Wpisy archiwalne w kategorii

Trek

Dystans całkowity:5201.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:188:58
Średnia prędkość:26.94 km/h
Maksymalna prędkość:59.10 km/h
Suma podjazdów:4591 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:186 (93 %)
Suma kalorii:59130 kcal
Liczba aktywności:122
Średnio na aktywność:42.64 km i 1h 35m
Więcej statystyk

Rozruch..

Środa, 9 maja 2012 | dodano: 09.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 16.0˚ dst29.37/0.00km w00:57h avg30.92kmh vmax38.00kmh HR /

Po dwóch dniach odpoczynku, wybrałem się na krótki rozruch, sprawdzić w jakim stanie jest kolano. Wyjechałem dopiero o 19. Pogoda przyjemna, słoneczko, tylko lekki wiatr i odpowiednia temperatura. Jadę do Błonia, nawrotka na rondzie i powrót, wyszło 24 minuty. Kolano nadal boli, ale da się jechać, dokręcam więc kolejne kilometry. Tym razem jadę do Ożarowa, szybki powrót. Po drodze spotykam Romka:) Dojeżdżam do domu, niecała godzinka, ale wystarczy, kolano boli coraz mocniej.


Kategoria 000-050, Trek

Pierwszomajowy powrót z pracy..

Wtorek, 1 maja 2012 | dodano: 01.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 25.0˚ dst38.00/0.00km w01:28h avg25.91kmh vmax43.00kmh HR /

Rano wsiadam w metro i jadę do Centrum, dalej muszę jechać rowerem z powodu skrócenia trasy związanego z budową II linii przy Świętokrzyskiej. Jedzie się naprawdę przyjemnie - temperatura idealna (18-20*), zero ruchu. Nie spotkałem na trasie do Marymontu żadnego samochodu prywatnego, tylko autobusy.

Z miejsca, w którym dzisiaj być nie powinienem z racji święta tego miejsca;) wyszedłem kwadrans po 15. Podjechałem na Powązkowską i ruszyłem w stronę Piastowa. Pogoda fatalna, tzn ładna, ale za gorąco, szczególnie do jazdy po mieście, kiedy co chwilę trzeba się zatrzymywać na światłach. Mijam Piastów i dojeżdżam do Pruszkowa w odwiedziny do brata i na rodzinny obiadek. Zajadam się pysznym jedzonkiem i ciastem babci:)

Wychodzę przed 20, odprowadzam Magdę na SKM i ruszam samotnie w stronę domu przy ostatnich promykach zachodzącego słońca. Temperatura przyjemna:)


Kategoria 000-050, Trek

Leniwie do Magdy

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano: 01.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 28.0˚ dst31.45/0.00km w01:10h avg26.96kmh vmax46.20kmh HR /

Rano lenistwo, przydało się:) Po południu pomogłem koledze zmienić łańcuch w jego Meridzie i doprowadzić napęd do stanu używalności. Po tych zabiegach wybrałem się w końcu do Magdy. W zasadzie mało przyjemnie się jechało, bo temperatura była zdecydowanie za wysoka.. Wieczorkiem wspólne lenistwo na polance przy Lesie Kabackim:)


Kategoria 000-050, Trek

Wieczorkiem do pracy

Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 20.0˚ dst24.92/0.00km w00:55h avg27.19kmh vmax56.30kmh HR /

Wczoraj udało się w końcu naprawić Treka - wymiana zerwanej linki i pancerzy. Po regulacji Ultegra działa rewelacyjnie!

Po powrocie z treningu w KPN szybka kąpiel, gotowanie i zjedzenie obiadu, kilka kwadransów odpoczynku i znów wskakuję w lycrę. Trzeba jechać do weekendowej pracy. Do Bronisz całkiem żwawo, ale nadal jest gorąco. Powrót po 20 przy zachodzącym słońcu i całkiem przyjemnej już temperaturze.

Dobrze jest mieć dwa rowery i buty na zmianę:)


Kategoria 000-050, Trek

Słodki czwartek kolarski

Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano: 26.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 24.0˚ dst115.66/0.00km w04:31h avg25.61kmh vmax46.90kmh HR /

Czwartek, czyli tradycyjnie mam więcej czasu w związku z wolnym w pracy z racji zajęć na uczelni. Do dw. Zachodniego jadę pociągiem, za późno wstałem, lenistwo. Z Zachodniego na Wydział rowerem, ale to się nie liczy, bo raptem 2km.

Wychodzę o 12 i idę z koleżanką na obiad, kilka chwil później dojeżdża Magda. Magda po drodze z domu zdążyła zaliczyć kilka rund na Agrykoli - czyżby trening przed Złotym Stokiem? Kilka godzin wcześniej dostałem od niej smsa z panem na dzisiaj. Właściwie to nie zdziwiłem się, w planach dwie cukiernie;) Jedziemy na Pole Mokotowskie, gdzie montujemy u Magdy w rowerze moje siodło od Treka - Selle Italia SLR. Kilka prób i udało się ustawić, miejmy nadzieję, odpowiednio.

Jedziemy na Ursynów. Takie zamulanie po mieście, częściowo po ścieżkach rowerowych. Jadę Trekiem, czyli oszukuję;) Po wczorajszym centrowaniu koła to trochę ryzykowne, ale wygląda na to, że zrobił to jak trzeba. Nie mam jednak zapasu dętki, wczoraj wieczorem założona dętka po centrowaniu wybuchła..

Słońce wysoko na niebie, mocno dziś grzeje. Uzupełniamy bidony wodą i ruszamy do Góry Kalwarii. Jedziemy wioskami nad Wisłą. Momentami mocno pod wiatr. Docieramy w końcu do GK, mam już ochotę coś zjeść. Magda kupiła dwie pyszne tarty:)

Dalej ruszamy w stronę Złotokłosu, w planach mamy odwiedzić tamtejszą cukiernię:) chociaż Magda uparcie twierdzi, że nie chciała tam jechać na ciastka, tylko ot tak po prostu. Kłamczuch:) Jedziemy na zachód, więc wiatr już nie przeszkadza, a momentami wręcz pomaga. Asfalt szybko się kończy i jedziemy lasem. W zasadzie nie jest źle, droga jest twarda, ale jak tylko robi się piaszczyście, zaczyna się zabawa:)

Chwalę się kolorowymi skarpetkami Nordhorn

Wyjeżdżamy w końcu na asfalty, dojeżdżamy do Piskórki i uzupełniamy płyny. Jest naprawdę upalnie! Dalej lądujemy w Łosiu. Jest tam fajna knajpka, trzeba kiedyś odwiedzić z "łosiami" z KPN:)

Z Łosia jest już bliziutko do Złotokłosu. Cały czas jedziemy szybko, bo wiatr pomaga. Zaskakuje mnie Magda, bo zupełnie nie widać po niej zmęczenia, a ma już w nogach blisko 100km. Cafe Ross w Złotokłosie to chyba nasza ulubiona cukiernia. Zjadamy spore kawałki ciacha, uzupełniamy płyny. Wieje, w cieniu robi się chłodno, wiadomo, człowiek mokry.

Jedziemy znaną nam dobrze trasą przez Głosków do Lesznowoli. Przez całą dzisiejszą trasę nie brakowało odcinków równiutkiego asfaltu przez las. Po takich drogach jedzie się naprawdę przyjemnie, chociaż nadal nie przekonałem się do asfaltowego nabijania kilometrów. Wolę las!

W Lesznowoli odbijamy na Falenty. Po kilku kilometrach w Laszczkach (co za nazwa) rozdzielamy się. Po Magdzie zupełnie nie widać zmęczenia. Cały czas trzyma tempo, kiedy ja wożę się na cienkich gumach. Zrobiła dziś życiowy dystans. Odbijam do Falent, dalej jadę przez Puchały, Michałowice i Warszawę do Piastowa. Kolejna cukiernia? Przejeżdżam obok, ale jest zamknięte, inaczej pewnie bym się zatrzymał;) Nie nie wystarczy już słodkiego. Jadę dalej z bocznym wiatrem przez Pruszków do domu. W Domaniewie, a więc zaledwie 5km do domu strzeliła linka w prawej manetce. Zostaje mi przełożenie 38-11 lub 53-11.. Dobrze, że nie wcześniej. No i pojawiła się pierwsza kolarska opalenizna:)
Magda wpadła na pomysł, żeby częściej robić takie słodkie czwartki kolarskie - mi pasuje.


Kategoria 100-?, Trek, W towarzystwie

Test: Schwalbe Furious Fred 2.25 Evo

Środa, 18 kwietnia 2012 | dodano: 18.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 12.0˚ dst63.98/0.00km w02:20h avg27.42kmh vmax46.60kmh HR /

Postanowiłem napisać kilka zdań na temat przetestowanej przeze mnie opony Schwalbe Furious Fred 2.25. Oponę używałem w tylnym kole. Opona charakteryzuje się zminimalizowanym do granic rozsądku w kontekście MTB bieżnikiem. Jest to opona wyścigowa na twarde suche trasy o bardzo niskiej masie. Katalogowa masa dla rozmiaru 26x2.25 wynosi 395g. Pierwsze wrażenie pozytywne - masa mojego ezglemplarz wynosi dokładnie 394g. Cienkie ścianki i minimalny bieżnik świadczą dobitnie - to jest bardzo wyspecjalizowana opona.
Oponę przetestowałem podczas okresu zimowo-wiosennego. Kupiłem ją z myślą o startach na mało wymagających trasach. Używałem jej podczas kilku maratonów w bardzo zróżnicowanych warunkach oraz kilku treningach w KPN. Po pierwszych treningach w lasach pełnych korzeni doceniłem duży balon Freda. Opona robi wrażenie naprawdę potężnej, co zapewnia świetną trakcję, zachowując jednocześnie minimalne opory toczenia. Śladowy bieżnik w centralnej części i nieco tylko większe klocki po bokach zapewniają paradoksalnie przyzwoite trzymanie w mało wymagającym terenie.
Pierwsze zawody, w których wystartowałem na Furious Fredzie to zimowy maraton Mazovii w Mrozach. Trasa obfitowała w odcinki przykryte śniegiem i pokryte śliskim lodem. Niskie ciśnienie w oponie (około 2.2atm) zapewniło mi bardzo dobrą trakcję oraz nieprzeciętny komfort jazdy. Opona poddawała się jedynie na najbardziej wyślizganych odcinkach, na których zresztą wszyscy mieli kłopoty, a nie jeden zawodnik na zdecydowanie bardziej agresywnym ogumieniu prowadził rower. Tylko na tych odcinkach musiałem mocno walczyć o trakcję.
Kolejny maraton to edycja Mazovii w Józefowie. Maraton został rozegrany przy pięknej wiosennej pogodzie. Trasa była sucha i piaszczysta, ale nie zabrakło odcinków podmokłych, które były okazją do przetestowania opony w błocie. W głębokim piachu opona Schwalbe sprawdza się znakomicie za sprawą dużego balonu. W płytkim błocie również nie miałem problemów. Nieco gorzej było na odcinkach, których podłoże stanowiła mokra glina. Tutaj opona poddaje się.
Kolejny start, maraton Mazovii w Otwocku. Podczas startu na długim dystansie doceniłem komfort, który zapewnia duży balon opony w rozmiarze 2.25. Opona spisała się bez zarzutu.
Ostatnim startem, podczas którego towarzyszyła mi wściekła opona był maraton MTB Marathon w Murowanej Goślinie. Dystans 110km był nieocenioną okazją do przetestowania ile naprawdę warta jest ta opona. Pogoda nie sprzyjała, padało i wiał silny wiatr. Początkowy odcinek prowadził krętymi ścieżkami w dolinie Warty. Nie brakowało ostrych zakrętów, podmokłości, głębokiego piachu i korzeni. Opona spisała się znakomicie. Również podczas pozostałej części trasy mnie nie zawiodła. Niskie opory toczenia zapewniły mi minimalny (bardziej pewnie mentalny) handicap. Zawiodłem się jedynie na krótkich odcinkach pod górę po bruku. Było ich tylko kilka, ale za każdym razem opona uślizgiwała się i zupełnie traciłem przyczepność. Podobnie na podjeździe pod Dziewiczą Górę - mokre korzenie okazały się być przeszkodą nie do pokonania. Myślę, że słowem kluczowym w tym momencie jest słowo "mokre". W suchych warunkach miękka mieszanka gumy oraz szeroki balon zapewniają dobrą przyczepność. Niestety podczas deszczu symboliczny bieżnik nie zapewnia wystarczającego trzymania.
Kwestią, której obawiałem się najbardziej była wytrzymałość cienkich ścianek na przebijanie. W trakcie blisko trzech miesięcy używania Furious Freda i po przejechaniu na nim ponad 1200 km, złapałem tylko jednego przysłowiowego "kapcia". Było to podczas treningu, wyjeżdżałem z lasu i najechałem na szkło, które wbiło się w bieżnik. Cienka guma nie stanowiła wystarczającej przeszkody i szkło przebiło dętkę. Podejrzewam, że inne opony firmy Schwalbe również nie wytrzymałyby takiej próby.
Podsumowując Furious Fred w rozmiarze 2.25 to świetna, lekka i bardzo komfortowa opona wyścigowa na niezbyt wymagające trasy w suchych warunkach.

Plusy
- masa
- komfort (nieskie ciśnienie!)
- niskie opory toczenia
- przyzwoita przyczepność na suchej trasie, w piachu oraz w płytkim błocie

Minusy
- cena
- brak przyczepności w mokrych warunkach
- bardzo cienkie ścianki zwiększające ryzyko uszkodzenia

---------

Dzisiejsze kilometry to poranny dojazd do pracy przez Powązkowską oraz powrót zwykłą trasą. Na uwagę zasługuje inny niż przez większą część roku kierunek wiatru. Dziś wracałem z wiatrem, a więc prędkość na trasie Poznańskiej oscylowała w granicach 38-42kmh! Do domu dotarłem z łącznym czasem dojazdów 1:55, dokręciłem więc pętlę do ronda w Błoniu.


Kategoria 050-100, Trek

Wydłużony powrót z pracy

Wtorek, 17 kwietnia 2012 | dodano: 17.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst46.59/0.00km w01:45h avg26.62kmh vmax39.00kmh HR /

Wczoraj mocno padało, dlatego odpuściłem dojazd rowerem do pracy. Dziś rano pogoda ładna, ale temperatura niska. Wyszedłem i chciałem jechać normalnie, ale po przejechaniu kilometra stwierdziłem, że za cienko się ubrałem. Nie chcę ryzykować kolejnego przeziębienia. Wsiadam w pociąg. Wysiadam na dworcu Zachodnim i jadę do biura rowerem. Po drodze krótka wizyta na budowie przy Powązkowskiej.

Wyszedłem z pracy kilka minut po 16. Jadę na Powązkowską na chwilę. Później już standardową trasą do domu. Na rogu Maczka / Powstańców spotkałem Renatę z Welodromu. Pogadaliśmy kilka chwil, ale spieszyła się na trening z Bartkiem, a ja byłem coraz bardziej głodny.

Do domu już sprawnie. Łapię kabanosa, zostawiam plecak i dokręciłem jeszcze pół godzinki. Cały czas chłodno. Słoneczko świeci, ale powietrze zimne. Rok temu miałem już opaleniznę kolarską, a teraz jeżdzę w grubych spodniach eh..


Kategoria 000-050, Trek

Poświąteczny leń..

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst53.26/0.00km w02:02h avg26.19kmh vmax55.40kmh HR /

Od tygodnia nie jechałem do pracy rowerem. Po świątecznej przerwie nie było łatwo zrywać się z samego rana;) W siodle jestem kwadrans przed 7. Chłodno, bo około 0*, ale słonecznie i przyjemnie. Wiatr nie pomaga, ale nie ma tragedii. Czuję jeszcze weekendową chorobą, ciężko się kręci. Mam nadzieję, że do weekendu będę już w pełni sił.. Po drodze podjeżdżam na budowę przy Powązkowskiej. Kilka minut później na Broniewskiego jadę równolegle i witam się z Ewą.

Powrót wyjątkowo punktualnie o 16. Zrobiło się na tyle ciepło (około 15*), że wracam w krótkich spodenkach, południowo-wschodni wiatr sprawia, że jadę szybko. Szkoda, że czeka na mnie masa obowiązków, bo pokręcił bym dłużej.


Kategoria Trek

Powrót w deszczu.

Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚ dst33.94/0.00km w01:20h avg25.45kmh vmax40.80kmh HR /

Od wieczora kiepsko się czuję, dlatego do pracy jadę pociągiem, rowerem podjeżdżam tylko z centrum na Żoliborz. Przed 15 ruszam z biura na budowę przy Powązkowskiej. Niestety musiałem czekać, aż pracownicy rozpoczną pompowanie i w efekcie spacerowałem sobie dwie godziny po placu. W międzyczasie porządnie się rozpadało i zmokłem... W końcu zrobiłem swoje i około 18 ruszyłem do domu. Kiepsko się czułem i jedyne o czym marzyłem to gorąca kąpiel..


Kategoria 000-050, Trek

Do pracy z Damianem. Powrót opóźniony, a więc sam.

Wtorek, 3 kwietnia 2012 | dodano: 03.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 12.0˚ dst56.00/0.00km w02:04h avg27.10kmh vmax40.00kmh HR /

Wczoraj umówiłem się na dojazd do pracy z Damianem. Mamy się spotkać o 6:30 w Pilaszkowie. Niestety rano mam małą awarię w akwarium i moje wyjście przeciąga się kilka minut. W Pilaszkowie jestem jednak tylko kilka minut później. Z Damianem jedziemy spokojnie i gadamy. Chłodno, ale wiatr jest słaby i wieje raczej w tyłek, więc jest ok. Rozstajemy się przy S8, wstępnie umawiamy się na powrót. Wiem jednak, że może być ciężko, bo mam w planach wizytę na budowie..

Z budowy wychodzę dopiero kilka minut przed 17. Do domu jadę więc sam. Pogoda o dziwo sprzyja, wiatr nie przeszkadza.


Kategoria 050-100, Trek