Mazovia MTB - Pułtusk

Niedziela, 5 września 2010 | dodano: 06.09.2010 | Rower:Giant XTC | temp 16.0˚ dst94.14/88.00km w04:05h avg23.05kmh vmax44.70kmh HR /

Ostatni maraton jechałem prawie miesiąc temu w Supraślu, od tego czasu nie jeździłem dużo, a to przez pogodę, a to przez kontuzję. Miałem ogromną ochotę wystartować, pojechać giga, zmęczyć się, upaprać w błocie itd :D Padło na Pułtusk, choć tego dnia rozgrywane były również ciekawie zapowiadające się zawody w Płocku. Do Płocka pojechała spora ekipa z Welodromu. Na dojazd umówiliśmy się z Damianem (wielkie dzięki!). Magda ma już niezagrożone zwycięstwo FK2, więc plan na resztę sezonu to mega. W Pułtusku byliśmy przed 10, ale jeszcze przed dotarciem na miejsce zorientowałem się, że nie wziąłem numeru startowego. Składanie rowerów, przebieranie i do biura po duplikat - niestety gapiostwo kosztuje. Spotykam Anię Osman, Pawła, Tomka Loko, Andrzeja, Kazika, Stiva i Harrego - na mecie okaże się, że są jeszcze Krzysiek Skała i Jarek W. Jest też Jasiu. Kupuję rękawki - pogoda jest ładna, słońce mocno grzeje, ale wiatr jest chłodny i wolę się zabezpieczyć. Przejeżdżam obok fontanny na rynku i zaliczam jedyną tego dnia glebę - mokre płyty granitowe są naprawdę śliskie;) Podjeżdżam do majstrów z prośbą o skasowanie luzów w tylnej piaście - po chwili grzebania wyrok: to nie luz na konusach, tylko kulki poszły się j... świetnie! Wybieramy się z Magdą na krótką rozgrzewkę - irytuje mnie słaba praca tylnej przerzutki, chyba zabrudzone pancerze. Irytują mnie również stuki w okolic główki ramy, no nic to wszystko musi poczekać. Wjeżdżamy w sektory, staję obok Pawła i Kazika.

Start tradycyjnie szybki, po płytach i dalej asfalty, zostaję w tyle, wszyscy mnie wyprzedzają - chyba najgorszy początek w tym roku. Nie przejmuję się jednak - przede mną 90km i na pewno zdążę się jeszcze zmęczyć;) Kiepski początek jednak się przedłuża i czuję, że pierwsze 10km jechałem fatalnie, później było już znacznie lepiej:) Przed pierwszym bufetem doganiam Hanię Wróblewską, rozmawiamy chwilę, dojeżdżamy do bufetu i widzę Kazika. Zadnim jednak go dogoniłem, zdążyłem przejechać kilkanaście km i zostawić za sobą Hanię - jest dobrze:) Jedziemy z Kazikiem, dołączamy się do grupki z Bogną Kordowicz i jedziemy większą grupą. Kilka km przed rozjazdem Kazik mi ucieka, Bogna również - nie staram się gonić, bo przede mną jeszcze jedna pętla. Na rozjeździe jestem sam - nic nowego :/ Przed wielką kałużą - jedyne miejsce na trasie z błotem - dogania mnie jeden gość. Paleta po której przechodziłem błoto suchą nogą na pierwszej pętli, leży gdzieś w krzakach - trzeba zamoczyć buty, błoto strasznie śmierdzi, do tego robi się chłodno w stopy. Jadę z 705. Dobre równe tempo, momentami mam ochotę jechać mocniej, ale są miejsca, gdzie uważam, żeby nie zgubić koła. Zaczynam głodnieć, wiem, że za chwilę będzie trzeci bufet - okazuje się, że poprowadzili nas inaczej i bufetu nie ma:( Kolejny za 20km, a ja głodny, bidon pusty. Siedzę na kole 705. Na bufecie zatrzymuję się, biorę 2 żele, powerade, 705 ucieka, ale jakby zwalnia i bez problemu doganiam. Pytam, który sektor - 4, czyli mam minutę straty. Plan jest taki, żeby urwać i odrobić tą minutę. Wychodzę na prowadzenie i nie oglądam się, jadę swoje, przy wyjeździe na asfalt 3km przed metą odwracam głowę i nie widzę 705, mimo to ostatnie szybkie 3km jadę na 100%. Wpadam na metę. Nie czuję zmęczenie, jedynie głów, pusty żołądek. Zmęczenie poczuję dopiero w domu. Wygrałem z 705 o półtorej minuty, nie mam jednak powodu do radości - jaka to sztuka objechać M5:D

Ostatnia prosta © ktone

Na mecie © ktone

Trasa, tak jak można było się spodziewać - płaska, nudna, bardzo szybka, jedyna atrakcja to dwie piaszczyste górki. Moim zdaniem najsłabsza trasa Mazovii w tym roku. Na mecie jak zwykle siedzimy i gadamy. Zbieram się do samochodu, Damian już czeka. Magda czeka jeszcze na tombole, w której wygrała jakieś pierdoły. Strata do Pawła to około 20min - dużo. Mimo to jestem zadowolony, dobrze mi się jechało, bez kryzysów. Strata do Damiana to 30minut - to już inna klasa zawodnika;) Wynik beznadziejny - niby rating dobry, ale to pochodna nieobecności Rękawka;p Jasiu pojechał mega bardzo dobrze, umocnił swój drugi sektor. Magda niezadowolona, chociaż wynik dobry;)

Po maratonie koniecznie muszę zajrzeć do piasty i sterów.

Czas 4:05:56
Open: 49/60 M2: 15/15
Rating 80,4/80,4

Następny start już w sobotę w Rabce:)


Kategoria XTC, W towarzystwie, Teren, Imprezy / Wyścigi, 050-100


komentarze
ktone
| 14:50 wtorek, 7 września 2010 | linkuj No to jest tylko 28km więcej, więc... ;)
jasiu32
| 14:31 wtorek, 7 września 2010 | linkuj Kusicie, kusicie... W Łomiankach giga ma 88km więc nie jest jakoś tak strasznie. Zobaczymy:)
ktone
| 19:39 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Wytrzymałośc trzeba trenować, albo nie jechać na maxa ;p
jasiu32
| 19:33 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Ni ma szans, wytrzymałość póki co mam wytrenowaną na jazdę na maxa przez maksymalnie 2:30. Giga to troszkę więcej... mówię Ci dawaj na mega :D
ktone
| 19:26 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Nie nie Jasiu, to ja proponuję GIGA w Łomiankach;p
magdafisz
| 18:40 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Jakie pierdoły?! Jak byś wziął numer to też byś startował :p
Ale wiesz czego najbardziej żałuję? Że nigdy nie ma do wygrania błotników ;(
jasiu32
| 18:18 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj Mała pomyłka, zamiast Jabłonnej powinny być Łomianki, chodziło mi o finał ;D
jasiu32
| 17:01 poniedziałek, 6 września 2010 | linkuj U mnie wcale nie tak wesoło jak by się wydawało po ratingu...
W Jabłonnej proponuję na koniec sezonu mega;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wiata
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]