Upalne sprinty
Środa, 8 maja 2013 | dodano: 12.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp ˚
dst45.30/0.00km
wh avgkmh
vmax43.20kmh HR 136/170
Dzisiejszy trening, podobnie jak wczoraj - luźne kręcenie, ale na koniec sprinty. Pogoda chyba jeszcze bardziej letnia, skwar lał się z nieba, najgorzej jest w mieście - na wioskach hulający po polach wiatr nieco poprawia sprawę. Najprzyjemniej za Zaborowem, gdzie drogę chronią korony drzew - szkoda, że cała trasa taka nie jest:)
Sprinty nieco nieudany - nie mogłem stanąć w korbach, bo po jednej próbie prawie straciłem zęby przez zużyty napęd, czekają mnie wydatki..
/2536608
Kategoria 000-050, Trek
Mamy lato..
Wtorek, 7 maja 2013 | dodano: 07.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp 25.0˚
dst40.98/0.00km
w01:30h avg27.32kmh
vmax37.10kmh HR 126/139
Zaledwie miesiąc temu zima nie chciała ustąpić, dzisiaj można powiedzieć, mieliśmy lato. Ciężko w to uwierzyć. Osobiście nie lubię takiej pogody - słonecznie, mały wiatr i wysoka temperatura. Nie zdążyłem wyjechać z miasta, już byłem cały mokry. W Lipkowie zrobiłem sobie przerwę na zimną puszkę..
Na szczęście jutro już trening z mocniejszymi akcentami, a więc nie będę miał czasu myśleć o pierdołach;)
/2536608
Kategoria 000-050, Trek
Rozjazd
Poniedziałek, 6 maja 2013 | dodano: 07.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp 20.0˚
dst15.14/0.00km
w00:39h avg23.29kmh
vmax29.70kmh HR 118/157
Bardzo spokojny rozjazd po wczorajszym maratonie. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, nie założyłem kasku i szczerze obawiałem się o głowę, kochani kierowcy.. Za to powrót do domu przy ładnym zachodzie słońca:)
Po wczorajszym maratonie złapałem konkretną opaleniznę, spać nie mogłem, mocno grzało..
/2536608
Kategoria 000-050, Trek
MTB Cross Maraton - Sandomierz
Niedziela, 5 maja 2013 | dodano: 07.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 25.0˚
dst77.94/70.00km
w04:04h avg19.17kmh
vmax52.50kmh HR 163/190
Po niezbyt udanym starcie w Murowanej Goślinie i totalnej klapie w Daleszycach, do Sandomierza jadę bez większych oczekiwań - co będzie to będzie. Lepiej być mile zaskoczonym niż po raz kolejny się rozczarować;)
Jedziemy rano z Magdą, Pawłem i Łukaszem. Podróż upływa dosyć szybko, pogoda zapowiada się piękna - jest ciepło i słonecznie. Nie wiemy czego spodziewać się po trasie - podobno jest szybka, ale zapowiadane 1300 m do pokonania w pionie to nie byle co. Boję się o błoto, okolice Sandomierza to wysoczyzna lessowa, a ostatnio jednak sporo padało. Miejscowi jednak obiecują, że będzie sucho - wierzę.
Miasteczko zawodów zlokalizowane jest na starym mieście. W Sandomierzu jestem pierwszy raz i miasto robi bardzo dobre wrażenie - ładna startówka ulokowana na wzgórzu, sporo knajpek, widok na Wisłę i kwitnące sady dookoła. Robimy krótką rozgrzewkę, podjazd na start. Ruszamy z runku. Niestety ruszamy z 15 minutowym poślizgiem i podobnie, jak w poprzednich startach, jesteśmy na końcu sporej grupy gigowców. Startuję obok Damiana, Jarka, Pawła i Łukasza.
Start, "honorowa" runda wokół rynku, czyli nerwowa walka o dobre miejsce i zjazd.. Bez sensu, bardzo niebezpiecznie, odpuszczam. Później na szczęście jest podjazd brukiem. Jak w poprzednich startach staram się trzymać koło Pawła. Po wjechaniu w teren, podjeżdżamy lessowym wąwozem, nie jest morko, czyli cała trasa będzie sucha, bo jeśli tu nie ma wody, to gdzie ma być? Pierwszy kilometry są mocno interwałowe, krótkie, ale miejscami mocne podjazdy, jedno podejście. Trasa jest poprowadzona tak, że doskonale widać, że jej autorzy starali się wykorzystać 100% potencjału tego terenu, co chwilę widać zawodników jadących sporo z przodu, kluczenie po sadach i zaliczanie każdego podjazdu:) Na jednym ze zjazdów widzę na poboczu Grześka - pytam, czy pomóc, pożyczam dętkę. Nie tracę dużo, ale Paweł ucieka mi z zasięgu wzroku. Szybko jednak znów go widzę.
Stawka powoli się rozciąga, pierwszy bufet, trasa robi się szybsza. Czuję się dobrze, w nogach jest moc, więc staram się podgonić kolejne osoby. Niestety od startu czuję, że muszę się zatrzymać i zaliczyć krzaczki. Tracę kilka pozycji. Dogania mnie Jarek i dalej jedziemy razem:) Mamy dobre tempo i doganiamy kolejne osoby. Szybko mijamy kolejny bufet - obsługa jak zwykle świetna:) Kolejne kilometry do początku drugiej pętli raczej szybkie i bardzo szybkie - Grzesiek po uporaniu się z defektem mija mnie z mocnym tempem. Próbuję złapać koło, ale na nic moje próby;) Po bardzo szybkim zjeździe, gdzie Jarek gubi bidon, mamy strome podejście, singielek, trochę asfaltu i wjeżdżamy na drugą pętlę. Przy zjechaniu z asfaltu stoi Zdzichu - dzisiaj niestety w roli kibica po wypadku w Murowanej Goślinie. Krzyczy, że Łukasz jest blisko. Wiem, bo widziałem go na długich prostych. Jakaś minuta przed nami.
Po zjechaniu z asfaltu mamy jedyny bardziej wymagający zjazd na trasie - wymagający w tym sensie, że środkiem pełnej gruzu drogi jest wąska ścieżka z rozmoczonego lessu. Ja gruzie podskakuje, niefortunnie zmieniam bieg i łańcuch ląduje na ośce.. Muszę zatrzymać, nie wiem o co chodzi. Przerzutka nie reaguje na ruchy manetką - okazało się, że w zmieniarce amerykańskiego potentata, w modelu przeznaczonym do ciężkiej jazdy w terenie, linka poprowadzona jest po ślizgu, z którego bardzo łatwo może spaść.. Straciłem jakieś półtorej do dwóch minut... Dobrze, bo akurat zatrzymałem się przed jednym z mocniejszych podjazdów. Nie jest on jednak bardzo długi, więc grupka z Jarkiem na czele mocno mi odjechała. Samotna pogoń trwała jakiś kwadrans, może dłużej. Po drodze doganiam i zostawiam Łukasza z teamu. Na bufecie i jednocześnie rozjeździe doganiam Jarka - został źle pokierowany i musiał się zatrzymać - to przez brak naklejki na numerze. Znowu więc jedziemy razem.
Powoli czuję, podobnie jak w Murowanej Goślinie, że słabną mi ręce. Trasa naprawdę mocno daje w kość, wertepy, doły, kępy traw, a przy tym spore prędkości. Zdecydowanie duże koło daje przewagę. Powoli zaczynam mieć problemy z utrzymanie koła. Wiem, że jak odpuszczę, to jestem w plecy podwójnie, przede mną szybki odcinek, na którym jadąc w pojedynkę sporo stracę. Niestety za bufetem Jarek mi odjeżdża. Kolejne kilometry jadę sam, mijając tylko zdefektowanych zawodników i ogon dystansu Fan. Pogoda jest prawdziwie letnia, słońce mocno grzeje. Staram się dużo pić, na bufetach łapię banany, ale mimo to czuję lekki ból w lewej nodze i spodziewam się kurczy. Przed końcem pętli, przed feralnym zjazdem i poprzedzającymi go asfaltami, wyprzedza mnie zawodnik w stroju Sikorskiego. Niestety nie utrzymuję koła. Mija mnie tez kolejny zawodnik, którego chwilę wcześniej mijałem, kiedy borykał się przy trasie z problemami ze sprzętem. Tym razem jednak daję radę utrzymać tempo.
Mijamy rozjazd i zarazem ostatni bufet - to już 5 dzisiaj, na pewno nikomu nie zabrakło picia:) Zawodnik daje dobre tempo i zagaduje. Trochę mnie to motywuje i odżywam, zaciskam zęby na zmęczone ręce i staram się współpracować. Daję krótsze zmiany, ale w gruncie rzeczy bardziej walczę o utrzymanie koła;) Dochodzimy kolejnego zawodnika, jest nas trzech. Mijamy jedyne naprawdę błotne miejsce, po śladach widać, że sporo osób musiało tu mieć problemy.
Do mety już tylko kilka km. Dwóch zawodników odchodzi mi na kilkanaście metrów, ale po dojechaniu do ostrego podejścia na kopiec z krzyżem, doganiam, tylko i wyłącznie dzięki technice schodzenia z roweru;) Prowadzący od rozjazdu zawodnik walczy z kurczami, drugi ucieka, a mnie na zjeździe blokuje zawodnik na Epicu.. Jeszcze tylko podjazd wykostkowanym wąwozem, szybkie zjazdy po bruku. Pełno ludzi, brak zabezpieczenia trasy, mało bezpiecznie. W końcu docieram do ostatniego brukowego podjazdu na rynek. Naciskam na 100%, mijam dwóch zawodników, trzeciego dochodzę tuż przed meta, ale ten zrywa się na mój widok i bardzo niebezpiecznie zajeżdża mi drogę dosłownie o włos od kreski - muszę hamować..
Na mecie niestety kolejny raz w tym sezonie niezadowolony. O ile jechało mi się dobrze i tempo było dobre, to przez postoje straciłem kilka pozycji. Najbardziej jednak martwią mnie słabe ręce - co będzie w górach? Jarek 2 minuty przede mną, Paweł 7. Wynik niespecjalny. Zadowolony jestem tylko z końcówki - ostatnie kilometry były dobre. Trasa ciekawa, interwałowa, szkoda tylko, że w całości poprowadzona w sadach, przez co w tak upalny dzień, łatwo się odwodnić. Udało mi się uniknąć takich problemów, chociaż zawsze miałem do tego predyspozycje. Największym pechowcem dnia jest jednak Magda, która tuż przed swoim startem złapała kapcia. Po zmianie dętki ruszyła osamotniona na trasę. Niestety chwilę później koło znowu było miękkie.. Szkoda, ale to się zdarza. Będzie lepiej. W Sandomierzu zostajemy do dekoracji - Jarek wykręcił 4 wynik. Ładne i przyjemne miasto, miasto, warto tu wrócić.
1 Open / 1 M2 Bartosz Banach 3:05:07
60 Open / 29 M2 ktone 4:04:09
Rating 75.8
/2536608
Kategoria Teren, Mbike, Imprezy / Wyścigi, 050-100
Wieczorny rozjazd
Sobota, 4 maja 2013 | dodano: 07.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp 16.0˚
dst23.71/0.00km
w00:58h avg24.53kmh
vmax34.80kmh HR 124/149
Wieczorne lekkie kręcenie przed jutrzejszym maratonem w Sandomierzu. Mijałem kilku szosowców, ale udało się powstrzymać i jechałem swoim spokojnym tempem:)
Od zachodu nadchodziły ciemne deszczowe chmury, oby nie padało za mocno..
/2536608
Kategoria 000-050, Trek
Jak lider ;)
Piątek, 3 maja 2013 | dodano: 07.05.2013 | Rower:Trek SLR | temp 13.0˚
dst41.67/0.00km
w01:36h avg26.04kmh
vmax48.50kmh HR 135/171
W pełni zregenerowany po środowym starcie, mogę przystąpić do treningu. Pogoda nieco słabsza, bo od rana pada. Wybieram się dopiero przed 14, kiedy ulice nieco już przeschły. Luźne kręcenie + sprinty to fajny trening. Wybieram okoliczne asfalty. W Kotowicach sporo policji, pierwszy raz tu widzę policję.. w Żukowie Straż Miejska z Grodziska i trochę ludzi przy drodze. Na wiadukcie nawet biją mi brawo, na zjeździe z wiaduktu ludzie robią mi zdjęcia, jest nawet gość z kamerą - później okazało się, że na kilka minut za mną jechał jakiś wyścig szosowy, a kibice wzięli mnie za uciekiniera;)
Dokrętka po okolicy. Po zrobieniu pętli przez Milanówek, znów w Kotowicach natknąłem się już na ogon wyścigu, po przejechaniu którego, cała obstawa, policja i straż zwinęła się. Przez moment nawet myślalem, żeby zabrać się za zawodnikami, ale chyba byłoby to trzepackie.. Swoje sprinty zrobiłem samotnie:)
/2536608
Kategoria 000-050, Trek
Rozjazd przy deszczu..
Czwartek, 2 maja 2013 | dodano: 04.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 12.0˚
dst23.43/0.00km
w01:07h avg20.98kmh
vmax31.60kmh HR 114/132
Po wczorajszym maratonie porządnie odespaliśmy, uzupełniliśmy paliwo, rowery umyte, nasmarowane. Trzeba tylko zrobić rozjazd. Jedziemy do Brwinowa, Magda musi naładowac kartę miejską, dalej mamy w planach pojechać do Podkowy do cukierni:)
Niestety w Brwinowie nie można karty naładować.. Zmiana planów, jedziemy do Pruszkowa. Mniej więcej w tym samym czasie zaczyna kropić, później lekko pada. Wody na drogach jest coraz więcej i w efekcie jesteśmy cali mokrzy, rowery znowu brudne..
/2536608
Kategoria 000-050, Mbike, W towarzystwie
MTB Marathon - Murowana Goślina
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 04.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 15.0˚
dst109.89/100.00km
w04:47h avg22.97kmh
vmax51.80kmh HR 163/181
Po kompletnie nieudanym starcie w Daleszycach, nie mogłem się doczekać kolejnego startu - tym razem w Murowanej Goślinie w cyklu MTB Marathon. W Murowanej jechałem rok temu i wiem, że trasa nie jest dla mnie dobra - wymaga współpracy i jazdy na kole, a to nie są moje mocne strony, ale wierzę, że zrobiłem duży krok do przodu względem zeszłego roku.
W wielkopolskie jedziemy z samego rana z Magdą i Jarkiem. Droga jest dobra i nawet pomimo blisko godzinnej obsuwy, jesteśmy na miejscu wcześnie, bo około 9:30. Dość późno jednak ruszamy na rozgrzewkę. W Warszawie padało, można powiedzieć nawet, że lało - tutaj jednak pogoda jest dobra, przejaśnia się, a temperatura rośnie. Namawiam wszystkich na jazdę na krótko:) Po krótkiej (za krótkiej) rozgrzewce wchodzimy w sektor, lądujemy prawie na końcu - zwykle nie ma to większego znaczenia, ale na tej trasie dośc istotne jest, w którym miejscu peletonu jesteś, kiedy trasa wjeżdża w teren. Skucha..
Start jest mocny, tempo szybko się rozkręca, a ja nie jestem optymalnie rozgrzany, no nic, staram się trzymać koło Pawła. Po wjechaniu w teren mijam Jurka z teamu - problemy z rowerem, szkoda. Jadę z Jarkiem. Dwie hopki z buta, trochę błota, trochę zakrętów i szybkich singli, do tego kilka krótkich podjazdów - jest naprawdę ciekawie. Na jednym ze zjazdów z nieprzyjemną koleiną na środku widzę Zdzicha przy trasie - upewniłem się, że wszystko ok. W końcu formuje się grupka, w której jedziemy z Pawłem, Michałem z Plannji, Dawidem z Gomoli i kilkoma innym osobami. Gonimy kolejne osoby, tempo jest mocne, na odsłoniętych, płaskich odcinkach mam problemy z utrzymaniem koła. Pierwsi megowcy mijają mnie dokładnie w tym samym miejscu, co przed rokiem. Przed wyjechaniem na asfalty przed rozjazdem na Mini Paweł rozrywa grupkę i zostaję. Mijam drugi już bufet - dzisiaj będzie ich aż 6, na pewno nikomu nie zabraknie paliwa:) Za bufetem jest słynna piaskownica. Wybieram optymalny tor, przepuścić muszę tylko grupke megowców. Doganiam i zostawiam w tyle Pawła i resztę grupki, nie na długo;) Przecinamy trasę na Poznań, tory i jesteśmy w Puszczy Zielonka.
Pierwsze kilometry szybkie, gonimy z Michałem i Dawidem Pawła, który postanowił sobie pouciekać;) Na krótkim odcinku po bardziej dzikim terenie z kilkoma małymi podjazdami, gdzie udało mi się dojśc Pawła, znów mi uciekł. Poczekał na bufecie. Znowu jedziemy razem, ale szybko zebrał się do przodu.. Kolejne kilometry gonimy go z Michałem, Dawidem i gościem w spodenkach BSA. Doganiamy go przed podjazdami na Dziewiczej Górze. Czuję, że trzeba coś zjeść, niestety przez to gubię koło, w międzyczasie wyprzeda mnie kilku megowców i robi się dystans do Pawła. Na podjeździe pod killera robi się tłok, więc uciekam na lewą stronę, w mniej więcej 2/3 podjazdu jest uskok z korzeniami, sporo piachu, nie daję rady tego podjechać.. Od kibicujących ludzi słyszę, że jako jeden z pierwszych wybrałem ten wariant i prawie mi się udało... prawie..
Zjazd z Dziewiczej to szybka żwirowa droga - tutaj tracę dystans do grupki przede mną, a że nie chcę blokować megowców z tyłu, puszczam i tracę jeszcze więcej.. Na kolejnych dwóch podjazdach próbuję podgonić, ale dystans się powiększa i już wiem co to oznacza.. Po ok. kilometrze od Dziewiczej Góry jest rozjazd mega/giga i zostaję sam. Oglądam się, z tyłu nikogo nie widać, z przodu widzę grupkę, jakieś 200 metrów. Trasa jednak robi się bardzo szybka, płaska jak stół.. Staram się jednak zaginać. Po jakimś kwadransie widzę przed sobą osamotnionego zawodnika, dystans zmniejszam, pociskam i dochodzę zawodnika. On sam jednak od razu uprzedza, że dużego porzytku z niego nie będzie. Z tyłu widzę kilkuosobowy pociąg - czekać czy uciekać? Kolejny kwadrans ciągnę młodego zawodnika na kole i staram się uciekać przed grupką. W końcu zostaję sam, ale dystans ciągle się zmniejsza, więc odpuszczam, zjadam żela i łapię koło. Grupkę prowadzi na zmianę Grzesiek z SCS OSOZ i zawodnik VW Samochody Użytkowe. Mam nadzieję, że dobrze współpracując dojdziemy kolejną grupkę, w której jadą dziewczyny z Murapol Twomark i prawdopodobnie Paweł. Przed rozjazdem, na mijankach ala XC, traciłem do dziewczyn około 30s. Ile teraz może to być? 1 minuta, może 2.
Za piątym bufetem, gdzie zjadam garść rodzynek i chwytam dwa żele, zostajemy we trzech z Grześkiem i Damianem z VW. Do mety niespełna 30km, jakieś 5 kwadransów jak dobrze pójdzie. Jedziemy na zmiany i trzymamy dobre tempo. Grzesiek nieco rwie przy swoich zmianach, ale na szczęści udaje mi się jakoś trzymać tempo. Zastanawiam się czy wytrzymam do końca wyścigu - póki co nie jest najgorzej, ale zawsze na początku sezonu mam problemy z kurczami i bólem pleców. Na lekkich podjazdach nieco uciekam, ale przy płaskich odcinkach walczę o utrzymanie koła. Doganiamy kolejnego zawodnika SCS OSOZ, ale nie łapie koła. Ostatni bufet - wspólnie zarządzamy ekspresowy postój i po wypiciu jedziemy. Do mety jakieś 10 km. Powoli jednak czuję, że tempo robi się dla mnie za mocne, Damian rwie, Grzesiek goni, a ja zostaję. Chwilę jednak tylko potrzebuję i zaczynam gonić, niestety chłopaki jadą we dwóch i zdecydowanie jest im łatwiej. Momentami zbliżam się na 20-30 metrów, ale ostatecznie na ostatnim zjeździe do torów i trasy na Poznań, mam jakieś 100 m straty. W piaskownicy dochodzę Grześka - złapały go kurcze, ale Damian jest poza zasięgiem. Do mety dojeżdżam więc sam. Na liczniku 4:46.
Na mecie rozmowa ze znajomymi, Paweł 6 minut przede mną, Jarek przyjeżdża chwilę po mnie. Jemy wspólnie makaron, przyjeżdża Magda. Jest ciepło, więc nikomu się nie spieszy:) Fajna atmosfera, bo słoneczko sprawia, że brakuje tylko jeziorka i zimnego piwka:)
Ze swojej jazdy jestem względnie zadowolony, nie miałem kryzysu, problemów z kurczami i bólem pleców, czego się obawiałem. Cały czas jechałem w miarę równym tempem. Zabrakło jednak dynamiki i zagięcia, żeby utrzymać grupę. Słaby początek, a przede wszystkim fatalny zjazd z Dziewiczej prostą szutrówką kosztowały mnie dobrych kilka minut na mecie - w tym wyścigu kto jedzie sam, ten przegrywa. Mimo to nie było najgorzej. Dopiero analizując wynik w domu i porównując go z zeszłorocznym dochodzę do wniosku, że progres jest, ale mizerny i spodziewałem się zdecydowanie lepszego tempa. Większość znajomych poprawiła swój czas zdecydowanie wyraźniej.
W Murowanej zostajemy jeszcze na dekorację - Ula z teamu 1 w K3, Tomek 3 w M5 na mega, Jarek 3 w M5 na giga. Drużynowo zajęliśmy III miejsce w klasyfikacji GIGA, ale niestety nie miałem w tym swojego udziału. W Złotym Stoku, gdzie jazda na kole nie będzie miała większego znaczenia, mam nadzieję, że pojadę w końcu na miarę swoich możliwości.
1 Open / 1 M2 Bartosz Banach 3:52:48
62 Open / 22 M2 ktone 4:47:44
Rating 80.8
/2536608
Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie
Murowana Goślina - rozgrzewka
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 04.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 11.0˚
dst4.55/0.00km
w00:15h avg18.20kmh
vmax33.30kmh HR 131/158
Kategoria 000-050
Przedmaratonowy rozjazd z Magdą
Wtorek, 30 kwietnia 2013 | dodano: 04.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 15.0˚
dst17.25/0.00km
w00:55h avg18.82kmh
vmax43.80kmh HR /
Jutro maraton w Murowanej Goślinie, a więc dzisiaj po pracy spokojnie tylko godzinka z kilkoma sprintami. Pojechaliśmy z Magdą do Błonia, pokręciliśmy się i wróciliśmy:)
/2536608
Kategoria 000-050, Mbike, W towarzystwie