.30/0.00km
w01:10h avg20.83kmh
vmax0.00kmh HR /
Pobudka o 4, wyjazd 4:30. Zarzuciłem na siebie zwykła bluzę i faktem jest, że takie ubranie zupełnie nie grzeje, zmarzłem zanim wyjechałem z osiedla;)
Powrót przed 8, przyjemniej, bo z wiatrem.
Czas na oko, bo nie wziąłem licznika.
Kategoria 000-050, Kross A6
Otwock - dojazd i rozgrzewka
Niedziela, 3 kwietnia 2011 | dodano: 04.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst15.00/8.00km
w00:45h avg20.00kmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, W towarzystwie, XTC
Krótka rundka po KPN
Środa, 30 marca 2011 | dodano: 30.03.2011 | Rower:Giant XTC | temp 13.0˚
dst47.45/25.83km
w02:06h avg22.60kmh
vmax35.50kmh HR 140/163
Po zajęciach szybko wskoczyłem w spodenki i ruszyłem do Zaborowa. Piękna słoneczna pogoda, termometr pokazuje 13*, ale jadąc miałem wrażenie, że jest znacznie cieplej. W Zaborowie wjechałem do lasu i niebieskim szlakiem dojechałem do Leszna. W lesie jest jeszcze cieplej, nawet zdjąłem cienką bluzę i jechałem w samej koszulce. Szlaki przykryte liśćmi wyglądają zupełnie jak w listopadzie. Pozory jednak mylą - las budzi się do życia, słoneczko mocno grzeje. Wiosna!Czy to jeszcze jesień?
© ktone
Z Leszna niebieskim dalej i odbicie w stronę Marianowa. Szukałem drogi, którą jechałem kilka razy z Damianem, ale w efekcie wyjechałem zupełnie nie tam, gdzie chciałem. Podjechałem do Sabiny po izotonik. Po kilku minutach trzeba wracać. Tym razem już znalazłem odpowiednią ścieżkę do niebieskiego;) Powrót tą samą drogą, cały czas niebieskim. Z Zaborówka już asfaltami do domku.
Kategoria 000-050, KPN, Teren, XTC