MTB Cross Maraton - Sobków rozgrzewka

Niedziela, 1 września 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst3.31/0.00km w00:14h avg14.19kmh vmax42.90kmh HR 135/173

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, xt1

MTB Cross Maraton - Sobków

Niedziela, 1 września 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst76.01/60.00km w03:57h avg19.24kmh vmax54.20kmh HR 159/186

Wyścig w Sobkowie zapowiadany jest jako łatwy, szybki i stosunkowo płaski – taki teren. Ma być jednak ciekawie i ładnie krajobrazowo – a jak Mazi tak twierdzi, to musi być ciekawie. Na maraton jadę jednak mocno wczorajszy po urodzinach brata, bardziej niż drinkowanie, odczuwam brak snu… Po drodze łapie nas ulewa, ale im bardziej zbliżamy się w okolice Kielc, tym niebo się rozpogadza. Sobków położony jest nad Nidą, niedaleko Chęcin, w okolicy jest sporo niedużych pagórków – znam te okolice ze studenckich kursów i bardzo je lubię, sentyment. W dobrym czasie docieramy na miejsce, przebieranie, pakowanie i rozgrzewka – pogoda robi się niepewna, niebo zaciągają ciemne chmury, zrywa się chłodny wiatr – paradoksalnie cieszy mnie to;)

Po kilku minutach opóźnienia startuje w końcu peleton na dystansie Master. Tym razem dostałem sektor i startuję obok Kamila. Początek bardzo fajny, pętelka przy stadionie z fajnym podjazdem. Dziwna sprawa, bo prawie do końca podjazdu trzymam się Romka, dopiero na zjeździe mija mnie Kamil. Przejazd obok stadionu, krótki asfalt, mocny wiatr, a ja bez sensu dociągam do grupki i dalej prowadzę ją i dociągam do kolejnej, w której jedzie Romek – co ja tu robię… Szybko jednak odpadam, w terenie mija mnie sporo osób, trzeba złapać swoje tempo. Trasa nie jest z tych, na których kluczem do wyniku jest dobre koło. Las jest bardzo fajny, podjazdy, zjazdy, piach, korzenie, mijają mnie m.in. dziewczyny z Murapola, Michał i Paweł. Tego ostatniego próbuję się trzymać. W końcu formuje się grupka, w której jedziemy kolejne kilometry. Trasa wyjeżdża na pola, ale nadal jest pofalowana, a widoki rzeczywiście ładne!

Po tym bardzo ciekawym wstępie trasa zaczyna się wypłaszczać, prowadzi szutrowymi i miejscami piaszczystymi drogami. Razem z trzema zawodnikami próbuję gonić grupkę Pawła, jednocześnie staramy się powiększać dystans do zawodników trzymanych za plecami. Jedzie mi się całkiem dobrze, ale Pawła nie mogę dogonić, mimo, że dzieli nas co najwyżej 50 m. Po odbiciu na lekki trawiasty podjazd zatrzymuję się za potrzebą – pomyślałem, że szybko odrobię straty. Minęło mnie dwóch zawodników, ale zabrakło kolejnych, z którymi mógłbym gonić. Co gorsze, trasa wyjechała z terenu osłoniętego od mocnego wmordewindu i czekała mnie długa, a co gorsza samotna walka z żywiołem. Pagórki tez zostawiliśmy w tyle, co nie poprawiało mojej sytuacji. Jadę więc samotnie, co jakiś czas widząc przed sobą kolorowe sylwetki zawodników. Dość długo zajęło mi dogonienie pierwszego z nich – zadowolony, że w końcu będę mógł odpocząć, dociągnąłem, ale okazało się, że jadę znacznie szybciej i… jadę dalej sam. Zaliczam pierwszy jak do tej pory fajny zjazd, wąska ścieżka między drzewami, stromo w dół, niestety zjazd ma jakieś 20 metrów;) Widzę kolejnego zawodnika i mijam go na piaszczystym zjeździe, po którym szybkimi szutrami docieram na pierwszy bufet. To pierwszy z zaledwie dwóch zaplanowanych na dzisiaj pitstopów – dobrze, że nie jest gorąco. Łapię tylko banana, zmotywowany napieram, dojrzałem bowiem przed sobą obie zawodniczki Murapolu – Anię i Kasię.

Za bufetem mamy fajny podjazd i szybkie zjazdy po łąkach, dochodzę dziewczyny. Jakiś czas jedziemy razem, jest kilka podjazdów i jeden szybki fajny zjazd z niebezpiecznymi koleinami – nigdy takich miejsc nie lubiłem, ale… człowiek zmienia zdanie, w końcu coś się dzieje, bo szczerze mówiąc trasa jest łatwa.. Wyjeżdżamy na szybkie szutry. Daję mocną zmianę i dziewczyny zostają, ale nie czekam, bowiem mam przed sobą kolejnego zawodnika. Dociągam na długim podjeździe i dalej jedziemy razem dobrze współpracując. Niestety zawodnik prowadząc przestrzela zakręt i znowu jadę sam. Przed podjazdem pod „wiatrak” dochodzę czterech zawodników – dwóch z teamu Gatta, z którymi jechałem na początku, przed postojem, jeden z krakowskiego Wertykala, najpewniej po defekcie, bo jest zdecydowanie mocniejszy i zaczyna nam odjeżdżać. Nie jest najgorzej. Na szybkim zjeździe po trawie mijam Marka Zająca, który walczy z awarią – przekazuje mi klucze dla Gustawa, wycofuje się. Szkoda. Łapię drugi oddech i staram się podkręcać tempo, dochodzę kolejnych zawodników. Pokonujemy fajny podjazd łące zasłanej wrzosami, szybki piaszczysty zjazd, trochę leśnych szutrówek, przecinamy asfalt i zbliżamy się do wisienki dzisiejszej trasy – przejazdu przez kamieniołom.

Do kamieniołomu prowadzi fajny podjazd w gęstych krzakach, miękkie podłoże, podkręcam tempo, wiem bowiem, że ludzie różnie reagują na widok kamieni i stromych zjazdów. Zjazd do kamieniołomu faktycznie jest stromy, ale bez zakrętów, równo, łatwy. Dalej pętla po trasce przygotowanej zapewne przez crossowców pod wapiennymi ścianami i wyjazd pod jedną z nich. Przejazd przez punkt kontrolny – drugi bufet. Dostrzegam przed sobą Michała i Pawła.

Z bufetu nie korzystam, dodatkowo zmotywowany widokiem kolegów staram się możliwie najszybciej podgonić. Zimna głowa, wsuwam żel. Paweł odjeżdża, ale ciągle zbliżam się do Michała. Trasa bardzo fajna, wjeżdżamy w las, trochę kręcenia po korzeniach i rodzynek – kapitalny zjazd wąskim parowem. Niestety Michał nieco przyblokował, ale szybko mnie puszcza, niestety zjazd jest bardzo krótki, niemniej wrażenia super! Trasa jest pagórkowata, a ja kontynuuję pogoń za Pawłem. Na dłuższych, odkrytych podjazdach, a takie dominują, widzę, że dystans jest w dalszym ciągu niewielki – Gustaw jednak ma przewagę, że ma kompana jazdy. Ja gonię samotnie. Szybko zaczynam odczuwać zmęczenie, bolą mnie plecy, momentami zupełnie nie mogę kręcić – efekt mieszanki zmęczenia i wyjątkowo upierdliwego podłoża, pełnego dziur, kępek trawy?

W końcówce trasy, kiedy już zupełnie pogodziłem się, że Paweł jest poza zasięgiem, zaliczyłem jeszcze bardzo fajny singielek wzdłuż brzegów Nidy. Na ostatnich płaskich odcinkach przez sosnowe lasy dochodzą mnie jeszcze Ania z Murapola i Michał. Niestety ból pleców zupełnie nie pozwala mi nawet próbować się bronić – na korzenistym szlaku oboje szybko uciekają. Ostatni podjazd po trawie i zjazd do mety.

Nastawiałem się na powtórkę najszybszych odcinków z Zagnańska, tzn trzymanie koła i walkę o utrzymanie morderczego tempa. Miło się zaskoczyłem, bo trasa mimo, że szybka, to w kilku miejscach była naprawdę ciekawa, jeśli dodam do tego fajne widoczki i zwyczajny sentyment do tych terenów – nie ukrywam, że naprawdę podobał mi się ten maraton. Co innego moja jazda – zupełnie bez sensu forsowałem tempo na pierwszych kilometrach, zatrzymałem się za potrzebą w najgorszym możliwym momencie, ból pleców, do tego oczywiście kwestia imprezowania dzień wcześniej;)
1 Open / 1 M2 Mariusz Marszałek 3:13:44
34 Open / 17 M2 ktone 3:57:51
Rating 81.5/81.5
3:57:51
/2536608


Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1

Test: Maxis Ikon 2.2 3C

Piątek, 30 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst25.30/0.00km w01:08h avg22.32kmh vmax29.10kmh HR 109/129

Na tapetę wziąłem model, na którym z przerwami jeżdżę od czerwca zeszłego sezonu – Maxis Ikon 2.2 w wersji 3C. Opona charakteryzuje się gęstym oplotem – 120 TPI, drobnym, gęstym bieżnikiem, miękką gumą i niską wagę – jak na oponę wyścigową przystało – ok. 480 gramów.
W ciągu ponad roku użytkowałem dwie opony i przejechałem na nich sporo wyścigów: dwie etapówki Sudety MTB Challenge, kilka maratonów górskich, sporo startów na łatwych mazowieckich trasach i wiele treningów w łatwym terenie. Jeździłem zarówno z mleczkiem, jak i na dętce i chcę się podzielić swoimi spostrzeżeniami.
Pierwsze co rzuca się w oczy od razu po założeniu opony na obręcz – olbrzymi balon. Model w rozmiarze 2.25 to kawał solidnego laczka. Guma jest miękka, balon opony elastyczny, wyraźnie dopasowuje kształt do podłoża. Pierwsze wrażenia z jazdy – można śmiało schodzić z ciśnienie, dzięki czemu koło tłumi mniejsze nierówności, korzenie, małe kamyczki, żwir, a przede wszystkim zapewnia kapitalną trakcję. Oczywiście wrażenie to jest spotęgowane poprzez zastosowanie mleczka i obniżenie ciśnienia mocno poniżej 2 atmosfer – ja używam mleka Trezado i zestaw ten zapewnia kapitalne właściwości jezdne. Również opory toczenia w moim odczuciu są niskie, guma jest szybka, a dzięki niskiej masie rower dobrze przyspiesza.
http://imageshack.us/a/img5/3008/xcjk.jpg
Wytrzymałość opony na zużycie nie jest wybitnie duża, szczególnie na górskich trasach – ostre kamienie bezlitośnie tną miękką gumę. Doświadczyłem tego niestety podczas tegorocznego MTB Challenge, kiedy to mleko nie było w stanie uszczelnić rozcięcia na ściance opony. Jestem jednak pewny, że przeznaczona na cięższe trasy wersja EXO ze wzmocnionymi ściankami (przy okazji cięższa rzecz jasna) poradziłaby sobie zdecydowanie lepiej. Zakładając jednak na górskie trasy tak lekkie opony trzeba się liczyć z ryzykiem.
Gęsty, ale drobny bieżnik stawia Ikona w szeregu obok takich opon jak Racing Ralph od Schwalbe i Race King od Continentala. Opona jest przeznaczona na szybkie, twarde trasy, świetnie spisuje się na odcinkach piaszczystych, korzeniach. Moim zdaniem opona świetnie sprawdza się również w bardziej wymagającym terenie pod warunkiem, że nie jest bardzo mokro i podłoże nie jest pokryte błotkiem do kostek. Oczywiście dobrzy technicznie zawodnicy poradzą sobie i w takich warunkach:) Z mojej perspektywy Ikon idealnie nadaje się jako opona napędowa i w tej roli jest bardzo uniwersalna. Stosuję ten model w parze z Rocket Ronem 2.25 z przodu. Jest to idealny, uniwersalny zestaw na maratony – wielu zawodników z kraju i gości zza granicy na MTB Trophy czy MTB Challenge postawiło właśnie na ten set. Myślę, że w przypadku dużych kół, margines przyczepności i komfortu jest jeszcze większy i opona daje jeszcze większe możliwości.
Podsumowując Maxis Ikon to świetna wyścigowa i bardzo uniwersalna opona. Zapewnia dobrą przyczepność i świetny komfort na łatwych trasach, ale sprawdza się też w bardziej wymagającym terenie przy dobrej pogodzie. Na górskie szlaki polecam jednak zakup wersji ze wzmocnionymi ściankami EXO.
---------------
Trening
Luźne kręcenie z pracy do domu. Zapowiada się, że jutro przed maratonem nie dam rady zrobić przepalenia, tzn będę miał przepalenie na grillu..
/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, xt1

Interwały po pracy

Czwartek, 29 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst45.83/0.00km w01:35h avg28.95kmh vmax41.50kmh HR 140/169

Mocniejszy trening po pracy z przerwą..

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

S2 z pracy

Środa, 28 sierpnia 2013 | dodano: 12.09.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst45.99/0.00km w01:37h avg28.45kmh vmax35.70kmh HR 131/148

/2536608


Kategoria 000-050, Trek

Znowu na Treku

Wtorek, 27 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚ dst75.43/0.00km w02:33h avg29.58kmh vmax45.80kmh HR 141/168

Długo już nie jeździłem na Treku - pora to zmienić. Długi jak na środek tygodnia trening - dwie długie tempówki na zmiennej kadencji. Pętelka wokół wschodniej części KPN - świetne asfalty, na odcinku przez Janówek, Truskawkę aż do Kiścinnego zero samochodów:) W Roztoce się nie zatrzymałem, chociaż kawka kusiła;)

Na koniec treningu spotkałem peleton Velmaru, szkoda, że pojechaliśmy razem tylko kilka km;)

/2536608


Kategoria 050-100, Trek

Niedzielny KPN

Niedziela, 25 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst67.84/40.00km w03:44h avg18.17kmh vmax44.60kmh HR 131/175

Na niedzielę umówiliśmy się na wspólny trening w KPN w dużej grupie: Iza i Kamil, Michał z rodzinką, Zdzichu, udało mi się też namówić Sajkora, no i Magda i ja. Tempo spokojne, ale momentami poszaleliśmy:) Kamil robił fotki, więc i ja mam jakieś zdjęcia tym razem;)









/2536608


Kategoria 050-100, KPN, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1

Lody:)

Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst41.65/0.00km w01:37h avg25.76kmh vmax41.90kmh HR 135/180

Przez cały tydzień nie było czasu nawet na krótki trening.. Sobotni mocny trening robimy razem z Magdą. Pogoda wręcz idealna – słonecznie, ale nie gorąco, lekki wiatr.

Trzy interwały w czwartej strefie – bolało.. Na koniec podjechaliśmy do Brwinowa na lody – najlepsze jakie kiedykolwiek jedliśmy!

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, W towarzystwie, xt1

MTB Cross Maraton - Łagów

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst74.83/65.00km w04:55h avg15.22kmh vmax50.30kmh HR 157/181

Po dwóch dniach w Gorcach i dniu łażenia po Pieninach czas na wyjazd na maraton do Łagowa. Z Lubomierza mamy jakieś 200km, wyjeżdżamy z dużym zapasem czasu ok. 6. Na miejsce dojeżdżamy sprawnie, zapowiada się naprawdę upalny dzień. Z każdą minutą chęć na ściganie się spada – wizja ganiania po tzw kurwidołkach, polach, łąkach w upale mnie nie przekonuje. Trasa w Łagowie zapowiadana jest jako najcięższa w całym cyklu, techniczna i ciekawa. Pamiętam też, że trasa maratonu w Bielinach, który miałem przyjemność jechać przed dwoma laty, bardzo mi się podobała. Po dwóch dniach jazdy w wysokich górach jestem jednak sceptyczny, tym bardziej, że nogi bolą, łydki ciągną tak, że ciężko mi chodzić..
W miasteczku spotykamy sporo znajomych, oczywiście ścigający się w etapówce koledzy z teamu, Iza, Artur, Damian, Krzysiek, Grzesiek i wielu innych:) Wskakujemy w lycrę, napełniamy bukłaki i ruszamy na rozgrzewkę. Kierując się strzałkami, jedziemy jednak początek wczorajszego etapu, nic tam, znajomość trasy jest ważna, ale nie decydująca;)
Staję w sektorze, tzn sektor nadal mi nie przysługuje, więc staję za sektorem. Dziwne.. Ruszamy prawie punktualnie, początek asfaltami spokojnie. Pierwszy podjazd, staram się jechać spokojnie, a mimo to bez problemu mija kolejnych zawodników, m.in. Zdzicha, który mocno dopinguje. Szybko wjeżdżamy na polne drogi – kurzy się niesamowicie, momentami nic nie widać. W delikatnym zagłębieniu widzę małą kraksę, dopiero kiedy mijam, poznaję Michała próbującego wyciągnąć pedał Marka Zająca spomiędzy szprych swojego koła. Powoli formują się grupki, wyprzedza mnie m.in. Damian, Kasia Galewicz, Ania Sadowska, ale nie forsuję tempa, staram się jechać ekonomicznie, wiem, że szarżowanie na początku mocno się dzisiaj zemści na mnie.

Wjeżdżamy w teren, teren nieśmiało zaczyna się wznosić, wyprzedzam. Poznaję podjazd na Szczytnika i wiem, że ciężko będzie wyprzedzać, mimo, że czuję, że tempo mam lepsze od osób przede mną. Jadę tuż za Markiem – nieźle, jeszcze trzy tygodnie temu na sudeckich trasach wkładał mi spokojnie min. pół godziny na każdym etapie! Końcówka podjazdu mocna, niestety zawodnicy przede mną schodzą z rowerów, nie ma jak jechać. Pierwsze zjazdy jadę za Markiem i momentami mnie spowalnia, ale jadę nieco nerwowo i wyprzedzam dopiero na końcówce, bardzo dziurawej i niebezpiecznej. Zaczynam się rozkręcać, ale cały czas pilnuję, żeby nie szarżować. Przede mną jedzie Ania i Marek z Murapola. Dochodzę ich i staram się trzymać tempo. Aż do bufetu trasa jest interwałowa, krótkie podjazdy, bardzo szybkie, uważne zjazdy z koleinami, jest szybki odcinek po szutrach. Wyprzedzam kilka osób. Zaczynam się zastanawiać, kiedy zacznie się ten wymagający teren, o którym pisali organizatorzy i który mam w pamięci. Zjazdy są niestety typu wpadnę czy nie wpadnę w koleinę, szybkie i niebezpieczne. Sporo się kurzy, jest kilka odcinków gdzie nieźle rzuca, ja nie chcę już jeździć na małych kołach;) Tuż przed bufetem doganiam zawodnika w stroju Ashima na Focusie na dużych kołach. Na bufecie ekspresowo uzupełniam bidon, wypijam dwa kubki izotonika, jem owoce i ruszam.

Ostry podjazd jadę za zawodnikiem na Focusie. Miejscami muszę naprawdę walczyć o przepchnięcie korzeni czy kamieni, nie jest lekko. Krótki odcinek przez uślizg koła podbiegam – kolega na Focusie spokojnie, równym rytmem wykręca całość. Komentarz nie jest potrzebny.. Zaczynam zjazdy, początek po trawie z niezłymi głazami, dalej bez trawy, a więc widać trasę, można poszaleć. Szybko wyprzedzam Focusa, ale mnie z kolei łykają Jarek Wsół i duet Murapola. Trochę końcówkę zjazdu przespałem.. Kolejny podjazd, mija mnie Focus i znowu zjazd – dzisiejszy najtrudniejszy odcinek wyschniętym korytem rzeki po kamieniach, miejscami spory głazach. No niestety całości nie udało się zjechać, dwie podpórki i krótki odcinek zbiegłem, udało mi się jednak trochę nadrobić. Kolejne kilometry dają odrobinę odetchnąć, nachylenie łagodne, jest szybko, trochę bruków – można złapać oddech. Trzeba przyznać, że do tej pory mało było miejsc, gdzie można było uzupełnić płyny i coś zjeść. Jadę z Anią i Witkiem. W końcu odbijamy na szlak na Jeleniowską – ostry wąski podjazd. Słońce przygrzewa, pot leje się ze mnie strumieniami, końcówkę odpuszczam, czuję się trochę usprawiedliwiony, kiedy i Ania schodzi z roweru;) Zjazdy z Jeleniowskiej bardzo fajne, twardsze i mniej zniszczone niż wszystko, co było do tej pory, szybkie, ale jest flow:) Na jednym z ciasnych zakrętów tuż przy ścieżce zawodnik w stroju Goggle robi gumę, cudem unikam kolizji, zahaczam tylko kierownicą.. Ciśnienie mi skoczyło.. Zjazdy szybko się kończą, za szybko:( Bufet.

Napełniam bukłak – przede mną ponad 30 km do mety bez możliwości dotankowania. Zawsze chwaliłem bufety na trasach tego cyklu, obsługę, „wyposażenie”, m.in. arbuzy i pyszny izotonik, ale zaledwie dwa pitstopy na takiej trasie w upalny sierpniowy dzień to trochę niepoważne podejście:( Doganiają mnie m.in. Kasia i Zdzichu. Ruszam ostrym asfaltowym podjazdem. Śmiejemy się z Kasią, że znowu jedziemy razem;) Wjazd w teren, niestety znowu wertepy, mocno dziurawy szlak, Kasia zupełnie bez problemu mi odjeżdża. Nie szarpię, bo czuję, że zaczynam nieco opadać z sił – daje mi się we znaki aktywny długi weekend i bez wątpienia nie bez znaczenie jest mocny upał. Trasa jest mocno interwałowa, krótkie, momentami ostre podjazdy, szybkie zjazdy, mniej wertepów, trasa zaczyna mi się bardzo podobać:) Doganiają mnie Ania i Marek i dosłownie chwilę później blokują na jedynej na trasie kałuży. Przez moment chcę wyprzedzać bezczelnie przez środek, ale później okazało się, że całe szczęście powstrzymałem się:) Przecinamy asfalt, przejazd zabezpieczają strażacy, stoją dwie zgrzewki wody – waham się, czy uzupełniać bidon, który prawie już opróżniłem, odpuszczam. Wjeżdżamy w Pasmo Bielińskie.

Kolejne kilometry to niekończące się twarde szybkie kręte single – miód malina! Nie ma nawet krótkiego technicznego odcinka, ale zabawa jest kapitalna! Ponownie przecinam asfalty, trochę ganiania po polach i znowu odcinki po singlach. Chylę czoła autorom trasy (Grześkowi) i jednocześnie zazdroszczę lokalesom, że mają takie tereny do treningów. Wszystko co dobre, szybko się kończy, trochę ganiania po łąkach, przecinam trasę 756 do Łagowa przede mną wyrasta ostatni już dziś podjazd, w Paśmie Jeleniowskim. Początek po łące, szybko odpuszczam, nie czuję się najlepiej, słońce mocno grzeje i naprawdę dostaję w tym momencie w kość. Może ostatnie kilometry jadę za mocno? Mijają mnie Ania i Marek, chwilę później również Sławek, który mocno mnie dopingują, niestety nie daję rady gonić. Na zjazdach po łąkach udaje mi się dogonić Anię i Marka i ostatnie kilometry po łąkach i polach jedziemy razem. Jedyne ciekawe miejsce poza zjazdem korytem potoku – zjazd po kamieniach niestety zablokowany przez Anię..

Dalej niebezpieczny przejazd przez tymczasowy mostek, w który nieomal wbiłem się z impetem, przejazd przez rzekę po paletach z technicznym wyjazdem, ostatni podjazd przez podwórka i meta!

Na mecie długo nie mogę dojść do siebie, na szczęście Magda ratuje mnie zimną puszką:) Sama jest zadowolona z jazdy i wyniku – 2 miejsce tylko 4 minuty za Karoliną Kozelą. Rozmawiamy m.in. z Krzyśkiem, który napisał z wyścigu świetną relację, Sławkiem, Marcinem i kolegami z teamu. Sporo osób dosłownie umarło na trasie przez upał, a ja cieszę się, bo chyba pierwszy raz stosunkowo dobrze zniosłem takie warunki. Fakt, że wyjątkowo pilnowałem regularnego picia i jedzenia, a i mały kryzys mnie nie ominął, ale nie było źle. Jazda na świeżości to jednak nie była i wynik na pewno mógł być lepszy, z drugiej strony trochę żałuję, że w Gorcach nie zostaliśmy dzień dłużej;) Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Grzesiek wycisnął z tego terenu co mógł i przygotował naprawdę ciekawą i ciężką trasę. Mam jednak wrażenie, że zjazdy w Daleszycach czy choćby w Suchedniowie były bardziej wymagające.
/2536608


Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie, xt1, Góry

MTB Cross Maraton - Łagów rozgrzewka

Niedziela, 18 sierpnia 2013 | dodano: 27.08.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst5.81/0.00km w00:25h avg13.94kmh vmax46.40kmh HR 120/163

/2536608


Kategoria 000-050, Mbike, xt1