Legia MTB Maraton - Warszawa Wesoła
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 8.0˚
dst37.61/37.61km
w01:49h avg20.70kmh
vmax44.30kmh HR 166/191
Wyjazd do Wesołej nie napawał mnie optymizmem - organizatorzy trzymali język za zębami, informacji było jak na lekarstwo, do końca nie było wiadomo, czy impreza się odbędzie. Kilka dni temu pojawił się opis trasy i dystanse - pętla 12km, na dystansie giga pokonywana czterokrotnie. Mało.
Do Wesołej pojechaliśmy z Magdą pociągiem. Na miejsce startu trafiliśmy bez problemu. Odebranie numerów, rozmowy ze znajomymi - pojawiła się liczna grupa Welodromu. Dylemat, jak się ubrać? Wiatr dość skutecznie chłodzi, ale przebijające się przez ciemne chmury słońce grzeje. Decyduję się na bluzę. Ruszamy z Pawłem na krótką rozgrzewkę i po kilku minutach w lesie zmieniam decyzję - bluza zostaje w plecaku;) Magda zapisała się również na giga, ale dość sceptycznie podchodzi do tego pomysłu po objechaniu pierwszych kilometrów trasy. Na szczęście organizator nie przewiduje zmiany dystansu na trasie - start jest rozdzielony minutą przerwy. 15 minut po 11 stajemy na starcie, buziak na "powodzenia" i czekamy na odliczanie. Obok mnie stoi kilkadziesiąt osób, bez tłoku.
Odliczania nie było, nagle sędzia krzyknął tylko "start" i ruszamy. O dziwo nie jest zabójczo szybko, zaraz po pierwszej prostej jest podjazd, sporo osób zostaje. Dalej Szybki singiel po wydmie, zjazd i podjazd, zjazd i podjazd - mam deja vu po wczorajszym;) Oczywiście od razu wychodzą braki w technice niektórych zawodników - no cóż, trzeba pokonać na pierwszej pętli te podjazdy z buta. Mimo to sporo osób wyprzedzam. Dalej jest szybki odcinek po wąskim singlu, jadę za dwoma zawodnikami w zielonych koszulkach, troszkę za wolno, ale nie ma jak wyprzedzić. Singiel jest momentami bardzo wąski, kręty i daje naprawdę wiele frajdy. Dalej jest zjazd przygotowany przez downhillowców - może nazwa na wyrost, ale była jazda po bandzie, były hopki i chłopaki na sprzęcie grawitacyjnym. Jest zjazd, musi być podjazd;) Dalej jest krótki interwałowy odcinek. Prowadzę sporą grupkę. Zaczyna się druga częśc trasy, czyli szybki, prawie płaski singiel, miejscami jest szerzej. Cały czas prowadzę, nikt nie chce pomóc;) Dojeżdżamy do sztywnego podjazdu i koniec rundy. Patrzę na licznik - niecałe 10km. Ups.. mało! Znowu pojawia się problem bólu pleców:(Na czele drugiej grupy
© ktoneGrupka na podjeździe
© ktone
Druga runda przebiega podobnie, prowadzę na zmianę z zawodnikami w zielonych trykotach. Pod koniec drugiej pętli biorę z bufetu banana i niestety na podjeździe brakuje mi oddechu. Ucieka mi kilka osób, ale zielone koszulki zostają blisko. Doganiam. Pod koniec rundy nagle atakuje dwóch zawodników, jeden z Alumex, drugi nie wiem. Siadam na koło i uciekamy reszcie. Mijany kibic krzyczy: 7,8,9. Open? Nieźle! Na początku ostatniej rundy wyprzedza mnie jeden zawodnik, ale różnica prędkości jest tak wielka, że nawet nie próbuję gonić.. Zaczyna padać, momentami mam wrażenie, że pada grad. Kilka minut później atakują też zieloni i uciekają. Za plecami został zawodnik z Dynami na krwistoczerownym Specu. Wstyd się przyznać, ale postanowiłem skupić się na odpieraniu ataków tego gościa, zamiast gonić zielonych, którzy cały czas pozostawali w zasięgu wzroku. Przed finałowym podjazdem mam kilka metrów przewagi, ale podjeżdzam mocno i urywam Dynamo. Szybki singiel po wydmie, przy trasie stoją Renata i Aneta i mocno mnie dopingują. Na ostatnią prosto wpadam jakieś 50 metrów za zielonymi - niestety finisz jest zbyt krótki i dojeżdżam za nimi.
Na mecie jest już Tomek(jechał mega), za chwilę przyjeżdża Paweł. Jemy makaron - bardzo smaczny, a porcja konkretna. Niestety od deszczu robi się ziemno, ale szybko przestaje padać. Idę na metę i od razu wjeżdża Magda. Bardzo zadowolona:) Siadamy większą grupką i czekamy na dekoracje - Aneta 3, Renata 1 na mega, Magda 3 na giga. Bartek przynosi nowiny, że jestem na pudle. Co? Okazało się, że wg regulaminu Legii jestem jeszcze M1 i zająłem 2 miejsce. Wreszcie wiem jak to jest stanąć na podium:) W nagrodę dostałem dyplom;)
Po dekoracji wsiadamy z Magdą na rowery i jedziemy na pociąg. Impreza zorganizowana bardzo dobrze, trasa świetna, wymagająca i niezwykle dynamiczna. Szkoda tylko, że z zapowiadanych marnych 48km na giga, wyszło niespełna 38.. To chyba najkrótsze giga w historii. Mimo to, organizatorzy zasłużyli na słowa uznania.
Wynik oczywiście cieszy, mimo, że wyścig był słabo obsadzony. Wygrał Darek Kołakowski, czyli autor trasy. Jestem zadowolony ze swojej jazdy, szkoda tylko, że na 3/4 dystansu dałem się objechać kilku osobom - była szansa za top10. Zastanawia mnie również średnie tętno - o 10 uderzeń na minutę niższe niż wczoraj.
Czas: 1:49:26
Open: 13/40 - czas zwycięzcy 1:36:10
M1: 2/6 - czas zwycięzcy 1:36:13
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, XTC
komentarze
https://picasaweb.google.com/103667436413799953922/LegiaMTBMaraton2011WesoA#5594014138457688066