KPN Świątecznie
Sobota, 23 kwietnia 2011 | dodano: 23.04.2011 | Rower:Giant XTC | temp 20.0˚
dst93.02/73.49km
w04:32h avg20.52kmh
vmax46.20kmh HR 136/191
Ustawka pod BD, niestandardowa godzina - na dziś umówiliśmy się o 8! Ciężko było wstać, ale jakoś się udało;) Miałem jechać do Łomianek rowerem, ale tak wcześnie jest jeszcze chłodno, a nie mogłem znaleźć nogawek - zdecydowałem się dojechać pociągiem i metrem. Z Młocin przez lasek i byłem na miejscu. Oprócz mnie stawili się: Przemas, Gustaw, Albert na swoim nowym sprzęcie i Jarek. Miało być więcej osób, ale chyba odstraszyła ich godzina;)
Ruszamy w stronę Roztoki przez siarkowy mostek, single do Pociechy i obok Ćwikowej czerwonym. Tempo dyktuje głównie Przemas i było szybko. Odbijamy w stronę Truskawia i nagle zwrot w lewo - Przemas poprowadził po nowym dla mnie singlu. Konkretny podjazd, zjazd, podjazd, znowu zjazd i podjazd. Super! Szkoda, że taki krótki. Wylądowaliśmy pod bunkrem. Znów jedziemy czerwonym. Przy Karczmisku skręcamy w zielony i za chwilę odbijamy ze szlaku na górki. Zapowiada się mocny trening:) Mijamy zielony i dalej singlem po górkach. W międzyczasie Jarek się zgubił - okazało się później, że walczył z zakleszczonym łańcuchem. Mijamy Pomnik Powstańców, i odbijamy na interwałowy do Ławskiej. Dalej zielonym do żółtego (Dębowa Góra) i tutaj żegnamy się z Gustawem i Przemasem - których wzywają obowiązki. Szkoda, że nie udało się dokręcić wspólnie nawet do Roztoki, no ale Święta to gorący okres. We trzech z Albertem i Jarkiem ruszamy dalej, już bardzo spokojnie, do Roztoki. Na miejscu proponuję małe górki po drugiej stronie szosy:) Czerwony i dalej górki do żółtego. Przy szlaku zatrzymujemy się, co dalej? Wracamy tą samą drogą! Wszystko dziś podjeżdżam mocno ze środka. Jednak brakuje świeżości w nogach, ale nie ma co marudzić:) Przy Roztoce zjazd - Jarek po korzeniach, ja po piachu - obaj przechylamy się i lądujemy na boku:D Albert bardzo ostrożnie, ale jednak zjeżdża po korzeniach! Szok! No to mam cel na najbliższe dni:D W Roztoce krótki postój i krótkie zakupy w barze.
Ruszamy dalej, w stronę Warszawy, Jarek wybiera czerwony i zaczyna dyktować mocne tempo. Cały szlak przejeżdżam wpatrując się jedynie w koło osoby przede mną:D Najczęściej jest to Albert. Jestem pod wrażeniem, co on robi na zjazdach. Niby zjazdy niewymagające, ale jest sporo korzeniu, piachu, szyszek, gałęzi - a on idzie jak po asfalcie. Później dowiaduję się od Jarka, że Albert jest dobry na zjazdach w górach. Na wysokości Truskawia żegnamy się i ruszam w swoją stronę. Koło dwóch godzin kręcenia dobrym tempem, jednak średni puls to zaledwie 142. Szlak do Truskawia jest bardzo ładny, jednak mam kilka razy problem z ominięciem błota. W Truskawiu zdzwaniam się z bratem
- jeździmy po lesie?
- ok, przyjeżdżaj do Zaborowa, będę za 30-40minut!
- ok!
Robię krótki postój w sklepie i w drogę. Szlak z Truskawia do Zaborowa to niegdyś moja ulubiona trasa. Teraz muszę przyznać, że odcinek z Truskawia do Zaborowa Leśnego to jednak nic ciekawego - szeroka, płaska szutrówka. Co innego odcinek przez Górne Błota. To miejsce zawsze mnie zachwyca, a wiosną i przy ładnej pogodzie jak dziś - jest tu po prostu pięknie!Górne Błota
© ktone
Oczywiście nie brakuje kałuż, powalonych drzew i prowadzenia roweru, ale jest pięknie, tym bardziej, że nie ma jeszcze komarów;) Do Zaborowa dojeżdżam dość sprawnie, ale czuję już kilometry w nogach. Wyjeżdżam z lasu i dosłownie w tym samym momencie brat dzwoni. Co jak co, ale mam szczęście do umawiania się na rower - jak zwykle timing idealny:)
Spotykamy się przy sklepie i po kilku minutach ruszamy. Jedziemy niebieskim przez Zieloną Karczmę i asfaltem do Łubca. Dalej na czerwony, zabieram brata na podjazd, który jeszcze rok temu był dla mnie wyzwaniem. O dziwo brat podjeżdża. Ruszamy dalej czerwonym, żartuję, że jeśli zjedzie zjazd w Roztoce to ma jakiś ukryty talent;) Zjechał, na zablokowanym tylnym kole i bardzo powoli, ale zjechał! W Roztoce na parkingu spotykamy Krzycha z synem. Gawędzimy kilka chwil, w międzyczasie pogoda się psuje - słońce przesłoniły chmury, wiatr przybrał na sile. Ruszamy w las! Trochanowy singielek do żółtego i w stronę Debł (ów?). Tempo mamy takie jakie mamy, brat do mocny nie należy, ale najważniejsze, żeby miał z tego radochę:) Przez Debły spokojnie przejeżdżamy i odbijamy w stronę Zaborowa. Brat wsiada w auto, a ja ruszam do domku, jak przystało na biednego studenta, rowerem;) Po drodze nawet coś na mnie pada z nieba, ale jestem tak padnięty, że jest mi wszystko jedno. Oby częściej! Na rękach mam już wyraźną kolarską opaleniznę - cieszyć się czy płakać?
Życzę wszystkim wesołych, zdrowych i spokojnych Świąt!
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC