MTB Cross Maraton - Bieliny
Niedziela, 4 września 2011 | dodano: 05.09.2011 | Rower:Giant XTC | temp 25.0˚
dst72.89/62.00km
w04:54h avg14.88kmh
vmax53.40kmh HR 157/200
W Suchedniowie dostałem mocny wycisk, mimo to organizatorzy zapowiadali, że to był pikuś w stosunku do tego, co będzie w Bielinach. Ma być prawdziwie górska trasa, pure MTB. Kupuję to! Do Bielin jedziemy w stałym składzie Magda, Paweł i wyjątkowo Janusz. Na miejscu po załatwieniu formalności, złożeniu rowerów, nerwowej wymianie opony, w końcu ruszamy na krótką rozgrzewkę. Początek asfaltem, pod górę, później według zapowiedzi kilka km szutrówek, zanim wjedziemy w teren. Przed nami 72km z czego większość w lasach pasma Jeleniowskiego. Wiem, że będzie ciężko, szczególnie, że znów szykuje się upalny dzień.
W końcu stajemy na starcie i punktualnie o 11 ruszamy. Początek za samochodem policji bardzo leniwie - od razu część zawodników wykonuje dziwne zachowania i wyprzedza chodnikami, poboczem, robi się niebezpiecznie. W końcu radiowóz przyspiesza i peleton się rozciąga, szybko wjeżdżamy na szutrówkę i chwilę później w teren.. Od razu robi się tłok, wyprzedzanie bokiem po krzakach, niepotrzebne komentarze i zgrzyty :/ Wszystko po to, żeby za chwilę wyjechać na szutrówkę. Jest w miarę płasko, dużo piachu. Janusz jest z przodu, jadę z Pawłem, jednak systematycznie mi odjeżdża, do czego już się przyzwyczaiłem;) Około 10km zaczynamy MTB - miękki podjazd po trawie i wjazd do lasu. Jest później kilka łączników szutrówkami i asfaltem, ale zdecydowana większość trasy prowadzi leśnymi ścieżkami. Do pierwszego bufetu jest nieźle, mimo, że tracę kolejne pozycje. Przed bufetem przestrzeliłem skręt, ale nie tracę dużo.
Za bufetem zaczynamy podjazd pod Szczyglak. Długi podjazd, głębokie koleiny, trzeba cały czas kontrolować tor jazdy. Rozjazd (1:20) i ciąg dalszy podjazdu, po czym zaczynamy pierwszy konkretny dziś zjazd. Ciąg dalszy trasy to wąskie podjazdy na przemian z wymagającymi zjazdami. W większości nie są trudne, ale wymagają sporej uwagi ze względu na koleiny, wymyty przez wodę grunt czy luźne kamienie. Około 2:05 robię niepotrzebny ruch nogą i łapie mnie skurcz. Muszę się zatrzymać, naciągnąć, wsuwam żel i dużo piję. Upał daje się we znaki, pot zalewa mi twarz. Jadę dalej bez problemów z nogą, ale zaczyna szwankować sprzęt. Do zaciągającego młynka już się przyzwyczaiłem, chociaż ciągle mnie to zastanawia - błota było bardzo mało, albo wcale. Mimo to, kilka razy muszę się zatrzymać. Do tego dochodzą dziwne dźwięki z okolic mufy suportu. Jestem pewien, że rama pękła, zatrzymuję się i oglądam ramę - nic. Albo padnięte łożyska, albo rama - jadę dalej chociaż bez przekonia;) Dojeżdżam do drugiego bufetu.
Obsługa jak zwykle fantastyczna. Podobnie z dopingiem - trasa w całości poprowadzona lasami, nie mijamy tylu wiosek, co w Suchedniowie, mimo to na trasie nie brakuje dopingujących dzieciaków:) Kolejne podjazdy i kamieniste zjazdy. Trasa rewelacyjna, nieźle mnie wytrzęsło, podjazdy długie. Jadę coraz słabiej, ale mam ogromną przyjemność z każdego kilometra maratonu. Gdzieś przed ostatnim bufetem zaczynają się kolejne problemy ze sprzętem - łańcuch spada między kasetę, a szprychy. Dziwne, tym bardziej, że spada w momencie, kiedy jadę na trzeciej od góry koronce kasety. Sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy do końca maratonu. Nie pomaga regulacja przerzutki. Na szczęście za każdym razem udaje mi się wyciągnąć zakleszczony łańcuch. Jest ostatni bufet. Łykam arbuza, smakuje mi:) Ostry podjazd, widzę przed sobą cztery osoby, chcę gonić. Wjazd do lasu i mamy kapitalny kawałek lasu - ścieżka zupełnie jak w Beskidach. Mijam dwie osoby tylko po to, żeby za chwilę męczyć się z zakleszczonym po raz kolejny łańcuchem. Jestem cholernie zły na rower, ale jadę dalej i szybko zapominam o problemach. Poirytowany jestem jeszcze dwa razy... W końcu dojeżdżamy do najlepszego zjazdu tego maratonu - szybki singiel z niespodziankami w postaci ostrych kamieni i głazów. Dalej krótki odcinek interwałowy z ostrym, ale krótkim zjazdem i wyjeżdżamy na asfalt. Jadę z dwoma innymi zawodnikami, jeden z nich proponuje współpracę. Oczywiście po tym, jak dałem zmianę, nie miałem siły utrzymać się na kole;) Chłopaki rozegrali finish między sobą, a ja wjechałem na metę kilka sekund za nimi.
Fantastyczna trasa, zdecydowanie najlepsza w ŚLR (nie jechałem Nowin) i ciekawsza niż np. Złoty stok - tutaj dużo się działo, co chwilę podjazd, zjazd, podjazd, zjazd. Tylko widoki nie te:) Problemy ze sprzętem strasznie demotywują, podobnie forma, która z każdym startem jest niższa.
Paweł około 30minut przede mną. Janusz został źle skierowany i przejechał trasę FAN. Magda zajęła trzecie miejsce, wygrała Agnieszka Zych.
Czas 5:02:38
Open 52/73 (wygrał Skarżyński Piotr /M1/ 3:49:09)
M1: 11 - ostatni
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC
komentarze
Do zobaczenia w Kielcach.
Gratuluje wytrwałości! Master dla mnie to narazie za duzo
Za busem Big Maziego jechaliśmy. A przed nim z lekkim wprzedzeniem jechał Misiek na hulajnodze
A defekty sprzętu zawsze demotywują ale nie przejmuj się. Dziś na rozjeździe przebiłem dętkę na prostej, asfaltowe ścieżce i okazało się, że zapas mam dziurawy. Wynikiem tego równo 1,5h z buta do domu (a wystarczająco zły byłem już moją predyspozycją; nogi stały w miejscu).