Powerade Garmin MTB Marathon - Istebna
Sobota, 29 września 2012 | dodano: 05.10.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 19.4˚
dst74.25/45.00km
w05:08h avg14.46kmh
vmax58.60kmh HR 160/185
Sezon zbliża się do końca. Przede mną już tylko dwa finałowe maratony. Cykl MTB Marathon kończy tradacyjnie maraton w Istebnej i ostatni bufet na mecie. Dla mnie będzie to pierwszy maraton w Istebnej i choć mam na koncie dwie edycje MTB Trophy, to nie mogę się doczekać:)
Wyjazd na maraton w teamowym gronie w piątek po pracy. Nocleg w Koniakowie. Niestety warunki do spania były marne, do tego wczesna pobudka i w efekcie, po niespałna 5 godzinach snu, nie czułem się najlepiej. Do Istebnej zjeżdżamy z Magdą dosyć wcześnie, po około 9. Start maratonu w dobrze mi znanym miejscu - nieopodal słynnych korzeni - aż wstyd się przyznać, ale nie widziałem jeszcze tego zjazdu. Na miejscu okazuje się, że stan mojej przedniej opony (Rocket Ron 2.25) pozostawia, mówić delikatnie, wiele do życzenia. Po prostu przed maratonem założyłem zużytą i dziurwą, zamiast dobre, oponę.. Zaczynam nerwowo szukać Michała z nadzieją, że może ma w samochodze jakiś zapas. Udało się, ale dostałem gumę o nieco innym charakterze - Hutchinson Piranha 2.0;) Szybka wymiana z Magdą i na kilkanaście minut przed startem zjechałem na start z Hutchinsonem Cougar i mnóstwem nerwów.
Punktualnie o 10 ruszamy. Zaczynam spokojnie, jak wszyscy. Nie zrobiłem rozgrzewki, ale wierzę, że nie będzie to miało większego znaczenia w obliczu długiego podjazdu na rozjazd. Początek asfaltami na P. Szarcula. Doganiam Michała i Mateusza z teamu. Mijam się też z Jackiem i Jarkiem. Podjazd zrobiłem w dobrym tempie. Michał jest obok, a nawet wyprzedza na końcówce podjazdu, jedziemy we trzech z Mateuszem - fajnie. Pierwsze zjazdy, nieco niepewnie. Przyzwyczaiłem się do wielkiego balonu i miękkiej gumy z przodu. Jednak nie ma tragedii. Kolejny podjazd, przejazd obok domu, w którym mieszkaliśmy na tegorocznym Trophy, zjazd. Na końcówce zjazdu jest dwumetrowa hopka i wyjazd na asfalt. Chcąc uniknąć kontaktu z zawodnikiem przede mną, jadę nieco z boku, uślizg koła na korzeniach i zaliczam glebę. NA PODJEŹDZIE! Niby nic, ale nie mogę się wypiąc, a kierownica wbiła mi się w brzuch. Wstaje i jadę dalej, ale humor mam parszywy..
Przejeżdżamy przez Pietraszonkę i robimy świetny podjazd po płytach znany z tegorocznego Trophy. Tym razem jest sucho, ale skalne płyty pokryte warstwą pyłu, wcale nie są mniej śliskie. Mija mnie Marcin z Aluxem, zagadujemy, ale trzeba się spinać i gonić! Przede mną nieznany mi dotąd podjazd na Gańczorkę. Wschodnie stoki tej stosunkowo niewielkiej góry dają wiele frajdy na zjazdach, jednak nie czuję się pewnie i sporo osób mnie wyprzedza. Mam wrażenie, że odbijam się o kamieni, którymi usiany jest zjazd, dosłownie jak piłeczka pingo-pongowa. Nie jest dobrze. Znów podjazd, krótki przez Małą Gańczorkę, znów zjazdy i podjazd na Tyniok. Zjazdy z Tynioka znam. Nie jest najgorzej, trochę błota, ale jakby odzyskuję wigor. Po długim zjeździe wiem, że czeka mnie długi i wymagający podjazd do Koniakowa. Po drodze jest bufet, korzystam.
Na Koniaków ruszamy z Grześkiem K. Ostatnio często spotykamy się na trasach, dobrze jest jechać ze znajomymi. Chcę gonić Michała i Mateusza. Cały podjazd do Koniakowa jadę mocno, o dziwo udaje się wyjechać całość. Na Trophy się nie udało. Przejeżdżamy obok naszej kwatery, strzałka wisi na ogrodzeniu;) Po wyjechaniu na asfalt czeka nas tylko szybka wspinaczka na Ochodzitą i zjazd, który bardzo lubię:) Ochodzita zdobyta, choć lekko nie było, walczyłem do ostatnich metrów o pozycję na zjazdy. Niestety zawodnik, którego chciałem przegonić, był szybszy. Na zjazdach blokowal, ale nie napierałem. Dalej szybki asfalt, P. Rupienka i wspinaczka na Solowy Wierch. Również ten szlak lubię. Niestety tuż po zjechaniu z szutrówki na szlak dopadają mnie skurcze.. Jestem załamany, dopiero 2 godziny w nogach i już mam problemy. Zaciskam zęby i kręcę pod górę. Tracę mnóstwo pozycji.. W końcu kurcze puszczają i mogę jechać swoje. Zjeżdżam ze znanych mi tras i odbijam na zachód. Szlak jest bardzo szybki i prowadzi łąkami przez kolejne szczyty. Na jednym z nich jest bufet, zatrzymuję się i uzupełniam płyny. Po kilku szybkich kilometrach czas na zjechanie do lasu, zjazdy i znów podjazd. Jadę spory kawałek z Dawidem z Gomoli, ale w końcu mi ucieka. Podobnie jak Justyna Frączek, która w końcu dogoniła mnie po awarii. Na ostrym podjeździe, którego fragment musiałem niestety zrobić z buta, widzę z tyłu Grześka C. Dochodzą mnie też dziewczyny Ania z Murapola i Ania z ASE..
Zaczynam kojarzyć szlak, po którym jadę, charakterystyczny mostek na rzeczce, podjazd singlem i wyjazd na stromy asfalt. Jechaliśmy tędy na Trophy 2011 na Trójstyk. Aż do rozjazdu jedziemy asfaltami. Staram się gonić Dawida, którego cały czas mam w zasięgu wzroku. Przed rozjazdem bufet - znów korzystam. Przede mną szutrowa pętla GIGA z kulminacją wspinaczki na Girovej. Pamiętam tylko, że podjazd był długi, ale dosyć Łagody. Tylko krotki odcinek był ciekawy, prowadził bowiem wilgotnymi korzeniami. Zjazdy niestety bardzo szybkie, momentami niebezpieczne. Luźne szutry potrafią oszukać. Przekonał się o tym Grzesiek K, którego spotkałem po tym, jak zaliczył szlif na luźnych kamyczkach. Część zjazdów po asfaltach, ostatnie kilometry do Pisek bardzo szybkie, jedziemy na zmiany. Mijamy Bukovec bokami, przecinając Olzę kilkukrotnie. W miejscu, z którego startowal czeski etap Trophy 2011, dzisiaj odbywały się jakieś zawody, pełno ludzi i wyścig traktorów - Czesi to jednak mają fantazję;)
Do Istebnej jedziemy asfaltami wzdłuż Olzy. Tempo niezłe. Niestety znowu dopadają mnie kurcze..Już tylko ostatnie podjazdy w Istebnej, masa dzieci proszących o bidon, wjazd w las na stokach góry Żor i słynne korzenie. Było tłoczno, ale nie powiem, żeby to były jedyny powód, dla którego odpuściłem próby zjechania;) Meta!
Fatalna dyspozycja. Mnóstwo nerwów przed startem. Jak najszybciej chcę zapomnieć o tym starcie. Nie tak to miało wyglądać. Na szczęście wieczorna impreza i ogólna atmosfera na uroczystości dekoracji i po niej, sprawiają, że już nie mogę się doczekać kolejnego startu w górach. Aha, byłem bliski udziału w konkursie, w którym główną nagrodę stanowił Epic 29er - zostałem wytypowany do udziału w drugim etapie, niestety po korekcie wyników na dystansie MEGA, nie miałem możliwości powalczyć o nowy rower;) Może za rok.
Drużynowo zajęliśmy 4 miejsce ustępując wyraźnie w walce o najniższy stopień podium zespołowi Gomola Trans Airco - gratuluję. Mimo wszystko było co opijać;)
Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Mbike, W towarzystwie