MTB Marathon - Murowana Goślina
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 04.05.2013 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 15.0˚
dst109.89/100.00km
w04:47h avg22.97kmh
vmax51.80kmh HR 163/181
Po kompletnie nieudanym starcie w Daleszycach, nie mogłem się doczekać kolejnego startu - tym razem w Murowanej Goślinie w cyklu MTB Marathon. W Murowanej jechałem rok temu i wiem, że trasa nie jest dla mnie dobra - wymaga współpracy i jazdy na kole, a to nie są moje mocne strony, ale wierzę, że zrobiłem duży krok do przodu względem zeszłego roku.
W wielkopolskie jedziemy z samego rana z Magdą i Jarkiem. Droga jest dobra i nawet pomimo blisko godzinnej obsuwy, jesteśmy na miejscu wcześnie, bo około 9:30. Dość późno jednak ruszamy na rozgrzewkę. W Warszawie padało, można powiedzieć nawet, że lało - tutaj jednak pogoda jest dobra, przejaśnia się, a temperatura rośnie. Namawiam wszystkich na jazdę na krótko:) Po krótkiej (za krótkiej) rozgrzewce wchodzimy w sektor, lądujemy prawie na końcu - zwykle nie ma to większego znaczenia, ale na tej trasie dośc istotne jest, w którym miejscu peletonu jesteś, kiedy trasa wjeżdża w teren. Skucha..
Start jest mocny, tempo szybko się rozkręca, a ja nie jestem optymalnie rozgrzany, no nic, staram się trzymać koło Pawła. Po wjechaniu w teren mijam Jurka z teamu - problemy z rowerem, szkoda. Jadę z Jarkiem. Dwie hopki z buta, trochę błota, trochę zakrętów i szybkich singli, do tego kilka krótkich podjazdów - jest naprawdę ciekawie. Na jednym ze zjazdów z nieprzyjemną koleiną na środku widzę Zdzicha przy trasie - upewniłem się, że wszystko ok. W końcu formuje się grupka, w której jedziemy z Pawłem, Michałem z Plannji, Dawidem z Gomoli i kilkoma innym osobami. Gonimy kolejne osoby, tempo jest mocne, na odsłoniętych, płaskich odcinkach mam problemy z utrzymaniem koła. Pierwsi megowcy mijają mnie dokładnie w tym samym miejscu, co przed rokiem. Przed wyjechaniem na asfalty przed rozjazdem na Mini Paweł rozrywa grupkę i zostaję. Mijam drugi już bufet - dzisiaj będzie ich aż 6, na pewno nikomu nie zabraknie paliwa:) Za bufetem jest słynna piaskownica. Wybieram optymalny tor, przepuścić muszę tylko grupke megowców. Doganiam i zostawiam w tyle Pawła i resztę grupki, nie na długo;) Przecinamy trasę na Poznań, tory i jesteśmy w Puszczy Zielonka.
Pierwsze kilometry szybkie, gonimy z Michałem i Dawidem Pawła, który postanowił sobie pouciekać;) Na krótkim odcinku po bardziej dzikim terenie z kilkoma małymi podjazdami, gdzie udało mi się dojśc Pawła, znów mi uciekł. Poczekał na bufecie. Znowu jedziemy razem, ale szybko zebrał się do przodu.. Kolejne kilometry gonimy go z Michałem, Dawidem i gościem w spodenkach BSA. Doganiamy go przed podjazdami na Dziewiczej Górze. Czuję, że trzeba coś zjeść, niestety przez to gubię koło, w międzyczasie wyprzeda mnie kilku megowców i robi się dystans do Pawła. Na podjeździe pod killera robi się tłok, więc uciekam na lewą stronę, w mniej więcej 2/3 podjazdu jest uskok z korzeniami, sporo piachu, nie daję rady tego podjechać.. Od kibicujących ludzi słyszę, że jako jeden z pierwszych wybrałem ten wariant i prawie mi się udało... prawie..
Zjazd z Dziewiczej to szybka żwirowa droga - tutaj tracę dystans do grupki przede mną, a że nie chcę blokować megowców z tyłu, puszczam i tracę jeszcze więcej.. Na kolejnych dwóch podjazdach próbuję podgonić, ale dystans się powiększa i już wiem co to oznacza.. Po ok. kilometrze od Dziewiczej Góry jest rozjazd mega/giga i zostaję sam. Oglądam się, z tyłu nikogo nie widać, z przodu widzę grupkę, jakieś 200 metrów. Trasa jednak robi się bardzo szybka, płaska jak stół.. Staram się jednak zaginać. Po jakimś kwadransie widzę przed sobą osamotnionego zawodnika, dystans zmniejszam, pociskam i dochodzę zawodnika. On sam jednak od razu uprzedza, że dużego porzytku z niego nie będzie. Z tyłu widzę kilkuosobowy pociąg - czekać czy uciekać? Kolejny kwadrans ciągnę młodego zawodnika na kole i staram się uciekać przed grupką. W końcu zostaję sam, ale dystans ciągle się zmniejsza, więc odpuszczam, zjadam żela i łapię koło. Grupkę prowadzi na zmianę Grzesiek z SCS OSOZ i zawodnik VW Samochody Użytkowe. Mam nadzieję, że dobrze współpracując dojdziemy kolejną grupkę, w której jadą dziewczyny z Murapol Twomark i prawdopodobnie Paweł. Przed rozjazdem, na mijankach ala XC, traciłem do dziewczyn około 30s. Ile teraz może to być? 1 minuta, może 2.
Za piątym bufetem, gdzie zjadam garść rodzynek i chwytam dwa żele, zostajemy we trzech z Grześkiem i Damianem z VW. Do mety niespełna 30km, jakieś 5 kwadransów jak dobrze pójdzie. Jedziemy na zmiany i trzymamy dobre tempo. Grzesiek nieco rwie przy swoich zmianach, ale na szczęści udaje mi się jakoś trzymać tempo. Zastanawiam się czy wytrzymam do końca wyścigu - póki co nie jest najgorzej, ale zawsze na początku sezonu mam problemy z kurczami i bólem pleców. Na lekkich podjazdach nieco uciekam, ale przy płaskich odcinkach walczę o utrzymanie koła. Doganiamy kolejnego zawodnika SCS OSOZ, ale nie łapie koła. Ostatni bufet - wspólnie zarządzamy ekspresowy postój i po wypiciu jedziemy. Do mety jakieś 10 km. Powoli jednak czuję, że tempo robi się dla mnie za mocne, Damian rwie, Grzesiek goni, a ja zostaję. Chwilę jednak tylko potrzebuję i zaczynam gonić, niestety chłopaki jadą we dwóch i zdecydowanie jest im łatwiej. Momentami zbliżam się na 20-30 metrów, ale ostatecznie na ostatnim zjeździe do torów i trasy na Poznań, mam jakieś 100 m straty. W piaskownicy dochodzę Grześka - złapały go kurcze, ale Damian jest poza zasięgiem. Do mety dojeżdżam więc sam. Na liczniku 4:46.
Na mecie rozmowa ze znajomymi, Paweł 6 minut przede mną, Jarek przyjeżdża chwilę po mnie. Jemy wspólnie makaron, przyjeżdża Magda. Jest ciepło, więc nikomu się nie spieszy:) Fajna atmosfera, bo słoneczko sprawia, że brakuje tylko jeziorka i zimnego piwka:)
Ze swojej jazdy jestem względnie zadowolony, nie miałem kryzysu, problemów z kurczami i bólem pleców, czego się obawiałem. Cały czas jechałem w miarę równym tempem. Zabrakło jednak dynamiki i zagięcia, żeby utrzymać grupę. Słaby początek, a przede wszystkim fatalny zjazd z Dziewiczej prostą szutrówką kosztowały mnie dobrych kilka minut na mecie - w tym wyścigu kto jedzie sam, ten przegrywa. Mimo to nie było najgorzej. Dopiero analizując wynik w domu i porównując go z zeszłorocznym dochodzę do wniosku, że progres jest, ale mizerny i spodziewałem się zdecydowanie lepszego tempa. Większość znajomych poprawiła swój czas zdecydowanie wyraźniej.
W Murowanej zostajemy jeszcze na dekorację - Ula z teamu 1 w K3, Tomek 3 w M5 na mega, Jarek 3 w M5 na giga. Drużynowo zajęliśmy III miejsce w klasyfikacji GIGA, ale niestety nie miałem w tym swojego udziału. W Złotym Stoku, gdzie jazda na kole nie będzie miała większego znaczenia, mam nadzieję, że pojadę w końcu na miarę swoich możliwości.
1 Open / 1 M2 Bartosz Banach 3:52:48
62 Open / 22 M2 ktone 4:47:44
Rating 80.8
/2536608
Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie