Powerade Garmin MTB Marathon - Korbielów

Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano: 27.08.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp 20.0˚ dst65.15/58.00km w05:27h avg11.95kmh vmax47.60kmh HR 162/205

Po dłuższej przerwie od gór, wracamy na szlaki:) Startu w Korbielowie tak naprawdę nie planowałem, ale nie pojechałem do Stronia Śląskiego, ominął mnie również start w Ustroniu, a trasa w Beskidzie Żywieckim zapowiadała się naprawdę obiecująco. Udało mi się namówić na start również Magdę, która nie jeździła po górach od maja. Do Korbielowa jedziemy w piątek po pracy z Grześkiem i Jarkiem. Zatrzymaliśmy się w Korbielowie w agroturystyce "U Madzi" i chciałbym w tym miejscu gorąco polecić nocleg u tych ludzi - bardzo serdeczna atmosfera, świetne jedzenie, luksosowe warunki i śmiesznie niska cena za pobyt.

Przygotowania do startu zaczynamy wcześnie rano - szykowanie ubioru, śniadanie i w końcu rowerów. Jakąś godzinę przed startem montując sztycę ukręciłem śrubę.. Zrobiło się nerowow, po tym, jak nie mogłem dobrać odpowiedniej śruby z ojcem gospodarza. W końcu wziąłem śrubę z zacisku Magdy - w końcu ona startuje godzinę później i będzie więcej czasu na rozwiązanie problemu. Śrubka się znalazła, ale.. również i tą ukręciłem.. Załamałem się. Śrubę ukręciłem jednak kiedy była już odpowiednio przykręcona, co zapewniło w miarę pewne trzymanie sztycy.. Oby tak było! Ruszamy na start. Jeszcze na kilka minut przed 10 z pomocą zawodnika teamu Gomola próbujemy montowac jego zapasowy zacisk - decydujemy z Magdą, że pojedzie z uszkodzonym zaciskiem.

Ustawiam się w sektorze (IV) tuż przed startem, ruszamy o 10. Pierwsze kilkaset metrów nietypowo, bo w dół. W tym cyklu jednak nie ma zwyczaju pędzenia na głupa i jest spokojnie, a co za tym idzie bezpiecznie. Odbijamy w lewo i jedziemy już, a jakże, pod górę:) Rano miałem wątpliwości, jak się ubrać, ale przed startem niebo się przetarło i wiedziałem, że będzie ciepło. Już na pierwszym podjeździe zgrzałem się, jak zwykle zresztą;) Po krótki odcinku asfaltem wjeżdżamy w teren, chwilę później odbijamy z żółtego szlaku - trasa pnie się stromo pod górę. Wiem, że pierwszy podjazd na Halę Miziową będzie długi i ciężki, ale jeżeli ma wyglądać, tak jak ta ścianka, gdzie większość ludzi podprowadza, to będzie bardzo ciężko. Kawałek dalej jednak można już jechać. Szutrówka przechodzi stopniowo w coraz bardziej mokry szlak, miejscami jest sporo błota. Na odcinku "wzmocnionym" belkami, które są niesamowicie śliskie, dochodzę Jarka - wyprzedził mnie kilkaset metrów wcześniej. Dojeżdżamy do kolejnego błotnistego odcinka, kilka osób odpuszcza, ale ja staram się podjeżdżać wszystko. Szlak przechodzi w wąskiego singla, las jest ciemny i ponury, ścieżka śliska, nie brakuje korzeni i kamieni - jest pięknie! Singla kończymy krótkim podejściem i wjeżdżamy na Halę Miziową. 9km podjazdu, który na pewno długo będę pamiętał! Na Hali jest pseudo bufet z poweradem. Jadę z Arturem z Gomoli, przed sobą widzę Grześka i Mateusza z teamu. Zaliczamy interwałowy odcinek z mnóstwem błota - mijam Grześka i świetnie się przy tym bawię. Pierwszy zjazd, lekko techniczny, po kamieniach, ale szybki i znów pniemy się pod górę. Mijamy Palenicę i Trzy Kopce zaliczając po drodze szybkie zjazdy po kamieniach. Były też odcinki bardziej techniczne, na których zdecydowanie lepiej się czuję, że pomimo słabej dyspozycji na tych szybkich - świetnie się bawię. Na podjazdach jadę dobrze i dochodzę kolejne osoby. Na odcinku przed Trzema Kopcami krótki odcinek z błotem i omijanie mostków ze śliskich bali.
Dojeżdżam w końcu do Hali Rysianka. Miejsce jest piękne, a widoki dosłownie powalają. Dostaję euforii, a mój entuzjazm wchodzi na wyższy niż zwykle poziom:) Wiem, co mnie czeka na zjazdach z Rysianki, zjeżdżać bowiem będziemy dokładnie tym szlakiem, którym podjeżdżaliśmy podczas III etapu MTB Trophy. Po krótkim odcinku do Lipowskiego Wierchu zaczynamy kapitalne zjazdy. Przez większą część zjazd jest szybki i bardzo szybki, jednak szlak usiany jest kamieniami, dlatego gruncie rzeczy jest niebezpiecznie, ale (napiszę to po raz kolejny) świetnie się bawię! W końcu docieramy do zielonego szlaku, a później do niebieskiego, który prowadzi wymagającym zjazdem do Milówki. Nareszcie bufet!

Nie zabawiam jednak długo - w kieszeniach mam spory zapas żeli, a w bukłaku izotonik. Przede mną podjazd na Halę Boraczą i zjazdy do Węgierskiej Górki. Podjazd pokonuję w dobrym tempie, natomiast zjazdy, które pamiętałem jako raczej przyjemne, nieco mnie zaskoczyły - bylo dużo kamieni, a nachylenie szlaku sprawiło, że dostałem niezły wycisk. Ostatni fragment po zaoranej łące, zabójczy dla mnie podczas MTB Trophy - tym razem okazał się kamienisty i szybki. Jeszcze tylko stromy singiel i jestem w Węgierskiej Górce. Od tego mnie to dla mnie zagadka. Zaczyna się podjazdem na Grapę i dalej do Abrahamowa. Momentami jest bardzo stromo, kilka razy trzeba butować. Dochodzę Artura - dosyć szybko po zjazdach. Chcę wyprzedzić, że na drodze staje nam... stado owiec:) Kilka minut idziemy za owcami, jest wesoło. W końcu omijamy biegnąc przez krzaki i jedziemy dalej. Zostawiam chłopaków. Trasa robi się bardziej interwałowa, są krótkie podjazdy i zjazdy. Krótki odcinek z błota i kilka ładnych widoczków:) Mimo to mam wrażenie, że odcinek od Węgierskiej Górki jest słaby. Po podjeździe na Suchy Groń łączymy się z trasą MEGA. Dziwi mnie tempo, w jakim jadą megowcy - podejrzanie dobre. Zazwyczaj megowcy, których dojeżdżam, raczej zamykają wyścig - no to już wiem, że na mecie będę przed Magdą.

Kolejne kilometry prowadzą generalnie pod górę, zazwyczaj szutrówkami, choć było kilka krótkich odcinków po błocie i kamieniach. Wyprzedzam Jerzego, którego najwyraźniej nieco to zdziwiło. Caly czas staram się pilnować regularnego jedzenia - chyba pierwszy raz jem na trasie tak dużo. Wiem jednak, że to jedyny sposób na przejechanie całego wyścigu w dobrym tempie - póki co, nie jest najgorzej. W końcu zaczynamy zjazdy - niestety dla mnie, szutrówkami, bardzo szybkimi. Wyprzedza mnie sporo osób, ale większość z nich wyprzedzam szybko na asfalcie i szutrach, które prowadzą aż do trzeciego bufetu. Już kilkanaście minut temu skończyło mi się picie w bukłaku - uzupełniam, co zajmuje mi sporo czasu - Jerzy ucieka, Artur również. Przede mną kolejny dlugi podjazd. Nie jest lekko - widok dzieci podprowadzających rowery uświadamia mnie, że jesteśmy już na trasie MINI - wow, lekko nie jest! Po podjechaniu pod Uszczawne (1145 na dystansie dla dzieci) zaczyna się świetny odcinek kamienistym singlem. Jadę z Anią Sadowską i w tym momencie łączy nas jedno - kapitalnie się bawimy. Do tego cały czas towarzyszą nam piękne widoki. Lekko w górę po kamieniach na Halę Miziową i jesteśmy już na singlu, którym podjeżdżaliśmy na początku maratonu. Puszczam Anią przodem, bowiem jestem jednak wolniejszy. Po singlu jest krótki szybki zjazd i zjeżdżamy na żółty szlak. Od razu robi się technicznie - korzenie i kamienie. To jest to, co lubię! Na szczęście mijani MEGOWCY i MINIOWCY robią miejsce, tak samo jak turyści. Pierwszy odcinek singlem szybko się kończy, dalej jest stromo i po kamieniach, ale szeroko. W końcu odbijamy w prawo, na bardzo wąski szlak. Kamienie są większe, procentów więcej, a radocha ogromna:) W jednym miejscu podpórka, ale niestety końców zjazdu z buta - była bardzo wymagająca. Odbijamy na szutrówkę. Krótko pod górę, szybko w dół, wyjazd na łąki pod wyciągiem i ostatni zjazd - były kamienie, do tego trawa, czego nie lubię. Niestety na tym ostatnim zjeździe straciłem dwie pozycje. Ostatnie kilkaset metrów do mety asfaltem lekko pod górę. Meta.

Nie ma sensu dużo pisać - genialny maraton. Kapitalna trasa, piękne widoki, dobra pogoda. Długość trasy dla mnie idealna, dodatkowa godzina byłaby najpewniej dla mnie zabójcza. Jestem względnie zadowolony z dyspozycji na podjazdach. Odcinki techniczne przyniosły mi nieopisaną radochę, niesmak mam jedynie (po raz kolejny) po szybkich zjazdach, na których sporo traciłem. Artur był na mecie szybszy o kilka minut, rewanż na kolejnym maratonie:) Podobnie zadowoleni z trasy byli na mecie chyba wszyscy.

Magda dojechała prawie godzinę po mnie, ale wjechała na metę z uśmiechem na twarzy. Miejsce na szerokim pudle przegrała na ostatnim zjeździe, zabrakło kilkadziesiąt sekund, ale na pewno będzie lepiej.

Czas 5:27:45
Miejsce 76 Open / 29 M2


Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Mbike, W towarzystwie


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa eslap
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]