Sudety MTB Challenge - etap I - Kraliky
Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano: 05.08.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚
dst91.00/75.00km
w05:48h avg15.69kmh
vmax54.80kmh HR 155/190
Pierwszy etap prowadzi z Kudowy Zdrój do Kralik w Czechach. Dystans 88km mówi sam za siebie - lekko nie będzie. Ruszamy w dobrych nastrojach. Początek szybki, po asfaltach, szybko jednak rozciąga się stawka na podjeździe. Po pierwszych podjazdach są też krótkie zjazdy - długo już nie jeździłem w górach i nie czułem się pewnie. Dalej jest już lepiej. Bardzo śliski zjazd w Lewinie po trawie i błocie - tutaj moje opony Maxxis Ikon zupełnie się nie sprawdziły. Dalej stoimy w korku - nikt nie wie o co chodzi. Zagadka wyjaśnia się po kilku chwilach - czeka nas przeprawa około 100metrów rzeką. Początek udaje się jechać nie zamaczając nóg, ale dalej woda jest głębsza i w efekcie buty są przemoczone.. Kolejne kilometry poprowadzone są szybkimi szutrówkami, jest kilka stromych asfaltów - już pierwszego dnia doceniam miękkie przełożenie 22-36. Przed Podgórzem mamy pierwszy techniczny zjazd - zjeżdżam z duszą na ramieniu, zupełnie nie mogę się odnaleźć i zastanawiam się, co ja tu robię, jest fatalnie. Dopiero po chwili orientuję sie, że zjeżdżałem na zablokowanym amortyzatorze - to sporo wyjaśnia;)
Kolejne kilometry wiodą głównie szutrówkami. Na podjazdach jedziemy z Pawłem mocno, co skutkuje wypracowaniem coraz lepszej pozycji. Mijamy naszych rywali z Gomoli, Artura i Darka - po czasówce jesteśmy tuż przed nimi. Szybkie odcinki poprzeplatane są sekcjami błota i kałuż. Miejscami jest naprawdę ciężko. Dojeżdżamy w końcu do bufetu, na którym obsługuje nas Grzesiek Golonko. Bufet jest dosyć późno, bo w okolicach 35km. Robi się gorąco, nawet bardzo. Za bufetem mamy mocny podjazd, na którym niestety łapią mnie skurcze w obu nogach. Zaciskam zęby i staram się rozjechać. Szybko przechodzi, ale ból w nogach towarzyszy mi tak naprawdę do końca etapu. Kolejne kilometry wytyczone są po ładnym szlaku z widoczkami i skałkami tuż przy drodze. Przed miejscowością Spalona, w której przecinamy drogę do Zieleńca, mamy ostry podjazd po trawie. Dalej jedziemy szutrówkami zostawiając za sobą rywali z Veloclubbers. Ponownie mamy dobre tempo. Do drugiego bufetu prowadzą szybkie zjazdy z luźnymi kamieniami i miękkim poboczem. Nie lubię takich zjazdów, pisałem już o tym wieloktronie, ale dzisiaj czuję się wyjątkowo niepewnie na takich odcinkach. Paweł sporo na mnie czeka. Tuż przed bufetem mijamy punkt kontrolny - dobrze, że mój partner poczekał;)
Za bufetem ponownie napieramy z Pawłem, mamy dobre tempo. Po krótkim odcinku wąskim błotnistym singlem wyjeżdżamy na kamienistą szutrówkę. W pewnym momencie jadąc z młodym Rosjaninem, okazuje się, że Paweł ma mało powietrza w tylnym kole. Próba podpompowania, ale niezbędne okazuje się założenie dętki. Chwilę to trwa. W międzyczasie mijają nas kolejne osoby, Gomolaki, Romek.. Siła zespołu jednak polega na współpracy i stosunkowo szybko ponownie ruszamy do boju:) Kolejne kilometry gonimy, dopingowani po drodze przez Grześka G. Naszych rywali z Gomoli dochodzimy na trawiastym podjeździe i brutalnie porzucamy. Romek łapie się z nami, a nawet ucieka nam przed bufetem. Mijamy go na ostatnim asfaltowym podjeździe, za którym czeka na nas szybki zjazd po stoku. Paweł i Romek mijają mnie z zawrotną prędkością, a ja zwyczajnie boję się puścić klamki niebezpiecznie rozgrzanych i wyjących już hamulców. Na szczęście zjazd nie był długi. Uffff pora na objadanie się i uzupełnienie płynów.
Z ostatniego bufetu zlokalizowanego już na terenie Republiki Czeskiej do mety pozostało kilkanaście kilometrów. Czeka nas jednak mocny podjazd. Początek jedziemy z Romkiem, szybko dochodzimy Gomolaków, którzy uciekli nam na bufecie i jedziemy swoje. Nieskromnie powiem, że jednak tego dnia jesteśmy mocni na podjazdach. Szkoda, że tracimy na szybkich zjazdach przeze mnie. Dalej jedziemy szybkimi szutrówkami i próbujemy gonić zawodników przed nami. W końcu nadchodzi czas zjechania z pokonywanego właśnie pasma w stronę Kralik. Wbrew temu, czego się spodziewałem, zjazdy poprowadzone były ciekawym odcinkiem. Początek zjazdu jest średnio trudny, przejeżdżamy obok starego bunkra i zaczynamy bardziej stromy odcinek po korzeniach. Jest ciekawie:) Udaje mi się zjechać, ale na samej końcówce przy wjechaniu na asfalt zszedłem z roweru - źle oceniłem nachylenie zjazdu. Kawałek asfaltem i coś czego nie lubię - czyli szybki zjazd po trawie. Tutaj Paweł znów musiał na mnie czekać. Ostatnie kilometry do mety na rynku w Kralikach asfaltami. Tutaj mocno współpracowaliśmy z Pawłem, na ogonie siedziało nam bowiem dwóch zawodników.
Na mecie jesteśmy po blisko 6 godzinach. 25 miejsce w klasyfikacji TEAM pozostawia niesmak - gdyby nie moje skurcze i defekt w rowerze Pawła, mogłoby być nieźle. Szkoda, ale mimo wszystko nie jest źle. Inna sprawa, że czuję się kompletnie wypompowany. Spodziewałem się łatwego etapu - owszem było szybko i mało technicznie, ale jednak nie było lekko.
W Kralikach zakwaterowani jesteśmy w bardzo ładnej szkole. Po prysznicu idziemy na rynek na obiad. Później długo walczę z rowerem - poznaję przy okazji Sławka i Marcina. Wieczorem większą grupą odwiedzamy pizzerię i zjadamy gigantyczne porcje makaronu. Czeskie piwo dobre, nastroje pozytywne:)
Kategoria 050-100, Góry, Imprezy / Wyścigi, Mbike, MTB Challenge, W towarzystwie