Hala Miziowa

Niedziela, 19 sierpnia 2012 | dodano: 27.08.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 22.0˚ dst22.69/14.00km w01:55h avg11.84kmh vmax62.40kmh HR /

Dzień po maratonie w wymagającym terenie tradycyjnie robimy rozjazd. Planujemy z Jarkiem kawę na Hali Miziowej, Magda niby niechętnie, ale jedzie z nami, Grzesiek jednak zarzeka się, że jedzie spokojnie 45 minut asfaltami. Oczywiście dołącza do nas;)

Wodospad w Korbielowie, który mijamy po drodze:)
Ruszamy po zjedzeniu pysznego śniadanka. Pogoda dopisuje jeszcze bardziej niż wczoraj - jest bardzo ciepło. Jedziemy, tak jak początek maratonu, trzymamy się jednak żółtego szlaku. Szutrowa droga szybko zwiększa stromiznę i miejscami jest bardzo ciężko jechać, nawet na przełożeniu 22x36. Poza procentami, niebagatelne znaczenie ma również nawierzchnia - luźny żwir i większe otoczaki. W ten sposób, raz jadąc, raz prowadząc rowery docieramy w końcu do żółtego szlaku na odcinku, które dzień wcześniej zjeżdżaliśmy - pierwszy fragment, ostatniego technicznego zjazdu.


Na jednym z podejść zamieniam się rowerami z Magdą - w końcu jej jest cięższy. Niby niecałe 3kg, ale różnica jest ogromna. Warto odchudzać rower! Dobijamy do zielonego szlaku i zamiast skręcić w prawo, tak jak trasa maratonu - decydujemy się nadal trzymać żółtego. Po kolejnym kamienistym podejściu w końcu można jechać. Jest sporo korzeni i krótkich, ale bardzo intensywnych i technicznych podjazdów. Docieramy w końcu na Halę Miziową.


W schronisku schładzamy się zimną colą i podziwiamy widoczki. Rozmawiamy też z gościem, który wybiera się na górujące nad Halą Pilsko. Spotykamy też Dorotę, regenerującą się po wczorajszym boju o pudło:)

Czas na zjazdy:) Wybieramy żółty szlak, który poznaliśmy podchodząc - wiem, że będzie super! I tak było.

Powtarzamy odcinek z maratonu i jestem zaskoczony, jak dobrze Magda radzi sobie na kamieniach. Czas na ostatni odcinek - on prawdę Ci powie:) Dojechałem do połowy odcinka, który wczoraj sprowadzałem. Zatrzymałem się na kamieniu, zerowa prędkość. Chcąc podeprzeć się lewą nogą, nie wyczułem gruntu pod nogami i zniknąłem pomiędzy drzewami. Na szczęście od upadku na wielkie głazy uchroniły mnie uschnięte gałęzie świerkowe, nic sobie nie zrobiłem. Próbowałem nawet jeszcze jechać, ale odpuściłem.

Na maratonie trasa odbiła w prawo, ale zaproponowałem jechać dalej żółtym i to był strzał w dziesiątkę! Fakt, że krótki fragment, trzeba było przejść, bo nie było opcji zjechania tego bez uszkodzenia roweru, ale dalej świetnie się bawiliśmy lawirując między kamieniami niemałego kalibru. Miód!

W końcu dojechaliśmy do asfaltu w Korbielowie. Szczerze - mało mi. Jarek chyba wyczuł szanse i zaproponował jeszcze podjazd do granicy. Kilka kilometrów asfaltowego podjazdu. Magda i Grzesiek odpuścili, a my dokręciliśmy naprawdę mocnym tempem do granicy.

Zjazdy były szybkie, bardzo szybkie;)
Żal opuszczać to miejsce. Kapitalnie się tu czuję, wspaniała atmosfera, wymagające szlaki i piękne widoki - czego chcieć więcej?


Kategoria 000-050, Góry, Mbike, Teren, W towarzystwie


komentarze
ktone
| 20:41 poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | linkuj :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ajaje
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]