Rozruch..
Środa, 9 maja 2012 | dodano: 09.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 16.0˚
dst29.37/0.00km
w00:57h avg30.92kmh
vmax38.00kmh HR /
Po dwóch dniach odpoczynku, wybrałem się na krótki rozruch, sprawdzić w jakim stanie jest kolano. Wyjechałem dopiero o 19. Pogoda przyjemna, słoneczko, tylko lekki wiatr i odpowiednia temperatura. Jadę do Błonia, nawrotka na rondzie i powrót, wyszło 24 minuty. Kolano nadal boli, ale da się jechać, dokręcam więc kolejne kilometry. Tym razem jadę do Ożarowa, szybki powrót. Po drodze spotykam Romka:) Dojeżdżam do domu, niecała godzinka, ale wystarczy, kolano boli coraz mocniej.
Kategoria 000-050, Trek
Rozjazd - Droga Krzyżowa w Bardo!
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 07.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst44.09/17.00km
w02:33h avg17.29kmh
vmax46.80kmh HR /
Dzień po maratonie tradycyjnie planujemy rozjazd. Na początku chcieliśmy pojechać drugi raz na Rychlebskie Scieżki, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się pokręcić po okolicy. Po 9 spotykamy się w Sosnowej z Grześkiem i Jarkiem. Jedziemy do Laskówki szutrówkami i dalej rowerowym szlakiem w stronę Janowca.
Szlak jest bardzo ładny, a pogoda potęguje odczucia - pomimo niskiej temperatury, słoneczko ładnie rozświetla okolicę!
Kolano jednak boli, mam wrażenie nawet, że coraz bardziej. Mimo, że jedziemy bardzo spokojnie, to momentami zaciskam zęby.. W Janowcu wjeżdżamy w góry, zielonym szlakiem wspinamy się na Kalwarię.
Odbijamy od szlaku i zjeżdżamy do punktu widokowego pod Krzyżem. Niektórzy schodzą;)
Z tego miejsca rozpościera się wspaniały widok na Bardo i pasmo Cisowej, które przejechaliśmy z Magdą trzy dni wcześniej.
Kierujemy się dalej szlakiem do celu naszej podróży - słynnej Drogi Krzyżowej w Bardo. Podobno szlak jest bardzo trudny. Zjazd jest szybki, co w połączeniu z wiecznie wilgotnymi kamieniami czyni go cholernie niebezpiecznym. Z relacji Jarka wynika jednak, że tylko ostatnie kilkaset metrów pasuje do tego opisu. Zdziwiliśmy się więc wszyscy, kiedy okazało się, że zjazd rozpoczyna się 100metrowym odcinkiem po luźnym głazowisku.
Takie zjazdy są najfajniejsze, dają najwięcej zabawy. Niestety od spinania mięśni ból w kolanie się nasila i muszę odpuścić w połowie zjazdu. Szkoda:(
Dalej jedziemy już właściwy zjazd, mijamy kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Szlak jest faktycznie mokry, a liczne kamienie śliskie.
Końcówka zjazdu jeszcze trzy dni temu była w zasadzie bardzo łatwa, śliska, ale łatwa. Woda opadowa wyerodowała jednak sporej wielkości dziurę i zrobiło się ciekawie. Magda wolała nie ryzykować.
Dojeżdżamy na rynek w Bardo, krótki postój na ciastko i kawę, ale szybko się zbieramy, bo robi się chłodno. Powrót planujemy rowerowym. Początek wzdłuż Nysy Kłodzkiej.
Dalej jedziemy szlakiem, który istnieje najwyraźniej tylko na mapie i musimy się zawrócić. Jedziemy więc rowerowym do zielonego pieszego i zjeżdżamy do Janowca, a dalej już asfaltami gnamy przed siebie, tzn w stronę Złotego Stoku. Kolano coraz bardziej woła o litość, nie daję rady. Łapię się na tym, że pedałuję jedną nogą..
Nasz pobyt w Sudetach dobiega końca. Szkoda, że tak szybko ten czas minął, było pięknie!
Kategoria XTC, W towarzystwie, Teren, Góry, 000-050
Powerade Garmin MTB Marathon - Zloty Stok - rozgrzewka
Sobota, 5 maja 2012 | dodano: 08.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp ˚
dst10.00/0.00km
w30:00h avg0.33kmh
vmax0.00kmh HR /
Kategoria 000-050, XTC
Powerade Garmin MTB Marathon - Zloty Stok
Sobota, 5 maja 2012 | dodano: 08.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚
dst82.13/75.00km
w05:33h avg14.80kmh
vmax55.20kmh HR 154/182
Nadszedł dzień maratonu. Jedziemy dosyć wcześnie do Złotego Stoku. Szybkie zakupy, pakowanie plecaka. Nie mamy z Magdą wątpliwości, jak się ubrać. Jest bardzo ciepło, a będzie jeszcze cieplej. Pierwszy raz biorę ze sobą żele Maxima, wszyscy dookoła chwalą, coś w tym musi być. Spotykam sporo znajomych. Rozgrzewam się poczatkowo z Jarkiem, później dołączam do Romka, a chwilę później jedzie z nami Michał W. Ustawiamy się w sektorach, po starcie w Murowanej Goślinie przypada mi sektor II. W sektorze spotykam kolejne znajome twarze, m.in. Jarka, Jurka i Mateusza z teamu. Ruszamy!
Początek dobrze mi znany, podjazd po Jawornik Wielki. Wiem, że jest szeroko i każdy znajdzie swoje miejsce. Martwi mnie, że wyprzedzają mnie kolejne osoby. Nie jedzie mi się dobrze. Pewnie później się rozgrzeję, jak zwykle zresztą. Tak też jest. Po około 20 minutach podjazdu jest już ok. Po czterdziestu-kilku minutach docieram do pierwszych zjazdów, początek szybki, później pierwszy wąski i stromy odcinek, zawodnik przede mną upada, awaryjne hamowanie... i uderzam kolanem w kierownicę.. Zły jak cholera, bo kolano boli i to nie lekko.. Nic tam, zaraz przejdzie. Na szybkich zjazdach trzymam się dwóch zawodniczek Murapol Specialized Twomark. Wyciągam żel z kieszonki i odkręcam, dziura w szutrówce i całe ręce mam ufajdane w lepkim żelu.. Poirytowałem się tym strasznie, tym bardziej, że łańcuch spada mi z blatu i ciągle muszę poprawiać.. Wciągam resztę żelu, popijam wodą i resztę bidonu wylewam na rękawiczki, kierownicę i klamki hamulców.
Przejeżdżamy przez Chwalisław, droga znów pnie się w górę. Póki co trasa jest, tak jak się mogłem spodziewać, łatwa. Na podjeździe jednak kolano boli. Jadę dalej w kilkuosobowej grupce, z ktorą przemierzamy kolejne kilometry. Mijamy przełęcz Chwalisławską i zaliczamy kolejne szybkie zjazdy. Niezbyt pewnie czuję się na tych odcinkach, chyba za mało ciśnienia w przedniej oponie, a może po prostu zbyt długa przerwa od takich odcinków, w końcu ostatni raz w prawdziwych górach byłem w czerwcu zeszłego roku na MTB Trophy. Zaliczyłem też upadek na takim szybkim zjeździe.. Nie chcę jednak o tym myśleć, jadę dalej:) Wyjeżdżamy na łąki i po chwili widzę zawodników nadjeżdżających z naprzeciwka.. Czyli w ślepej pogoni za zawodnikami przede mną, udało mi się zgubić trasę.. No pięknie. Wracam się. Jakieś 1,5 do 2 km. Skręcam za strzałkami. Powieszone są w ten sposób, że faktycznie można było nie zauważyć, ale cóż, jadę dalej. Widzę przed sobą Jarka. Zaliczamy razem trawiasty podjazd.
Zostawiam Jarka i staram się nadrabiać stracone cenne minuty. Na nic jednak zdaje się mój wysiłek, kolano boli coraz bardziej i pod górę właściwie nie mogę jechać swojego. Pamiętam, że na odcinku za 2 bufetem był całkiem fajny zjazd. Hamulce piszczały z radochy, ja jednak nie czułem się pewnie. Coraz gorsze są moje wrażenia z jazdy, nie dość, że na podjazdach nie mogę atakować, to na zjazdach daję ciała.. Dogania mnie Jarek. Jedziemy dość stromy podjazd, krótki fragment idziemy. Dalej jedziemy razem. Szybko dojeżdżamy do trasy mega, czyli znanego mi dobrze odcinka z Jawornika do Orłowca. Trzeci bufet. Zatrzymuję się, łykam całą butelkę powerade i kubek wody, napycham się suszonymi morelami. Jest bardzo ciepło, a ja mam tendencje do odwadniania się na maratonach. Nie chcę powtórzyć tego błędu.
Podjazd szeroką szutrówką w stronę Borówkowej, gonię Jarka, w końcu jedziemy razem. Czuję się fatalnie, mam wrażenie, że pod górę kręcę jedną nogą, ale w dalszym ciągu walczę. Odbijamy na szybkie zjazdy do Lutyni. Nie lubię tego odcinka. Pamiętam, że w zeszłym roku prawie wypadłem z drogi. Jadę mimo to dość sprawnie. Końcówka zjazdu po kamieniach przez strumyk, wyprzedza mnie znacznie szybciej zjeżdżający, robię mu więc miejsce. Obok trasy widzę Michała z Plannji, pytam się więc, czy mogę pomóc - urwał przerzutkę - nie pomogę. Zjeżdżam do Lutyni. Bufet. Znów butelka powerade, kubek wody, modele, banan.
Jedziemy z Jarkiem. Zaczynamy podjazd na przełęcz Lądecką. Jarek szybko mi ucieka, nie jestem w stanie kręcić mocno, spokojnie więc młynkuję. Kawałek też podprowadzam. Nie jest dobrze.. Wjeżdżam do lasu i podjeżdżam pod Borówkową. Nie ukrywam, że kawałek idę. W tym momencie właściwie myślę tylko o tym, żeby wyścig jak najszybciej się skończył, kolano woła o litość. W sumie dziwne, uderzyłem w rzepkę, nic nie powinno się stać. Docieram w końcu na szczyt i zaczynam zjazd. Lubię mimo wszystko ten zjazd. Trzęsie okrutnie, ale jest fajnie. Kamienie w całości przejechane, dalej singielek i zjazd po korzeniach - tutaj nadgarstki miały dosyć:) Kolejny, piąty już bufet.
Ostatnie kilometry, jeden podjazd i szybkie szutrówki do mety. Na podjeździe mija mnie Jacek. Nie próbuję nawet go gonić, nie jestem w stanie przezwyciężyć bólu i kręcić, a podjazd jest mocny, Jacek wjeżdża wszystko. Ja zaliczam spacerek. Wypłacza się w końcu i końcówkę podjazdu wjeżdżam. Ostatnie kilometry to szybkie zjazdy, bez szału, nie mogę nawet mocniej przycisnąć, do tego łańcuch spada mi z blatu..
Na mecie czeka na mnie Magda. Już się martwiła. W sumie ja też. Pojechałem fatalnie. Szwankujący sprzęt, zgubienie trasy i ból kolana złożyły się na fatalny wynik. Strasznie żałuję, że czuję, że kondycyjnie stać mnie było na dużo więcej. Martwi mnie również słaba dyspozycja na zjazdach, ale wiem, że będzie dobrze w następnym starcie. Kolano jednak nie daje mi spokoju, boli coraz bardziej.
Po sprawdzeniu wyników jestem załamany. Dojechałem w szarym ogonie, najsłabiej z teamu. Świetny wynik wykręciła Ula. Po raz kolejny nie dała szans rywalkom. Moja strata do niej - powinienem się wstydzić;) Magda zadowolona. Poprawiła się blisko 25 minut w stosunku do zeszłorocznego startu. Zaliczyła dwa upadki i jest cała posiniaczona, ale opowiada mi o tym z uśmiechem. Na mojej twarzy rysuje się grymas bólu i zrezygnowania zarazem. W głębi wiem jednak, że będzie dobrze Wałbrzych już za dwa tygodnie!
1/1M3 B. Czarnota 3:45:30
4/1M2 B. Janowski 3:56:32
15 M. Wojciechowski 4:21:24
45 Jurek 4:44:18
49 Romek 4:45:31
56 Zbyszek Bieryt 4:49:33
62 Escamilo 4:51:38
67 Ula 4:55:13
92 Jurek Maćków 5:17:35
103 Mateusz W. 5:22:56
111 Jarek 5:30:20
112 Jacek P. 5:31:11
116 ktone 5:33:05
123 Grzesiek C. 5:39:54
Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
Forty Bema po pracy
Piątek, 4 maja 2012 | dodano: 14.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚
dst49.67/8.50km
w02:26h avg20.41kmh
vmax0.00kmh HR /
Do pracy pociągiem i metrem, zabrakło czasu. Popołudniu zabawa w kuriera. Taka praca mi się podoba, krótka runda do centrum, później do Urzędu na Ochotę i spowrotem z dokumentami do biura.
Kolejny punkt to budowa przy Powązkowskiej. Tutaj przyszło mi machać szpadlem.. no cóż różnie w życiu się układa;) Później już byłem wolny. Korzystając, że jestem już blisko, podskoczyłem na Forty Bema. Po drodze uzupełniłem tylko żołądek, żeby nie było za pusto.
Na Fortach sporo ludzi, trudno się dziwić - pogoda piękna. Pokręciłem się po rundzie z zeszłorocznej edycji AZS MTB Cup. Powtarzałem najostrzejszy podjazd i jedyny godny uwagi zjazd. Za każdym razem coraz lepiej, chociaż ani razu nie miałem z nim problemu. Znalazłem też inny, tym razem już konkretny zjazd. Niestety zastawiony był samochodem straży miejskiej.. Następnym razem go sprawdzę.
Po niestety niezbyt długiej jeździe w tym ciekawym terenie, ruszyłem do domu. Czas naglił, więc nici z pierwotnego planu, żeby wracać przez KPN. Jedno mnie martwi, za każdym razem kiedy próbowałem odrobinę mocniej przycisnąć, kolano boli..
Kategoria 000-050, XTC
Rychlebské stezky
Piątek, 4 maja 2012 | dodano: 07.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst15.27/12.00km
w01:20h avg11.45kmh
vmax48.60kmh HR /
Dzień przed maratonem raczej nie wypada robić długich wycieczek, a tym bardziej mocnych treningów. Wybraliśmy się więc w większym gronie do Czech na Rychlebské stezky. Pojechaliśmy z Magdą, Dorotą, Jarkiem i Grześkiem. Jak się okazało, Rychlebské stezky to świetne miejsce na trening techniki i wspaniałą zabawę MTB.
Startujemy z Černé Vody. Zaopatrzeni w mapy kierujemy się w kierunku ścieżek i średnim stopniu trudności. Dorota i Jarek wybrali łatwy szlak w stronę Vidnavy.
Początek ładny, ale lekki i przyjemne, kawałek po szutrówkach, kawałek ścieżkami, ale czekamy na meritum:) Zaczyna się w Mariln. Techniczny podjazd, ścieżka dr. Wiessnera. Nachylenie nie jest duże, ale ściezka wiedzie kamienistym szlakiem i drewnianymi mostkami. Pięknie!
Szczerze mówiąc jaram się jak dziecko, jestem dosłownie zachwycony, a zjazdy jeszcze się nie zaczęły! Dojeżdżamy do końca podjazdu i rozwidlenie ścieżek, wybieramy średni Trail Tajemny. Początek jest trudny, Magda sporo prowadzi. Kamienie są duże, mokre, a wyrównujący poziom żwirek został najwidoczniej wypłukany przez ostatnie opady deszczu. Mimo to jest świetnie!
Niżej ścieżka nieco zmienia charakter, jest szybciej i znacznie łatwiej, ale nie brakuje technicznych momentów.
Odbijamy na szlak Mramorovy.
Na jednym z korzenistych odcinków trochę przekombinowałem i przy praktycznie zerowej prędkości, zabawiając się w trialowca uderzam kolenem w kierownice. Niby nic, ale boli. Boli jak cholera mówiąc szczerze, ale nic tam, jedziemy dalej. Ostatni odcinek to Sjezdy, jest to szybki singielek z dużą ilością korzeni i luźnych kamieni, mimo to bardzo fajny. Chyba najbardziej z całej trasy przypominający swoim charakterem zjazdy na trasach maratonów, taka nieco szybsza Borówkowa. Dojeżdżamy w końcu do końca ścieżek. To już koniec. Szkoda. Bardzo mi się podobało. Chętnie pojechałbym drugi raz, ale rozsądek podpowiada, że trzeba odpocząć przed jutrzejszym maratonem.
W drodze powrotnej lądujemy w czeskiej knajpie, zjazdy dobry obiadek, na dokładkę fundujemy sobie porządną kolację w Złotym Stoku. W drodze na kolację podziwiamy piękny zachód słońca. Pogoda na maraton, wbrew prognozom, szykuje się piękna!
Kategoria XTC, W towarzystwie, Teren, Góry, 000-050
Góry Bardzkie: Bardzo - Srebrna Góra - Bardo
Czwartek, 3 maja 2012 | dodano: 07.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 22.0˚
dst39.92/34.00km
w02:57h avg13.53kmh
vmax45.10kmh HR /
Majówkowy maraton w Złotym Stoku to dobra okazja na dłuższy wyjazd. Nie udało się zrobić mega-długiego wyjazdu ze względu na pracę, ale postanowiliśmy z Magdą wyjechać z samego rana w czwartek. W Złotym Stoku byliśmy przed południem. Po drodze złapał nas deszcz. Zatrzymaliśmy się w Sosnowej u Pani Ireny. Polecam to miejsce, zaledwie kilka km od Złotego Stoku, okolica spokojna, gospodyni bardzo sympatyczna, dom czysty i pachnący, ceny bardzo przystępne!
Zjedliśmy szybki obiad i w międzyczasie opracowaliśmy plan na dzisiaj. Jedziemy w góry Bardzkie! Pogoda nieco się wyklarowała, zaczęło się przecierać, a temperatura szybko rosła. Żeby nie tracić czasu na dokręcanie po asfaltach, pojechaliśmy samochodem do Bardo. Wybraliśmy się kierunku Srebrnej Góry śladami jednego z etapów MTB Challenge.
Początek rowerowym, spokojnie pod górę szeroką szutrówką.
Dalej przy rezerwacie Cisowe zjeżdżamy z rowerowego na niebieski szlak i jedziemy w kierunku Wilczka - najwyższego szczytu pasma. Szlak prowadzi szerokimi szutrówkami przez kolejne szczyty. Niskie, ale widoki ładne:)
Magda trzyma tempo, jedzie się nam świetnie, czysta przyjemność!
Dojeżdżamy na szczyt Wilczak, dalej szlak prowadzi krótkim odcinkiem po grani, a następnie wąskim singlem najpierw ostro w górę, po czym kieruje mocno w dół na Przełęcz Wilczą. Zjazd jest stosunkowo trudny, luźnych kamieni i korzeni jest niewiele, ale nachylenie jest bardzo duże.
Robi się naprawdę gorąco! Jedziemy dalej szutrówkami aż do Srebrnej Góry. Zatrzymujemy się w barze, w którym panuje prawdziwie MTB atmosfera;)
Po uzupełnieniu płynów i zjedzeniu małego co-nieco, ruszamy dalej. Srebrną Górę znam ze studenkich kursów. Zawsze chcialem tu przyjechać. Szczególnie w pamięć zapadł mi szlak prowadzący dawną trasą kolejki transportującej węgiel. Rzut okiem na mapę - zielony szlak. Szlak prowadzi przekopem przez skały fliszowe. Jest naprawdę bardzo ładnie! Mijamy kilka ładnych odkrywek.
Dalej zjeżdżamy przy wiadukcie Żdanowskim do Żdanowa.
Szlak nieco już zapomniany, zarośnięty, ale nadal ładny. Dalej próbujemy jechać szlakiem na Przełęcz Wilcza, ale gubimy oznaczenie i w efekcie dojeżdżamy marnej jakości szutrówką w ślepy zaułek. Odwrót i wybieramy szutrówkę na skraju pasma. Po drodze spotkaliśmy elegancki wypas owiec:)
Dojeżdżamy w końcu do niebieskiego szlaku rowerowego, którym wspinamy się na Przełęcz Cisowe i dalej niebieskim szlakiem kręcimy do Bardo. Po drodze zaliczamy kapitalny, wąski i zarośnięty, ale bardzo dynamiczny singielek. Szkoda, że taki krótki. Po zjeździe mamy ostry podjazd.
Dalej znów szutrówki z pięknymi widokami na okoliczne pagórki i zjeżdżamy do Bardo.
Zastanawiamy się co dalej, bo oboje mamy ochotę na więcej. Pogoda się psuje, zaczyna się chmurzyć i lekko kropić, ale ryzykujemy. Jedziemy na sławną Drogę Krzyżową w Bardo. Zaliczamy tylko pierwsze kilkaset metrów szlaku, bo zaczyna mocno padać. Wycofujemy się. Zdążyliśmy tylko dojechać pod most, kiedy burza nabrała na sile, padał grad, zrobiło się zimno i bardzo nieprzyjemnie.
Pod mostem spędziliśmy ponad godzinę, kiedy w końcu deszcz osłabł i zdecydowaliśmy się jechać do samochodu zaparkowanego zaledwie kilkaset metrów dalej.
Świetna wycieczka. Góry są piękne! :)
Kategoria Góry, XTC, W towarzystwie, 000-050
Pierwszomajowy powrót z pracy..
Wtorek, 1 maja 2012 | dodano: 01.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 25.0˚
dst38.00/0.00km
w01:28h avg25.91kmh
vmax43.00kmh HR /
Rano wsiadam w metro i jadę do Centrum, dalej muszę jechać rowerem z powodu skrócenia trasy związanego z budową II linii przy Świętokrzyskiej. Jedzie się naprawdę przyjemnie - temperatura idealna (18-20*), zero ruchu. Nie spotkałem na trasie do Marymontu żadnego samochodu prywatnego, tylko autobusy.
Z miejsca, w którym dzisiaj być nie powinienem z racji święta tego miejsca;) wyszedłem kwadrans po 15. Podjechałem na Powązkowską i ruszyłem w stronę Piastowa. Pogoda fatalna, tzn ładna, ale za gorąco, szczególnie do jazdy po mieście, kiedy co chwilę trzeba się zatrzymywać na światłach. Mijam Piastów i dojeżdżam do Pruszkowa w odwiedziny do brata i na rodzinny obiadek. Zajadam się pysznym jedzonkiem i ciastem babci:)
Wychodzę przed 20, odprowadzam Magdę na SKM i ruszam samotnie w stronę domu przy ostatnich promykach zachodzącego słońca. Temperatura przyjemna:)
Kategoria 000-050, Trek
Leniwie do Magdy
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | dodano: 01.05.2012 | Rower:Trek SLR | temp 28.0˚
dst31.45/0.00km
w01:10h avg26.96kmh
vmax46.20kmh HR /
Rano lenistwo, przydało się:) Po południu pomogłem koledze zmienić łańcuch w jego Meridzie i doprowadzić napęd do stanu używalności. Po tych zabiegach wybrałem się w końcu do Magdy. W zasadzie mało przyjemnie się jechało, bo temperatura była zdecydowanie za wysoka.. Wieczorkiem wspólne lenistwo na polance przy Lesie Kabackim:)
Kategoria 000-050, Trek
Wieczorkiem do pracy
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano: 29.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 20.0˚
dst24.92/0.00km
w00:55h avg27.19kmh
vmax56.30kmh HR /
Wczoraj udało się w końcu naprawić Treka - wymiana zerwanej linki i pancerzy. Po regulacji Ultegra działa rewelacyjnie!
Po powrocie z treningu w KPN szybka kąpiel, gotowanie i zjedzenie obiadu, kilka kwadransów odpoczynku i znów wskakuję w lycrę. Trzeba jechać do weekendowej pracy. Do Bronisz całkiem żwawo, ale nadal jest gorąco. Powrót po 20 przy zachodzącym słońcu i całkiem przyjemnej już temperaturze.
Dobrze jest mieć dwa rowery i buty na zmianę:)
Kategoria 000-050, Trek