Mazovia MTB - Lublin
Niedziela, 20 czerwca 2010 | dodano: 22.06.2010 | Rower:Giant XTC | temp 16.0˚
dst23.23/20.00km
w01:12h avg19.36kmh
vmax48.60kmh HR /
Prognozy nie pozostawiały złudzeń - będzie morko. Mimo to, jeszcze przed wyjazdem umówiliśmy się z Magdą, że ona jedzie mega, a ja giga. Do Lublina jechaliśmy z Anetą i Pawłem C, na miejscu kropiło, ale było całkiem ciepło. Stojąc w sektorze mam dylemat, czy zakładać kurtkę - ostatecznie tuż przed startem zaczyna mocniej padać i decyduję się na założenie kurtki. Cezary ostrzega o błocie na trasie. Pierwsze kilometry asfaltem, ale dość szybko wjeżdżamy do lasu i jest sporo błota - ciągle ucieka mi tył, za duże ciśnienie w oponie. Jadę ostrożnie, sporo osób się przewraca. Po pewnym czasie mija mnie Janek i przez jakiś czas jedziemy razem, zamieniamy się pozycjami. Niestety na jednym z zakrętów muszę się zatrzymać i wyczyścić kasetę z patyków i trawy. Mimo poprawy, napęd jest zapchany błotem, co chwilę łańcuch zaciąga się na korbie - wiedziałem, że rama na tym ucierpi:D Po wyjeździe z lasu jest jeszcze gorzej, próbując ominąć małe zamieszanie na drodze wjeżdżam w błoto po kostki, rower momentalnie oblepia się błotem w takim stopniu, że nie miałem nawet siły go podnieść, a o jeździe nie było mowy:D Następne kilka km szybsze, rozjazd na FIT, przed którym doganiam Dominikę - o dziwo zjeżdża. Kawałek za rozjazdem zaczyna się bardzo błotnisty fragment w polu. Niestety to miejsce okazało się dla mnie pechowe - zrywam łańcuch i nie pozostaje mi nic innego jak szukać drogi do miasteczka zawodów. Zrezygnowany idę przed siebie i miałem wielkie szczęście - dosłownie kilkaset metrów dalej był pierwszy bufet. W międzyczasie mija mnie Magda - byłem przekonany, że przez fatalne warunki pojedzie FIT - a jednak, ma twardy charakter:) Na bufecie czekamy we czterech jakąś godzinkę na transport do miasteczka, marznąc przy tym niesamowicie - na szczęście jest z nami Zbyszek Kowalski, który częstuje nas ciepłą kawą:) Do Lublina przywozi nas Cezary swoim Pickupem. Na miejscu spotykam kilka osób z Welodromu, na resztę przyjdzie poczekać. Spotykam również Krzyśka. Idąc do łazienki widzę Janka, który walczy na finiszu, dopinguję go:) Czekam na Magdę, która ostatecznie dociera na metę po ponad 4 godzinach - jestem pod wrażeniem jej jazdy, warunki na debiut na dystansie mmega nie były zachęcające:) Pobyt naszej grupy na maratonie wydłużył się wskutek zadziwiająco długiej jazdy Krzyśka - na szczęście dotarł na metę. W Warszawie byliśmy po 21.
Maraton mogę określić jednym słowem - porażka:( Strasznie żałuję, że miałem pecha. Inna sprawa, że jazda w takich warunkach to najzwyczajniej zarzynanie sprzętu:D Poza zapchanymi pancerzami, sporo śladów "walki" na ramie:DMokro na trasie
© ktoneOczekiwanie na pomoc:)
© ktone
Kategoria 000-050, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC