Rozjazd - Droga Krzyżowa w Bardo!
Niedziela, 6 maja 2012 | dodano: 07.05.2012 | Rower:Giant XTC | temp 18.0˚
dst44.09/17.00km
w02:33h avg17.29kmh
vmax46.80kmh HR /
Dzień po maratonie tradycyjnie planujemy rozjazd. Na początku chcieliśmy pojechać drugi raz na Rychlebskie Scieżki, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się pokręcić po okolicy. Po 9 spotykamy się w Sosnowej z Grześkiem i Jarkiem. Jedziemy do Laskówki szutrówkami i dalej rowerowym szlakiem w stronę Janowca.
Szlak jest bardzo ładny, a pogoda potęguje odczucia - pomimo niskiej temperatury, słoneczko ładnie rozświetla okolicę!
Kolano jednak boli, mam wrażenie nawet, że coraz bardziej. Mimo, że jedziemy bardzo spokojnie, to momentami zaciskam zęby.. W Janowcu wjeżdżamy w góry, zielonym szlakiem wspinamy się na Kalwarię.
Odbijamy od szlaku i zjeżdżamy do punktu widokowego pod Krzyżem. Niektórzy schodzą;)
Z tego miejsca rozpościera się wspaniały widok na Bardo i pasmo Cisowej, które przejechaliśmy z Magdą trzy dni wcześniej.
Kierujemy się dalej szlakiem do celu naszej podróży - słynnej Drogi Krzyżowej w Bardo. Podobno szlak jest bardzo trudny. Zjazd jest szybki, co w połączeniu z wiecznie wilgotnymi kamieniami czyni go cholernie niebezpiecznym. Z relacji Jarka wynika jednak, że tylko ostatnie kilkaset metrów pasuje do tego opisu. Zdziwiliśmy się więc wszyscy, kiedy okazało się, że zjazd rozpoczyna się 100metrowym odcinkiem po luźnym głazowisku.
Takie zjazdy są najfajniejsze, dają najwięcej zabawy. Niestety od spinania mięśni ból w kolanie się nasila i muszę odpuścić w połowie zjazdu. Szkoda:(
Dalej jedziemy już właściwy zjazd, mijamy kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Szlak jest faktycznie mokry, a liczne kamienie śliskie.
Końcówka zjazdu jeszcze trzy dni temu była w zasadzie bardzo łatwa, śliska, ale łatwa. Woda opadowa wyerodowała jednak sporej wielkości dziurę i zrobiło się ciekawie. Magda wolała nie ryzykować.
Dojeżdżamy na rynek w Bardo, krótki postój na ciastko i kawę, ale szybko się zbieramy, bo robi się chłodno. Powrót planujemy rowerowym. Początek wzdłuż Nysy Kłodzkiej.
Dalej jedziemy szlakiem, który istnieje najwyraźniej tylko na mapie i musimy się zawrócić. Jedziemy więc rowerowym do zielonego pieszego i zjeżdżamy do Janowca, a dalej już asfaltami gnamy przed siebie, tzn w stronę Złotego Stoku. Kolano coraz bardziej woła o litość, nie daję rady. Łapię się na tym, że pedałuję jedną nogą..
Nasz pobyt w Sudetach dobiega końca. Szkoda, że tak szybko ten czas minął, było pięknie!
Kategoria XTC, W towarzystwie, Teren, Góry, 000-050