Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 1255.64 km (w terenie 328.10 km; 26.13%) |
Czas w ruchu: | 52:47 |
Średnia prędkość: | 23.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.10 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (80 %) |
Suma kalorii: | 3684 kcal |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 52.32 km i 2h 17m |
Więcej statystyk |
Świąteczne spotkanie w KPN
Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | dodano: 11.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚
dst57.18/48.00km
w03:05h avg18.54kmh
vmax44.50kmh HR /
Od dawna planowałem jak spędzić Święteczne dni. Oczywiście na rowerze. Plany jednak szlag trafił, przeziębiłem się i z każdym dniem czułem się coraz gorzej. Pogoda również nie poprawiała sytuacji. Na weekend w prognozach temperatura w okolicach 0* i śnieg.. Sobotę i niedzielę odpuściłem. W poniedziałek czułem się już lepiej. Umówiliśmy się na teamowy trening w KPN, na który miało dołączyć kilku znajomych.
Jedziemy z Magdą na miejsce zbiórki, tradycyjnie u [url=http://dmk77.bikestats.plDamiana[/url. Jesteśmy przed 9, chwilę po nas dojeżdżają Iza i Kamil. Ruszamy w stronę Leszna, gdzie umówiliśmy się z Michałem. Chwila na serwis rowerów;)
Jest zimno, ale słoneczko grzeje i z każdą minutą robi się coraz przyjemniej. Jedziemy do Roztoki, gdzie umówliśmy się z ekipą z Warszawy. Jedziemy przez Debły.
Spotykamy się na szlaku do Wierszy. Jest Jarek, Gustaw, Robert S., Paweł L., Robert S. i kolega Gustawa. Zrobiła się całkiem spora grupka, chociaż nie widać tego na zdjęciu;)
Decydujemy się obrać kierunek Górki! Jedziemy czerwonym, "skrótem" przez wydmy i żółtym do Dąbrowy. Dalej asfalt i w górkach wskakujemy na singla. Kiepsko mi się jedzie po chorobie, nie czuję roweru, kilka razy ucieka. W Dąbrowie przy sklepie Damian odłącza od nas, a my kontynuujemy jazdę po wydmie. Ile razy już pisałem, że bardzo lubię ten szlak? ;) W tym roku wyjątkowo często tu jeżdżę, ale nie mam nic przeciwko;)
Z Dąbrowy jedziemy asfaltem do Roztoki, gdzie zaplanwoaliśmy dłuższy postój. Człowiek jednak szybko stygnie, wystarczy chwila i robi się nieprzyjemnie zimno. Decydujemy odbić z Magdą, Izą i Kamilem w stronę Marianowa, do samochodów. Po raz kolejny pokonujemy górki na czerwonym, skrót i dalej zielonym do czerwonego. Odbijamy na chwilę do Zamczyska.
Kolejno zjeżdżamy Karpaty i okołołubieckie ścieżki w poszukiwaniu drogi do Marianowa. W końcu się udało:) Wyszło krócej niż planowałem, mogliśmy po prostu dojechać z Magdą rowerami, a nie angażować samochód. Mimo to było przyjemnie, chociaż w tak dużej i nierównej grupie ciężko jechać razem i w efekcie co chwilę się rwie.
Szkoda, że Święta przechorowałem:(
Kategoria 050-100, KPN, Teren, W towarzystwie, XTC
Powrót w deszczu.
Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano: 10.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 10.0˚
dst33.94/0.00km
w01:20h avg25.45kmh
vmax40.80kmh HR /
Od wieczora kiepsko się czuję, dlatego do pracy jadę pociągiem, rowerem podjeżdżam tylko z centrum na Żoliborz. Przed 15 ruszam z biura na budowę przy Powązkowskiej. Niestety musiałem czekać, aż pracownicy rozpoczną pompowanie i w efekcie spacerowałem sobie dwie godziny po placu. W międzyczasie porządnie się rozpadało i zmokłem... W końcu zrobiłem swoje i około 18 ruszyłem do domu. Kiepsko się czułem i jedyne o czym marzyłem to gorąca kąpiel..
Kategoria 000-050, Trek
Do pracy z Damianem. Powrót opóźniony, a więc sam.
Wtorek, 3 kwietnia 2012 | dodano: 03.04.2012 | Rower:Trek SLR | temp 12.0˚
dst56.00/0.00km
w02:04h avg27.10kmh
vmax40.00kmh HR /
Wczoraj umówiłem się na dojazd do pracy z Damianem. Mamy się spotkać o 6:30 w Pilaszkowie. Niestety rano mam małą awarię w akwarium i moje wyjście przeciąga się kilka minut. W Pilaszkowie jestem jednak tylko kilka minut później. Z Damianem jedziemy spokojnie i gadamy. Chłodno, ale wiatr jest słaby i wieje raczej w tyłek, więc jest ok. Rozstajemy się przy S8, wstępnie umawiamy się na powrót. Wiem jednak, że może być ciężko, bo mam w planach wizytę na budowie..
Z budowy wychodzę dopiero kilka minut przed 17. Do domu jadę więc sam. Pogoda o dziwo sprzyja, wiatr nie przeszkadza.
Kategoria 050-100, Trek
Merida Mazovia MTB - Otwock
Niedziela, 1 kwietnia 2012 | dodano: 03.04.2012 | Rower:Giant XTC | temp 4.0˚
dst67.10/65.00km
w03:05h avg21.76kmh
vmax43.00kmh HR /
Pierwszy maraton z cyklu Mazovii, tradycyjnie w Otwocku. Od kilku dni meteorolodzy straszą niskimi temperaturami, deszczem, a nawet śniegiem. Pierwszy maraton zawsze gromadzi na starcie rekordową frekwencję. W Otwocku jesteśmy z Magdą wcześnie. Spotykamy się z Pawłem, przebieramy się i odbieramy numery od Michała. Spotykamy kolegów z teamu i wielu znajomych, zbyt wielu by wymieniać;) Ruszamy na rozgrzewkę z Magdą, Gregorem i Pawłem. Zimno, bardzo zimno. Zastanawiam się, czy nie ubrałem się zbyt cienko - koszulka, rękawki, kamizelka i druga koszulka na wierzch. Stajemy w sektorze, startujemy z Pawłem z II. Jest pełno ludzi, tłok, jak to w Otwocku;) Tuż przed startem zaczyna sypać śniegiem..
Ruszamy. Tradycyjnie rozbiegówka asfaltem i szutrówkami. O dziwo jadę całkiem dobrze, jak nie ja. Cały czas przesuwam się do przodu. Po kilku km formuje się spora grupka. Jedziemy z Pawłem L. z Plannji, wzajemnie się motywując. Obok jest też Michał W. z HP. Długi rozjazd, to dobrze, stawka się rozcięgnęła. Pierwszy piach, z daleka widzę zamieszanie, ryzykuję i jadę mniej popularnym wariantem. Niestetyto był zły wybór, zatrzymuję się, muszę przepychać rower i omijać maruderów. Inni w tym czasie mkną mocnym tempem ścieżką obok. Widzę mijających mnie Gregora i Pawła. Kurcze, a było już tak dobrze. Gapiostwo..
Kilka kolejnych km to szutrówki, kilka singli, zaczyna się formować grupka, z którą jadę przez kolejne km. Jest kilka górek, sporo singli. Pierwszy bufetm mijam. Dostrzegam, że cały czas jadę z gościem w czarno-zielonym stroju z kamerką na kasku. Jadę równo, ale brakuje mocy. Do tego, co mnie irytuje, popełniam sporo błędów. Kilka razy źle wybieram tor jazdy. Jakoś nie mogę się skupić. Zastanawiam się, czy jest szansa dogonienia Pawła i Gregora, a może Zdzicha, który startuje z II sektora? Drugi bufet, łapię żel i śmigam dalej. Trasa pomimo słabej pogody w ostatnich dniach jest sucha, tylko kilka miejsc z błotkiem i kilka kałuż. Wyprzedzam Michała Osucha na wąskim singlu, coś tam wpadło w przerzutkę, ale zmieliłem;)
Dojeżdżamy do rozjazdu. Dwie godziny bez kwadransu. Z grupki, w której jadę, około 6-7 osób, tylko gość z kamerką i ja odbijamy na giga. Kilka chwil później doganiamy Piotra Całkę. Proponuję współpracować i dzięki temu podgonić kolejnych zawodników. Doganiamy w sumie kilka osób, m. in. zawodniczkę HP-Sferis. Jedziemy dalej, Piotrek został, jedziemy z gościem z kamerką. Na odcinku poprowadzonym po signlach wijących się po otwockich wydmach zaczyna sypać śnieg. Okulary momentalnie parują i muszę je zdjąć. Na zjazdach nic nie widzę, muszę mocno zwalniać, bo nic nie widzę. Na prostych nie jest lepiej, jedną ręką osłaniam oczy przed śniegiem. Kilka minut później świeci już śłońce;) Na moment tracę nico dystans do zawodnika przede mną, ale ostatecznie łapię koło, doganiamy jeszcze trzech zawodników, m.in. Darka Lasote z Velmaru. Rok temu też z nim walczyłem na trasie Otwockiego maratonu:) Jedziemy w 5-6osobowej grupce przez kolejne km. Ostatni bufet, powerade. Odczuwam już typowy dla mnie głód. Żele dają energię, ale w brzuchu pusto. Ostatnie wydmy, doganiamy jeszcze dwóch zawodników. Zmieniamy się na prowadzeniu, więc jest szybko. Na ostatnim km wychodzę atakuję, doganiam jeszcze jednego zawodnika i przed wyjazdem na asfalt wydaje mi się, że będzie dobrze. Tuż przed asfaltem jednak jeden ze współtowarzyszy atakuje i na stadion wpadam jako drugi z naszej grupki. Sił starcza już tylko na obronienie tej pozycji przed atakującymi z tyłu zawodnikami
Na mecie czekają już Gregor i Paweł. Spotykam też Magdę. Zadowolona z wyniku, już przebrana, najedzona. Spotykam też Damiana, znów niezadowolony;) Podobno makaron dobry. Zwijam się więc do samochodu, przebieram, uzupełniam płyny i ruszam na bufet. Ciasta już nie ma, zamiast makaronu dostaję grochówkę.. Mimo to nie zrażam się. Najważniejsze, że bufety na trasie były dobrze zaopatrzone, trasa dobrze oznakowana i co ważniejsze ciekawa. W połączeniu ze zmienną aurą, mieliśmy naprawdę ciekawy maraton. Żałuję, że dałem plamy na pierwszej większej piaskownicy. Kto wie, może powalczyłbym z Pawłem i Gregorem. Mimo to było ok. Plecy nie dokuczały, nie miałem też problemów ze skurczami. Wskaźnik podobny do zeszłorocznego, ale w tym roku Radek Rękawek dojechał do mety 6minut po zwycięzcy, W. Halejaku.
1. W. Halejak 2:33:22
29. Romek 3:00:12
33. Zdzichu 3:02:23
35. Michał W. 3:02:46
36. Gustaw 3:04:16
37. Gregor 3:04:24
39. ktone 3:05:42
67. Michał 3:17:50
92. Jarek W. 3:26:20
Z teamu najlepiej pojechał Romek, ale bardzo dobrze pojechał Zdzichu - straciłem do niego blisko 3 minuty. To sporo, ciężko będzie go dogonić w kolejnych maratonach, no ale najważniejsze, to gonić króliczka;)
Kategoria 050-100, Imprezy / Wyścigi, Teren, W towarzystwie, XTC