Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1190.67 km (w terenie 488.00 km; 40.99%)
Czas w ruchu:56:18
Średnia prędkość:20.34 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Suma podjazdów:13326 m
Maks. tętno maksymalne:190 (95 %)
Maks. tętno średnie:163 (81 %)
Suma kalorii:40963 kcal
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:36.08 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Jak czołg..

Czwartek, 23 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst47.26/0.00km w01:33h avg30.49kmh vmax46.00kmh HR 144/160

Pisałem już nie nie lubię treningu na niskiej kadencji. Wiem, że to dobry trening, a mi szczególnie się przydaje, ale wyjątkowo źle go znoszą moje kolana i plecy, a i z wkręceniem się na odpowiednie tętno mam problemy. Trener zalecił mi jednak bardziej pilnować zakładanej intensywności niż rytmu, więc dzisiejsze tempówki zrobiłem na kadencji minimalnie przekraczającej 70obr/min.

Pogoda coraz gorsza, dzisiaj było już naprawdę chłodno - 9*, do tego zimny wiatr. Nie ominęła mnie również lekka mżawka, ale tragedii nie było:) Dobra muzyka bardzo pomaga w treningu.

W tym tygodniu każdy trening kończę pysznym koktajlem z truskawek:)

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Uciec przed burzami..

Środa, 22 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst44.05/0.00km w01:37h avg27.25kmh vmax45.90kmh HR 130/166

Pogoda z dnia na dzień robi się coraz mnie przyjemna, a przecież mamy końcówkę maja.. W ciągu dnia znowu przez Warszawę przechodziły burze, temperatura nieprzyjemnie niska. Trening jednak znowu udało się zrobić na suchym:) Trochę mi szczęście dopisuje. Kręcenie w S2 i na koniec 10 sprintów.

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Luźny wtorek

Wtorek, 21 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst44.19/0.00km w01:31h avg29.14kmh vmax53.80kmh HR 133/154

Wczoraj nie udało się zrobić pomaratonowego rozjazdu. Dzisiaj tylko półtorej godzinki luźnej jazdy. Przyda się, bo w pracy sporo na głowie, atmosfera nerwowa.. Cały dzień burze straszyły, tuż przed wyjściem z biura oberwanie chmury, ale trening udało się zrobić po suchym:)

Przed Borzęcinem wyprzedził mnie kolarz. Wyglądało na to, że za punkt honoru postawił sobie minąć mnie z możliwie największą prędkością, bo dosłownie kilka chwil później zwolnił i powolutku go doganiałem. Wierzę, że po prostu robił sprint, bo ścigamy się na wyścigach;)
/2536608


Kategoria 000-050, Trek

MTB Marathon - Złoty Stok

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst75.06/70.00km w05:09h avg14.57kmh vmax51.00kmh HR 157/181

Dzień startowy zawsze jest mniej lub bardziej nerwowy. Szczególnie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że ze sprzętem jest coś nie tak. W moim przypadku chodzi o problemy z przerzutką, których doświadczyłem w Sandomierzu - okazało się, że źle poprowadziłem linkę, szkoda słów.. Po porannym przygotowaniu siebie i sprzętu, przy sprzyjającej pogodzie ruszyliśmy na rynek. Każdy miał coś do załatwienia i rozgrzewkę zrobiłem sam. Felerna linka kompletnie wyleciała mi z głowy i dopiero na 10 minut przed startem podjechałem do serwisu, pożyczyłem narzędzia i zrobiłem porządek - od tej pory Przerzutka działa jeszcze lepiej:) Także z rozgrzewki nici.. Ustawiam się w sektorze z Pawłem, Jarkiem, w koło jak zwykle sporo znajomych.

Start i tradycyjnie podjazd na Jawornik Wielki. Podjazd jest długi. Początek jedziemy z Pawłem spokojnie, wszyscy nas mijają i choć tętno skacze do 170 uderzeń na minute, tracę kolejne pozycje. Skąd oni wszyscy mają taki start? Jedziemy z Pawłem swoim tempem, plan na maraton jak zwykle trzymać jego koło najdłużej jak się da:) Po pierwszych 20 minutach, ciężkich dla mnie, zaczynam się rozkręcać. Dojeżdża do nas Michał i motywuje do szybszej jazdy. Na końcu podjazdu odskakuję do przodu i jako pierwszy z naszej trójki wpadam na zjazd. Krótki, ale techniczny. Za mocno wyciągam tyłek za siodło i tracę sterowność - mogę zjeżdżać, ale nie mam kontroli - podpórka, szybko uciekam z drogi nadjeżdżającym z tyłu.. Zły na siebie jestem okrutnie. Zjazd jest szybki, więc nie tracę dużo, dalej też w dół, ale zniszczoną drogą z głębokimi koleinami, kurzy się. Dogania mnie Jarek. Zaczynam jechać nieco lepiej. Kolejne kilometry prowadzą jednak szybkimi zjazdami i na takich odcinkach jak zwykle tracę, wyprzedza mnie m.in. Bartek. W końcu dochodzę Zdzicha i Michała Osucha - czyli są tacy, co zjeżdżają słabiej niż ja.. W Chwalisławie po zjazdach po łąkach odbicie z powrotem w góry i podjazd. Czuję się dobrze i jadę mocno. Na kolejnych zjazdach Bartek znowu mnie mija, a ja jego na podjazdach:) Na odcinku poprowadzonym szybkimi szutrami, lekko do góry jedziemy z Michałem, Zdzichem i Jarkiem. Śmieję się, że trzeba zrobić pociąg pomarańczowy z czerwoną lokomotywą;) Niestety Zdzichu i Jarek wpadają się na siebie i lądują na ziemi. Odjeżdżam. Kolejne szybkie, ale nieco bardziej wymagające zjazdy i pamiętny dla mnie zakręt do podjazdu po trawie - tutaj w zeszłym roku przestrzeliłem i nadrobiłem dobre 2-3 km.

Podjazd jest ciężki, ale na szczęście nie jest mokro i spokojnie można do wykręcić. Kolejne kilometry obfitują w ciekawe odcinki, m. in. jeden świetny zjazd z błotem i kamieniami. W końcu dojeżdżamy do bufetu. Jest ze mną Bartek - narzeka na tempo pod górę, ale na zjazdach pokazuje klasę.. Kolejne kilometry są stosunkowo szybkie, ale w kilku miejscach trzeba się zagiąć na podjazdach. Na zjeździe do Skrzynki tracę kilka pozycji, mija mnie m.in. Grzesiek. Kilka kolejnych kilometrów jedziemy asfaltem przechodzącym w szybkie szutry. Trochę się zaginam, żeby utrzymać koło. Najmocniejsze zmiany daje Grzesiek Broda. Podjazd Dziką Doliną piękny. Strome stoki, skałki, a do tego ładna pogoda - idealnie na turystykę;) Przyspieszam, zostawiam Grześka i staram się gonić, bo widzę przed sobą pomarańczową koszulkę. Kolejne kilometry to dwa bardzo fajne, wymagające czujności zjazdy i ostre podjazdy. Na jednym z nich sporo wody i błota, zęby w kierownicy, ale uślizgnąłem koło i musiałem zejść. Fajny odcinek. Ostatni podjazd przed połączeniem się z trasą mega również zaczął się mocno, po czym wypłaszczył. Po przecięciu drogi do Lądka Zdroju było już szybko. Jedziemy z Grześkiem z SCS OSOZ, trasa jest szybka i stosunkowo płaska. W końcu dojeżdżamy do zjazdów do Orłowca.

Początek super, ale trasa nabiera charakteru, kamienie są coraz większe. Wymiękłem przy strumyku, podpórka i przepychanie, ale dalej już bez problemów. W sumie nie najgorzej. Im trudniejszy i wolniejszy zjazd tym lepiej się na nim czuję. Dojeżdżam do bufetu. Jest pomarańczowy - okazuje się, że to Jurek. Po chwili dojeżdża Paweł. Skąd? Okazuje się, że przestrzelił zakręt, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ja zrobiłem to rok wcześniej. Ruszamy we trzech. Przed nami długie podjazdy. Paweł szybko wychodzi na prowadzenie, jest wyraźnie najmocniejszy, ja staram się utrzymać koło, które daje co najmniej psychologiczne wsparcie. Jurek zostaje. Do zjazdów dojeżdżam z niewielką stratą do Pawła. Zjazdy jednak są w tym roku wyjątkowo skrócone - nie dojeżdżamy do Lutyni, a odbijamy wcześniej w stronę Borówkowej. Dobrze, bo wyjątkowo nie lubię odcinka Skalnym Wąwozem do Lutyni. Na końcówce zjazdy jest bufet - bez sensu, przy prędkości ok. 40kmh chyba nikt się nie zatrzyma.. Odbicie w lewo, szybko doganiam Pawła i dwóch zawodników, z którymi jedzie. Szybko dojeżdżamy do właściwego podjazdu na Borówkową.

Z tym podjazdem mam dwa postanowienia - wjechać bez schodzenia, rok temu to nie było takie proste, druga sprawa to możliwie najmniej stracić do Pawła, a najlepiej utrzymać mu koło. Już na początku jednak jeden z zawodników trochę mnie przyblokował. Dalej staram się gonić, ale jadę na ile mnie stać i dystans ciągle się zwiększa. Na osławionych 900 m npm oceniam stratę na około 40 sek do minuty. Sporo. Zaczynamy zjazdy. Świetny zjazd. Początek szybki, trochę kamieni, dalej sekcja z kilkoma stromymi odcinkami z kamieniami, sekcja RTV AGD i znowu ostry odcinek. Dalej jest więcej korzeni i szybciej. Na wypłaszczonym odcinku wyprzedzam Tomka W., który zamieszkuje pokój obok naszego w Złotym Jarze:) Ostatni odcinek zjazdu to słynne korzenie - wyprzedzam obu zawodników, z którymi robiłem podjazd. Pawła nie widać. Za chwilę bufet i ostatni mocny podjazd. Na bufecie łapię pomarańczę, kubek powerade i ruszam. Ambicje mam duże - wjechać. Pamiętam, jak rok temu umierałem i byłem pewien podziwu dla Jacka, który systematycznie piął się do góry, a ja butowałem..

Dosłownie kilkadziesiąt metrów za bufetem łapią mnie kurcze w obu nogach. W takim miejscu, że mogę jechac, ale ból jest niesamowity. Zatrzymuję się, chwila przerwy, łyk wody i do przodu. Podjeżdżam pierwszą ściankę, ale przed drugą, nieosłoniętą drzewami, kapituluję. Podprowadzam spory odcinek, wyprzedzam przy tym całą masę zrezygnowanych megowców, którzy w większości klną pod nosem, na pogodę, że za gorąco, na rower, że ciężki, na błoto, którego jest wyjątkowo mało, w końcu na organizatora.. Złe podejście, ale do tego trzeba dojść samemu. Uśmiecham się pod nosem i wskakuję w korby. Krótki odcinek po płaskim, kilka kałuż i trochę błota. Ostatni podjazd, na którym dochodzę dwóch zawodników na jakieś 10-15 sekund. Zaczynam zjazdy i chcę ich dogonić, bo wiem, że to gigowcy. Ostatecznie na zjazdach do mety zamiast nadrobić te dwie pozycje, tracę kolejnych kilka. Stara prawda, że przegrywa się na zjazdach pasuje idealnie. I boli. Meta.

Wrażenia? Zadowolony z jazdy, bo poza ostatnim podjazdem za bufetem, nie miałem problemów z kurczami, zero kryzysów, bólu pleców i rąk. Dobre tempo pod górę, w dół coraz lepiej, oczywiście na szybkich zjazdach nadal fatalnie, ale trzeba z tym żyć. Trasa bardzo na plus względem ubiegłorocznej. Niby zmiany kosmetyczne, ale w dobrą stronę. Pogoda dała czadu, było ciepło. Wynik bez rewelacji, ale udało się zapunktować dla drużyny. Świetnie pojechał Paweł, pomimo nadrobienia drogi po zgubieniu trasy, wykręcić dobry czas. Ciężko będzie go dogonić na zbliżającym się wielkimi krokami MTB Trophy.

1 Open / 1 M3 Bogdan Czarnota 3:39:31
2 Open / 1 M2 Bartosz Janowski
88 Open / 30 M2 ktone 5:09:50

Rating 70.8/72.6


/2536608


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie

MTB Marathon - Złoty Stok rozgrzewka

Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst6.52/0.00km w00:20h avg19.56kmh vmax34.20kmh HR 127/167


Kategoria 000-050, Mbike

Złoty Stok - przed maratonem

Sobota, 18 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst10.55/6.00km w00:44h avg14.39kmh vmax44.20kmh HR 122/158

Do Złotego Stoku dojechaliśmy popołudniu. Po zakwaterowaniu podobnie jak przed dwoma laty w Złotym Jarze, wskoczyliśmy na lycrę i ruszyliśmy oczywiście w górę. Tak zwane przepalenie. Zrobiliśmy ostatnie 3 km trasy pod prąd i zjechaliśmy. Po drodze spotkaliśmy ekipę z Poznania (Jacka, Mariusza) i kolegów z mazowieckiego. W gruncie rzeczy tylko ja miałem ochotę kręcić dłużej niż 20 minut, więc w demokratycznym głosowaniu przegrałem i pojechaliśmy na kolację;)

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, Teren, W towarzystwie

Chillout ze sprintami

Piątek, 17 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Giant XTC | temp ˚ dst22.01/0.00km w00:59h avg22.38kmh vmax48.70kmh HR /

Dzisiaj podobny trening jak wczoraj - zamiast trening lepiej pasuje "ruszanie nogami" ;) Jedyna różnica to 4 sprinty. Jutro wyjazd do Złotego Stoku, który w tym roku startuje nietypowo w niedzielę.
/2536608


Kategoria 000-050, Mbike

Chillout na carbonie

Czwartek, 16 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst18.65/0.00km w00:56h avg19.98kmh vmax25.50kmh HR /

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem w cywilnych ciuchach - dzisiaj zrobiłem sobie chillout:) Wieczorkiem, bez lycry, pokręciłem na Mbike'u, dosłownie tylko ruszając nogami. Nawet opaski od garmina nie wziąłem..
/2536608


Kategoria 000-050, Mbike

Wieczorne tempówki

Środa, 15 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst41.28/0.00km w01:20h avg30.96kmh vmax45.20kmh HR 152/177

Dzisiaj trening zrobiłem po powrocie z pracy i wybrałem się na pętlę brwinowską. Dobry trening, chociaż lekko nie było.
/2536608


Kategoria 000-050, Trek

"no przecież nic się panu nie stało.."

Wtorek, 14 maja 2013 | dodano: 25.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst47.01/0.00km w01:50h avg25.64kmh vmax46.40kmh HR 136/173

Powrót z pracy z małą przygodą. Jadąc szerokim poboczem, cudem uniknąłem rozjechania - kierowca załadowanego po brzegi kapustą samochodu wyprzedzał stojące na światłach samochody poboczem, a mnie zahaczył lusterkiem. Dosłownie milimetrów zabrakło, żebym wylądował pod jego kołami. Dogoniłem chama, ale odjęło mi język, kiedy usłyszałem "przecież nic się panu nie stało.. poza tym tam jest zakaz..". Dobry powód, żeby kogoś potrącić.. Szkoda słów.

Na koniec treningu sprinty.
/2536608


Kategoria 000-050, Trek