Beskidy MTB Trophy 2012 - Etap II - Javorovy
Piątek, 8 czerwca 2012 | dodano: 14.06.2012 | Rower:Mbike Ultimate Carbon | temp ˚
dst79.00/60.00km
w06:30h avg12.15kmh
vmax0.00kmh HR 146/177
Drugi etap, podobnie jak rok temu, startuje i poprowadzony jest w całości na terenie Czech. Do Bukovca jedziemy z chłopakami samochodem. Nie rozgrzewamy się specjalnie, ponieważ pierwsze 10 km przez Jablunkov jedziemy razem za samochodem.
Wszyscy myśleli, że to będzie spokojne 10 km, w sam raz na rozgrzewkę. Nic z tego, tempo było mocne. Czuję się nieźle, masaż jednak działa, ale nie rwę się do przodu, staram się spokojnie trzymać tempo. Chwilę jadę z Jarkiem, Pawłem, mija mnie też Bartek M., Aga Zych i inni znajomi. W końcu skręcamy na szlak, szeroka szutrówka pod górę. Od razu peleton się rozciąga, tempo spada, a tętno szybuje w okolice 160, co oznacza mocne kręcenie. Patrząc na profil wiadomo, że początek to długi podjazd na Javorovy. Bardzo długi podjazd. Do tego jest kilka odcinków podprowadzania. Pogoda dopisała, czyli jest gorąco, szybko się zgrzałem. Osobiście wolę, jak pada.. Mamy dwie - trzy pionowe ścianki. W jednym miejscu mijamy stado owiec, które beczą sobie wesoło, ktoś z tyłu rzuca "one się z nas nabijają".. faktycznie tak to brzmi;) Jest wesoło!
Mijamy kolejne wierzchołki, szlak co chwilę zmienia charakter, od szerokich szutrówek, trawiastych ścieżek, po techniczne, pełne wody i kamieni odcinki pod Smrcina - ten odcinek podoba mi się najbardziej. Na 30 km zaliczamy w końcu najwyższy szczyt na dzisiejszej trasie - Javorovy. Sam szczyt niepozorny, ale zaczynające się za chwilę zjazdy dały mi mocno popalić. Początek szybki, trawa, później dziurawa, kamienista szutrówka, przejazd przez Maly Javorowy i konkretny techniczny zjazd. Jest naprawdę trudny. Świetnie wygląda masa zawodników pokonująca kolejne agrafki na niemal pionowym stoku pełnym luźnych kamieni.
zdjęcie bardzo niepozorne;)
Po przejechaniu asfaltu zaczyna się najtrudniejszy odcinek: ścieżka jest wąska, zakręty ciasne, kamienie większe i śliskie, a do tego nachylenie stoku jeszcze większe. W kilku miejscach sprowadzam, trzy-cztery miejsca zupełnie nie do zjechania przeze mnie. Do tego bolą dłonie, zatrzymuję się dwa razy, żeby rozprostować palce. Na końcu zjazdu mam już dosyć. Zatrzymuję się na bufecie.
Spotykam Lucjana. Mijają nas kolejni zawodnicy. Jestem przerażony, ile osób minęło mnie na tym zjeździe. Nie jest dobrze. Mimo to nie spieszę się, bowiem etap jest długi, a ja mam w pamięci zeszłoroczny czeski etap (umarłem, ponad 7 godzin na trasie). Ruszamy. Mijamy wieś i wjeżdżamy na łąki. Ciężko się kręci. Podjazd trawiastą ścieżką, robi się ślisko i bardzo stromo. W końcu wszyscy schodzą z rowerów i mozolnie wspinamy się. Szybko zalewam się potem, w lesie jest bardzo duszno, a podejście strome. Jestem załamany przez moment, bo jest bardzo ciężko. Okazuje się, że podejście jest bez sensu bo lądujemy na asfalcie. Szybko jednak po minięciu Kozinca wjeżdżamy na szutrówkę i pniemy się do góry. Podjazd jest długi o zmiennym nachyleniu, ale prze większość dystansu można jechać ze środka. Na podjeździe ktoś zagaduje z tyłu o konto na bikestats - tak poznaję Dominika. Cały podjazd jedziemy razem, a zamiast ścigać się, żywiołowo rozmawiamy o rowerach, wyjazdach, maratonach i szosie:) Dojeżdżamy na Ostry i orientuję się z pomocą kibicującego gościa na rowerze, że w tym miejscu jest mijanka. "Za 40 minut znów tu będziecie. No może za godzinę.."
Zaczynamy zjazdy. Początek szybki, ale robi się technicznie, a momentami jest bardzo technicznie. Kilka agrafek, większych kamieni i stromych ścianek. trzy razy zatrzymuję się rozprostować palce. Jestem zły, ale humor poprawia mi ścieżka po której jedziemy - jest świetna. Krotki odcinek sprowadzam, nie czuję się pewnie. Dominik o dziwo czeka na mnie, mam wrażenie, że jednak zjeżdża lepiej. W dolinie zlokalizowany jest drugi dziś bufet. Zajadam się ciastkami, suszonymi morelami i wypijam prawie dwie butelki powerade. Ruszamy dalej.
Cały podjazd znów jadę z Dominikiem - dobrze się nam jedzie, momentami czuję się jak na wycieczce, nie chodzi mi o tempo, ale o atmosferę. Pogoda nieco się pogorszyła, przez moment nawet lekko kropi - od razu lepiej się czuję. Końcówka odcinka przed mijanką po w miarę płaskim odcinku, takim w stylu sudeckim. Na mijance jesteśmy po 57 minutach.
Zjazdy szutrówkami, wjeżdżamy na asfalty i szybko dojeżdżamy do trzeciego bufetu. Znów zajadam się ciastkami i dopijam powerade. Pomimo słabego początku, teraz czuję się dobrze, mam świeże nogi i chęć do poszarpania się trochę na podjazdach.
Ruszamy z Dominikiem, mijamy trasę w Hradku, asfaltowy podjazd, później sztywny szutrowy podjazd na Filipke. Dalej trasa prowadzi w stronę Stożka, ale odbija i biegnie wzdłuż granicy. Krótkie, ale szybkie i kamieniste zjazdy do asfaltu - tutaj znów dostaję po rękach mocno, wyprzedzają mnie kolejne osoby. Dominik poczekał. Na asfaltach jedziemy jeszcze razem, ale w końcu Dominik odjeżdża. Znów czuję się słabiej, pogoda się poprawiła;) Znów szybkie zjazdy szutrówkami, asfaltowy podjazd i ostatnie zjazdy do mety. Na ostatniej prostej doganiam zawodniczkę z Czech i proponuję wspólne dojechanie do mety, oczywiście ja wjadę jako drugi. Koleżanka zza południowej granicy jednak nie ma siły i odpuszcza. Przekraczam metę samotnie.
To był ciężki etap. Długie podjazdy, strome podejścia, szczególnie w pierwszej połowie etapu i techniczne zjazdy. Strasznie żałuję, że nie czuję się pewnie na zjazdach, ręce mnie bolą od zaciskania klamek. Zauważyłem też, że większym problemem jest trzymanie kierownicy - zwalam na cienkie gripy. Czeskie szlaki są niezmiennie wymagające i ciekawe, a widoczki równie piękne, jak w Polskich Beskidach.
Wynik znów słaby, straciłem kolejne minuty do kolegów. Dobre wrażenie zostawiła jedynie wspólna jazda z Dominikiem - świetnie jest tak razem jechać:)
Kategoria 050-100, Góry, MTB Trophy, Teren, Mbike, Imprezy / Wyścigi, W towarzystwie