Wpisy archiwalne w kategorii

050-100

Dystans całkowity:23053.96 km (w terenie 9635.46 km; 41.80%)
Czas w ruchu:1152:47
Średnia prędkość:19.93 km/h
Maksymalna prędkość:73.90 km/h
Suma podjazdów:58147 m
Maks. tętno maksymalne:207 (104 %)
Maks. tętno średnie:170 (85 %)
Suma kalorii:207621 kcal
Liczba aktywności:333
Średnio na aktywność:69.23 km i 3h 28m
Więcej statystyk

Z Magdą po mieście

Środa, 8 czerwca 2011 | dodano: 08.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 28.0˚ dst50.82/4.00km w02:10h avg23.46kmh vmax42.10kmh HR 130/194

Umówiliśmy się z Magdą na kręcenie po mieście. Umówiliśmy się u Włodka. Dojechałem do Warszawy pociągiem i od zachodniego do Włodka już normalnie. Z Kodaka pojechaliśmy do Pawła na kawę, w międzyczasie nad miasto nadciągnęły chmury i zaczęły straszyć burzą. Tuż przed blokiem Pawła, Magda przewróciła się i niewiele brakowało, a wpadłaby pod koła samochodu, strachu było niemało.. Po kawie i pączku ruszyliśmy w stronę Mokotowa, zahaczając o Kopiec Powstańców.

Podjazd po schodkach - jadąc na dużych kołach lub fullu, pewnie nawet bym ich nie zauważył, a tak musiałem się napracować. Chciałem spróbować technicznego zjazdu ze szczytu, ale zrobił na mnie takie wrażenie, że odpuściłem - kiedyś tam wrócę! Dojechaliśmy do Czerniakowskiej i Magda w swoją, a ja w swoją stronę.


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Ścieżka numer 1

Wtorek, 7 czerwca 2011 | dodano: 07.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 24.0˚ dst50.86/23.90km w02:02h avg25.01kmh vmax38.90kmh HR 142/194

Dzień zacząłem od solidnego śniadanka:)

Miałem wyjść na trening przed południem, nawet byłem gotowy do wyjścia, ale zaczęło padać. Odłożyłem wyjście do 16. Pojechałem do Podkowy - jakiś czas temu Ela wspominała mi o fajnej trasie XC w parku w Podkowie - postanowiłem to sprawdzić. Park jest, rowerem można jeździć, jest nawet jedna wydma, ale w sumie to nic specjalnego. Pojechałem do dobrze mi znanego lasu (jak się okazało, las nosi nazwę Lasu Młochowskiego..). Tutaj jest kilka ciekawych ścieżek, m.in. trasa nr 1 po niebieskim szlaku, którą przejechałem dziś trzy razy - 3km po świetnym singlu:)

Powrót mocno. Cały czas wisiały na niebie ciemne chmury, ale nie padało, za to było chłodniej niż przez ostatnie dni - znacznie przyjemniej.


Kategoria 050-100, Teren, XTC

Trening KPN z Jarkiem

Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano: 05.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 26.0˚ dst74.78/46.85km w03:22h avg22.21kmh vmax44.50kmh HR 136/182

Po wczorajszym treningu miałem ochotę na powtórkę:) Zawsze mogę w tej kwestii polegać na Jarka - umówiliśmy się o 9 w Roztoce. Rano przesunęliśmy spotkanie na 9:45 pod Ławską.
Wyjeżdżam z domu kilka minut po 9, do Zaborowa szybko, w las. Bardzo fajnie, chłodno na odcinku do Ławskiej. Poczekałem na Jarka kilka minut i ruszyliśmy do Roztoki. Krótki postój na lody i jedziemy. Górki, Karpaty i jedziemy do Granicy. Jarek trzyma dobre tempo, jedzie równo i cały czas trzymam się za nim. Jedzie mi się dobrze, ale czuję w nogach wczorajszy trening. Z Granicy jedziemy Kacapską Drogą. Bardzo fajny odcinek, ostatni raz jechałem tym szlakiem bardzo dawno. Jarek był zachwycony.

Po dojechaniu do niebieskiego szlaku byliśmy blisko Górek, Jarek chciał odpuścić, bo czuł już zmęczenie, ale byliśmy tak blisko, że musieliśmy zaliczyć singla po wydmach:) Przy okazji spotkaliśmy Zdzicha z kolegą, którzy akurat wracali po przejechaniu szlaku. Szlak jest super! Jechałem wczoraj i dzisiaj miałem niemniej radochy:) Przy sklepie krótki postój na lody.
Jarek spieszył się do domu, więc jedziemy szutrówką w stronę trasy, Jarek odbija w stronę Palmir, a ja tnę asfaltami pod wiatr do Roztoki. Robię sobie przerwę na kanapkę. Leżę sobie pod sosenką i naprawdę nie mam ochoty ruszać się z miejsca.. No ale trzeba wracać do domu. Powrót przez Ławską do Zaborowa, zabrakło mi mocy na ostatnie kilometry.. Do domku asfaltami spokojnie, akurat na relację z Critérium du Dauphiné.


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

Trening KPN z teamem biketires.pl

Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano: 05.06.2011 | Rower:Giant XTC | temp 30.0˚ dst79.58/42.42km w03:42h avg21.51kmh vmax43.00kmh HR 147/189

Na sobotę umówiliśmy się z Damianem i jego teamem na trening w KPN. Start u Damiana o 11. Było nas pięciu: Damian, Michał i Zdzichu z biketires.pl oraz Tomek i ja. Zabrakło jeszcze kilku osób.

Ruszyliśmy w stronę Łubca, i na górki Damiana. Dojazd był w miarę lekki, ale na górkach próba sił, jazda na maxa i w efekcie musieliśmy z Damianem czekać na chłopaków;) Dojechaliśmy do Roztoki, dalej kilka podjazdów na czerwonym i skrót do żółtego. Na jednym z podjazdów Damian został, co mnie zdziwiło - okazało się, że próbował podjeżdżać z blatu;) Tomek odbił do Marianowa, a my we czterech ruszyliśmy w dalszą drogę.

Przez Karpaty i dalej czerwonym do Sosny Powstańców i jedziemy w stronę Górek. Po drodze zatrzymaliśmy się przy sklepie na zimne picie, lody i piwo.

Wjeżdżamy na niebieski szlak po wydmie:) Nie muszę pisać, że było świetnie - to zdecydowanie najlepszy odcinek w KPN, a pokonywany z zachodu na wschód daje wiele frajdy! Gdyby tylko komary tak nie przeszkadzały! Michał i Zdzich są pod wrażeniem, chociaż są już zmęczeni. Ruszamy w stronę Marianowa szutrówkami do żółtego i dalej żółtym przez Łubiec i jakimiś skrótami Damiana.

Na miejscu czekał na nas obiadek, zimne piwo i mięsko z grilla:) Dzięki panowie za świetny dzień!


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC

KPN z Magdą i Welodromem na rozruch

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano: 29.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚ dst99.19/46.00km w04:21h avg22.80kmh vmax49.70kmh HR 142/188

Rozchorowałem się na dobre i musiałem odpuścić wyjazd do Krynicy:( W weekend poczułem się lepiej i nie mogłem nie skorzystać z ładnej pogody w niedzielę - umówiliśmy się z Magdą, że pokręcimy po KPN. Umówiliśmy się o 10 pod BD, miał być też Michał. Planowałem pojechać pociągiem i metrem, ale skoro wiatr wieje z zachodu, to szybciej będzie rowerem:) We trójkę pojechaliśmy różnymi skrótami i część szlakami do Roztoki. Nie było lekko, mimo, że czuję się już lepiej, to brakowało mi oddechu, po prostu jestem słaby:( W Roztoce przerwa na drugie śniadanie i lody - spotkaliśmy przy okazji Grześka, Leszka i Roberta. Chwilę później dojechało dwóch gości z Legionu. Ruszyliśmy wszyscy razem w stronę Warszawy lekkim tempem - nie miałem nic przeciwko. Szybko było tylko kiedy Magda prowadziła;) Z niewielkimi przygodami dotarliśmy w końcu do Lasek, gdzie chłopaki pojechali w stronę Bemowa, Magda do metra, a ja w swoją stronę, tym razem pod wiatr:)

Bardzo przyjemny lekki wypad. Jestem jeszcze słaby:(


Kategoria 050-100, KPN, W towarzystwie, XTC

AMP Poznań - objazd trasy i rozgrzewka

Sobota, 21 maja 2011 | dodano: 23.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚ dst51.86/25.00km w02:57h avg17.58kmh vmax54.60kmh HR /


Kategoria 050-100, W towarzystwie, XTC

Podkowiańskie single

Czwartek, 19 maja 2011 | dodano: 19.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 24.0˚ dst54.05/31.48km w02:15h avg24.02kmh vmax40.90kmh HR 145/170

Ten tydzień zupełnie przespałem:( Troszkę na głowie miałem, ale chcieć to móc, a mi wyraźnie czas uciekał przez palce. Udało się dziś urwać na trzy godzinki i w las:)

Wybrałem kierunek Podkowa Leśna. Trzeba sprawdzić sprzęt przed weekendem. Koło kręci się super, nowe okładziny w przednim hamulcu tchnęły jakby drugą młodość w hebel - żyleta! Prymitywne uszczelnienie pancerzy póki co nie upośledza pracy przerzutki, więc jest ok:)

Pokręciłem się po ścieżkach jedynie na odcinku Podkowa - rzeczka w Strzeniówce - dalej szlaki są i tak rozkopane przez konie, najciekawsze odcinki są przy trasie na Nadarzyn:)

Wracają do domu przegrałem ze swoją słabością i zatrzymałem się w Brwinowie na ciastko :)


Kategoria 050-100, Teren, XTC

MTB Marathon - Zabierzów

Niedziela, 15 maja 2011 | dodano: 16.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 7.0˚ dst100.00/75.00km w05:55h avg16.90kmh vmax60.00kmh HR 156/188

Maraton w "podkrakowskich dolinkach" od samego początku zapowiadał się bardzo ciekawie. Prognozy niestety nie pozostawiały złudzeń - będzie zimno i mokro. Wszyscy jednak mieliśmy nadzieję, że będzie podobnie jak w Złotym Stoku - prognozy swoje, a pogoda swoje.

Wyjazd w sobotę, jedziemy z Jarkiem, Pawłem i Tomkiem Kuczewskim, nocleg mamy w Ojcowie. Okolica bardzo malownicza, a sam ośrodek pięknie położony. Spotykamy Alberta i Asię. Wieczorem zdążyliśmy jeszcze podjechać do biura zawodów, gdzie spotkaliśmy team biketires.pl. Damian chwali się niebieską naklejką - mam nadzieję, że to jednak żart. Później okazuje się, że faktycznie wybrał dystans Mega - szkoda. Szybka kolacja i spać. Prognozy niestety się sprawdzają i w nocy pada. Pobudka dość wcześnie, wyglądam
od razu za okno - przejaśnia się - jest nadzieja! Kilka minut po 9 wyjeżdżamy z Ojcowa, niestety pogoda się zmienia, niebo zachodzi ciemnymi chmurami i zaczyna lekko kropić. Na miejscu startu robimy szybką rozgrzewkę, kupuję na wszelki wypadek klocki hamulcowe - mogą się przydać. Stajemy w sektorach - chłopakom przypadł IV - mi przysługuje III. Już w sektorze poznaje mnie Adam - chwilę rozmawiamy i zbliża się start.

Ruszamy! Początek po asfalcie, jest dość wąsko, ale bardzo szybko zaczynamy podjazd, który rozciąga peleton. Słabo mi się jedzie, sporo osób mnie wyprzedza, ale staram się trzymać Pawła. Widzę też Michała Osucha - w Złotym Stoku objechał mnie o kilka minut i mam w głowie plan, żeby powalczyć z nim. Pierwszy zjazd, dość szybki, ale śliski. Jadę za Pawłem, próbuję wyprzedzić i przestrzelam zakręt. Dobrze, że były tam krzaki, szybko wracam na drogę. W końcu jednak mijam Pawła, Michała i zatrzymałem
się za starszym gościem. Zjeżdża bardzo powoli, dopiero za chwilę widzę, że jedzie na bardzo wąskich oponach. Próbuję wyprzedzić bokiem po trawie, jest ślisko, moment nieuwagi i zaliczam szlif. Na szczęście po trawie. Zbieram się i jadę dalej - wiem, że muszę szybko zgubić tego gościa.

Zaczynamy podjazd, jest momentami dość stromo, nawet na chwilę schodzę z roweru. Wyprzedza mnie Paweł - kolejne kilka kilometrów jedziemy razem. Jest z nami również Michał. Trasa jest bardzo zróżnicowana. Strome podjazdy, szybkie śliskie zjazdy i asfaltowe łączniki. Pogoda ciągle się psuje, pada coraz bardziej, a temperatura spada. Na pierwszym bufecie jestem po 1:15 i spędzam tam trochę czasu - ruszam dopiero, kiedy widzę Michała. Przez kolejną około godzinę jedziemy sporo grupą - sporo prowadzę, szczególnie na zjazdach. Staram się jechać uważnie, wydaje mi się, że jadę zachowawczo, a mimo to zwiększam dystans do goniących mnie chłopaków. Około drugiej godziny mam poważny kryzys. Poważnie myślę o wycofaniu się - stopy mi przemarzają, podobnie dłonie, błoto zakleja i oczy, a zanosi się, że będzie tylko gorzej. Jednak widok kolejnych wyprzedzanych osób mnie motywuje, szczególnie tych mijanych na zjazdach:)

Na drugi bufet dojeżdżam po ponad 3 godzinach - po drodze brakowało bufetu, dystans między 1 i 2 to około 40km - w takich warunkach to naprawdę dużo. Przy stołach widzę Justynę Frączek - awaria? Chyba poczuła na sobie mój wzrok i szybko ruszyła;) Łapię żel w garść, uzupełniam bidon i zaczynam pogoń. Kolejne kilometry przebiegają po pięknym gęstym i bardzo ciemnym lesie. Dość szybko dojeżdżam do Justyny i z łatwością wyprzedzam - chyba za cienko się ubrała i marznie, bo nie widzę innego powodu słabego tempa. Jadę dalej. Mijam chyba najgorszy fragment trasy - płaski odcinek po leśnej drodze pokrytej piachem. Zupełnie jak w mazowieckich lasach. Kawałek muszę
prowadzić :( Dopiero od zawodnika, którego chwilę później mijam, dowiaduję się, że ten las to pozostałość po Pustyni Błędowskiej. To zmienia postać rzeczy, cała przyjemność po mojej stronie:) Kolejne kilometry są dość łatwe i szybkie, niemniej warunki są ciężkie. Na jednym ze zjazdów stoi zawodnik i pokazuje nam, że trzeba skręcić - okazuje się, że przestrzelił zakręt, który znajdował się dosłownie tuż za strzałkami - na szybkim zjeździe powinna być informacja ciut wcześniej. To było jednak jedyne źle oznakowane miejsce na trasie. Gdzieś w międzyczasie przestaje mi działać licznik - próbuję zlokalizować przyczynę, w końcu chować go do kieszeni.

Nagle z prawej strony wyjeżdżają zawodnicy - zastanawiam się, czy nie pomyliłem trasy. Jeden z zawodników nawet zarzuca mi skracanie. Rzut okiem na numer startowy i wszystko jasne - połączyliśmy się z megowcami. Różnica w tempie jest delikatnie mówiąc znaczna. Gorzej, że różnice są również w umiejętnościach jazdy w błocie, którego nie brakuje. Momentami jest niebezpiecznie i cały czas staram się wyprzedzać. Dojeżdżam do ostatniego - trzeciego bufetu. Łykam dwa żele, widzę zawodnika Cyklotrampu, jest czerwona naklejka - jest cel! Później w wynikach sprawdziłem, że był to Janek Szczepański. Ktoś pyta obsługę bufetu - swoją drogą obsługa na bufetach tego dnia była rewelacyjna! - a więc ktoś pyta - ile do mety - jakieś 19km. Pomyślałem sobie, pewnie godzinka wystarczy.

Zaczynamy podjazd, wszyscy idą, tylko Janek i ja jedziemy, jednak szybko go mijam i jadę swoje. Na wypłaszczeniu stoi zawodniczka z łańcuchem w ręku i pyta czy mam spinkę. Przeżyłem coś podobnego na maratonie w Rabce - od tamtej pory wożę ze sobą zapas. Oczywiście zatrzymuję się. Zanim udało się wyciągnąć spinkę, mijają jakieś dwie minuty - palce mam sztywne z zimna! Cyklotramp oczywiście mnie mija w międzyczasie, ale zaraz ruszam i doganiam go. Następne kilometry to walka z błotem, wiatrem i próba utrzymania się na kołach pędząc po gliniastych polach. Nie podoba mi się ten odcinek - jakby wydłużanie dystansu na siłę, bo ewidentnie kluczymy po tych polach. Wszystko to jednak wynagradza nam przepiękny widok jurajskich skałek w jednej z dolinek. Gdybym miał aparat, zatrzymałbym się zrobić zdjęcie! Na cały głos wyraziłem swój zachwyt niezbyt kulturalnym "ja pier... ale pięknie!", czym rozbawiłem jadących obok:)

Kawałeczek dalej na szutrowym podjedzie mija mnie Michał Wojciechowski - musiałem go gdzieś na trasie minąć, kiedy naprawiał rower. Łokieć we krwi, zaciśnięte zęby. Okazało się, że złapał gumę, skuwał łańcuch, a przede wszystkim jechał na krótko, co przy temperaturze 7* i deszczu nie jest optymalnym wyborem. Jedziemy sporo razem, jest to głównie asfalt, na szutrowym zjeździe uciekam. Pojawia się tabliczka "5km do mety". No w końcu. Mam już serdecznie dosyć! Jednak ostatnie kilometry nie są
nudne - wymagające zjazdy w wąskich dolinkach. Na błotnistym zjeździe dostrzegam przed sobą wśród idących jednego zawodnika, który całkiem sprawnie zjeżdża - to musi być gigowiec! Za punkt honoru stawiam sobie przegonienie tego gościa. Nie zniechęca mnie nawet totalny głód, który opanował moj brzuch. Pogoń była szybka, momentami wręcz brawurowa, jednak cały czas pod kontrolą. Najciekawszy był krótki stromy zjazd pokryty niesamowicie śliskim błotem. Nawet nie myślałem o zjechaniu tego. Ciężko
mi było nawet zejść.. Kawałek dalej zaczynamy zjazd rzeką! Woda po osie, na dnie kamienie. Oczywiście takie miejsce skupiło uwagę fotografów;) Doganiam wreszcie zawodnika w żółtej kurtce. Wyjazd z rzeczki na asfalt i kilkaset metrów do mety. Kreskę mijam z nietęgą miną, jednak ogromną radością w sercu - nareszcie koniec!

Tomek jest już na mecie, grzeje się w samochodzie. Szybko przebieram się w suche ciuchy. Szkoda, że nie ma się gdzie umyć, chociaż twarzy - wyglądam komicznie w masce z błota:) Zjadam dwie porcje makaronu, grzeję się przy ognisku i witam na mecie Pawła. Zastanawiałem się, jak mu pójdzie - w takich warunkach osoby noszące okulary mają niemały problem! Kilka minut po Pawle wpada Jarek. Ten gość jest niesamowity - blisko 7 godzin w błocie, a jemu uśmiech nie schodzi z twarzy:) Podobnie Albert, którego spotykamy już przy samochodach. Pakujemy się do samochodu, przy okazji brudząc go doszczętnie i jedziemy do Ojcowa wziąć prysznic. Po zjedzeniu kanapek ruszamy do domu.

Trasa szybka i dość łatwa technicznie, jednak wymagająca - szczególnie na podjazdach, które były krótkie, ale strome. Pogoda zrobiła swoje i mieliśmy małe piekło - prawdziwa walka o przetrwanie! Tym bardziej dziwi mnie, że jechało mi się naprawdę rewelacyjnie. Poza szlifem na pierwszym zjeździe nie miałem żadnych przygód, na zjazdach sporo wyprzedzałem, jazda po najbardziej nawet błotnych odcinkach nie sprawiała mi większych problemów - ja nawet czerpałem z tego masę przyjemności. Czas 5:55 uważam za dobry wynik, z którego jestem bardzo zadowolony - chociaż ciężko się odnieść do czasu innych. Sporo osób miało problemy ze sprzętem, duże znaczenie
miało również odpowiednie ubranie się. Zresztą liczba osób, które nie ukończyły maratonu na dystansie giga - 54 osoby - mówi sama za siebie. Na szczęście mnie rower nie zawiódł - spisał się świetnie, a opony Rocket Ron - rewelacja! Jedyna rzecz, która mnie martwi - przez cały dystans bolały mnie plecy:(

Mój czas: 5:55:57
Open: 47/129
M2: 15/28 (wygrał Bartosz Janowski z czasem 4:24:27)

stan roweru po powrocie do domu - bez komentarza


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC

Dwie godzinki kręcenia

Środa, 11 maja 2011 | dodano: 12.05.2011 | Rower:Kross A6 | temp 23.0˚ dst54.62/0.00km w01:49h avg30.07kmh vmax57.90kmh HR 145/184

Nie mogłem się zebrać do wyjazdu w las, czasu coraz mniej i zdecydowałem się zrobić dwie godzinki na asfaltach. Ruszyłem bez planu w stronę Błonia. Od Rokitna jadę mocno, kierowca busa wyjechał mi z bocznej drogi - pomyślałem sobie, że spróbuję utrzymać się na "kole". Przed przejazdem kolejowym kierowca zwolnił, wychyliłem się zobaczyć jaki jest ruch - mina kierowcy bezcenna;)
Z Błonia przez Bieniewice, Izdebno do Grodziska. Nie miałem pomysłu jak jechać dalej i ruszyłem główną drogą w stronę Milanówka. Przejechałem bardzo sprawnie, tym razem na kole ciężarówki. Nieodpowiedzialne i niebezpieczne, do tego na tej drodze stoi zakaz jazdy rowerem.. Minąłem Milanówek, Brwinów i w Podkowie odbiłem do centrum na krótką przerwę:)

Z Podkowy jadę w stronę domu, jednak w Rokitnie jeszcze odbiłem w stronę Błonia - tuż przed wjazdem do miasteczka nawrotka i mocno do domu.


Kategoria 050-100, Kross A6

Zimny trening KPN z Jarkiem

Wtorek, 3 maja 2011 | dodano: 03.05.2011 | Rower:Giant XTC | temp 5.0˚ dst67.45/40.70km w02:59h avg22.61kmh vmax43.70kmh HR 139/170

Zaplanowaliśmy z Jarkiem na dziś górki w Górkach. Umówiliśmy się o 11 w Roztoce. Z domu wyszedłem kilka minut po 10 - pogoda była fatalna - zimno, ponuro i wieje:( Im bardziej zbliżałem się do lasu, tym mniejszą ochotę miałem na jazdę.

Na szczęście Jarek przywitał mnie sporą dawką optymizmu, który i mnie się udzielił już po chwili. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z Górek i ruszyliśmy zielonym w stronę Granicy. Singiel przed Sosną Powstańców wygląda super, przejechaliśmy dobrym tempem i to dało nam sporo radochy. Dojechaliśmy do Granicy i nawrotka. Jarek zaproponował atak na podjazd na niebieskim - tym razem się nie udało :/ Dalej pojechaliśmy przez Karpaty mocnym tempem i dalej czerwonym do Roztoki - tutaj Jarek zjechał po korzeniach. Druga osoba po Albercie, która to zrobiła przy mnie. Kolej na mnie!

W Roztoce postój na herbatkę, dosiadli się do nas Velmarowcy. Ruszyliśmy we czterech w stronę Dębowej Góry - Velmarowy ruszyli dalej zielonym, a my z Jarkiem żółtym w poszukiwaniu Doroty, która się zgubiła. Kawałek dalej na szlaku spotkaliśmy żonę Jarka, pożeganliśmy się i w drogę. Debły całkowicie przejezdne, jest sporo błota, ale można przejechać. Do Zaborówka znaną aż do bólu drogą i asfaltami do domu.

Godzinę po powrocie do domu zaczęło lać, wieczorem padał śnieg, a temperatura spadła do 2*C. Zimno, jak na maj. W Kotlinie Kłodzkiej prawdziwy atak zimy


Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC