Wpisy archiwalne w kategorii

Mbike

Dystans całkowity:6188.32 km (w terenie 3695.00 km; 59.71%)
Czas w ruchu:385:39
Średnia prędkość:15.66 km/h
Maksymalna prędkość:73.90 km/h
Suma podjazdów:61675 m
Maks. tętno maksymalne:205 (103 %)
Maks. tętno średnie:170 (85 %)
Suma kalorii:115318 kcal
Liczba aktywności:132
Średnio na aktywność:46.88 km i 3h 03m
Więcej statystyk

Do domu pod wiatr

Środa, 18 lipca 2012 | dodano: 31.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚ dst24.55/0.00km w00:57h avg25.84kmh vmax65.30kmh HR /

W planach dłuższe kręcenie, ale skończyło się jedynie na powrocie do domu, w zamian jazda pod mocny wiatr, lekko nie było.


Kategoria 000-050, Mbike

Grupką w KPN

Niedziela, 15 lipca 2012 | dodano: 15.07.2012 | Rower:Giant XTC | temp 24.0˚ dst43.40/39.62km w02:08h avg20.34kmh vmax46.40kmh HR /

Umówiliśmy się z Damianem na wspólny trening w KPN. Wczoraj zdecydowaliśmy wspólnie, że dołączamy do grupki umawiającej się na forum Mazovii w Lesznie o 11. Wieczorem zadeklarował się również Jarek.

Do Leszna jadę samochodem. Umówiliśmy się pod Biedronką. Kilkanaście minut po 11 ruszamy w dużej grupce, jest Wioletta Gałązka, Marek Musiał i Rafał Rusinek z Kliwe, Mirek Kowalski z Retro, Damian i master z Ożarowa. Ruszamy do Łubca.

Dawno nie byłem na tych szlakach, wąskie ścieżki pozarastane. Na jednej z nich minęliśmy się z Czarkiem. Dojechaliśmy do czerwonego, zdzwoniłem się z Jarkiem, który jak się okazało, czekał na nas na polance Łubiec. Musi nas gonić. Damian prowadzi przez jego górki, czekam na Jarka. Na pierwszym podjeździe pomagam Rafałowi uporać się z problemami z wkręconą w kółeczko przerzutki torebką foliową. Grupka nam uciekła. Pojechaliśmy więc górkami do zielonego i dalej zielonym w kierunku Sosny Powstańców. Zdzwoniliśmy się z Damianem - spotykamy się na szlaku przy Zamczysku.

Jedziemy zielonym, dalej odbijamy na czerwony i spotykamy się z resztą grupki. Dalej jedziemy już razem do Sosny Powstańców i asfaltami do Górek.

W Górkach wjeżdżamy na singla po wydmach. Napiszę tylko, że jak zwykle było świetnie:)

Zjeżdżamy z singla i jedziemy szutrówką. Przy asfalcie Jarek odbija w swoją stronę, a my jedziemy szutrami do zółtego szlaku, którym jedziemy aż do Łubca. W Łubcu chłopaki jadą jeszcze na górki, mi kończy się czas i mastersem z Ożarowa jedziemy do Leszna. Po drodze, jakiś kilometr przed Lesznem ścieżkę zasłaniają powalone drzewa, kolega jadący z tyłu przewrócił się. Było dosyć nieciekawie, ale w końcu się zbiera i dojeżdżamy do Leszna. Wsiadam szybko w samochód i wracam do domu.

Mieliśmy dobrą pogodę - od razu inaczej się jeździ, kiedy temperatura nie przekracza 25*. Co dziwne, zniknęły komary, ale zupełnie nie mam nic przeciwko temu;)


Kategoria 000-050, KPN, Mbike, Teren, W towarzystwie

Czwartkowy KPN

Czwartek, 12 lipca 2012 | dodano: 13.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 20.0˚ dst69.62/36.80km w02:58h avg23.47kmh vmax43.80kmh HR /

Wyjście z pracy 16:30 - o 18 umówiłem się z Jarkiem podb BD, więc mam trochę czasu. Jadę na Powiśle odwiedzić Kasię L., przy okazji oddać filmy dla Bartka. Posiedziałem tylko chwilę, czas na obiad. Porządny posiłek to podstawa, szczególnie przed mocnym treningiem. Zjadłem w Da Grasso pyszną sałatkę. Niestety pogoda się popsuła i zaczęło lać.. Do tego zrobiło się zimno, a ja nie mam nic na ręce. Mam 35 minut, żeby dojechać pod BD, więc ruszam w deszcz..

Szybko przestało padać i od razu przeschłem. Do Bielan dojeżdżam sprawnie, wybieram wariant przez Encyklopedyczną i lasem do Dąbrowy. Niestety na Encyklopedycznej budowlańczy montują kanalizację, droga jest rozkopana, a po deszczu jest sporo błotka. Momentalnie jestem cały brudny.. W międzyczasie dzwoni Jarek, patrzę na zegarek - ups, jest już po 18. Umówiliśmy się na parkingu w Dąbrowie. Jestem na miejscu 15 po.

Z Jarkiem jest też Robert - super! Jedziemy, jak zwykle, do Roztoki. Wybieramy jednak inny wariant - jedziemy niebieskim przez Górę Ojca, omijamy lasem Sieraków i dojeżdżamy w końcu do singla do Pociechy, dalej już standardowo, czyli czerwony szlak aż do Roztoki. Chłopaki narzucili mocne tempo i tylko momentami miałem chwilę wytchnienia, prędkość wtedy oscylowała w okolicach 25kmh, a tak przez większość czasu było sporo szybciej. W końcu dojechaliśmy do Roztoki. Bar niestety zamknięty, jest po 19.. Postaliśmy chwilę rozmawiając i dojechałem do nas Tadek Trochan, miłe spotkanie:) Czas wracać, jedziemy zielonym przez Ławską. Z Trochanem było już spokojniej, Jarek chyba nie chciał się narażać i nie wyprzedzał;) Rozstajemy się przy Ławskiej Górze.

Do Zaborowa jadę swoim tempem, ale znacznie lepiej niż jeszcze we wtorek pomimo, że dystans w nogach mam podobny. W Zaborowie na asfalty i szybko cisnę do domu, bo mam mało czasu przed przyjazdem Magdy. Do Płochocina na stację PKP docieram dosłownie 3 minuty przed przyjazdem pociągu. Mam fart;)

Trasa nieco inna niż we wtorek, ale dystans i czas treningu bardzo podobny. Świenta droga do Roztoki w maratonowym tempie - potrzeba mi takich treningów! Dzięki Panowie!


Kategoria W towarzystwie, Teren, Mbike, KPN, 050-100

Popołudniowy przelot przez KPN

Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano: 10.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 26.0˚ dst70.43/22.50km w02:58h avg23.74kmh vmax58.20kmh HR /

Rano do pracy Mbike'iem. Przyjemna temperatura, ale słońce mocno grzeje i na Żoliborzu jest już gorąco. Po wejściu do biura mała niespodzianka;)

Punktualnie o 16 wskakuję w lycrę i gnam co sił na Młociny. Zjadam obiadowy kebab na Przy Agorze i kieruję się do KPN. Szybko dojeżdżam do czarnego szlaku i jadę standardową trasą tzn czarnym do Sierakowa, asfaltem do zielonego, dalej Pociecha i cały czas zielonym. Robię interwały, tzn staram się, bo jest nadal gorąco i nie bardzo mi to wychodzi;) Odbijam na Truskaw.

Tylko jeden krótki postój na zdjęcie - komary jeszcze nie zniknęły, tną jak szalone, nie chciałbym złapać gumy;) Z Truskawia żółtym do Zaborowa Leśnego i przez bagienka. Piękny jest ten szlak o każdej porze roku. Teraz wygląda, jak tropikalna dżugnla - krzaki gęsto zarastają ścieżkę, ptaki trelują, krwiożercze komary, jest naprawdę ładnie. W dwóch miejscach trzeba zejść z roweru, no chyba, że ktoś lubi brodzić po osie;) Dalej do Zaborowa bez awangardy - regularnie niebieskim szlakiem. Z Zaborowa do domu mocno, ale pustka w bidonie sprawiła, że po dojechaniu wypiłem 1,5l napoju..


Kategoria 050-100, KPN, Mbike, Teren

Poniedziałkowy rozruch

Poniedziałek, 9 lipca 2012 | dodano: 10.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 23.0˚ dst19.93/2.00km w00:45h avg26.57kmh vmax40.00kmh HR /

Wieczorny rozruch. Podjechałem do Brwinowa do Jakuba z hamulcem - może chłopaki go zreanimują.. Powrót mocny i lekkie dokręcenie po okolicy.


Kategoria Mbike, 000-050

Merida Mazovia MTB - Kozienice

Sobota, 7 lipca 2012 | dodano: 10.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 32.0˚ dst101.00/80.00km w04:20h avg23.31kmh vmax0.00kmh HR 165/190

Kolejny start w Mazovii. Pogoda w ostatnich dniach jest bezlitosna - upały ponad 30*, wieczorami burze. W dniu maratonu ma nie być lepiej. Sporo zostało napisane o trasie, że szybka, płaska, nudna i piaszczysta - co sprawiło, że niechętnie jadę na ten maraton. Nie wychodzą mi starty na takich trasach, jazda na kole itd, a do tego zupełny brak frajdy z trasy. Tym bardziej, że równolegle rozgrywany jest maraton GG w Stroniu Śląskim z podjazdem na Śnieżnik.. Nic to, jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma;) Jedziemy z Magdą i Pawłem. W nocy padało, podobno mocno i na trasie jest sporo wody. Z powodu podtopień fragmentów trasy, org zrobił objazdy i na GIGA czeka na nas 104 km:) Lekko nie będzie.

Robimy z Pawłem rozgrzewkę na trasie HOBBY. Po pierwszym kilometrze po asfalcie wjazd w teren, jest szybko, ale pojawia się fragment po dziurawej łące z kałużami, dalej jest asfalt i odbijamy na trasę HOBBY poprowadzoną po polach. Już teraz robi się upalnie. Wracamy na start. Start z II sektora, obok Paweł, za nami poznany dzisiaj Łukasz z teamu. Mało ludzi w sektorach - chyba część odpuściła ze względu na upał, nadal jednak nie rozumiem marudzenia na forum o skracanie maratonu itd..

Początek jak zwykle szybki, przesuwam się jednak do przodu, nie chcę przespać początku. Z drugiej strony nie chcę się spalić. Po pierwszych kilometrach kształtuje się grupka, w której jadę. Odcinki asfaltu przeplatają szybkie szutrówki. Do rozjazdu jest bardzo szybko. Część ludzi mi odjechała, ale w zasadzie jestem w dobrym miejscu i czuję się dobrze. Zdziwiłem się nieco tempem Łukasza - jest mocny! Za rozjazdem gonię i chwilę później jadę z dwoma zawodnikami, jeden z Kliwer Bike. Daję zmiany z Kliwerem, trzeci się wozi. Dojeżdża do nas Michał z Plannji - miał defekt i wyraźnie chce gonić, ledwo łapię koło, ale chwilę później jest już lepiej. Michał ciągnie nas dosyć długo, nasze zmiany są krótkie. W końcu Michał znów się zatrzymuje - kolejne problemy z rowerem. Dojeżdża do nas kilku zawodników, jednak na przodzie nadal tylko Kliwer i ja. Po kilku minutach za nami ciągnie się peleton kilkunastu zawodników. Nikt nie daje zmiany nawet na długim odcinku asfaltowym. Wkurzam się, bo pewnie wszyscy pojadą MEGA, a nikt nie chce współpracować..

Po ponownym wjechaniu w teren jest kilka kałuż, grupka się rwie. Kilka chwil później muszę się zatrzymać - problemy z zaciskiem tylnego koła. Po dosłownie kilku sekundach postoju ruszam, ale okazuje się, że regulacji wymaga hamulec - w zasadzie to wymaga on serwisu. Długo walczę z zaciskiem, zalewam się potem, okulary całe mokre, podobnie ręce. Mijają mnie kolejne osoby, najpierw Paweł, a później nawet Renata z Welodromu (która nota bene pojechała świetnie). W końcu ruszam. Jestem wściekły. Strata kilku minut, szacuję około 5, na takiej trasie to przepaść.. Kolejne kilometry jadę z osobami wyraźnie słabszymi, nie tylko kondycyjnie, ale również technicznie, co widać na piaszczystych odcinkach (mało) i kałużach, których zrobiło się sporo. Jadę jednak swoje i próbuję dogonić Gustawa. Jest nawet kilka podjazdów, na pierwszych dwóch mijam w sumie jakiej 15 osób, budujące;) Na trzecim, dłuższym podjeździe, mijam Renatę i widzę Gustawa. Kilka minut jednak mi jeszcze zajęło, zanim go dogoniłem. Tutaj mieliśmy do pokonania bardzo fajny odcinek singielkiem po wydmie. W zasadzie to ten fragment trasy w całości zasługuje na słowa uznania. Razem pokonujemy ostatnie kilometry pętli. Gustaw jest w kiepskim stanie, szczerze mówiąc, to sam również mam dosyć jazdy. Czekam na Pawła, kiedy zostaje z tyłu. Upał sprawia, że słabo się czuję, momentami bardzo słabo. Staram się dużo pić i jeść ile "wlezie", ale to nie daje wymiernego efektu.

Na rozjeździe odbijamy na GIGA, decyzja zapadła, nie ma mięknięcia! Paweł odżył i narzuca dobre tempo. Teraz ja mam gorsze chwile i przez kolejne kilometry siedzę mu na kole, momentami ledwo co.. Minęliśmy razem kilka osób. Dojechał do nas zawodnik SK Bank po defekcie i dyktuje mocne tempo. Staramy się trzymać, ale kilka szybkich kilometrów przed rozjazdem urywa nas. Gustaw ma kolejny kryzys przed ostatnim bufetem, na odcinku po tłuczniu. Czekam na niego, w końcu dojeżdżamy do bufetu, na którym zatrzymujemy się. Dojeżdżają do nas wszyscy, których wyprzedziliśmy na dodatkowej pętli. Próbujemy z Gustawem trzymać koło, ale po kilku kilometrach urywamy się. Szkoda, bo do mety zostało niewiele, a jazda we dwóch to ewidentna strata. Strata jest tym większa, że na kolejnych kilometrach po szybkich szutrówkach w zasadzie obaj umarliśmy. Upał był tak potwornie nie do zniesienia, że marzyłem tylko o zimnej coca coli i kąpieli w jeziorze. Nie jest dobrze. Z szutrówki odbijamy w las, mamy świetny kawałek singielkiem - bardzo fajny odcinek. Dalej odcinek przez pola trasą dystansu HOBBY. Jest jedno bagno, przejazd przez płytką rzeczkę i szybkie odcinki polami / lasem do mety. Ostatnie 2 km po znanych z początku i rozgrzewki drogach. Ciekawy był "przejazd" przez płot i ostatnie otaśmowane kilkaset metrów wokół stadionu, na którym zlokalizowany był finish. Na metę wjeżdżamy z Pawłem.

W ramach podsumowania napiszę tylko, że mogło być nieźle, pomimo straty kilku minut na postoju. Daliśmy ciała z Gustawem na ostatnich kilometrach, gdzie straciliśmy około 10 pozycji. Sportowo jeden z gorszych maratonów w życiu. Muszę jednak uczciwie przyznać, że na mecie byłem totalnie ujechany. Wielokrotnie już jechałem dłuższy maraton, ale upalna pogoda i właściwie brak możliwości odpoczęcia na całej trasie zrobił swoje. Górskie maratony mają ten element, który nawet w trudnych warunkach ratuje - na zjazdach można chociaż nieco odsapnąć. Trasa naprawdę ciekawa. Spodziewałem się powtórki z Lublina, tyle, że bez nawet symbolicznych przewyższeń. Dzięki burzy w nocy, a co za tym idzie kałużom, oraz krótkim odcinkom, jak ten po wydmie, było naprawdę ciekawie.

Czas: 4:20:09
Open 44/64
M2 12/13


Kategoria 100-?, Imprezy / Wyścigi, Mbike, Teren, W towarzystwie

Z Magdą na zakupy

Czwartek, 5 lipca 2012 | dodano: 08.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 26.0˚ dst40.11/0.00km w01:46h avg22.70kmh vmax44.00kmh HR /

Po pracy szybko pojechałem do centrum, gdzie umówiłem się z Magdą. Podjechaliśmy razem na Czerniakowską róg Śniegockiej do Kasi L. Po kilku chwilach rozmowy z Kasią i Mariuszem kupiliśmy łańcuch i klocki dla Magdy. Kolejna sprawa, którą mieliśmy w planach, to poczta - wysłałem pedały do naprawy gwarancyjnej (wymiana zatartego łożyska).

Pojechaliśmy w stronę mostu Poniatowskiego , po drodze zahaczając o "wodopój" przy Królewskiej. Przy moście zjedliśmy obiad - sałatkę z kurczakiem w Da Grasso. Po tym miłym akcencie nudny powrót do domu przez Ursus i Pruszków.


Kategoria 000-050, Mbike, W towarzystwie

"Służbowo" po centrum i zupełnie już towarzysko na Grochów

Środa, 4 lipca 2012 | dodano: 08.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 24.0˚ dst48.56/0.00km w01:55h avg25.34kmh vmax62.70kmh HR /

Po pracy pomiary przy Emili Plater i Koszykowej..

Zeszło mi się do 17:30. Szkoda, bo na 18 byłem umówiony z Jarkiem pod BD.. Wcześniej miałem jeszcze podjechać do Gustawa. BD innym razem. Pojechałem na Grochów, po drodze obiad na Francuskiej. U Gustawa byłem ok 18:30. Pogadaliśmy i zrobiło się późno. Zebrałem się w końcu w drogę do domu. Pojechałem najprościej, jak mogłem, czyli przez centrum, Alejami, przez Włochy i wyremontowaną Dźwigową do Poznańskiej. Towarzyszyło mi zachodzące słońce i przyjemna temperatura:)


Kategoria 000-050, Mbike

WOT 2012 aka Krwawa Pętla

Sobota, 30 czerwca 2012 | dodano: 02.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 30.0˚ dst246.98/175.98km w11:59h avg20.61kmh vmax37.20kmh HR 140/188

Twarz zalana potem, słońce leniwie wędrujące w kierunku horyzontu, ból w nogach, pusty żołądek i tylko jedna myśl w głowie. Meta już blisko, jeszcze tylko kilka kilometrów, kilka minut.

Kilkanaście godzin wcześniej, dokładnie o 4:30 w Zaborowie spotkaliśmy się z Jarkiem i Lucjanem z nadzieją pokonania tego dnia Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej aka Krwawej Pętli. To już moja trzecia próba, dwie poprzednie zakończyły się niepowodzeniem. W tym roku nie planowałem podejmować kolejnej próby, ale kilka tygodni temu temat wrócił za sprawą Jarka. Namówił mnie, jedziemy.

Ruszamy po wschodzie słońca, jakiś kwadrans później niż planowaliśmy, ale nie jest źle. Jarek wyposażony jest w dwa Garminy, do tego Lucjan uzbroił się w mapy, sporo odcinków znam dosyć dobrze, również warunki są dobre, od wielu dni nie pada, szlaki są suche. Wjeżdżamy do KPN, jedziemy do Leszna i dalej żółtym do Dąbrowy. Jarek narzuca mocne tempo, ale jest chłodno, przyjemnie, trzeba korzystać. Na szlaku spotykamy łosia:) Z Dąbrowy żółtym, w Teofilach odbijamy na zielony. Po drodze płoszymy dwa duże żurawie, super klimat. Jedziemy przez Leoncin i Grochale, kawałek po wale, jest nawet bardzo fajny zjazd, szkoda, że taki krótki:) Dojeżdżamy do Kazunia, krótki odcinek asfaltem, most na Wiśle, ale przed mostem zatrzymujemy się na przystanku, za minutkę podjeżdża Dorota. Pierwszy bufet. Niespełna dwie godziny jazdy, dobre tempo. Naleśniki na śniadanie są świetne. Długo jednak nie zabawiamy, czas jechać. Robi się cieplej.

Mijamy Nowy Dwór Mazowiecki, krótki odcinek wałem, odbijamy do Suchocina, kawałek po ścieżce rowerowej i w las. Szlak jest na nowo oznakowany, dzięki czemu nie mamy problemów z nawigacją. Mam wrażenie, że szlak jest wyznaczony nowymi ścieżkami, znanymi z tegorocznego maratonu w Legionowie. Dojeżdżamy do Trzcian i prujemy przez lasy Chotomowskie. Szybko mijamy Chotomów i znów w las. Szlak w tych okolicach jest szybki, ale bardzo przyjemny, sporo singli, kilka wydm. Utrzymujemy mocne tempo. Odcinek do Łajsk prowadzi przez 2-3 km szutrówkami po polach. Na jednej z nich łapię w tylne koło spory papiak, a więc przymusowy postój na zmianę dętki. Mój zapas okazuje się dziurawy.. Na szczęście Lucjan ma dwie dętki.

Ruszamy dalej przez Wieliszew, szybko dojeżdżamy do Nieporętu i przecinamy kanał Królewski.

Po drodze słynny szlak wzdłuż ogrodzenia, który po pierwsze ciężko wypatrzyć, a jeszcze trudniej go przejechać. Powalone drzewa, masa połamanych gałęzi, nie jest lekko;) Mijamy Nieporęt. Krótki odcinek lasami przez Wólkę Radzymińską i wjeżdżamy w lasy Drewnickie. Na tym odcinku czeka nas przeprawa przez zalany szlak w dwóch miejscach. Są też fajne podjazdy.

Naprawdę jest ciekawie. Wszystkich nas rozpiera entuzjazm potęgowany utrzymywaniem wysokiego tempa. Gdzieś po drodze mam problem z pedałem - łożysko się zużyło i pedał momentami nie chce się kręcić. O mało nie zaliczyłem porządnej gleby na zjeździe.. Przekraczamy 8-kę i jedziemy na Nadmę. Krótki postój na stacji Orlenu - jest bardzo gorąco, Jarek funduje sobie kawę, a ja wypijam zimny energetyk.

Odcinek do Zielonki jest raczej szybki, tylko na krótkim odcinku jest sporo błotka. Na długim odcinku jedziemy mocnym tempem omijając liczne kałuże. Przy jednej takiej mijance Jarek zahaczył o wystający pieniek i nakrył się rowerem. Nie wyglądało to dobrze. Na szczęście poza otarciami, nic groźnego się nie stało. Jedziemy dalej. Mijamy Zielonkę i lasem tniemy do Rembertowa. Czeka tam na nas córka Lucjana - Agnieszka z pysznymi naleśnikami z serem i rodzynkami. Objadamy się, jest tak dobrze, że chyba każdy nas niechętnie w końcu wstaje i ruszamy. Zatrzymujemy się jeszcze przy sklepie uzupełnić napoje. Mam prawie całkowicie pusty bukłak i bidon, w sumie prawie 3 litry.

Z Rembertowa jedziemy dobrze znanymi nam ścieżkami przez Marysin, przecinamy 2-kę, mijamy Międzylesie i wpadamy na świetny singielek do Radości. Dalej szlak też jest ładny, Jarek narzuca mocne tempo, kilka chwil jest jeszcze mocniej, prawie jak na maratonie. Tętno skacze do 170, to nie jest rozsądne;) Dojeżdżamy w ekspresowym tempie do Wiązownej, kawałek asfaltu i jesteśmy na szlaku doliną Mieni. To obok górek w Górkach, najpiękniejszy szlak w okolicach Warszawy, bardzo lubię tu wracać. Pod koniec tego krótkiego, ale pięknego odcinka zatrzymujemy się schłodzić głowy i obmyć się z kurzu w rzece. Jest tak przyjemnie, że byłoby miło tu zostać:)


Kolejne kilometry przez Otwock to sporo asfaltów, szutrówki i w końcu wjeżdżamy w lasy MPK w Pogorzeli. Tutejsze szlaki są charakterystyczne - jest masa piachu, nie brakuje podjazdów, wiele odcinków jest podmokłych, chociaż akurat dzisiaj mamy to szczęście, że jest naprawdę sucho. Do tego korzenie, masa gałęzi, a upał robi się coraz większy. Mówiąc krótko, nieźle nas wytrzęsło, a i średnia spadła. Są też bunkry znane chociażby z maratonu Mazovii.

Ostatnie kilometry do Janowa szybkie, tak na poprawę humoru. W okolicach Janowa wyjeżdżamy z lasów i jedziemy szutrówkami/ asfaltami przez Otwock Mały i Otwock Wielki, dojeżdżamy do wału. Mijamy kilka sadów, przy jednym z nich zatrzymujemy się z Lucjanem i zajadamy wiśniami - mniam! Na tych szybkich odcinkach tempo jest niesamowite, w większości dyktuje je Lucjan. Jazda na otwartej przestrzeni w upał jednak robi swoje, zanim dojeżdżamy do mostu prowadzącego do Góry Kalwarii, zupełnie opadliśmy z sił - pogoda nas dosłownie zniszczyła. Przekraczamy Wisłę i wbrew pierwotny planom, zatrzymujemy się w barze na obiad. Mieliśmy bufet załatwić w locie dzięki pomocy Magdy, która czekała na nas z naleśnikami i owocami. Potrzebowaliśmy jednak odpoczynku w cieniu, zimnego picia i porządnego jedzenia. Magda dojeżdża do nas. Zjadamy porządne obiady (pierogi, schabowy) i odpoczywamy kilka minut. Magda smaruje mi napęd.

W końcu ruszamy, czas najwyższy. Mamy dobry czas, ale przed nami jeszcze 1/3 drogi. Namawiam Magdę, żeby pojechała z nami ile da radę. W GK robimy jeszcze zakupy w spożywczym - bukłaki puste. Szlak prowadzi asfaltami, więc jest szybko. Kolejne kilometry w terenie również są bardzo szybkie, trasa prowadzi bowiem szerokimi ubitymi drogami. Jedyna niedogodność to głęboki piasek, sporo odcinków zarzuca tyłem;) Przez Chojnów dojeżdżamy znanymi mi z wycieczek z Magdą ścieżkami do Zalesia. Tutaj Magda postanawia nas zostawić, jest dla niej za szybko, faktycznie jedziemy mocno. Zjadamy jeszcze pomarańcze, które dla nas kupiła - powoli staje się to mój ulubiony owoc obok soczystych truskawek i wiśni:)

Przed nami jeszcze około 60 km trasy. Znam te szlaki, wiem, że będzie szybko. Słabo się jednak czuję. Ostatnie kilometry dały mi wycisk, źle znoszę taką pogodę, bo jest bardzo upalnie. Momentami mijając łąki czuć na twarzy ścianę upału.. Z Zalesia jedziemy fajnymi ścieżkami przez Łbiska i Głosków. W Runowie nie ma niestety kolejki wąskotorowej. Kolejne kilometry do Magdalenki prowadzą w dużej części szutrówkami po polach i asfaltami. Mijamy cmentarz Południowy i robimy ostatnie kilometry lasem przed Magdalenką. Tutaj wszyscy zgodnie zatrzymujemy się przy sklepie na zimne lody. Smakują jak nigdy. Już jest bardzo blisko. Czuję już dyskomfort siadając na siodełku, boli mnie lekko głowa. Lasy Sękocińskie po metamorfozie zupełnie nie do poznania - zapomniane szlaki, nierzadko podmokłe zastąpiły szerokie równe jak stół szutrówki i place zabawa... Ostatni odcinek do trasy singlem. Jesteśmy przy Maximusie. Szybką, ale dziurawą szutrówką do Strzeniówki i w las, szybkimi drogami dojeżdżamy do Granicy i dalej do Kani. W tych okolicach szlak ma to do siebie, że dzieli ścieżki ze szlakami konnymi, a więc można się spodziewać rozkopanych dróg. O dziwo nie jest z tym tak źle, jak się spodziewałem. Mijamy trasę do Nadarzyna i jesteśmy na szlaku do Podkowy Leśnej. Nogi podświadomie mocniej naciskają korby, już prawie jesteśmy u celu. Podkowa Leśna, szybko Brwinów. Odcinek przez Kotowice omijamy, ponieważ szlak przecina autostrada i nie mamy pojęcia, jak to w praktyce wygląda. Tniemy asfaltami do Rokitna, tempo jest zacne.

Przechodzimy przez tory kolejowe, mam zaledwie 3 km do domu;) Dalej przecinamy 2-kę do Poznania i jedziemy przez Radzików. Na asfalcie łapię drugą już dziś gumę. Okazuje się, że przez dziurę po gwoździu wyłazi dętka i wystarczy dosłownie kamyczek i jest dziura.. Lucjan ratuje mnie dętką i pomaga zmienić, komary tną niesamowicie, do tego dochodzi zmęczenie i świadomość, że meta jest już tak blisko. Jarek w tym czasie czeka na nas na przystanku i lekko przysypia;) W końcu ruszamy! Odbijamy na szutrówki przez Łaźniew i dalej w kierunku Zaborowa. Na dosłownie 4km przed metą wracają problemy z pedałem. Łożysko zablokowało się tak skutecznie, że próbując je przepchnąć, odkręcam pedał. Jestem zły jak cholera, mówię chłopakom, żeby jechali beze mnie, ale obaj cierpliwie czekają. W końcu udaje się rozruszać łożysko na tyle, że mogę jechać. Z duszą na ramieniu jadę. Twarz zalana potem, słońce leniwie wędrujące w kierunku horyzontu, ból w nogach, pusty żołądek i tylko jedna myśl w głowie. Meta już blisko, jeszcze tylko kilka kilometrów, kilka minut. W końcu udaje się dojechać do Zaborowa. jest! Cieszymy się jak dzieci:)

Co czuję? Radość? Raczej ulgę. Jestem totalnie wypompowany, boli mnie głowa, jestem głodny, a jednocześnie nie mam apetytu. Najważniejsze jednak, że udało się. Świetna przygoda, ale trzeba to szczerze powiedzieć, w taką pogodę to nie jest rozsądne, a na pewno nie jest przyjemne, szczególnie na odcinkach poprowadzonych na odkrytej przestrzeni. Jestem jednak zadowolony. Nigdy więcej! ;)

Czas brutto 15:51 - czyli sporo więcej niż rekord, w który po cichu celowaliśmy
Czas samej jazdy 11:59 - teoretycznie lepiej niż najlepszy wynik na tej trasie

Jak widać, sporo czasu straciliśmy na postojach, około 30 minut kosztowały nas moje problemy z rowerem, do tego nie odpuściliśmy jednak długiego postoju w Górze Kalwarii. Ogromnie pomocna natomiast okazała się pomoc dziewczyn, Doroty, Agnieszki i Magdy - wielkie dzięki! Wielkie dzięki również dla kompanów podróży - Jarka i Lucjana!


Kategoria 100-?, KPN, Mbike, Teren, W towarzystwie

Czwartkowe spotkanie pod BD

Czwartek, 28 czerwca 2012 | dodano: 02.07.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 24.0˚ dst53.26/30.20km w02:10h avg24.58kmh vmax42.00kmh HR /

Na czwartkowe popołudnie umówiłem się z Gustawem na trening w KPN. W planach szybka Roztoka, może coś więcej, czasu po pracy jest tyle, ile jest. Umówiliśmy się punktualnie o 616 pod moją pracą. Dojechała też Magda.

Ruszyliśmy w kierunku Młocin, trasą Gdańską dojechaliśmy mocnym tempem do Łomianek, gdzie umówieni byliśmy pod Białym Domkiem z Jarkiem, Robertem, Krzyśkiem i Pawłem. W gronie byłych zawodników grupy W. ruszyliśmy mocnym tempem przez kampinoskie szlaki. Tempo naprawdę było mocne, pomimo tego, że nie jechaliśmy najkrótszą drogą, tylko haczyliśmy o pagórkowate ścieżki poza szlakami, w Roztoce zjawiliśmy się po upływie zaledwie 45 minut od momentu ruszenia spod BD, nieźle!

W Roztoce przerwa na kawę, lody i rozmowy. Świetnie jest się spotkać w takim gronie i pogadać na różne tematy!

Ruszamy z powrotem. Jedziemy zielonym, tempo znowu mocne, ale nieco już słabsze. Przy Ławskiej żegnam się ze wszystkimi i odbijam w swoją stronę. Jadę do Zaborowa i dalej mocno asfaltami do domu. Świetny trening, a przy tym miła atmosfera. Może uda się powtórzyć takie trening częściej:)


Kategoria 050-100, KPN, Mbike, Teren, W towarzystwie