Mazovia MTB - Epilog - Łomianki
Niedziela, 11 października 2009 | dodano: 11.10.2009 | Rower:Kross A6 | temp 10.0˚
dst74.39/65.20km
w03:22h avg22.10kmh
vmax39.30kmh HR /
Rano nie padało, więc jakoś się zmotywowałem, żeby pojechać na maraton. Pociągiem i metrem na Młociny, dalej przez las i Łomianki rowerkiem. Pogoda nie zachęcała, ale przynajmniej nie padało. Tuż przed startem zaczęło padać i nie przestało aż do mety. Przed nami 60km po korzeniach, piachu i błocie przy deszczu:) Łączone sektory wobec mniejszej frekwencji, to mimo wszystko nie najlepszy pomysł. III IV i V startowały razem i mówiąc delikatnie był ścisk. Start bardzo powolny, wszyscy musieli się rozjechać. Pierwsze kilometry po szybkich prostych szutrach, tempo ponad 35 - nie lubię takich fragmentów, ale przynajmniej stawka się rozciągnęła. Pierwsza przeprawa przez piach i pierwsze gleby - nie moje, ja bez problemu sobie radziłem. Po wczorajszych deszczach piasek jest twardy i ubity. Pierwsze małe podjazdy w drodze do Palmir i kilka łykniętych osób, ale nie jest już tak łatwo, jak w Jabłonnej. Podjazd pod Ćwikową Górę - i czemu mnie to nie dziwi - prawie wszyscy podbiegają. Ja szybko podjeżdżam i wyprzedzam kilka osób - piękne uczucie:) Trzymamy się generalnie razem z tymi samymi ludźmi, straciłem dopiero kilka pozycji, kiedy chciałem się napić, a że po korzeniach jechałem, to zwolniłem. Spadłem na koniec grupki. Z tyłu nie było nikogo widać. Drugi duży podjazd na żółtym szlaku już mniej żwawo, ale bez problemów, kolejne przetasowania, wyprzedzam, inni wyprzedzają mnie, dobre tempo. Na czerwonym bufet, zatrzymuję się, łykam napój, jem batona i ognia:) Przez kilka km jadę z dwoma gościami, tzn gonię ich:) W Roztoce nawrotka na zielony, do Ławskiej Góry wyprzedza mnie kilka osób. Pod samą Ławską Górę bez problemu, ale zdziwiłem się, że wszyscy przejeżdżali/ przebiegali dołem, po piachu - kolejne osoby mnie mijają - nie wiem czemu ludzie omijają górki:) Dojazd do bagienek i spokojniejsza jazda, bez wyprzedzania, powoli, uważnie, ślisko było jak cholera. Po wjeździe na szlak do Truskawia mały kryzys i z trudem udaje mi się utrzymywać grupkę przed sobą w zasięgu wzroku. Wyjazd z lasu i krótki fragment po asfalcie + bufet. Po Cmentarza Palmiry kocimi łbami - pomyłka organizatorów. Jaki jest sens tak jeździć, samochody co chwilę mnie mijały, ale przynajmniej szosowcy mieli miejsce do popisu, minęło mnie kilka "pociągów" dwuosobowych.. Nie lubię takich fragmentów.. Wjazd na szlak i od razu lepiej - górka - cudownie:) Zjazd z Ćwikowej Góry uskrzydlony - ciekawe, czy znajdę jakieś fajne zdjęcie z tego miejsca. Wjazd na czarny i powoli przed siebie, jadę sam. Po kilku km zatrzymuję się, żeby opróżnić bidon, bolą mnie ręce, dogania mnie gość na Specu i jedziemy razem. Po jakimś czasie odzyskuję siły, a może on zwolnił, wyprzedzam, dochodzę następnego i jedziemy razem, jakieś 5km przed metą, postanowiłem przycisnąć i zaczynam dochodzić następnych kilka kolejnych osób, jest szybko. Na ostatnich 500m wyprzedzam jeszcze jednego, na metę wjeżdżam na stojąco, szkoda, że nie było jeszcze kilometra:) Szybko zjadłem kiełbaskę, rodzice na mnie już czekali, więc załadowaliśmy rower i do domciu:) Dobrze, że po mnie przyjechali. Po powrocie gorąca kąpiel i wydłubywanie błota z oczu:) Zdecydowanie za ciepło byłem ubrany, planowałem zdjąć przed startem kurtkę, ale wobec padającego deszczu, wolałem nie ryzykować przemoknięcia. Poza tym żałuję, że nie wymieniłem opon przed startem, trasa była śliska, miejscami błotnista, a ja na łysej oponie z tyłu.. Mimo ciężkiej trasy (przez deszcz) jestem zadowolony z tempa. W przyszłym roku już w M2.
Czas 2:36:08.
Mega Open 73/266
Mega M1 4/9 (czas zwycięzcy 2:07:24)
Dużo lepszy start niż w zeszłym tygodniu:)
Na filmiku, mój zjazd ostatni
Kategoria W towarzystwie, 050-100, Imprezy / Wyścigi, KPN, Kross A6, Teren
komentarze
do zobaczenia w sektorze w przyszłym sezonie :)
pozdrawiam